Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Stworzone by bawić - Test głośników 2.0 Edifier Studio R1600TIII
    

 

Stworzone by bawić - Test głośników 2.0 Edifier Studio R1600TIII


 Autor: NimnuL | Data: 10/12/13

Strona muzyczna

Edifier R1600TIII podłączałem w różnej konfiguracji do: FiiO E09i + iPod Nano 4G, FiiO E07K Andes (jako USB DAC), iPod Nano 4G oraz karta dźwiękowa wbudowana w Dell Latitude E5430. Pliki dźwiękowe to CDAudio, FLAC, AAC oraz MP3@320kbps. We wszystkich przypadkach EQ był wyłączony.

odsluch.jpg

Głośniki odsłuchiwałem w trzech różnych konfiguracjach w pokojach około 10 oraz 18 metrów kw. symulując scenariusze, w których to kolumny ustawione będą na krawędziach biurka, na ściennej półce oraz na niewielkim stoliku.

Po podłączeniu systemu i uruchomieniu odtwarzania do moich uszu dobiegło to, czego się w sumie spodziewałem. Przy wyzerowanych ustawieniach pokręteł, barwa dźwięku jest nie tylko przyjemnie zbalansowana, ale również przyzwoicie dynamiczna. Mając na uwadze rozmiar fizyczny tych głośniczków nie trudno o najzwyklejsze w świecie, miłe zaskoczenie.

Puszczenie sinusoidy przez generator dźwięku szybko zweryfikowało nieprawdziwość danych technicznych podanych przez producenta. 30Hz w tak niewielkich głośniczkach można oczywiście włożyć między bajki i wcale nie traktuję tego jako wadę, a zwykłą cechę konstrukcji tych rozmiarów. Praktyka pokazała, że dolny zakres pasma zaczyna się raczej bliżej 57Hz, co jest wynikiem więcej niż przyzwoitym biorąc pod uwagę gabaryty i nieco lepszym niż ten osiągnięty przez R1280T. Membrana budzi się do życia już nawet przy kilkunastu Hz, a jej wychylenia potrafią być imponująco duże. Oczywiście przy tak niskich częstotliwościach to, co wydobywa się z głośniczków trudno nazwać dźwiękiem. Poniżej krótkie filmiki obrazujące pracę membrany średnio-niskotonowej przy 16, 44 oraz 64Hz.

Nie są to zatem głośniki, które zdmuchną czapkę z głowy, ale oferują przyzwoity, średni bas bardzo sensownej jakości - jest dobrze kontrolowany, stosunkowo miękki ale nie rozlazły, a w rezultacie bardzo przyjemny w odbiorze. Jakościowo jest to rezultat nieosiągalny nawet przez spore zestawy 2.1. Kwestia ilości basu pozostaje oczywiście otwarta – w tej kategorii R1600TIII nie są w stanie konkurować z tańszymi nawet zestawami z subwooferem. Według mnie ilość tonów niskich jest jednak dobrze dobrana, a ogólna charakterystyka jest nieznacznie ocieplona. Oczywiście nie należy spodziewać się tutaj obłędnego łupania i eksplozji przeniesionych z ekranu wprost do naszego pokoju. Dźwięk nie zagra nam w płucach. To głośniki najlepiej czujące się podczas odtwarzania muzyki, choć oczywiście kinomaniacy lubiący nieco dyskretniejszy dźwięk znajdą tu coś dla siebie. Poza tym zawsze można nieco podbić dół pokrętłem na bocznym panelu. Ja nie czułem niedosytu nawet podczas oglądania scen filmowych, w których wybuchy poganiane były wystrzałami, popędzanymi masową destrukcją. Średnica jest minimalnie tylko cofnięta - w granicach rozsądku. Bardzo naturalnie oddane są wokale, zarówno męskie jak i żeńskie – niezwykle przyjemnie wibrują w powietrzu. Świetnie słuchało się zarówno soulowego i spokojnego głosu Norah Jones jak i melodyjnego sopranu Anny Netrebko. Mocny, chropowaty wokal Till Lindemann czy nieco łagodniejszy Elton John również wypełniali przestrzeń w naturalny i wdzięczny sposób.

Nie mam także zastrzeżeń, co do górnych rejestrów. Nie męczą, są przyjemne w odbiorze i odznaczają się odpowiednią precyzją. Całość podana jest w sposób dynamiczny, z miłą dla ucha prezencją. Prezentowana przez R1600TIII przestrzeń ma właściwy rozmiar, pozwalający cieszyć się dźwiękiem również, gdy głośniki ustawione są bardzo blisko słuchacza, np. tuż obok monitora. Scena jest trójwymiarowa, przesunięta wyraźnie za głośniki i rozlokowana nieco na boki. Pod tym względem jest ciut lepiej niż w R1280T, które to grają dźwiękiem trochę bardziej bezpośrednim. Przedni bass reflex pokazuje tutaj swoją zaletę. Dysponując niewielką ilością miejsca na biurku czy szafce można śmiało dosunąć głośniki do ściany bez obniżania walorów odsłuchowych. Na początku miałem spore obawy, co do pomysłu wpakowania 60W do tak małych skrzynek. Sądziłem, że będzie słychać, że dźwięk się dusi i nie może rozwinąć skrzydeł. Na szczęście moje obawy nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości, choć z pewnością większe pudła rezonansowe nie zaszkodziłyby, to wygląda na to, że producentowi udało się osiągnąć kompromis pomiędzy mocą, a rozmiarem kolumienek. Dobrze dobrane komponenty i przemyślana konstrukcja pozwalają na dowolną zabawę pokrętłem głośności - nawet najgłośniejsze partie nie będą przesterowane, a do naszych uszów nie dotrze nieprzyjemna biegunka dźwiękowa. Należy jednak zaznaczyć, że R1600TIII czują się najlepiej gdy grają na niskich i średnich poziomach głośności. Zbliżając się do górnej granicy zakresu, tony wysokie stają się trochę męczące, zanotowałem również niewielki spadek szczegółów. Ale dotyczy to natomiast poziomów, których trudno dopuścić się na co dzień - nie bez reakcji sąsiada przynajmniej. Dobrze dobrane komponenty, z którego zbudowano wzmacniacz świadczy praktyczny brak szumów własnych nawet przy maksymalnym wysterowaniu. Co ważne, podobnie jak w R1280T i tutaj głośniki dobrze radzą sobie przy bardzo cichym graniu - bas nie usypia, a dźwięk jest niezmiennie przyzwoicie zrównoważony. Ma to spore znaczenie, gdy chcemy by muzyka stanowiła tło do naszych codziennych czynności.

Podczas kilku minionych dni, Edifier R1600TIII zdał egzamin zarówno jako głośniki do plumkania w tle jak i do mocniejszego nagłośnienia pomieszczenia. Bardzo dobrze słuchało się na nich zarówno koncertu Queen Rock Montreal jak również fortepianowych koncertów Chopinowskich. Nie miałem zastrzeżeń do tego, co słyszałem podczas oglądania filmów jak i w trakcie słuchania dynamicznych kawałków w wykonaniu Two Steps From Hell.

Uprawiając istną żonglerkę płytami i kolejnymi gatunkami muzycznymi nie odczuwałem niedosytu. Przegalopowałem przez popularne kawałki Jacksona, skoczny hip-hop Eminema i ostrą łupankę Prodigy i Daft Punk. Z przyjemnością siedziałem w fotelu słuchając Trans-Siberian Orchestra, Gorana Bregovica oraz starych utworów Bennego Goodmana. Wszystko, co nawinęło się na odtwarzacz, brzmiało co najmniej dobrze i gdybym nie wiedział skąd ten dźwięk wychodzi, mógłbym śmiało pomylić go z nieco większym zestawie, trochę nawet droższym.







Polub TwojePC.pl na Facebooku

Rozdziały: Stworzone by bawić - Test głośników 2.0 Edifier Studio R1600TIII
 
 » Strona techniczna
 » Strona fizyczna
 » Strona muzyczna
 » Strona końcowa
 » Kliknij, aby zobaczyć cały artykuł na jednej stronie
Wyświetl komentarze do artykułu »