Recenzja SteelSeries Rival 110 - solidny zawodnik Autor: NimnuL | Data: 20/12/17
|
|
Obrazy
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
SteelSeries Rival 110 cechuje minimalistyczny design. Obudowa w całości wykonana jest z matowego i solidnego plastiku. Boki z wytłoczeniami również wykonano z tworzywa sztucznego, tym razem profilowanego, z wytłoczeniami. Brak gumowych okładzin w tych miejscach powinien przedłużyć żywotność sprzętu, choć może odbić się na ogólnym komforcie użytkowania. Kształt myszy na pierwszy rzut oka jest symetryczny, ale przyciski boczne umieszczone są tylko z lewej strony. Na grzbiecie znalazł się dodatkowy przycisk domyślnie odpowiedzialny za przełączanie się pomiędzy dwoma, zdefiniowanymi poziomami czułości. Tradycyjnie już pomiędzy przyciskami głównymi znalazło się kółko z ogumieniem i wyraźnym bieżnikiem. Myszka przesuwa się po podłożu na 3 dużych podkładkach teflonowych. Na środku brzucha znalazł się wspomniany wcześniej sensor TrueMove1.
Jedyna uwaga, która nasuwa mi się w trakcie intensywnego obmacywania i obracania Rivala 110 w dłoniach, skierowana jest w przewód bez nylonowego oplotu. W zamian, długi na 2 metry, elastyczny kabel, powleczony został warstwą miękkiej gumy.
Całość sprawia wrażenie solidności. Nie doszukałem się braków w wykończeniu lub jakichkolwiek niedoróbek, a tym bardziej wyraźnych oszczędności poczynionych przez producenta.
|