TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
RECENZJE | Test Edifier R2730DB - Stoi na stacji lokomotywa... |
|
|
|
Test Edifier R2730DB - Stoi na stacji lokomotywa... Autor: NimnuL | Data: 15/01/15
|
|
Para – buch! Koła – w ruch!
Za sprzęt wejściowy posłużył FiiO E07K Andes (jako DAC USB i transport analogowy) oraz Denon DVD-1920 (transport cyfrowy). Plikami wejściowymi były popularne formaty bezstratne (FLAC, ALAC, Wave), a także CDA oraz SACD. Wachlarz gatunków muzycznych obejmował między innymi lekkie kompozycje klasyczne i symfoniczne, trochę jazzu, popu i hiphopu przez rock, folk, a na muzyce filmowej, ciężkim graniu rockowym oraz elektronicznym skończywszy. Kolumny ustawione były w pomieszczeniu o metrażu 20m2, około 2,5m od siebie i około 3m ode mnie, na wysokości moich uszu.
Podłączenie systemu zajęło mi zaledwie chwilę - nie ma tu żadnych komplikacji. Zasiadłem w fotelu i się zaczęło. Na twarzy wymalowało mi się zaskoczenie z elementami niedowierzania. Charakterystyka grania oferowana przez R2730DB odbiega znacząco od tego, czego można się spodziewać (ba! czego sam się spodziewałem) po głośnikach tego gabarytu. Gdzie łomot? Gdzie lawina i grzmoty? Ale, hola hola. Skąd to zdziwienie? Przecież w związku z tym, że Edifier zaszeregował ten model do kategorii ‘studio’, to też adekwatnie brzmienie wyskalował. Do uszu dobiegał dźwięk całkowicie różny od tego, co ciut mniejszy R2600 oferuje. Wyważona, stosunkowo naturalna, z nutką liniowości i opanowania charakterystyka brzmienia daje się słyszeć niemal w każdym utworze. Jeśli ktoś z Was oczekuje opasłego dudnienia w płucach i drżenia podłogi, to nie ma tu czego szukać. Choć, gdy poproszony, Edifier potrafi ryknąć – o tym jednak za moment. Podczas normalnego grania, R2730DB nie zaleje pomieszczenia mrocznym, dusznym dźwiękiem. W zamian pozorne braki w atrakcyjności przekazu, wynagrodzi technicznie dojrzałym rezultatem, z pozoru ciut mniej rozrywkowym niż to, co oferuje R2600. Piszę o pozorach, bo różnica w rezultacie wynika z nieco cofniętej średnicy względem basowej linii w modelu niższym. Spowodowane jest to dwudrożnością tej konstrukcji i niewielką dziurą w paśmie, w deklarowanym przez producenta przedziale 2,1-2,6kHz.
Mocy oferowanej przez R2730DB nie powinno natomiast braknąć nawet miłośnikom łomotu zalotnie przekraczającego granice zdrowego rozsądku. Dźwięk potrafi zabrzmieć nie tylko w uszach, ale i w płucach oraz pod nogami. Do dyspozycji mamy przekaz z wyraźnym nastawieniem na detale i dynamikę. Wysoka rozdzielczość uwydatnia to, co umknęło ludziom w studio nagrań. Edifier dla niedociągnięć potrafi być wprost bezlitosny jak na głośniki w tej klasie cenowej. Po kilkunastu dniach doszedłem do wniosku, że trochę brakuje jednak konsekwencji w brzmieniu. Nie jest to granie całkowicie poukładane. Edifier najlepiej czuje się w środkowych zakresach głośności. Gra wówczas równo, żywo i naturalnie. Gdy jednak potraktowany po cichu, wyraźnie przynudza i łagodnieje. Bas wówczas znacząco usypia, miejscami wręcz zanikając. Głośniki grają środkiem i górą, jakby oszczędzając słuchacza. Rozkręcenie potencjometru w górną pozycję rozwala równowagę tonalną w drugą stronę. Sopran potrafi zakłóć nieprzyjemnie w ucho, a bas łupnąć tak mocno i niedźwięcznie, niczym w tanich zestawach 2.1. Środek przy tym chowa się z przerażenia w tym ogólnym zgiełku. Dotyczy to jednak grania bardzo głośnego, przekraczającego poziom codziennego słuchania nawet przez osobę z częściową wadą słuchu. Pod tym względem Microlab Solo 6c są bardziej przewidywalne. Podobnie jak R2600 zresztą. Nie myślcie jednak, że granie R2730DB pozbawione jest melodyjnej linii uprzyjemniającej chwile. To jednak sprzęt grający z dużą uwagą i technicznym dopracowaniem.
Edifier oferuje przy tym zaskakująco przestrzenną scenę. Żródła pozorne dźwieku rozlokowane są daleko i szeroko za głośnikami. Optymalny w tej kwestii rezultat uzyskamy, gdy kolumny odstawione będą o około dziesięć centymetrów od tylnej ściany. Ale nawet szczelnie dosunięte grają z dużą ilością powietrza w przekazie. Trochę odbiegłem jedak od tego, co chciałem przekazać. Bas zaczyna się tu stosunkowo nisko, choć do wywołania wewnętrznego niepokoju u słuchacza jest jeszcze daleko. Dane techniczne nie pokazują różnicy. Pozornie R2600 schodzi niżej, w praktyce jednak nie niżej, a mocniej. Odpowiedź R2730DB jest przy tym szybka, krótka i sprężysta. Dolna membrana potrafi wychylić sie z bardzo dużą amplitudą, pompując przy tym spore ciśnienie akustyczne zarówno przed swoim czołem jak i przez rozwartą paszczę bass reflexu. Środek odznacza się sporą naturalnością i swobodą grania. Wokale brzmią żywo i dźwięcznie, bez zbędnego upiększania. Góra radzi sobie adekwatnie do reszty – jest czysto, klarownie, bez nachalności i z dozą opanowania. Charakterystyka brzmienia zmienia się zauważalnie podczas transportu cyfrowego. Muzyka puszczona optykiem zaowocowała cofniętym środkiem i większym opanowaniem góry. Ogólne brzmienie było przez to ciut mniej przejrzyste, ale za to cieplejsze i może zostać posądzone o bardziej rozrywkowe. Na pytanie, czy jest to zaleta, czy wada, każdy musi odpowiedzieć sobie indywidualnie. Mi bardziej przypasowało analityczne i neutralne brzmienie po analogu. Należy jednak mieć na uwadze, że analityczna, naturalna charakterystyka odsuwa na bok element muzykalności i radości niesionej w przekazie. To sprzęt poważny, dla słuchacza znudzonego koloryzowaniem, dobrze wiedzącego, czego od dźwięku oczekuje.
Nie napotkałem najmniejszego nawet problemu podczas parowania Edifiera za pośrednictwem Bluetooth ze smartfonami oraz komputerem. Degradacja jakości w przekazie daje się wychwycić, ale jest na tyle nieznaczna, że na co dzień można z tej funkcji korzystać bez obaw o utratę walorów akustycznych. W codziennym słuchaniu różnicę w jakości można zwyczajnie pominąć - kompresja choć stratna, niewiele ustępuje transmisji przewodem. Nie wiadomo jednak, czy mamy do czynienia z przesyłem w technologii AptX.
Edifier na przestrzeni minionych lat dokonał wiele dobrego w świecie nagłośnienia 2.0 (i nie tylko zresztą). Pozwolę sobie na krótkie podsumowanie, bo przecież każdemu według potrzeb.
900zł - R2730DB: zdecydowanie świetnie prezentuje się w rocku, wokalach (także operowych), muzyce klasycznej, symfonicznej jak również reggae. Niedostatki w ogólnie rozumianej rozrywce nadrobią opanowaniem i precyzją przekazu. Filmy i gry mogą pozostać niezaspokojone u dołu, jeśli głośników nie rozkołyszemy głośnością. Oczywiście charakterystykę da się korygować potencjometrami, ale to tylko półśrodek. Zresztą nie po to producent dostrajał ten model do grania iście neutralnego.
550zł - R2600: głośniki te lepiej sprawdzą się w grach, muzyce z prowadzącą linią basową, filmach i wszędzie tam gdzie ocieplone brzmienie jest bardziej pożądane. Seanse filmowe także zyskają na odbiorze.
500zł – R1700DB: niewielki, szalenie atrakcyjny dla oka zestaw głośników, znakomicie radzących sobie na bliskim polu, do ogólnego nagłośnienia pomieszczenia. Uniwersalny sprzęt, świetnie czujący się podczas umiarkowanego natężenia głośności. Transmisja bezprzewodowa jest ukłonem w stronę nowoczesności.
350zł – R1600TIII: tańsza wersja powyższego. Brak opcji Bluetooth w równie atrakcyjnym dla oka i ucha opakowaniu.
250zł – R1280T: uniwersalne, rwące się do grania i śpiewania maluchy za szatańsko niską cenę. Fantastycznie muzykalne jak na rozmiar i cenę.
Innymi słowy, jeśli lubicie muzykę stonowaną, stanowiącą tło, czasem wręcz szepczącą do ucha, skierujcie swoją uwagę na mniejsze modele takie jak: R1280T, R1600TIII lub R1700BT. W umiarkowanym graniu, głośniki te wystawią ostrego pazura, podczas gdy R2730DB będzie czyścił puchate łapy. Jeśli oczekujecie analityczności, faktów wyłożonych na ławie w ostrym świetle, precyzji i technicznej nienaganności, zaprezentowane tutaj głośniki są stworzone dla Was. R2600 to natomiast model bardzo uniwersalny. Wpasuje się w typowy gust słuchacza. Oferuje masywną porcję rozrywki przy zachowaniu bardzo rozsądnej jakości w przekazie.
Cóż, każdemu według potrzeb. Nie od dzisiaj wiadomo, że sprzęt należy dobierać do własnych potrzeb. O ile w granie przewodów sygnałowych, sieciowych, bezpieczników i innych mitycznych stworzeń ze świata audiofili nie wierzę, to już z diametralnie różną charakterystyką brzmienia poszczególnych modeli słuchawek czy głośników zwyczajnie nie dyskutuję. Bo jak polemizować z faktami?
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|