Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy miejsce na Twojš reklamę
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Felieton: Steve Jobs: Pozostań nienasycony, pozostań nierozsądny...
    

 

Felieton: Steve Jobs: Pozostań nienasycony, pozostań nierozsądny...


 Autor: Piotr Jakub Karcz (P.J.) | Data: 07/10/11

Felieton: Steve Jobs: Pozostań nienasycony, pozostań nierozsądny...Czwartkowego poranka, 6 października 2011 roku świat obiegła wiadomość o śmierci wielkiego wizjonera – ikony i protoplasty branży IT Steva Jobsa. Kim był i co mu zawdzięczamy? Czy przypisywane mu osiągnięcia są zasłużone? Serdecznie zapraszam do przeczytania przemyśleń o człowieku, którego życie było zawsze łamaniem schematów.

. . .



Z kim współczesnemu człowiekowi kojarzy się słowo wynalazca? Zazwyczaj z kimś, o kim uczyło się w szkole pokroju Grahama Bella, czy Thomasa Edisona. Ewentualnie z jakimś skromnym współczesnym człowiekiem zaszytym w garażu, który dłubiąc przy swoim wynalazku, zapomina o spaniu i jedzeniu. Zauważcie, że stosunkowo łatwo wymienić wynalazców dawnych epok, a trudniej tych, z czasów nam bliskich. Silnik parowy został wynaleziony przez jednego człowieka; kinematograf – przez dwóch. Telewizor opracowywała już grupa ludzi. Teraz nie ma tak, że np. matrycę IPS, czy procesor w technologii 28 nanometrów wypuścił Smith, czy Kowalski. Teraz tworzą giganci rynku, a nie ludzie - ikony. Prawda też jest taka, że wraz ze złożonością technologii coraz trudniej znaleźć ojca sukcesu. Steve był właśnie jednym z ostatnich ludzi z branży, którym osiągnięcia mogą być przypisywane imiennie.


Graham Bell i jego wynazalek

Pamiętajmy, że karty współczesnej branży IT są już rozdane. Mamy gigantów wyszukiwarek, systemów operacyjnych, portali społecznościach, gier itp. Teraz nie ma miejsca, aby jeden człowiek z pasją mógł stworzyć coś co naprawdę zmieni świat... Czy aby na pewno? Pamiętajmy też, że w latach siedemdziesiątych ludzie myśleli dokładnie tak samo. Były koncerny paliwowe, telefoniczne, samochodowe. To tak, jak ktoś mówi: "że nie ma teraz już zespołów muzycznych – które staną się legendą". Prawda jest taka, że trudno dostrzec blask gwiazdy, stojąc obok niej.
Żeby ją zauważyć potrzeba spojrzenia z szerszej perspektywy.
Przykładem takiego właśnie człowieka jest Steve Jobs, który udowodnił, że od góry pieniędzy i porozumień ponad podziałami, ważniejszy jest pomysł.

Pamiętacie może scenę z filmu Monty Pythona "Żywot Briana", w której Narodowy Front Wyzwolenia Judei dyskutuje co niby Żydzi zawdzięczają Rzymianom? Padają po kolei odpowiedzi: "Akwedukty", "higienę", "cywilizację". Mimo to, cały czas przewija się motto, że tak naprawdę to nic nie zawdzięczają. Zauważcie, że podobnie jest z firmą najbardziej kojarzoną ze Stevem – Apple. Tak wiele osób krytykuje i wyśmiewa koncern z nadgryzionym jabłkiem w logo, a tak naprawdę mniej lub bardziej korzysta na co dzień z technologii przez niego opracowanych lub rozpowszechnionych.

Nie okłamujmy się, gdyby nie pomysły Steve'iego, nie mielibyśmy graficznego interfejsu użytkownika, w obecnej postaci, do którego jesteśmy przyzwyczajeni: okienka obsługiwane myszą (zarówno w OS X, Windowsie czy Linuksie). Wiadomo, to nie Jobs był wynalazcą GUI, tylko inżynierowie z Xerox, ale to właśnie on ze swoimi kolegami, "wyciągnęli" z niego, to co najlepsze, udoskonalili i przede wszystkim upowszechnili. Inna sprawa, że później Microsoft "wyciągnął" z OSX’a też to, co najlepsze, przez co firmy procesowały się przez wiele lat, ale to już materiał na zupełnie inny artykuł.


Najnowsza wersja Apple'a: OS X Lion

Jeden akapit temu padło magiczne słowo, które towarzyszy firmie Apple: "upowszechnić". Prawda jest taka, że nawet jeśli ktoś psioczy na iPhona i używa dla przykładu Samsunga Galaxy, to musi widzieć, że gdyby nie gigant z Cupertino, Samsung nadal sprzedawałby telefon z guziczkami, a spece od marketingu zastanawiali się dzisiaj, czy lepiej zrobić klapkę otwieraną, czy typu slider. Tak samo interfejsy dotykowe istniały przecież naście lat przed iPhonem i iPadem, ale dopiero gdy Apple wyłożył swoje karty na stół, stały się one naprawdę powszechne. Tak samo było z wysypem tabletów. Niby istniały od wielu lat, ale dopiero po iPadzie świat jakby odkrył je na nowo. Większość bardziej liczących się koncernów zaczęło projektować i zalewać sklepy swoimi mniej, lub bardziej udanymi klonami tabletu z nagryzionym jabłkiem na spodzie. A zakupy muzyki, a następnie aplikacji on-line? Myślicie, że przed iTunes i AppStore jakiejkolwiek firmie udało się to na tak szeroką skalę? A przecież e-dystrybucja była znana na długo przed iPodem, iPhonem, iPadem... Kolejny raz idealnie pasuje tutaj nasze magiczne słowo "upowszechnić".

Tak wygląda pokrótce kwestia firmy Apple, której Steve Jobs był i pozostanie na zawsze ikoną. Można kochać markę Apple, można nienawidzić. Jedno jest pewne, nie można przejść obok niej obojętnie. Niemniej jednak nie zapominajmy, że Jobs to nie tylko Apple. Utożsamianie go tylko i wyłącznie z tą firmą/marką byłoby dla niego jak najbardziej krzywdzące.

Steve Jobs pokazał nam, że dobry pomysł potrafi zmienić świat. Udowodnił, że nie należy myśleć schematami, a jedyne nasze ograniczenie to wyobraźnia. Pozostawił po sobie swojego rodzaju manifest w postaci złotych myśli oraz dorobku technologicznego, na którego fundamencie będziemy bazować my wszyscy, niezależnie czy tego chcemy, czy nie.

Zdumiewające jest to, że Jobs potrafił z każdej swojej porażki wyciągnąć coś, co pozwoliło mu wykorzystać to w sposób pozytywny. Gdy podziękowano mu za współpracę i pokazano drzwi w Apple, zajął się branżą animowanych filmów tworzonych wyłącznie w technice elektronicznej (w latach dziewięćdziesiątych to była zupełna nowość). To on kupił od George'a Lucasa i rozsławił Pixar (producenta powszechnie znanych filmów takich jak: Toy Story, Auta, Iniemamocni). Powrót na stanowisko dyrektora generalnego Apple, po takim przestoju pozwolił mu spojrzeć na koncern z zupełnie innej perspektywy. Dzięki temu na świeżo wyciągnął go na prostą i wprowadził w okres największej świetności.

Nawet fakt, że nie skończył studiów bardziej odbiera jako swój sukces, niż porażkę. Zrezygnował z nauki po pierwszym semestrze z Reed College w Portland, a później przez rok błąkał się po uczelni. Błąkał, ale nie bez celu. Chodził na zajęcia, ale wybierał z nich tylko te, które mogły mu się do czegoś przydać. Tak właśnie – jak sam oświadcza – ukształtowało się jego poczucie estetyki, w efekcie uczęszczania na zajęcia kaligrafii. Tym samym ma to odbicie w powstałych pod jego patronatem projektach urządzeń elektronicznych oraz elementach interfejsu graficznego. To dobrze, że w czasach, gdy bardziej liczyły się megaherce i długość pracy na baterii, ktoś potrafił powiedzieć "stop" i design wykonania urządzenia postawić na równi z nimi. Tak samo z systemem operacyjnym. Konfigurowalność i uniwersalność to jedno, ale nie możemy zapominać nigdy o dopracowaniu od strony estetyczno-wizualnej. W końcu przyczyniał się do produkcji urządzeń, z których korzystały miliony, a prawda jest taka, że każda rzecz, z która obcuje się na co dzień w mniejszy, albo większy sposób wpływa na swojego użytkownika.

Ktoś mógłby powiedzieć, że przypisywano Jobsowi jego zasługi na wyrost. Że nad jego ostatnimi projektami pracowały ogromne sztaby ludzi, a on zbierał tylko laury. Posłużę się przykładem. Czy myśli ktoś, że wynalazki Edisona były efektem jego wyłącznej pracy? Otóż nasz pan wynalazca kierował dużym zespołem nazywanym fabryką wynalazków, która pod jego kierownictwem z założenia miała wymyślać coś przełomowego co pół roku. Albo może ktoś inny myśli, że Peter Jackson trzymał w ręku kamerę, albo przyczepiał pióra do strzał, gdy kręcono Władcę Pierścieni? Oni po prostu kierowali. Nadawali cel i charakter temu, co powstawało i podpisywali się pod tym swoim nazwiskiem.

Pamiętajmy też, że Jobs to nie bohater książkowy, tylko człowiek. W swoim życiu miał różne momenty. Wielu pracowników kojarzy go ze srogim szefem, który potrafił za przewinienie ukarać zwolnieniem z firmy. Dochodziło nawet w pewnym (bardzo krótkim, ale zauważalnym) okresie, że pracownicy bali się wsiadać z nim do winy, obawiając się, że popełnią jakąś gafę, która skończy się wypowiedzeniem. Prawda jest taka, że stanowisko CEO to nie zabawa i prowadzenie ludzi za rączkę, ani zarządzanie sklepem z warzywami. Pamiętajcie, że odpowiada się przez akcjonariuszami, którzy nie patrzą na sympatię, tylko na widoczny czarno na białym zysk. Nie obchodzi ich, czy CEO jest ikoną branży, albo założycielem firmy.

Wielu czytelnikom nasuwa się pewnie na myśl, że łatwiej jest zmieniać świat, gdy ma się przeszło osiem miliardów zielonych papierków na koncie. Nie będę się bawił tutaj w opowieści o adopcji, albo jak Jobs zrezygnował ze studiów ze względów finansowych, czy też zaczynał konstrukcję komputera w garażu z posiadającym polskich dziadków Stephanem Wozniakiem. Takie rzeczy możecie poczytać na Wikipedii. Niech każdy z nas wyobrazi sobie, że ma na koncie fortunę. A potem niech pomyśli, czy przez kilkanaście, tudzież kilkadziesiąt lat dzięki tej "górze forsy" zmieniłby świat? Czy po śmierci napisano by "Odszedł wielki wizioner"?

Opisywana przeze mnie legenda branży IT do końca swoich dni tworzyła nowe projekty, wszystko zapisywała i szkicowała. Podobno zostawiła po sobie udokumentowany ogromny dorobek pomysłów, z których firma Apple będzie czerpać przez najbliższe 30 lat - nowy iOS i iPhone już za niecały tydzień, w niedalekiej przyszłości zawitają do nas urządzenia bezprzewodowe ładowane indukcyjnie, przecieki o szykowanym TV @ Apple, ale i tak myślę, że najlepsze jeszcze przed nami...

Zazwyczaj człowiek działa tak, że dostosowuje swoje możliwości do schematów. On dostosował schematy do swoich wizji.

Pozytywne jest to, że na forach i w komentarzach internauci wypowiadają się bardzo pozytywnie o zmarłym wizjonerze. Nawet przeciwnicy firmy Apple cenią go za innowacyjność. Sam założyciel konkurencyjnej firmy, którego szlaki przed laty nieco krzyżowały się ze szlakami Jobsa – Bill Gates napisał "Dla tych, którzy mieli to szczęście by z nim pracować, spotkanie Steve'a było wielkim zaszczytem. Będzie mi go bardzo brakowało".

Na koniec kilka słów wyjaśnień, skąd wziął się tytułowy cytat, którego autorstwo przypisuje się często błędnie Stevowi. Został on użyty przez niego podczas przemówienia do studentów Uniwersytetu Stanforda z 2005 roku i nawiązywał do ostatniego numeru uwielbianego przez żądnego wiedzy Jobsa magazynu "The Whole Earth Catalog". Na ostatniaj stronie było pożegnalne przesłanie na zakończenie projektu "Stay Hungry. Stay Foolish", które zostało pięknie przetłumaczone przez Piotra Jaczewskiego: "Pozostań nienasycony. Pozostań nierozsądny". Myślę, że Steve Jobs, w każdym etapie swojej kariery, miał w sobie tą nutkę szaleństwa i nienasycenia wiedzy.

Ciekawe, czy za kilka pokoleń dzieci na historii będą uczyć się o wielkim wynalazcy Steve Jobsie. Sam powiedział kiedyś o sobie: "Nie zależy mi na tym, by zostać najbogatszym człowiekiem na cmentarzu. Pójść spać, mogąc powiedzieć, że zrobiło się coś cudownego – to jest dla mnie ważne." Prawda jest taka, że odszedł człowiek, z którego wszyscy moglibyśmy brać przykład.








Polub TwojePC.pl na Facebooku

Rozdziały: Felieton: Steve Jobs: Pozostań nienasycony, pozostań nierozsądny...
 
Wyświetl komentarze do artykułu »