Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | W poszukiwaniu złotego środka - Test Edifier 1280T
    

 

W poszukiwaniu złotego środka - Test Edifier 1280T


 Autor: NimnuL | Data: 23/09/13

W poszukiwaniu złotego środka - Test Edifier 1280TEdifier sukcesywnie rozbudowuje swoją ofertę sprzętu audio, starając się trafić w szeroki wachlarz klienta, zaczynając od tych o nowoczesnym i wyszukanym guście (seria Image z modelem Spinnaker na czele), a na konserwatywnym i powściągliwym słuchaczu skończywszy (seria Studio). Edifier nie zapomina też o użytkownikach komputerów, oferując im solidne, wielokanałowe rozwiązania w serii Multimedia. W dzisiejszym odcinku przyjrzę się dokładnie najnowszemu modelowi z rodziny Studio, a dokładniej Edifier 1280T, bo o nim mówię. To nieduży zestaw stereo (2.0) o łącznej mocy 42W zamkniętej w bardzo kompaktowej obudowie. W kolejnych rozdziałach postaram się zidentyfikować optymalne zastosowanie dla tego rozwiązania oraz docelowego odbiorcę, a także przeanalizuję opłacalność tego zakupu. Zapraszam.

Techniczność

Strona producenta: www.edifier-international.com/products/edifier-studio/studio-1280t

Producent nie zalewa nas nadmiarem informacji o swoim najnowszym produkcie. Cieszę się jednak, że Edifier potraktował nas poważnie i podał realistyczne pasmo przenoszenia wraz z wartością tłumienia, a nie mydli nam oczu oklepaną i nic nie wnoszącą wartością 20Hz-20kHz. Nie dowiemy się jednak na jaką częstotliwość został wystrojony bass reflex. Nie twierdzę, że takie dane są potrzebne do życia, niemniej jednak producent sam szufladkuje się i lansuje na wytwórcę sprzętu wysokiej jakości prawdopodobnie ostatkami sił powstrzymując się od używania słowa „audiofil” w swoich sloganach. Wspomina jednak o High-End, a „Pasja dźwięku” (a passion for sound) to przecież ideologia marki Edifier.

Skoro już powiedziałem A, to powiem B – kilka słów o tym producencie. To kolejny wytwórca z Azji - z Pekinu, aby być bardziej precyzyjnym. Zaistniał 17 lat temu, bo w ‘96 roku zeszłego stulecia. Edifier początkowo skupiał się na sprzęcie do użytku domowego, ograniczając się do rynku lokalnego, zapragnął jednak więcej. Aktualnie to marka międzynarodowa, która w dość odważny sposób kroczy po rynku audio. Co ciekawe, Edifier twierdzi, że swoje produkty tworzy samodzielnie od podstaw, zatrudniając ponad 3000 pracowników, w tym projektantów i inżynierów dźwięku. Wbrew pozorom nie jest to tak oczywiste jak może się na pierwszy rzut oka wydawać. Rebranding jest przecież bardzo częstą praktyką wśród popularnych marek elektroniki. Tym razem wygląda na to, że jest inaczej. W dwóch kompleksach mieści się fabryka, w czeluściach której znajdują się działy projektowe, produkcja PCB, wtryskarki plastików, montaż głośników, obróbka drewna, a także – a jakże, dział marketingu i sprzedaży. Z taśm produkcyjnych zjeżdża tu około 8 milionów produktów w ciągu roku.

Trochę się rozgadałem, ale chciałem Wam nakreślić z czym mniej więcej mamy tutaj do czynienia. Gdybym miał oceniać książkę po okładce już na tym etapie to powiedziałbym, że będzie bardzo ciekawie. Na to też liczę, bo moje dotychczasowe doświadczenia z głośnikami Edifier były bardzo pozytywne, a i mój redakcyjny kolega również był zadowolony ze współpracy z wyrobami tego producenta:



Fizyczność


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

W kartonie odnajdziemy wszystko, co niezbędne w przypadku takiego sprzętu. Przewody sygnałowe RCA-RCA oraz RCA-Jack 3,5mm, oba o długości 1,6m, a także przewód głośnikowy długi na 2,5m. Wyposażenie kończy mikroskopijny, bezprzewodowy pilocik oraz instrukcja obsługi. Przewody sygnałowe nie wymagają większego komentarza niż to, że są giętkie i zakończone plastikowymi wtyczkami. Przewód głośnikowy w miękkiej, przeźroczystej osłonie jest bardzo dyskretnym rozwiązaniem, dzięki temu nie szpeci pokoju. Dołączony do zestawu pilot o wymiarach zaledwie 33x85x6mm to najprostsze urządzenie tego typu z którym miałem dotąd do czynienia. Na swoim froncie prezentuje trzy miękkie przyciski odpowiedzialne są za kontrolę głośności oraz wyciszenie. Zasilany jest jedną pastylką CR2025, a jego rzeczywisty zasięg to przynajmniej 6 metrów bez konieczności precyzyjnego celowania w głośnik – wiązkę IR można śmiało odbijać od sufitu lub okolicznych ścian. Przyciski są delikatnie wypukłe z miękkim, dobrze wyczuwalnym skokiem i cichym klikiem. Umiejscowione je w taki sposób, że kciuk samoczynnie ląduje na jednym z nich sprawiając, że sterowanie jest wygodne. Obudowę wykonano z polerowanych plastików, co w praktyce jest rozwiązaniem mało estetycznym, bo piekielnie łatwo brudzi się i przyciąga drobiny kurzu jak magnes. Szkoda, że nadruki na przyciskach nie są fluorescencyjne, ale wszystkiego mieć nie można. To tyle jeśli chodzi o dodatki. Czas na danie główne.

Edifier Studio R1280T składa się z dwóch głośników: lewego – pasywnego, oraz prawego – aktywnego, w którym to zainstalowano całą elektronikę. Na jego froncie umieszczono także odbiornik podczerwieni w postaci czarnego kapsla, według mnie można było zrobić to w znacznie bardziej dyskretny sposób. Maskownice głośników są zdejmowalne, pod nimi kryje się kopułka wysokotonowa przesunięta nieco w prawą stronę oraz głośnik nisko-średniotonowy zainstalowany poniżej. Również otwór bass-reflex, o średnicy około 3,6cm znalazł swoje miejsce na froncie, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem, o czym za chwilę.

Całość wieńczy emblemat z nazwą producenta umieszczony u dołu. Panel z pokrętłami funkcjonalnymi jest tu analogiczny jak ten znany z modelu Studio R2600 - umieszczono go na boku prawej kolumny głośnikowej. Jest on bardzo elegancko zatopiony w zagłębieniu, stanowiąc dyskretne, a jednocześnie funkcjonalne rozwiązanie. Barwę dźwięku możemy modyfikować w sporym zakresie przy użyciu dwóch analogowych potencjometrów. Pokrętła stawiają właściwy opór oraz mają wyczuwalną pozycję środkową, dzięki czemu łatwo nimi operować na ślepo. Potencjometr głośności jest cyfrowy, działa lekko z wyczuwalnym, miękkim skokiem. Tylna część głośników to gniazda połączeniowe, zainstalowany na stałe przewód zasilania (długi na 162cm) z płaską wtyczką oraz dwie pary gniazd RCA dla sygnału wejściowego. Kolumny stoją czterech na czterech piankowych nóżkach. Obudowy głośników zbudowane zostały z płyt MDF o grubości 12,5mm. Sam fakt użycia drewna w sumie dzisiaj już nikogo nie zdziwi, bo wielu producentów nawet głośników komputerowych chwali się drewnianymi konstrukcjami. W omawianym tutaj przypadku grubość płyty stanowi dokładnie połowę grubości ścianek poważnych głośników jeszcze poważniejszych marek i jest jednocześnie wynikiem znacząco lepszym niż ustanowiony standard w tym segmencie cenowym. Pamiętajcie, że mówimy tu o głośnikach, których sugerowana cena ma wynosić zaledwie 300zł (w praktyce rynek na pewno ją nieco obniży), a to przecież obszar zdominowany przez plastikowe konstrukcje, ewentualnie liche płyty wiórowe. Stosunkowo gruby MDF jest tu zwyczajnie rarytasem.

Jeśli chodzi o samą stronę wizualną to według mnie jest wyjątkowo urokliwa. Szara maskownica wraz z poprzecznym, srebrnym paskiem i dwukolorową obudową wygląda nie tylko gustownie, ale również dodaje wizualnej lekkości całej konstrukcji. Okleina kryjąca boki obudowy przypomina strukturę drewna (wraz ze żłobieniami i jego nierównościami), a ładne krzywizny na krawędziach stanowią odskocznię od tradycyjnych, kanciastych kształtów. Zdjęcie maskownicy zmienia wizualny charakter R1280T, głośniki stają się wówczas ciut bardziej agresywne. Czarne membrany głośników otoczone są masywnym pierścieniem z wyrazistymi śrubami. Większa membrana jest delikatnie karbowana i otoczona wypukłym zawieszeniem górnym w postaci gumowego kołnierza. Głośnik wysokotonowy schowany jest natomiast za plastikową przedziałką.

Omawiane tutaj głośniki to produkt bardzo świeży, jeszcze ciepły – nie ma ich jeszcze w oficjalnej sprzedaży. Otrzymałem informację od dystrybutora, że przesłana do mnie próbka jest pierwszą w Europie i producent zastrzega sobie możliwość wystąpienia drobnych niedoróbek, które w finalnym produkcie nie będą miały miejsca. Nie wiem jakie wady producent miał na myśli, ale testowany przeze mnie egzemplarz jest zapięty na ostatni guzik. Jak dotąd nie miałem jeszcze do czynienia z głośnikami tak dobrze wykonanymi, a jednocześnie kosztującymi mniej niż 1000zł. Precyzja obróbki, odlania i wykończenia elementów oraz ich spasowanie i montaż jest wprost mistrzowski. Jest to zauważalnym postępem w tej kwestii w stosunku do modelu R1900TII oraz R2600. Dotyczy to także samej okleiny, która to pozbawiona jest jakichkolwiek łączeń i miejsc styku, sprawiając wrażenie jakby stanowiła jednolitą całość. Boczny panel sterujący wkomponowano z dużą dokładnością, a plastik użyty do jego budowy jest masywny i matowy. Zainstalowana dioda zasilania jest dyskretna, świeci tylko kolorem zielonym - ciągłym gdy głośniki pracują lub leniwie przerywanym, gdy są wyciszone. Cieszę się, że producent nie pokusił się na krzykliwe, niebieskie światełka, tak chętnie montowane gdzie popadnie.

Ogólne wrażenia organoleptyczne na tym etapie mogę podsumować kilkoma słowami: jest znacznie lepiej niż wskazuje na to cena.



Muzyczność

Edifier 1280T podłączałem w różnej konfiguracji do: FiiO E09i + iPod Nano 4G, FiiO E07K Andes (jako USB DAC), iPod Nano 4G, oraz iAudio F1, karta dźwiękowa wbudowana w Dell Latitude E5430 oraz IBM T43, a także Denon DVD-1920. Pliki dźwiękowe to CDAudio, FLAC (również 96kHz/24b), AAC oraz MP3@320kbps. We wszystkich przypadkach EQ był wyłączony.

Głośniki odsłuchiwałem w trzech różnych ustawieniach w pokojach około 10 oraz 18 metrów kw. symulując scenariusze, w których to kolumny ustawione będą na krawędziach biurka, na ściennej półce oraz na niewielkim stoliku.

Co zatem słyszę?
Jestem miło zaskoczony ogólną charakterystyką, jaką tutaj zastałem - jest przede wszystkim relatywnie dobrze zbalansowana, głośniki nie faworyzują konkretnej partii pasma, można pokusić się o nazwanie tego wiernością. W pierwszym odczuciu można pomyśleć, że trochę brakuje tu dynamiki - dźwięk nie schodzi zbyt nisko, co jednak nie powinno nikogo dziwić, biorąc pod uwagę rozmiar obudowy i średnicę głośników. Próby z generatorem dźwięku wykazały, że dolna membrana budzi się dopiero w okolicy 55Hz, na moje ucho osiągając optymalną sprawność bliżej 67Hz – cóż, nie wywoła to biegunki u złotej rybki. Edifier gra zatem średnim basem, a to zdecydowanie zbyt mało by zaspokoić apetyt słuchaczy lubiących solidniejsze łupnięcie. Nie oznacza to jednak, że te głośniki są złe w odbiorze. Wręcz przeciwnie. Dół jest bardzo krótki i pod właściwą kontrolą. Nie ma mowy o furczeniu czy głuchym dudnieniu nawet przy dużym wysterowaniu wzmocnienia, co często ma miejsce w tańszych głośnikach, a szczególnie w popularnych zestawach 2.1. Nawet wkręcenie głośności na maksymalne poziomy nie spowoduje, że dźwięk się rozlezie, o ile nie przesadzimy z korektorem dźwięku. Świadczy to dobrze o całej konstrukcji fizycznej oraz właściwym doborze poszczególnych komponentów. Przyjemnie prezentuje się również góra, która jest dźwięczna, nie ma sylabizowania i zwykle nie męczy. Wokale są przyjemnie podane do uszu w sposób szczegółowy i naturalny. Dopiero bardzo wysokie poziomy głośności sprawiają, że czasami ta część pasma potrafi trochę zakłóć w ucho i momentami wwiercić się w głowę stając się nieco męcząca. Dotyczy to jednak górnych zakresów głośności oraz niektórych, jasnych utworów np. partii fortepianowych, fletu oraz wysokich solówek gitarowych. Podczas odsłuchu na zdroworozsądkowym natężeniu dźwięku takich problemów nie zanotowałem. Jeśli natomiast zajdzie taka potrzeba, nie ma konieczności oszczędzać głośników jeśli chodzi o głośność, i jeśli mamy na to ochotę, możemy rozkręcić pokrętło do oporu, bez obaw o nieprzyjemne dla ucha przesterowania. Dźwięk nadal będzie się odznaczać przyjemną dla ucha charakterystyką. Do poziomu około 90% głośności równowaga dźwięku jest całkowicie zachowana bez względu na utwory. To bardzo głośno i nie sądzę by ktokolwiek chciał testować takie poziomy na co dzień.

Jeśli chodzi o jakość dźwięku w stosunku do rozmiarów to NuForce S3-BT są nadal niedoścignionymi, małymi wariatami, które oferują świetne wrażenia z odsłuchu, no ale za cenę pięciokrotnie wyższą niż omawiane tutaj Edifier. Studio R1280T pod tym względem nie mają się jednak czego wstydzić. Co więcej, na rynku jest sporo o połowę droższych modeli, które brzmią gorzej niż te omawiane tutaj. Ogólna charakterystyka odznacza się sporą szczegółowością i miłą dla ucha prezencją. Mówię o tym mając cały czas na uwadze rozmiar tego zestawu. Wspomniałem już, że barwę dźwięku można regulować w sporym zakresie, w moich uszach głośniki te brzmiały najlepiej z pokrętłem tonów niskich ustawionych w zakresie od 0 do +35% oraz tonów wysokich w pozycji neutralnej. Dźwięk jest też bardzo czysty, wzmacniacz wbudowany w głośnik został zbudowany w sensowny sposób, a delikatne szumy własne pojawiają się tylko przy najwyższym wysterowaniu głośności i słychać je tylko gdy z głośników nie sączy się żadna muzyka. Edifier grają dźwiękiem bardzo bezpośrednim ze stosunkowo niewielką ilością przestrzeni w scenie. Całość podawana jest prosto na twarz bez zbędnych ceregieli. Źródła pozorne w niewielkim tylko stopniu oderwane są od głośników, rozlokowane nieznacznie na boki, ale przesunięte wyraźnie za głośniki. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie musi się to do końca podobać, ale ma to swoje zalety - zapewnia to dobry kontakt z muzyką, a przesunięcie sceny za głośniki poprawia odbiór gdy te ustawione są blisko słuchacza. Dźwięk jest stabilny - nie zaobserwowałem pływania na kanałach, a stereofonia jest czytelna. Przyzwoicie prezentują się także podczas cichego i bardzo cichego grania. Do naszych uszu dobiegnie pełna charakterystyka z bardzo przyjemnie wibrującym basem włącznie. To nie jest tak oczywiste, bo często głośniki lubią nieco większe poziomy nagłośnienia by w pełni ucieszyć dźwiękiem. Studio 1280T nie tracą także na wigorze gdy skręcimy nagłośnienie do niemal szeptanego poziomu np. podczas nocnego surfowania po Internecie.

W praktyce okazało się, że Edifier 1280T bardzo dobrze sprawdzają się zarówno jako głośniki do bliskiego grania np. ustawione na biurku jak i do ogólnego nagłośnienia pokoju. Wspomniałem już, że zwrócony do przodu wylot bass reflex to spora zaleta. Otóż rozwiązanie to świetnie sprawdza się gdy dysponujemy mocno ograniczoną przestrzenią. Dzięki temu głośniki można upchnąć na ciasnej półce lub dosunąć do ściany bez negatywnego wpływu na charakterystykę dźwięku. Należy jedynie pamiętać o tym, że rozmiar i moc tych głośników nadaje się do nagłośnienia pomieszczeń o średnim rozmiarze. Warto też mieć na uwadze, że niewielki rozmiar R1280T stawia ograniczenia jeśli chodzi o moc przekazanego dźwięku. Choć przyznam, że pomimo niewielkiego fizycznego rozmiaru głośnika niskotonowego, potrafi on w przyjemny sposób dociążyć przekaz dźwięku. Są jednak tego granice. To też jednocześnie w pewnym sensie szufladkuje i ogranicza zastosowanie tego zestawu. Miłośnicy nadmiaru tonów niskich, solidnego uderzenia, dudniącej podłogi nie znajdą tutaj pocieszenia. Pozornie więc przede wszystkim w filmach zestaw 2.1 (o wielokanałowych rozwiązaniach nie wspominając) może sprawdzić się lepiej. Celowo użyłem natomiast słowa „pozornie”, ponieważ jest to też kwestią naszych upodobań, nie każdy jest przecież fanem dudnienia i przerysowanego dźwięku. Oczywistym jest natomiast, że rezygnacja z subwoofera przy zachowaniu niewielkich rozmiarów głośników owocuje obniżeniem mocy dźwięku oraz ograniczeniem poziomu zejścia tonów niskich. Jeśli miałbym wskazać najlepsze zastosowanie dla tych głośników, powiedziałbym, że muzyka i gry – w tej kolejności. Ze względu na niezbyt ciężki dźwięk, wrażenia z oglądania filmów mogą nie być tak pełne jak w zestawie wielokanałowym z oddzielnym głośnikiem basowym, niemniej jednak jeśli nie oczekujecie dudnienia w płucach, to w niewielkim pokoju R1280T powinny wystarczyć. Szczególnie w konfiguracji, w której kolumny będą stały na biurku, wówczas skierowany na słuchacza wylot bass reflex dodatkowo uatrakcyjnia rozrywkę.

Kilka słów o opłacalności zakupu tego modelu. Edifier R1280T zdaje się być niezagrożony przez konkurencję na aktualnym rynku. Według mnie najbliższą dla niego alternatywą może być Microlab B77 (około 250zł) oraz Modecom MC-HF40 (około 350zł) ze wskazaniem na tego drugiego, choć warto pamiętać, że oba te modele mają wyprowadzenie BR na tylnej ściance. Dopiero Modecom MC-SHF80U wydaje się konstrukcyjnie dorównywać R1280T, ale to znowu rozmiar i pułap cenowy Edifier R1900TII oraz Microlab Solo 6C, a w takim towarzystwie Modecom przestają być już tak interesujące. Oczywiście w podobnej cenie dostaniemy sporą selekcję zestawów 2.1, a nawet 5.1, ale tak naprawdę nie są one bezpośrednią alternatywą dla zestawu 2.0. Aktualnie najciekawszą według mnie propozycją 2.1 w cenie około 300zł jest Microlab FC330, który ma szansę lepiej sprawdzić się podczas seansów filmowych ale wyraźnie ustąpi pola podczas odtwarzania muzyki, szczególnie jeśli oczekujemy wierności w reprodukcji dźwięku.



W sam środek

Strzał w dziesiątkę. Edifier Studio R1280T okazują się stanowić bardzo udany kompromis pomiędzy rozmiarami głośników, a dźwiękiem. To co słychać jest bardzo przyjemnie zbalansowane, dynamiczne i przy tym bardzo sensownej jakości, oczywiście wciąż mając na uwadze cenę, która w tym wypadku została wyśmienicie dobrana, czyniąc z R1280T niezwykle opłacalny produkt. Właściwie nie znalazłem punktu zaczepienia dla krytycznych słów. Studio 1280T stanowi poważną konkurencję dla budżetowych rozwiązań stereofonicznych głośników komputerowych, także w konfiguracji 2.1, szczególnie jeśli głównym ich zastosowaniem będzie muzyka. W rezultacie ucieszą nie tylko dźwiękiem ale i wyglądem, wyśmienicie prezentując się na półce lub biurku. Przez cały czas spędzony z tymi głośnikami nie odniosłem wrażenia, że próbują one udawać coś czym nie są. To niewielkie, półkowe głośniki i tak właśnie brzmią. I bardzo dobrze. Producent zdaje się podszedł do tematu poważnie i bez udziwnień zbudował uczciwie grające głośniczki, których słucha się z przyjemnością.




  Sprzęt do testów dostarczyły firmy:

Sinus Sp. z o.o. (oficjalna i wyłączna dystrybucja firmy Edifier na Polskę)      Sinus Sp. z o.o. (oficjalna i wyłączna dystrybucja firmy Edifier na Polskę)