Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Felieton: 4K niczym Pendolino na polskich torach...
    

 

Felieton: 4K niczym Pendolino na polskich torach...


 Autor: Piotr Jakub Karcz (P.J.) | Data: 30/01/15

Monitory

Panie, po co takie bydle? Czcionka mała, a grafika przycina.” -to zazwyczaj pierwsze słowa, którymi określane są reakcje osób postronnych na monitory 4K, o przekątnych 28 i 31,5”.

Monitory 4K miały dużo łatwiejszy start niż telewizory, ponieważ już od momentu ich debiutu karty graficzne ze średniej i wyższej półki były wyposażone w interfejs obsługujący rozdzielczość 3840 x 2160 @60Hz (Display Port 1.2). Nie ma jednak róży bez kolców - żeby nie było zbyt pięknie, monitory o takich rozdzielczościach nie cieszą się dużą popularnością z prostego powodu: są skierowane do wąskiej grupy odbiorców.

Zacznijmy może od często poruszanego aspektu - gier komputerowych. Musimy powiedzieć sobie otwarcie: na dzień dzisiejszy i w najbliższej przyszłości nie pogramy sobie w nowe tytuły na najwyższych ustawieniach w 4K. Dzieje się tak z tego względu, że uchodząca za topową karta graficzna GTX 980 w trybie SLI nie potrafi przy wymagających grach osiągnąć wystarczającej płynności w najwyższych ustawieniach, by taki przykładowy Far Cry 4, Assassin’s Creed Unity, czy Battlefield 4 stał się pozycją grywalną. Oczywiście można dołożyć trzecią i czwartą kartę graficzną, ale niestety wiele to nie pomoże, gdyż multiplikowanie kart graficznych od trzeciej wzwyż zwiększa wydajność średnio o zaledwie 20 procent z każdym kolejnym układem.

Oczywiście są wyjątki od tej reguły, bo przecież nie każda gra ma wyśrubowane wymagania. Dzięki topowym (i zbliżonym do topowych) kartom z jednym GPU będziemy mogli cieszyć się płynną grą w nieco starsze tytuły takie jak: Civilization V, World of Warcraft, Max Payne 3, Need for Speed,czy Diablo III. Jeśli lekko obniżymy detale, nie będzie problemu z graniem w The Sims 4, Need for Speed Rivals i GTA IV. Oczywiście musimy mieć dobry procesor i minimum 8GB RAM. Pamiętajmy też, że mówimy o najwydajniejszych kartach graficznych, czyli: Radeon 295X2, 290X, 290, GeForce GTX Titan Z, 980, 780Ti, Titan, 780, czy 970. Gdy dołożymy drugą kartę, wydajność wzrośnie nam o około 80-85 procent (Radeony korzystające z techniki XDMA, czyli 290 i 290X nareszcie radzą sobie bardzo dobrze z trybem Corssfire, wcześniej ten przyrost nie był tak oczywisty). Wówczas przy średnich ustawieniach zagramy płynnie w niemal każdą wymagającą grę w rozdzielczości 3840 x 2160. Trzecia i czwarta „grafa”, jak już wcześniej wspominałem, to gra nie warta świeczki.

Drugi problem to upscaling niższych rozdzielczości na cały ekran. Większość dostępnych na rynku monitorów (w tym topowe modele z matrycami IPS typu IGZO) nie obsługuje rozszerzenia obrazu w rozdzielczości pośredniej, czyli 2560x1440 i 2560 x 1600. Co gorsza bardzo często, aby włączyć 1920x1080 w trybie pełnoekranowym, trzeba przełączyć tryb pracy DisplayPort-u na standard 1.1 w menu monitora. W przeciwnym razie zmuszeni jesteśmy grać w trybie „crop”, na przyciętym ekranie, otoczonym czarną ramką. Ma to swoją wadę. Jest nią mniejsza wyświetlana powierzchnia robocza (wierzcie mi, ale Diablo 2, w maksymalnej rozdzielczości 800x600, wygląda niczym widżet na ekranie). Ma też zalety, ponieważ obraz jest spasowany z pikselami 1:1, dzięki czemu jest wyjątkowo ostry.

Granie w trybie przyciętego ekranu to również kwestia gustu. Jednych czarna ramka odstrasza, inni wolą ją od rozciągniętych pikseli. Poza tym nie popadajmy w skrajność, w przypadku monitora 31,5 cala, włączonego w trybie „crop” w rozdzielczości 2560x1440 wielkość obszaru roboczego to 21 cali. W czasach gdy lwia część użytkowników korzysta z laptopów o przekątnej 15,6 cala i rozdzielczości 1366 x 768 taka opcja nie wydaje się wcale półśrodkiem. Jeśli ktoś już w ogóle nie lubi czarnej obwódki, zawsze może włączyć tryb 1080p, tylko niech liczy się z tym, że przy 28 lub 31,5 calach piksele będą z racji swojej wielkości „uderzać po oczach”.

Kolejny aspektem, który wypadałoby poruszyć to wielkość interfejsu. Przeskalowanie go na 150% poprawia czytelność i komfort pracy w przypadku Windows 7, 8, 8.1 (i 10 Technical Preview). Oczywiście, jeśli ktoś spodziewa się rozwiązania idealnego, to jest w dużym błędzie. Wiele elementów interfejsu (nawet systemowych) jest źle przeskalowana. Niektóre ikony (np. w zasobniku systemowym), często wyglądają brzydko, niektóre elementy menu są nieczytelne. Czasami czcionka wystaje poza tło i przez to jest „ucinana”. Z aplikacjami firm trzecich bywa różnie. Na szczęście w ciągu ostatnich dwóch lat nastąpił mały renesans w skalowalności. Kiedyś w tym temacie panowała totalna stagnacja. Pracowałem wcześniej na monitorze o rozdzielczości 2560x1600 i nauczyło mnie to wiele cierpliwości i pokory. Rzeczą, na którą należy zwrócić szczególną uwagę przy pracy w rozdzielczości 4K jest dbanie o najnowszą wersję używanych aplikacji. Należy wyzbyć się przyzwyczajeń, typu GG 10, Winamp 5.66 i zastąpić je aktualnymi wersjami. W przeciwnym razie, należy podchodzić do monitora z lupą.

Podstawowym błędem jaki robią osoby, które nie miały do czynienia wcześniej z ekranem o tak dużej rozdzielczości jest maksymalizacja aktualnie używanego okna aplikacji. Bardzo obrazowo widać to w przypadku przeglądarki internetowej, gdy strony są rozstrzelone po bokach z dużym obszarem pustego miejsca na środku. Wówczas nie wystarczy śledzenie tekstu wzrokiem i nie obejdzie się bez poruszania głową na boki. Dlatego właśnie należy wyzbyć się przyzwyczajenia do pracy w pełnym oknie. Zdecydowanie łatwiej jest bowiem ogarnąć wzrokiem interfejs programu, gdy nie musimy szukać po całym ekranie tworzących go pasków i przycisków.

Kluczowymi aplikacjami, w których mam przyjemność pracować jest Adobe Premiere i Photoshop. Tutaj o starszej edycji niż CC 2014 nie ma mowy. Premiere w wesji 8.1 automatycznie wykrywa rozdzielczość i dostosowuje do niego wielkość interfejsu. Z kolei Photoshop CC 2014 w „ustawieniach eksperymentalnych” (w preferencjach) umożliwia dwukrotne powiększenie interfejsu. Po tych wszystkich zabiegach i perypetiach pozostaje nam już tyko cieszyć się przeogromnym obszarem roboczym. Ostre, wyraźne okna podglądu w Premierze i zdjęcia w Photoshopie ze wszystkimi szczegółami bez powiększania wynagradzają wszystkie wyrzeczenia i zwiększają komfort pracy. Nie do końca jest prawdą, że w pierwszym z wymienionych programów mamy dwa okna FullHD obok siebie, ponieważ dochodzi jeszcze grubość ramki. Możemy zatem mieć albo dwa lekko przycięte okna, albo przeskalowane na 97 procent wielkości. Często też użytkownicy ustawiają wielkość podglądu edycji bez przeskalowywania, kosztem pomniejszonego okna podglądu poszczególnych klipów.

Zupełnie inaczej wygląda skalowanie interfejsu w mackintoshowskim systemie OS X. Zarówno wersja 10.9 (Mavericks), jak i najnowszy 10.10 (Yosemite) wspaniale radzą sobie z powiększaniem. W tym środowisku ma krzaczków, ani pikselowatych ikon. Applowskie flagowe programy (Pages, Numbers, iPhoto, Final Cut Pro) wyglądają wyśmienicie. Produkty firmy Adobe bardzo dobrze się skalują, nawet te w nie najnowszych wersjach. Niestety niektóre aplikacje firm trzecich nie wyglądają korzystnie. Problem polega na tym, że Windows powiększa tylko te elementy interfejsu, które są skalowalne, a resztę pozostawia nietkniętą. Natomiast OS X powiększa wszystkie. Najprostszym przykładem jest leciwy Office 2011, którego interfejs jest duży, przejrzysty i... brzydki. Wygląda jak źle powiększona bitmapa. Sytuację na pewno poprawi ukazanie się w drugiej połowie bieżącego roku macintoshowej edycji Office 2016, który będzie idealnie współgrał z harmonią i szatą graficzną systemu giganta z Cupertino. Na ten moment użytkownicy Office 365 mogą jedynie cieszyć się odświeżonym, bardzo przejrzystym Outlookiem.

Poza tym od czerwca 2012 na rynku mamy MacBooki z ekranami o wysokiej rozdzielczości, zwanymi retiną. Ich popularność przyczynia się do tego, że źle skalujących się programów pod OS X jest coraz mniej.

Podsumowując kwestię monitorów 4K, na pewno nie są one do końca dobrym rozwiązaniem dla graczy, czy osób wykorzystujących komputer jedynie do przeglądania Internetu. Jednak dla tech-entuzjastów, osób związanych z wszelkiego rodzaju grafiką, składem druku, czy profesjonalną obróbką materiałów foto/wideo będą rozwiązaniem idealnym.







Polub TwojePC.pl na Facebooku

Rozdziały: Felieton: 4K niczym Pendolino na polskich torach...
 
 » Telewizory
 » Monitory
 » Quo Vadis 4K?
 » Kliknij, aby zobaczyć cały artykuł na jednej stronie
Wyświetl komentarze do artykułu »