Recenzja BlackBerry Z10 - Owocowe uderzenie Autor: Liluh | Data: 20/08/13
|
|
System
A stąd, że w Z10 liczy się nie sprzęt czy wygląd, ale to co ten telefon daje. W przeszłości było tego całkiem sporo. Rewolucyjnymi okazały się funkcje „push mail”, BBM, zintegrowane pisanie maili czy wreszcie szyfrowanie i bezpieczne połączenia. Dzisiaj wiele z tych funkcji oferuje konkurencja, więc trzeba było pójść dalej. W przeciwieństwie do programistów i inżynierów z Nokii, którzy po wielu latach walki z Symbianem ostatecznie złożyli broń przechodząc na Windowsa, Blackberry postawiło na całkowicie nowy system operacyjny.
Blackberry 10 bo taka jest jego nazwa, to całkiem nowy gracz przy komórkowym stole. Rynek bowiem od dawna zdominowany jest przez trzy platformy: Androida, iOS oraz Windowsa. Zrobić na nim miejsce na kolejną, będzie bardzo ciężko. To jednak nie zniechęciło Kanadyjczyków, którzy w sierpniu 2010 roku śmiałym ruchem wykupili firmę QNX, autorów mikrokernela o tej samej nazwie. Firma tłumaczyła, że była to jedyna droga aby można było myśleć o powrocie na sam szczyt i wyprzedzeniu konkurencji, a takie są ich dalekosiężne plany. Wybór był trafiony, ponieważ w przeciwieństwie do reszty, jest to jedyny, pełnoprawny system operacyjny czasu rzeczywistego na rynku urządzeń mobilnych (WindowsCE, mimo zapowiedzi, jest nim tylko z nazwy). W założeniu, lekki, ultra szybki i niezawodny.
Wspomniałem wcześniej o przeciętnym procesorze, w który wyposażony jest opisywany model. Dzięki BB10, nie ma to wielkiego znaczenia. System śmiga aż miło. Ba, oferuje nawet wielozadaniowość z prawdziwego zdarzenia. Możemy otworzyć kilka aplikacji naraz, swobodnie w nich pracować, później przełączyć się w następne okienko by zadzwonić albo sprawdzić pocztę. Po wykonaniu telefonu wracamy do dłubania w programach, które czekają ukryte w tle (maksymalnie osiem). Trochę przypomina to kafelki z Windows8, a trochę widgety z Androida (animowane są np.: zdjęcia i kalendarz). Wszystko płynnie i bez zawieszania. Konkurencja albo sobie na tym polu nie radzi (iOS) albo robi to zupełnie inaczej (Android). Ten drugi usypia programy w tle by nie drenowały baterii. Wyjątek stanowi dystrybucja dla Samsunga S3/4 i jej opcja dzielenia ekranu (dwie aplikacje naraz). BB10 ma coś podobnego chociaż idzie w innym kierunku. Przede wszystkim, inaczej rozkłada akcenty, kładąc nacisk na komunikację. Telefony, maile, portale społecznościowe, BBM, poczta głosowa, powiadomienia itp. - wszystko to zgromadzone jest w tzw. Blackberry HUB. Jest to miejsce w systemie, do którego zawsze możemy wejść niezależnie od tego co w danej chwili robimy. Wystarczy jeden ruch palcem by poderwać ekran aplikacji, z której korzystamy. Wtedy, jak w talii kart, widzimy co jest pod spodem. Kto do nas napisał lub ile dostaliśmy lajków na fejsie. Ruch palca w prawo i dotknięcie ikonki czekającej aplikacji, przywraca nas z powrotem do przerwanej czynności.
Blackberry HUB - centrum powiadomień (kliknij, aby powiększyć)
Real Time Operating System – to taki system w którym nie występuje podział pomiędzy procesy systemowe, a użytkownika. Główny nacisk położony jest na maksymalną responsywność i szybkość działania. Obsługują one marsjańskie lądowniki czy ABS w naszych samochodach. To właśnie komputery tych ostatnich, zostały zdominowane przez QNX'a, stale rozwijanego już od kilkudziesięciu lat. Ciekawostką jest fakt, że około 1999 roku QNX miał stać się nowym systemem dla komputerów Amiga opartych o procesory PPC, kiedy właścicielem marki był koncern Gateway.
Ten intuicyjny system nawigacji, nazwany „Flow” to zresztą jedna z głównych cech GUI w BB10. Zamiast dobrze znanego z innych platform duszenia przycisków na przemian z przewijaniem, Blackberry wszystko sprowadza do pojedynczych pociągnięć palcem w osi lewo-prawo, góra-dół.
System dzieli się na cztery części: hub, opcje, aplikacje, oraz podręczny pulpit z aktywnymi okienkami. Wejście do HUBa i komunikacja to pociągnięcie palcem z lewej strony na prawo. Wejście do listy aplikacji, odwrotnie. Pociągnięcie z góry na dół wyciąga pasek opcji, a w odwrotnym kierunku odsyła aplikację na pulpit (tym samym ruchem odblokujemy ekran). Możemy ją tam pozostawić i otworzyć inną albo ponownie do niej wejść jednym stuknięciem. Możemy ją też zamknąć, dotykając krzyżyka. Aplikacje możemy dowolnie przenosić chwytając za ikonki (przytrzymujemy chwilę aż zaczną migać), grupować w podfolderach lub odinstalowywać (kliknięcie migającej ikonki i potwierdzenie). Flow to zupełnie nowe podejście do tematu i może upłynąć chwila nim użytkownik przyzwyczajony do Androida w końcu przestawi się na taką filozofię. Mnie ten sposób nawigacji bardzo przypadł do gustu, a fakt tak daleko idącej oszczędności ruchów (1 lub 2) przyjmuję z zachwytem.
Pociąganie palcem z lewej na prawo i odwrotnie (kliknij, aby powiększyć)
Ikonki aplikacji i ustawienia systemowe (kliknij, aby powiększyć)
Kolejnym wyznacznikiem płynności jest wirtualna klawiatura. Także ten element został wymyślony na nowo i wyszło to całkiem nieźle. Pisanie, chociaż wyposażone w system przewidywania następnego słowa, nie przypomina tego ze Swype'a. BB10 uczy się naszego sposobu pisania i im więcej piszemy, tym mniej liter faktycznie musimy dotknąć. Po wpisaniu litery, nad kolejnymi mogącymi po niej nastąpić pokazują się prawdopodobne słowa. Wystarczy więc pociągnąć palcem w górę nad daną literą, by słowo pojawiło się w tekście (patrz obrazek). Z kolei jeśli chcemy skasować tekst, zwyczajnie ciągniemy palcem z prawej strony na lewą. Suma sumarum, po jakimś czasie w tekście mającym 60 znaków, naciśniemy faktycznie np. tylko 6. Klawiatura trochę przypomina te fizyczne, znane ze starszych modeli jeżynek. Jest duża i responsywna. Sprawdza się.
Klawiatura w BlackBerry Z10 to jedna z ważniejszych zalet "jeżynki" (kliknij, aby powiększyć)
W chwili premiery użytkownicy narzekali na sporadyczne (a czasem częste) zwieszki czy bugi systemu. Sam skorzystałem z najnowszej dostępnej wersji BB10 (10.1.0.1720), która niczego podobnego nie dała mi odczuć. Opcji w ustawieniach jest dużo i z początku wydają się trudne do opanowania. Instrukcja z pudełka jest żałośnie krótka, trzeba korzystać z systemowej Pomocy (także w języku polskim). Razi też skromna możliwość personalizacji wyglądu GUI. Tapeta, dźwięki, czy kontrast to trochę mało, chciałoby się więcej. Podobnie HUB mógłby otrzymać kilka usprawnień, np.: przewijanie kolejnych maili. Nowe wersje systemu wychodzą co miesiąc, więc pozostaje spokojnie czekać. Ogólnie, system oferuje całkiem sporo, a jego pakiet startowy (to właśnie na te aplikacje idą 4 Gb z pamięci flash) pozwala ruszyć z kopyta.
|