Mały, a wariat. Recenzja FiiO E07K Andes Autor: NimnuL | Data: 30/08/13
|
|
Muzycznie
Andes parowałem z takimi słuchawkami jak zmodyfikowane Sennheiser HD555 (50Ω), Sennheiser HD595 (120Ω), a także AKG K702 (62Ω) oraz Monster N-Pulse (32Ω) i Creative InEar 3 (28Ω). Źródłem dźwięku był iPod Nano 4G oraz iAudio F1 (w obu przypadkach wyłączony EQ), karta dźwiękowa wbudowana w Dell Latitude E5430, a także sygnał cyfrowy prowadzony po USB. Pliki dźwiękowe to CDAudio, FLAC (również 96kHz/24b), AAC oraz MP3@320kbps.
Po podłączeniu słuchawek do E07K Andes pierwsze co rzuca się w uszy to cisza. Wzmacniacz nie generuje żadnych szumów własnych niemal niezależnie od poziomu wzmocnienia. Dopiero przy wzmocnieniu +12dB i głośności powyżej 50 w słuchawkach pojawia się bardzo cichy i delikatny syk, co wcale nie dziwi i nie przeszkadza. Czystość grania nie jest rzeczą tak oczywistą, szczególnie w urządzeniach przenośnych, tym bardziej cieszę się zatem z osiągniętego tutaj wyniku.
A zatem muzyka w ruch. Do moich uszu dobiegło to, czego się w sumie po części spodziewałem. FiiO gra dość liniowo, co też zdaje się potwierdzać poniższy wykres pasma przenoszenia na domyślnych ustawieniach.
Wykres charakterystyki FiiO E07K Andes na domyślnych ustawieniach (kliknij, aby powiększyć)
W rezultacie jest to urządzenie bardzo muzykalne, a różnicę w brzmieniu nietrudno wyłapać. W dźwięku pojawia się więcej dynamiki, szczegółowości i separacji instrumentów. Scena otrzymuje trochę więcej powietrza i jest bardziej poukładana, przy tym trochę przesunięta do przodu. Słuchacz wciąż jest w centrum wydarzeń, przy czym kontakt z muzyką jest jakby realniejszy. Dzięki temu całość jest przyjemniejsza dla ucha, bardziej przejrzysta i skoczniejsza. Najwięcej korzyści usłyszymy jednak po podłączeniu wzmacniacza bezpośrednio do portu USB. To na tym polu Andes bryluje najbardziej. Omijamy wówczas często niedoskonały wzmacniacz odtwarzacza przenośnego. Rezultat uzyskiwany w ten sposób jest wyśmienity. Czysty, dynamiczny i bardzo dobrze wyważony dźwięk. Nie doszukałem się też żadnych przebić czy zakłóceń wynikających ze sposobu połączenia oraz dekodowania dźwięku.
Obsługa wyższego standardu dźwięku jest natomiast miłym dodatkiem. To czy pliki 96kHz/24b dają kopa, jest rzeczą dyskusyjną, a problem ten w fajny sposób opisał nasz redakcyjny kolega w artykule ''Audiotechnika: dźwięk cyfrowy – czy analog naprawdę był lepszy?''.
Ja w swoich zbiorach mam zaledwie kilka płyt nagranych właśnie w jakości 96kHz/24bit, które brzmią wprost fenomenalnie. Są to jednak porządnie nagrane albumy z wytwórni Chesky Records, nie mam natomiast porównania z ich wersjami nagranymi w tradycyjnej rozdzielczości, zatem trudno mi powiedzieć, na ile efekt końcowy jest wynikiem rozdzielczości, a na ile dobrej realizacji nagrania.
Mocy FiiO nie brakuje. Bez problemu i na średnich ustawieniach wzmocnienia był w stanie napędzić duże słuchawki domowe. Wybierając się zatem na spacer nawet z dużymi słuchawkami ulicznymi, zapas mocy będzie więcej niż wystarczający.
Na domyślnych ustawieniach Andes gra zatem w granicach neutralności. Można to jednak zmienić zgodnie z upodobaniem dzięki wspomnianemu już korektorowi pozwalającemu na zmianę brzmienia w dwóch zakresach: tony niskie (bas) oraz tony wysokie (treble) bez kontroli poszczególnych fragmentów pasma. Pomimo, że nie jest to rozwiązanie bardzo precyzyjne to przypuszczam, że większość osób znajdzie tu coś dla siebie.
Poniższe wykresy pokazują jak przedstawia się charakterystyka dźwięku po zmianie ustawień korektora dźwięku (EQ).
Różne ustawienia tonów niskich (kliknij, aby powiększyć)
Różne ustawienia tonów wysokich (kliknij, aby powiększyć)
Widać tu zmiany skupione na niskim i średnim basie ze środkiem w okolicach 25Hz, wyraźnym osłabieniem w okolicach 300Hz i niemal całkowitym zanikiem w okolicach 1kHz. Korektor wchodzi zatem już na średnicę delikatnie ją ocieplając. W tym też miejscu zaczynają się zmiany w wyższym fragmencie pasma ze środkiem w okolicach 15kHz. Uzyskiwany w ten sposób rezultat brzmi bardzo dobrze, nie czuć sztuczności, nieprzyjemnego dudnienia czy też sylabizowania. Może być to zatem udaną alternatywą dla często nieudolnego korektora dźwiękowego wbudowanego w odtwarzacze przenośne. Dodatkowo regulacja ta może rekompensować charakterystykę słuchawek, która nie do końca nam pasuje, należy jedynie pamiętać o tym, że są to nieprecyzyjne, ogólne zmiany.
FiiO podczas pracy nie stwarzał najmniejszych problemów, nigdy się nie zawiesił a obudowa nie nagrzewała się niezależnie od ustawionego natężenia dźwięku czy też ładowania akumulatora.
I kolejny punkt dla FiiO. Ponownie E07K Andes wyszedł z tego obronną ręką.
|