Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Syndrom ostatniego questa: recenzja Divinity: Grzech Pierworodny
    

 

Syndrom ostatniego questa: recenzja Divinity: Grzech Pierworodny


 Autor: Przemysław Rel | Data: 14/08/14

Syndrom ostatniego questa: recenzja Divinity: Grzech PierworodnyPremiera gry Divinity: Original Sin odbiła się dosyć szerokim echem wśród fanów klasycznych RPG. Projekt, którego sfinalizowanie możliwe było dzięki zbiórce pieniędzy poprzez serwis Kickstarter już od 3 tygodni zajmuje pierwsze miejsce najlepiej sprzedających się gier na platformie Steam. Na forach znaleźć można opinie użytkowników rozpływających się nad tym, jak świetna jest to produkcja i jak bardzo brakowało takich „oldschoolowych” gier. Czy mamy do czynienia z produktem doskonałym? Prawie. Jeśli jesteś graczem, na którym tytuły w rodzaju Skyrim nie wywołują większego wrażenia, a na samą myśl o Baldur’s Gate, czy Temple of Elemental Evil pocą Ci się ręce… musisz przeczytać naszą recenzję najnowszego Divinity!

Wstęp

Larian Studios raczej nie jest producentem, którego nazwę od razu kojarzą wszyscy gracze, ale myli się ten, kto sądzi, że ich wcześniejsze projekty były mało ciekawe. Po nieudanej próbie stworzenia pierwszej swojej gry, The Lady, The Mage & The Knight, której akcja miała odbywać się w uniwersum The Dark Eye, studio ostro wzięło się do prac nad Divinity: The Sword Of Lies. Wydawca gry stwierdził, że ten tytuł jest słaby, więc zmieniono go na nieco śmieszne i głupawe… Divine Divinity. Gra okazała się sukcesem, zebrała w większości pozytywne recenzje wychwalające dobre połączenie hack & slash w stylu Diablo z bardziej rozbudowanym RPG. Dużo zadań pobocznych, ciekawe dialogi z postaciami, interesująca fabuła, możliwości rozwoju postaci oraz fantastyczna muzyka. Nie raz zdarzało się mi zatrzymać podczas przygody tylko po to, by posłuchać nowego utworu.


(kliknij, aby powiększyć)

Kolejna odsłona, Beyond Divinity (określana też jako samodzielny dodatek do DD) już nie była tak świetna, zarówno fabularnie, jak i pod względem samej mechaniki. Nie przeszkodziło to Larianowi kontynuować tworzenia gier w tym świecie i niedługo później ukazało się Divinity II: Ego Draconis. Gra zupełnie inna, całkowicie przeniesiona w trzeci wymiar z widokiem z perspektywy trzeciej osoby oraz bardziej zręcznościowym modelem walki. Podobnie jak w przypadku Divine Divinity okazało się to strzałem w dziesiątkę. Ponownie mamy do czynienia z grą łączącą zręcznościowy charakter z rozbudowaną fabułą oraz rozwiniętymi elementami RPG. Dużo możliwości rozwoju postaci, ciekawe dialogi, świetna muzyka, ale przede wszystkim wciągająca rozgrywka.


(kliknij, aby powiększyć)

W tzw. międzyczasie Larian zdecydowało się na zaprzestanie współpracy z większymi wydawcami i pozostanie studiem niezależnym. Gra Divinity: Dragon Commander została przyjęta bardzo ciepło przez recenzentów ze względu na ciekawe połączenie strategii czasu rzeczywistego z grą RPG… z dodatkową możliwością wsparcia naszych oddziałów z powietrza poprzez możliwość latania smokiem. Sprzedaż Dragon Commandera pozwoliła na częściowe finansowanie kolejnej gry z serii, a mianowicie recenzowanego dzisiaj Divinity: Original Sin. Po pewnym czasie okazało się, że może się to nie udać – finanse zaczynały się kurczyć, a gra była jeszcze daleka od ukończenia nad nią prac. Wtedy popularność zdobywał serwis Kickstarter – próbowali inni i im się udało, spróbowało też studio Larian. Zebrano blisko milion dolarów, ponad dwukrotnie przekraczając kwotę, o którą się starano.


(kliknij, aby powiększyć)

Prace nad grą były kontynuowane i to w sposób wzorowy dla kickstarterowych projektów – o wszystkich rzeczach związanych z Divinity: Original Sin informowano za pośrednictwem raportów wideo. Sam szef Larian, Swen Vincke, opowiadał o tym, co się w danym momencie udało zaimplementować, co prawdopodobnie zostanie wycięte oraz demonstrowano postęp prac pokazując kolejne wersje rozwojowe w serwisie Twitch, gdzie odpowiadano też na pytania fanów. Każdy, kto wsparł projekt ostatecznie mógł dobrać się do wersji alpha i na własnej skórze sprawdzić, czy nie zmarnował pieniędzy ;) Za tak przejrzysty i szczery sposób przedstawienia procesu powstawania gry należy się jej autorom duży plus.

Gra po kilku opóźnieniach ostatecznie trafiła do sprzedaży 30 czerwca i stała się najszybciej sprzedającą się produkcją studia Larian. Niestety, osoby czekające na zlokalizowaną, polską wersję językową muszą obejść się smakiem – przynajmniej na dzień dzisiejszy. Wrócimy do tej kwestii później.

Po tym nieco przydługim wstępie w końcu dowiecie się co w niej takiego wyjątkowego.



Rozgrywka

Czym jest Divinity: Original Sin? Poprzednie odsłony serii były z reguły dosyć przystępne dla niedzielnego gracza, łącząc z bardziej złożonymi elementami RPG coś bardziej zręcznościowego, z czym poradzić mógł sobie niemal każdy niedzielny gracz, a już z pewnością każdy miłośnik współczesnych gier RPG. W przypadku Grzechu Pierworodnego jest trochę inaczej. Gra sięga daleko w przeszłość, do czasów, kiedy gry tego typu były dużo bardziej skomplikowane.


(kliknij, aby powiększyć)

Jak w (prawie) każdy RPG zabawę zaczynamy od stworzenia obydwu postaci. Tak – w Divinity: Original Sin sterujemy poczynaniami nie pojedynczego herosa, ale pary bohaterów. Gra już na tym etapie pozwala na duże pole manewru, gdyż nie jesteśmy ograniczeni klasami. Kiedy stworzymy np. wojownika, nic nie stoi na przeszkodzie, aby w późniejszym momencie rozgrywki wzbogacić go umiejętnością posługiwania się zaklęciami, czy nauczyć radzenia sobie z zamkniętymi drzwiami. Dostosować da się wygląd naszych bohaterów, co dobrze przedstawia poniższy zrzut ekranu.


(kliknij, aby powiększyć)

To, że od razu na samym początku tworzymy nie jedną postać, ale dwie, niesie ze sobą pewne konsekwencje. Poza oczywistymi możliwościami związanymi z taktyką oraz opcją rozgrywki w trybie kooperacji pojawia się jeszcze jedna rzecz: nasi bohaterowie lubią ze sobą porozmawiać. Czasami wymieniają poglądy w formie nieinteraktywnych wypowiadanych kwestii, ale w momencie, kiedy nad ich głowami pojawią się wykrzykniki, czeka nas, przynajmniej w trybie jednoosobowym, niewielkie rozdwojenie jaźni. Po prostu rozmawiamy sami ze sobą. Możemy się zgadzać lub nie, a podejmowane wówczas decyzje mają bezpośredni wpływ na parametry postaci (np. jeśli jesteśmy chciwi, rozwija się nam np. zdolność xyz). Dla osób, które nie chcą się w to bawić, mogą skorzystać z jednej z kilku predefiniowanych osobowości.


(kliknij, aby powiększyć)

Gracze przyzwyczajeni do prowadzenia za rączkę nie mają tutaj czego szukać. Nie uświadczymy w grze takich elementów jak wskaźniki zadań, które za pomocą wielkiej strzałki pokażą nam dokąd mamy iść, aby ukończyć questa. Nie znajdziemy wielkiego wykrzyknika nad postacią, z którą powinniśmy porozmawiać (no, nie do końca, o czym pisaliśmy przed chwilą). Wzorem klasycznych gier typu Baldur’s Gate wszelkie informacje na temat zadań musimy zbierać od spotykanych postaci, które możemy wypytać o niemal wszystko, poszukiwać w znajdowanych książkach i dziennikach oraz często konsultować się z naszym własnym dziennikiem zadań.

Kolejnym „staro szkolnym” elementem D: OS są dialogi. Podczas rozmów z postaciami nie usłyszymy ich głosów. Cała komunikacja odbywa się za pomocą tekstu – i jest go dużo! Nie mówimy o takiej ścianie tekstu, którą można doświadczyć w Planescape: Torment, ale gracze nieprzyzwyczajeni do czytania podczas zabawy mogą poczuć się nieco wyobcowani. Same rozmowy utrzymane są w charakterystycznym dla serii stylu i często bardzo humorystyczne. Możliwości nie są jednak aż tak rozbudowane, jak mogłoby się wydawać. Rzadko zdarzają się sytuacje, kiedy możemy kogoś zdenerwować samą wypowiedzią – jeżeli już do nich dochodzi, to najczęściej wygląda to w sposób opisany poniżej.


(kliknij, aby powiększyć)

Mianowicie, czasami podczas rozmów pojawia się mini-gra w… papier, kamień, nożyce. Występuje to w momentach, w których do rozwiązania jest jakiś konflikt. Najczęściej zobaczymy tę mini-grę podczas dyskusji z naszymi głównymi bohaterami, ale czasami także w rozmowach z NPC, którzy nie zawsze mogą być przekonani do naszych racji. Wynik mini-gry nie jest czysto losowy – na ostateczny rezultat mają wpływ parametry naszej. Opinie co do tego elementu są różne i wielu graczy uważa go za zupełnie zbędny. Osobiście mi jego obecność po prostu nie przeszkadza…


(kliknij, aby powiększyć)

Fabularnie, niestety, gra nie wyróżnia się. W uproszczeniu, mamy tutaj do czynienia z typowym ratowaniem świata przez gracza, który okazuje się być tym wybranym i jedynym, który może tego dokonać. Nie ma tutaj mowy o zbyt skomplikowanych dialogach na miarę Planescape: Torment, nie doświadczymy też zwrotów akcji pozwalających na uczestnictwo w zupełnie innych wydarzeniach przy ponownym podejściu do gry. Mimo, że nie jest nudno, a dialogi z postaciami bywają interesujące (duży plus należy się za specyficzny humor, dobrze znany z poprzednich odsłon serii) Divinity: Original Sin skupia się głównie na eksploracji oraz walce. Wszechświat Divinity jest bardzo ciekawy i można spędzić sporo czasu na samym czytaniu notatek i książek znajdowanych tu i ówdzie. Nie można powiedzieć, że fabuła jest nieciekawa, ale stanowi bardziej tło dla naszych działań.

Walka prezentuje się niemal doskonale. O ile poza potyczkami z przeciwnikami wszystko, co widzimy realizowane jest w czasie rzeczywistym, o tyle walka odbywa się w turach. Każdy, kto liczył na „klikankę” w stylu Diablo powinien sobie natychmiast darować tę grę (aczkolwiek nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować się przekonać). Wbrew pozorom nie sprawia to, że bitwy są długie i nużące. Dzięki temu, że świat gry pozwala na dużą interakcję z otoczeniem, każda walka wygląda zupełnie inaczej. Korzystając z żywiołów możemy np. sprowadzić deszcz, który sprawi, że przeciwnicy (ale też i nasi bohaterowie, co trzeba mieć zawsze na uwadze) będą mokrzy i bardziej podatni na zamrożenie lub elektryczność. Deszcz powoduje także powstawanie kałuży, a kiedy przeciwnicy nieopatrznie się w niej znajdą, wystarczy jedna błyskawica, aby porazić wszystkich nieszczęśników i w większości przypadków ogłuszyć na kilka rund. Podobnie możemy zrobić z ogniem, przykładowo rozbijając beczkę z olejem, który nie tylko spowolni przeciwnika, ale sprawi, że będzie płonął jak pochodnia, kiedy tylko użyjemy jakiegoś zapalnika. Przeciwnicy nie próżnują i potrafią wykorzystać te elementy przeciwko nam, ale sztuczna inteligencja tylko czasami przejawia objawy myślenia. Wydaje się wręcz, że jakieś z pozoru przemyślane działanie z ich strony to bardziej efekt losowy niż faktycznie działające algorytmy AI.

Kolejną kwestią jest poziom trudności. Na początku, kiedy dotrzemy do pierwszego miasta, wyjście poza jego mury może skończyć się bardzo szybką i nierzadko efektowną śmiercią. Warto popracować nad rozwojem postaci wcześniej (poprzez wykonywanie zadań w mniejszym stopniu związanych z walką) oraz wziąć ze sobą dwójkę towarzyszy. Każda podróż dalej to coraz większe wyzwania… aż do mniej więcej połowy gry, kiedy nasi bohaterowie stają się tak silni, że bitwy stopniowo zaczynają być coraz łatwiejsze. Mimo to, pozostają ciekawe ze względu na opisane wyżej możliwości, które do samego końca sprawiają niesamowitą radość.



Grafika, dźwięk, muzyka

Pierwszą rzeczą, która zaraz po uruchomieniu gry rzuci nam się w oczy, a raczej… uszy, jest muzyka. Już w głównym menu mamy do czynienia z prześliczną (oczywiście, to kwestia gustu i nie mam wątpliwości, że wśród naszych czytelników znajdą się tacy, którzy będą jej słuchać z grymasem na twarzy ;)) melodią, która śmiało mogłaby znaleźć się w jakimś wybitnym, „epickim” hicie kinowym. Podczas dalszej gry wysoki poziom jest utrzymany. Nie raz zdarzało mi się zapomnieć, dokąd idę tylko dlatego, że zatrzymałem się by posłuchać kompozycji Kirilla Pokrovsky’ego. Niestety, gracze, którzy znają poprzednie odsłony Divinity usłyszą dużo bardzo dobrze znanych już melodii, a stało się tak z powodu choroby kompozytora, który z jej powodu nie mógł ukończyć wszystkich zaplanowanych dzieł. Nie umniejsza to w żadnym stopniu poziomu tychże – można śmiało stwierdzić, że Divinity: Original Sin to gra z jedną z najwspanialszych ścieżek dźwiękowych, jakie dane było nam usłyszeć.

Pozostałe efekty dźwiękowe w jakiś szczególny sposób nie urywają głowy, ale też nie słychać, aby był to zlepek przypadkowo wynalezionych dźwięków – mają one swój styl. Kiedy usłyszymy coś z gry poza nią, natychmiast powinno się nam skojarzyć Divinity. Choć duża ilość dialogów to czysty tekst, podczas spacerów usłyszymy wypowiedzi porozmieszczanych na mapie NPC. Głosy te brzmią świetnie, aczkolwiek słysząc daną kwestię po raz tysięczny, można się trochę zirytować.


(kliknij, aby powiększyć)

Grafika, co widać na załączonych zrzutach ekranu, jest po prostu ładna. Ma swój charakter, wszystkie elementy do siebie pasują. Efekty specjalne wyglądają również całkiem nieźle. Płynne animacje, nie najgorsze tekstury, dobrze wyglądające cienie. Absolutnie nie mamy do czego się przyczepić, może poza efektami atmosferycznymi w niektórych lokacjach – efekty te nie są dynamiczne, ale charakterystyczne dla danego miejsca. Możemy przesuwając kamerę zobaczyć coś w pięknej, słonecznej pogodzie, ale kiedy dojdą na miejsce nasze „ludziki” okazuje się, że pada tam deszcz i nagle pojawiła się gęsta mgła.


(kliknij, aby powiększyć)

Na koniec jeszcze słówko o wydajności: posiadacze współczesnych pecetów nie będą mieć większych problemów z utrzymaniem wysokiej liczby wyświetlanych klatek na sekundę. Gra na komputerze wyposażonym w podkręcony procesor Core 2 Quad Q9550 z kartą graficzną GeForce GTX660 działała w miarę płynnie, przez większość czasu utrzymując wskaźnik fps powyżej 50 przy maksymalnych detalach w rozdzielczości 1080p.



Podsumowanie

Ze względu na brak tego typu gier RPG w ostatnich latach można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z grą doskonałą. Każdy, kto pamięta pozycje w stylu Baldur’s Gate już pierwszych chwil poczuje się młodszy o 15 lat, cofając się w czasie do momentu, kiedy gry sprawiały dużo większą radość. Może się wręcz okazać, że spadek zainteresowania graniem nie jest wynikiem wyrośnięcia z tychże, ale brakiem odpowiednich gier.


(kliknij, aby powiększyć)

Tworzenie i rozwój postaci, eksploracja atrakcyjnych graficznie lokacji, fantastyczny system turowej walki, mnogość interesujących zadań pobocznych, humor i muzyka – to wszystko są mocne strony Divinity: Original Sin. Czy wymienianie jej wad nie będzie szukaniem dziury w całym? W obecnej wersji v1.0.107 wciąż znajdziemy kilka niedoróbek, ale chyba każdy przyzwyczajony jest już do tego, że trzeba poczekać kilka tygodni na odpowiednią ilość łatek, zanim gra stanie się kompletna. W przypadku Divinity jej niekompletność objawia się głównie okazjonalnymi bugami, ale również brakiem np. dwóch postaci, które możemy spotkać na swojej drodze, a które mogą się do nas przyłączyć. Z zaplanowanych czterech w grze znajdziemy jedynie dwójkę (w późniejszym etapie gry możemy zatrudniać dodatkowe, inne postacie).

No dobrze, ale o jakich błędach mówimy? Są to raczej drobnostki związane z interfejsem użytkownika. Czasami dochodzi do sytuacji podczas walki, kiedy przeciwnik zatrzyma się w nieco niefortunnym miejscu w pobliżu kogoś z naszych. Przy standardowym ustawieniu kamery możemy mieć nie lada kłopot z tym, aby zaznaczyć go do ataku. Na szczęście, ten problem nie występuje zbyt często, a obejść go można włączając swobodne poruszanie kamerą, której ruchy standardowo są mocno ograniczone. Mini-grę w papier, kamień, nożyce można w łatwy sposób obejść – kiedy się rozpocznie, wystarczy zmienić aktywną postać za pomocą klawiszy funkcyjnych, aby ta, która w mini-grze uczestniczyła automatycznie pojedynek wygrała. Sposób, w jaki działa ekwipunek może utrudniać nieco tworzenie nowych przedmiotów, kiedy okazuje się, że nie można przenieść i upuścić nici na magicznej lalce z tego tylko powodu, że przedmioty znajdują się w zbyt dużej odległości od siebie i nie da się przewinąć listy. Jak widać, są to raczej niewielkie rzeczy, w żadnym stopniu nie utrudniające zabawy.

Na forach można znaleźć dosyć skrajne opinie o Divinity: Original Sin, które jednak zdają się wywodzić z niezrozumienia gatunku gry. To nie jest gra w stylu Skyrim – to jest klasyczny RPG, których praktycznie nie było od ponad 10 lat. Brak wskaźników, które prowadzą gracza jak po nitce do rozwiązania zadania nie jest niedoróbką gry, czy sztucznym, wymyślonym na siłę przez złych twórców utrudnieniem. Chcąc znaleźć jakieś miejsce, czy któregoś NPC musimy ich autentycznie poszukać (co jest trochę zabawne w niektórych grach, kiedy dostajemy zadanie odszukania kogoś trudnego do znalezienia, a ów ktoś ma wielką strzałkę narysowaną nad głową ;)). Potrzeba na to czasu i odrobiny myślenia. Niedzielni gracze (okropnie określani gdzieniegdzie „każualami”), którzy chcą się odstresować przez godzinkę po szkole, czy po pracy mogą nie odnaleźć ujścia w Divinity: Original Sin. To jest gra, na którą trzeba poświęcić dużo czasu: zajmie to nie mniej niż 50 godzin, a chcąc zwiedzić każdy kąt i wykonać każde możliwe zadanie nic nie stoi na przeszkodzie, aby licznik oscylował w okolicach setki.

Razem z grą otrzymujemy kompletny edytor wraz z zestawem plików źródłowych, użytych do stworzenia gry. Każdy może spróbować swoich sił w stworzeniu własnych przygód, co powinno zaowocować w niedługim czasie sporą ilością rozmaitych modyfikacji. Już kilka pojawiło się w Steam Workshopie i na Nexusie, zaczynają powoli ukazywać się kompletne scenariusze. Zapowiedziana została przeróbka… całego pierwszego Diablo.

Divinity: Original Sin to rewelacyjny RPG, który swoją świetnością całkowicie odwrócił uwagę od np. Wasteland 2, który powinien ukazać się w połowie września. Gra sprzedaje się rewelacyjnie, będąc najszybciej schodzącą z półek produkcją Larian Studios, przez trzy tygodnie pozostając na szczycie listy najlepiej sprzedających się pozycji na Steam. Dowodzi to, że jest zapotrzebowanie na tego typu RPG i więksi wydawcy powinni poważnie zastanowić się nad tym, czy pozostawić je kickstarterowym zbiórkom, czy też jest to temat wart zainwestowania.

Na sam koniec słów kilka na temat polskiej wersji językowej gry. Premiera Divinity: Original Sin nastąpiła na całym świecie 30 czerwca 2014 roku. W związku z problemami z tłumaczeniem, w Polsce miało nastąpić to blisko 3 tygodnie później, 18 lipca. Niestety, tego dnia gracze otrzymali niezbyt przyjemną wiadomość: grę tego dnia owszem, otrzymają, ale pozbawioną języka polskiego. Winę przerzucono na studio Larian, a dokładniej nie udostepnienie dystrybutorowi kompletnej zawartości tekstowej. Trudno powiedzieć czyja jest to do końca wina (w przypadku pozostałych lokalizacji nie było takich problemów) i nie chcemy wskazywać nikogo palcem, ale faktem jest, że wszyscy oczekujący na zlokalizowaną wersję będą musieli uzbroić się jeszcze w cierpliwość… albo skorzystać z Divinity jako dobrej okazji do podszkolenia znajomości języka angielskiego.

OCENA: 9/10

PLUSY:
+ wreszcie porządny RPG bez prowadzenia za rękę
+ duża interakcja z otoczeniem
+ świetny system walki
+ duża liczba zadań pobocznych
+ duże możliwości rozwoju postaci
+ tryb kooperacji
+ dołączony rozbudowany edytor
+ humor
+ muzyka


MINUSY:
- wciąż kilka mniej istotnych błędów
- mini-gra papier, kamień, nożyce nie każdemu przypadnie go gustu
- główny wątek fabularny mógłby być nieco lepszy
- spóźnienia polskiego dystrybutora związane z polonizacją