Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
Wtorek 29 listopada 2005 
    

Felieton: Z życia kangurów


Autor: Spieq | 08:33
(32)
Ostatnio na forum TwojePC mignęła mi ciekawa dyskusja o ubiorach informatyków. Całość jako przyczółek artykułu, który ukazał się na łamach portalu Gazety Wyborczej. Nie uczestniczyłem w samej dyskusji, nie tylko dlatego, że informatykiem z wykształcenia nie jestem, ale i z bardziej złożonych powodów. Gdybym wyjechał pociągiem z torów nawet i równoległych, to i tak mógłbym dotrzeć do zupełnie innej mieściny. Nie przeszkadzałem, choć momentami aż korciło do kontrreakcji. Sam temat warto zgłębić, tym bardziej, że przedstawiony obraz rzeczywistości w artykule portalowym jest wybitnie jednostronny. Dziwi też fakt, że większość forumowych informatyków - choć ubrana inaczej niż "życzy" sobie tego ranking - nie zaprotestowała. Temat błahy, w końcu to tylko kwestia gaci lub koszuli szarego informatyka, problem jednak w tym, że podobne manipulacje mogą mieć poważniejszy zasięg.

Przedstawianie pewnych kwestii tylko z jednej perspektywy jest bolączką dzisiejszego dziennikarstwa, choć przyznać trzeba, że problem ten powoli, ale stopniowo zanika. W pewnych sytuacjach przedstawienie wyłącznie jednego punktu widzenia (głównie autorskiego) jest uzasadniane faktem szczególnego zwrócenia uwagi nie tylko na meritum, ale i na… siebie. Być może kolega Michał Stangret miał potrzebę zasygnalizowania bezpośredniemu zwierzchnikowi, że jeszcze żyje i myśli. "Powrót do łask" wydaje się nieunikniony, burza mózgów przetoczyła się przez forum portalu www.gazeta.pl. Metoda dla mnie oczywista i zrozumiała - żadnych zastrzeżeń, można mnie czasem oskarżyć o to samo. Wdaję się z autorem w pojedynek polemiczny na kopie nie dlatego, że kocham informatyków (już kiedyś pozwoliłem sobie delikatnie wyśmiać społeczność programistów), ale że padli oni ofiarą nieweryfikowalnych w zasadzie rankingów. Nie winię tutaj strasznie autora, jest on wyłącznie przekaźnikiem (odpowiedzialność mniejsza, ale zauważalna!) wieści gminnej, dostanie się za to owej niezdrowej sensacji i jej rodzonej matce.

Dzisiejszy schemat typowego rankingu to również karmienie tłuszczy stereotypami. Stereotyp to niebezpieczna broń, bywa że na zasadzie propagandowego niegdyś "kłamstwo powtarzane 1000 razy staje się prawdą". Oczywiście nie można generalizować w tym momencie (stereotypizować stereotyp?) i stwierdzić, że ten zawsze wartościujący obraz rzeczywistości ma wyłącznie źródło w kłamstwie, niesprawdzonych plotkach, które później urastają do miana społecznie przyjętego szablonu. Z drugiej strony groźba taka istnieje i można w tym konkretnym przypadku założyć a priori, że przekroczono granicę zdrowego rozsądku z przesadą. Najbardziej jednak uwiera to, że uczyniono to zapewne całkowicie świadomie.

Jakimi kryteriami kierowano się, tworząc taki ranking? Zasłyszanymi na ulicy opiniami? Relacją zdegustowanego szefa australijskiego oddziału Microsoftu? Wywarem z sierści kangura? Wszystkie te możliwości mogą być prawdziwe, ale ich bogactwo nie musi świadczyć o miarodajności wyników podobnych rankingów w momencie, gdy dąży się wszystkimi siłami do tego, by POTWIERDZIĆ z góry założone wnioski. A mam wrażenie, że w opisywanym przypadku właśnie mamy do czynienia z taką sytuacją. Tworzy się pewną fikcyjną okoliczność, która jest kluczem tak naprawdę do czegoś innego.

Jak to jest? Dostajemy gotowy wynik, na podstawie którego możemy sobie żywo debatować, stając się dumnymi komentatorami rzeczywistości. Rzeczywistości? Przypomina mi się sytuacja ze studiów jeszcze, gdzie spora grupa moich koleżanek spreparowała wyniki ankiet z pedagogiki (respondentami docelowymi miała być młodzież szkolna), mniejsza zresztą o sensowność tych badań. Ironia losu polegała jednak na tym, że moje wyniki (będące w 100% prawdziwe) okazały się najbardziej nieprawdopodobne. Nieobliczalna młodzież pisała zapewne (?) w zgodzie z własnym sumieniem, co zaowocowało bogactwem i urodzajem odmiennych sądów. Trudno było ustalić dominujący nurt myślowy, całość nie wpisywała się w schemat, którego ode mnie oczekiwano.

Nie mogę teraz nie ulec wrażeniu, że pani Melanie Moss (organizatorka imprezy, na której zaprezentowano najgorzej ubranych pracowników) stała się mistrzem i potworem manipulacji. Personą, dla której całość zdarzenia była wyłącznie pretekstem do stworzenia wrażenia bycia wnikliwym obserwatorem i twórcą, na dodatek dość kontrowersyjnym. Autokreacji nie służyłaby dobrze konkluzja, że najgorzej ubranym pionem zawodowym to tynkarze albo kontrolerzy biletów. To zbyt proste i zbyt… oczywiste (?), o niskim stopniu medialności nie wspomnę. Pomijam jednocześnie fakt, że polski informatyk australijskiemu informatykowi nierówny. W końcu ranking nie dotyczył barier kulturowych, zasobności portfela, czy po prostu aktualnie panujących mód w danym państwie. Mogę przecież stwierdzić, że informatycy w Zimbabwe to lokalnie najbardziej arystokratyczny zawód z możliwych, gdzie realizują się osoby nie schodzące poniżej poziomu Armaniego itd. Stanie się to społecznie przyjętym "faktem", dopóki jakiś/jakaś mądrala go nie zweryfikuje i udowodni, że jestem dópa, a nie informator.

Dópą, a nie informatorem jest być może Michał Stangret, który postanowił australijską rzeczywistość nieco oswoić - stąd te swojskie wkręty o Arturze-informatyku. Wymyślenie takiej historii dla sprawnego umysłowo dziennikarza to doprawdy drobnostka, aż żal bierze, że wyobraźnia nie pociągnęła autora w bardziej absurdalne rejony. Byłaby tym większa satysfakcja dla jego oponentów. Równie dobrze mogę spłodzić historię Jerzego-informatyka, za którym szaleje pół województwa Kujawsko-Pomorskiego, dodać francuskie i włoskie metki oraz obiady w drogich restauracjach. W końcu informatycy nie zarabiają poniżej 10 tys. złotych. Profil ten przeczyłby powyższemu schematowi. Jedyne, co je faktycznie łączy to stopień prawdziwości.

Cały czas zresztą próbuję dociec, jakimi kryteriami rządził się ten nieszczęsny ranking. Brak konkretnego zawężenia (Australia, informatycy-kawalerzy, informatycy-anarchiści itd.) powoduje, że jest on absolutnie nie do przyjęcia. Czy przyjmiecie do wiadomości fakt, że najpiękniejsze studentki są na polonistyce? Prawdopodobieństwo może mieć tu znaczenie - wśród 200 panien na roku ma szansę znaleźć się przyszła miss planety i okolic. Jest to teoretycznie bardziej prawdopodobne niż wśród studentek któregoś z wydziałów Politechniki Warszawskiej. Bez urazy. To wszystko i tak gdybanizm, a jego kontrowersyjność ma przyciągać i przy okazji zwrócić uwagę na nową kolekcję pani Moss. Na przykład.

Jakim autorytetem jest dla nas w ogóle stylistka mody? Czy ona ma w ogóle świadomość istnienia przykładowo Międzynarodowej Klasyfikacji Zawodów i wie, ile ich tak naprawdę jest? Wymienia się tam prawie półtora tysiąca, aż wierzyć mi się nie chce, że tak mało. Czy zdaje sobie ona sprawę, że przeprowadzenie takich badań to mogą być miesiące, ba - lata ciężkich prac licznych grup analityków? Czy jest to więc możliwe, że przebadała całą ziemską społeczność, by później wyniki i wynikające z nich wnioski wykorzystać wyłącznie do jakiegoś nędznego pokazu ciuchów? Gdzie praca naukowa na ten temat? Gdzie wyliczenia i zestawienia? Jakie zastosowane kryteria - czyli jądro każdego rankingu? Nie ma? To jaki ich sens? Wyłącznie komercyjny! Nie można oczywiście wykluczyć dobrych intencji, a nawet sensownego materiału badawczego, ale o tym polska prasa już nie była łaskawa wspomnieć (więc albo mamy złe o niej zdanie, albo wierzymy, że taki materiał fizycznie nie istnieje).

Podobnie, jak w przypadku studentek, jest z informatykami. To, że część z Was chodzi we flanelach i mało zachęcająco pachnie nie musi od razu świadczyć o tym, że zamykacie tabelę najbardziej zadbanych zawodów. Profesja tak naprawdę nie ma tu nic do rzeczy, a fakt, że praktycznie od paru lat się nie golę, nie zbliża mnie umysłowo do rozwikłania C++. Stąd wniosek o bezsensowności podobnych rankingów. Efektem tego nie będzie poprawa jakości garderoby wśród informatyków, tylko pogorszenie ich obrazu w oczach pozostałej części społeczeństwa. Taki smród po gaciach (bynajmniej nie dosłowny) może ciągnąć się przez wiele lat, zanim niesłusznie pokrzywdzone jednostki zdołają obalić niszczący ich stereotyp. Wychodzę więc z założenia, że jedyną metodą walki jest deprecjacja przez obnażenie (bynajmniej nie dosłownie). Przyznacie chyba, że całość jest najprawdopodobniej wyssana z palca, analogicznie jak fakt, że zaprzestałem publicystyki na twojepc.pl. Nie dajmy się zmanipulować.

Jeden z podanych powyżej "faktów" jest bezczelną nieprawdą, zdemaskowanie jej pozostawiam wprawnym czytelnikom. Zróbcie to szybko, póki nie zakorzeni się to w naszej świadomości jako pewnik!

 
    
K O M E N T A R Z E
    

  1. stereotypy... (autor: metacom | data: 29/11/05 | godz.: 03:51)
    ...już dawno zauważyłem, że ludzie jak sobie coś ubzdurają to potem powtarzają to w nieskończoność i ciężko jest im wytłumaczyć, że wcale nie musi być tak jak wszyscy dookoła mówią... że jednak może być inaczej...

  2. Proponuję... (autor: Bodhi | data: 29/11/05 | godz.: 07:50)
    zrobić galerię informatyków na TPC i pokazać ich/naszą prawdziwą twarz :D

  3. ale galerie z zaskoczenia (autor: MayheM | data: 29/11/05 | godz.: 08:20)
    :) bo tak kazdy by sie ubral w smoking BUAHHA :)))

  4. ale ludzie... (autor: xmac | data: 29/11/05 | godz.: 09:23)
    zyja stereotypami! bo tak jest prosciej, nie trzeba sie zastanawiac co, skad i dlaczego... niestety myslenie boli, a tym bardziej zahaczajace o analize przy uzyciu namacalnych faktow. tak wiec 'wiekszosc' karmi sie stereotypami, bo tak jest latwiej
    ja tam swiadcze soba za siebie, a jak ktos chce mnie klasyfikowac, to jego sprawa. nie wszystkim mozna sie przypodobac, a tym bardziej nie wszystkim warto!


  5. elektronicy to równie źle ubrana grupa zawodowa... (autor: XTC | data: 29/11/05 | godz.: 10:17)
    niemal toczka w toczkę jak informatycy...
    ... i jak mechanicy samochodowi...
    ... i jak kierowcy autobusów...
    ... i tramwajów...

    faktem jest, że wykonując pracę wymagającą specjalnego stroju/kombinezonu łatwo się odróżnić od "jestem w/po pracy"
    Ci zaś którzy mają taki komfort że nie muszą ubiorem nadrabiać wizerunku - ubierają się jak im pasuje.
    To w/g mnie taka żałość maluczkich - dążenie do tego aby ich choć po ubiorze dostrzec - skoro we wszystkim innym są średni i szarzy.

    Powiem na koniec tak:
    - ubrany w szmaty biedak - to kloszard
    - ubrany w szmaty bogacz - to ekscentryk

    Czym się więc tu przejmować?


  6. ehhh (autor: Ranx | data: 29/11/05 | godz.: 11:11)
    staryyyy... nawet prowokacje Ci siadaja...

    byc moze moja znajomosc form literackich jest kiepska (zapewne) ale czy nazwanie nalania wiadra wody do basenu mozna nazwac felietonem?
    kazda srednio rozgarnieta jełopa po przeczytaniu ww. artow usmiechnie sie pod nosem poprawiajac flanele w porach i pomysli : ale glupi ci australijczycy. i tyle.

    a wszystko mozna spłencić: w moim wielkim dziele moja mala piosenka.
    czyli spieq postapil jak pan Michal po ktorym sie z deka przejechal.
    informatyzcja (pod kazda postacia, nawet jak widac mody) Ci szkodzi :P


  7. `,` (autor: spieq-Redakcja | data: 29/11/05 | godz.: 11:30)
    Ranx: Jak chcesz mnie faktycznie sprowokować do jakiejś reakcji, to pisz przynajmniej zrozumiale, bo te Twoje "metafory" są dla mnie niezjadliwe.

    xmac: trochę asekuranckie "ale ludzie żyją stereotypami" - weź trochę na siebie, heh. Jesteśmy kompletnie nieświadomi ciężaru stereotypów, jakie nas na co dzień przytłaczają. Okrutna prawda, choć najczęściej nie zdajemy sobie z niej sprawy.


  8. sprowokowac? Ciebie? a czemu? (autor: Ranx | data: 29/11/05 | godz.: 11:48)
    i po co?
    wyszlo na to ze tak jak Tobie i mnie nie wychodzi pisanie.

    pointa: w moim wielkim dziele moja mala piosenka.
    mialem na mysli ze musiales cos napisac i pomysl sie znalazl (ba! sam wlazl, nawet szukac nie musiales). nic nie napisales (ze o tym ze nic nowego juz nie wspomne). ze zrobiles to samo co pan Michal po ktorym sie lekko przejechales to wiesz. tlumaczyc cos wiecej?
    wers o jełopie jest moim ulubionym z tworczosci jednej pani (doskonale opisala sytuacje gdzie ktos tlumaczy rzeczy oczywiste) i mozna go nie czytac.
    oceny:
    tresc - 0
    forma - 2 (w tym 3 za pochodzenie :PPPP)


  9. "Rewizor" również jest o rzeczach oczywistych (autor: spieq-Redakcja | data: 29/11/05 | godz.: 12:06)
    i co z tego? Nie mam zamiaru grać w ping-ponga. Paradoks polega na tym, że rzeczy najbardziej oczywiste stają się najbardziej nieoczywiste. Akcentowanie ich istnienia co pewien czas budzi z letargu. Oczywiście, Ty, jako człowiek wolny od stereotypów nie musisz się zamartwiać, a tym bardziej tego czytać. W związku z czym dalsza dyskusja nie ma większego sensu.

  10. re: `,` (autor: xmac | data: 29/11/05 | godz.: 12:12)
    asekuranckie?
    pisze o tym, co widze na codzien. jesli chodzi o patrzenie na siebie i bycie pod presja stereotypow, to tak, mam tego swiadomosc i z pewnoscia tez temu ulegam. cale szczescie wiem o tym i starm sie co rusz analizowac rzeczywistosc w 'alternatywny' sposob
    a czy sie to udaje? nie mi to osadzac
    jesli chodzi o felieton, to jakos specjalnie nie urzekla mnie twoja historia ;_) moze nastepnym razem ;_)


  11. staaaaaryyy (autor: Ranx | data: 29/11/05 | godz.: 12:23)
    napisanie ze "Paradoks polega na tym, że rzeczy najbardziej oczywiste stają się najbardziej nieoczywiste" to jest zwykly slogan. uzywaja go glownie ci ktorzy (z niemocy?) pisza o pierdolach.
    rzeczy sa jakie sa i nie zmieni tego zadna propaganda.
    to czy jestem wolny czy nie od stereotypow, nie zmienia faktu ze jak juz moge wyrazic komentarz nt tego co przeczytalem to go wyrazam.
    "dyskusja nie ma sensu" - znaczy ze co? nie masz nic do dodania? napisales na sztuke felieton i mam rozumiec ze nastepnym razem tez mam nie czytac? kolejny bubel na miare pana Michala probujacego zwrocic na siebie uwage?
    za powazny jestes...


  12. aaaaa i rewizor to IMO (autor: Ranx | data: 29/11/05 | godz.: 12:25)
    groteska.
    tez pokazuje ze czarne to czarne ale forme ma zjadliwsza :P :D


  13. [ot] a tak w ogóle w/g mnie... (autor: XTC | data: 29/11/05 | godz.: 12:25)
    to chyba Twój najlepszy felieton Spieq.

  14. wydawało mi się,... (autor: p@blo! | data: 29/11/05 | godz.: 13:25)
    ...że podążasz w dobrą stronę, jednak tak jak mi pani z j. polskiego zawsze pisała:"Przerost formy nad treścią...". Ogólnie czyta się bardzo lekko i przyjemnie. Jednak brakuje mi konretów w ogólnym wydźwięku całego artykułu. Jeśli chodzi o sam temat to moim zdaniem to w jaki sposób się ubieramy determinuje to czym się człowiek zajmuje i w jakim środowisku się obraca. Nie trzeba być "informatykiem" i siedzieć przed komputerem. Wystarczy się odizolować od świata i to co w naszym przekonaniu będzie dla nas dobre w oczach innych zostanie podciągnięte za szmire i brak gustu...

  15. Wypasik, swietny txt, (autor: gigas! | data: 29/11/05 | godz.: 15:04)
    tak dalej, nie dawaj sie maruderom. Ale to juz Ci przeciez mowilem.

  16. Hmm (autor: marsellus | data: 29/11/05 | godz.: 17:22)
    kropka

  17. Czy ktoś już wie jak Ta Moss (autor: McIsland | data: 29/11/05 | godz.: 18:45)
    wygląda ??

  18. Tia... (autor: spieq-Redakcja | data: 29/11/05 | godz.: 19:49)
    [jej stronka mi nie łazi pod Operą]

    http://www.melaniemoss.com.au/.../melanie_moss.jpg


  19. Nie dajmy się manipulować rankingom! (autor: Agnes | data: 29/11/05 | godz.: 22:36)
    To brzmi jak "nie wierzmy w horoskopy".

    ps. Spieczku, nie bądź czasem taki śmiertelnie poważny.


  20. Aha (autor: Agnes | data: 29/11/05 | godz.: 22:52)
    problem przedstawiony w felietonie swoją drogą, a to, że felieton powstał, to próba utrzymania nas w przekonaniu, że one dalej będą.
    I znowu napisałam nie na temat, przepraszam.


  21. Od urodzenia jestem śmiertelnie poważny, (autor: spieq-Redakcja | data: 29/11/05 | godz.: 22:52)
    uśmiechałem się tylko raz w życiu, podczas meczu Polska:USA. Mam zanik mięśni mimicznych, nie wymagajmy cudów. Cała nadzieja w sklerozie.

  22. Tere fere (autor: Agnes | data: 29/11/05 | godz.: 22:59)
    bęc.

  23. to chociaż dÓpą (autor: Dabrow | data: 29/11/05 | godz.: 23:39)
    byś skurczył mimicznie? Co?


    A tak bajdełejem to nie narzekam. I w przeciwieństwie do pana Blaszanego - tym razem trochę Bębenka - nie czuję tutaj konieczności pisania ale chęć... Mnie tam leży. Ale ja lubię "takie takie"... Do kolacji dobrze się czyta, zbytnio nie absorbuje i w ogóle... Co nie znaczy że nie pomyślałem bo temat mnie trochę zastanowił (tam na boardzie nie tutaj).... To co? Będą następne? A może nie z konieczności tylko z chęci co Spieku?


  24. Ale co ja mam Ci napisać... (autor: spieq-Redakcja | data: 30/11/05 | godz.: 00:16)
    ...nie-znasz-dnia-ni-godziny.

    Co do Blaszanego - nieświadomie inspiruje, by w najbliższych czasie podejść do sprawy warsztatowo: felieton o felietonie. Baba z wozu, koniom lżej.


  25. Oh nie. (autor: Dabrow | data: 30/11/05 | godz.: 08:06)
    Bo to już będzie woda na blaszany młyn - wiesz jaki to huk? (-:
    Wiesz - że Inspiruje (celowo z wielkiej) to nie dziwota - jeśli tylko kogoś zdrowa krytyka potrafi zmobilizować to dobrze. Ale może weź ukierunkuj to inaczej. Felieton o felietonie. Dasz radę? Nie żebym Cię nie doceniał ale mam obawy. Ale.... pożyjemy zobaczymy...


  26. Tak. (autor: Agnes | data: 30/11/05 | godz.: 09:02)
    Felieton o felietonie, rzesza czytających raz, że się dowie, iż czasem dyskutować nie warto, bo się z założeniami felietonu dyskutuje, a nie z autorem; a dwa, rzesza czytających dowie się, cóż to jest i że w sumie można by było samemu coś takiego popełnić.
    Chcesz wyszkolić* sobie następców?
    * - złe słowo, nie mam od ręką innego.


  27. A swoją drogą to co my wiemy o życiu kangurów? (autor: Dabrow | data: 30/11/05 | godz.: 09:38)
    No? Bez googli tak szczerze (-;

  28. ... (autor: spieq-Redakcja | data: 30/11/05 | godz.: 10:31)
    On mnie nie inspiruje poprzez zdrową krytykę, tylko przez brak wiedzy, czym felieton jest (akurat problem ten dotyczy wielu osób, które widzą w nim np. rozprawę naukową).

    Magisterkę o felietonach popełniłem, więc z pewnością istnieją większe zmartwienia, wystarczy się rozejrzeć...

    Nie szkolę następców, tylko świadomych odbiorców.


  29. ...bo nastepca, jesli odgornie o tym nie wie, (autor: gigas! | data: 30/11/05 | godz.: 10:54)
    to dupa nie nastepca?

  30. Dabrow (autor: beef | data: 30/11/05 | godz.: 11:56)
    - Poruszają się skokami
    - Noszą małe w torbach
    - Małe kangurzątka są baardzo małe i niezdarne i rodza się w potwornych męczarniach kangurzycy
    - Lubią się boksować
    - Żyją w australii
    - Istnieje powiedzenie "o w pytę kangura"
    - Pamiętam bajkę "kangurek Hip-Hop" (czyli inaczej "ziomal kangoo ;)"

    tyle wiem bez google :)


  31. no Beef toś ziomal! (autor: Dabrow | data: 30/11/05 | godz.: 16:15)
    ((-; Jako jedyny wygrałeś. Sobie wręcz nagrodę. ((-;

  32. heh (autor: Ranx | data: 1/12/05 | godz.: 09:56)
    przeciez napisalem ze moja znajomosc form literackich jest kiepska. i o co ten huk?
    wystarczylo napisac ze dyskutuje z zalozeniami.
    a ze autor napisal co napisal i ze jest to "sztuka dla sztuki" a nawet 'radosna tworczosc" ze wskazaniem na brak tematow to inna histeria. IMO.


    
D O D A J   K O M E N T A R Z
    

Aby dodawać komentarze, należy się wpierw zarejestrować, ewentualnie jeśli posiadasz już swoje konto, należy się zalogować.