Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Test PocketBook Ultra - o jeden krok za daleko?
    

 

Test PocketBook Ultra - o jeden krok za daleko?


 Autor: NimnuL | Data: 26/06/15

Test PocketBook Ultra - o jeden krok za daleko?Czasem, w pewnych dziedzinach życia, chcąc dobrze można popaść w przesadę i pójść o jeden krok za daleko. Przedobrzenie przytrafia się m.in. producentom gadżetów, którzy próbując nowych rozwiązań płodzą szkaradki, których później nikt nie chce przytulić. Pamiętacie przenośne odtwarzacze MP4 z ekranikiem wielkości monety? Uff, było minęło. Czytniki książek elektronicznych powoli ewoluują we właściwym kierunku, bywają jednak dziwne mutacje. PocketBook popełnił jedną z nich – model Ultra. Producent prócz zastosowania nowoczesnej technologii e-ink, dorzucił coś więcej. Czy przesadził? Przekonajmy się.

Książka zaklęta w liczbach


(kliknij, aby powiększyć)

Strona producenta: www.pocketbook-int.com/pl
Strona produktu: www.pocketbook-int.com/pl/products/pocketbook-ultra

A więc stało się – książka z wbudowanym aparatem fotograficznym. Absurd? W pierwszej chwili tak właśnie sądziłem, z biegiem czasu mój negatywny entuzjazm nieco jednak stopniał, o czym opowiem Wam w dalszej części artykułu. Krótko temat technicznej strony PocketBook Ultra ujmując – to czytnik o bardzo kompaktowych wymiarach, w którym zamontowano ekran e-ink Carta (e-ink trzeciej generacji). Dokładnie to samo rozwiązanie zastosowano w omawianym niedawno Touch Lux 3. Jest to aktualnie bardzo popularny wyświetlacz, którego spotkamy chyba we wszystkich modelach w cenie około 500zł.

Ultra występuje w trzech wersjach kolorystycznych: białej, ciemnobrązowej i omawianej tutaj - szmaragdowej. Szybka analiza rynku wskazuje, że wersja biała jest najtańsza, a jej cena zaczyna się od około 560zł, co jest poziomem akceptowalnym. Pozostałe dwie szaty wymagają dołożenia około stu złotych, co z drugiej strony jest już przesadą, bacząc na rojącą się wokoło konkurencję. PocketBook musi być zatem Ultra-ciekawy, w przeciwnym wypadku nikt nie weźmie go w dłoń.

Tym razem w roli punktu odniesienia wystąpi bardzo popularny Amazon Kindle Paperwhite, o którym pobieżnie wspominałem na łamach naszego serwisu. W niniejszym artykule czytnikowi amerykańskiej księgarni przyjrzę się jednak trochę bliżej.



Rzut okiem


(kliknij, aby powiększyć)

PocketBook dał swojemu dziecku bardzo skromną wyprawkę, która zaczyna się na sztywnym przewodzie USB, a kończy na krótkiej instrukcja obsługi. Za każdym razem w takiej sytuacji marudzę, że producent poskąpił zwykłego, ochronnego etui-okładki. Po taki „luksusowy” dodatek możemy sięgnąć w sklepie producenta. Drogo. W nielicznych innych miejscach ceny potrafią oscylować w okolicach 75zł. Nadal drogo. I w tym miejscu pojawia się pierwsza zasadnicza różnica pomiędzy Kindle Paperwhite. Amazon wyposażył swój sprzęt równie skromnie, z tą tylko różnicą, że rynek szybko się dostosował, w wyniku czego okładkę idealnie pasującą do czytnika można kupić już za 25zł z przesyłką, i będzie to etui z magnesem (funkcja wybudzania), o co PocketBook w dedykowanym etui nie zadbał.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Najnowszy czytnik szwajcarskiej firmy odznacza się elegancką, nieco wyrafinowaną stylistyką. Część frontowa jest tutaj analogiczna jak w innych modelach tego producenta – pod sześciocalowym wyświetlaczem dotykowym znajdują się cztery fizyczne przyciski. Na dolnej krawędzi umieszczono mały włącznik, port miniUSB oraz microSD oraz wyjście Jack 3.5mm. Na narożniku znalazł się otwór do nawleczenia sznurka. W tylnej części na bocznych krawędziach ulokowano fizyczne przyciski do przewracania stron. W lewym dolnym rogu patrzy na nas oczko aparatu oraz biały LED.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Wizualnie, Paperwhite wygląda topornie – gruba ramka otaczająca ekran w zestawieniu z Ultra sprawia wrażenie sprzętu z poprzedniej generacji. PocketBook jest nie tylko zgrabniejszy, ale też zauważalnie lżejszy niż Kindle. Czytnik Amazon wydaje się być całkowicie nagi – jedyny przycisk to ten włączający urządzenie, a umieszczony na dolnej krawędzi. Tam też znalazł się port miniUSB. W teorii hybrydowe rozwiązanie sterowania w PocketBook powinno sprawdzić się znacznie lepiej niż w Paperwhite lub jakimkolwiek innym, wyłącznie dotykowym urządzeniu. Połączenie przycisków i dotyku wzorowo zdało egzamin w modelu Touch Lux 3, a Ultra daje nam do wyboru aż cztery sposoby przewracania stron (1 – przyciski pod ekranem, 2 – przyciski na krawędzi, 3 – dotyk, 4 – szuranie po ekranie).


(kliknij, aby powiększyć)

Działanie przycisków można dowolnie konfigurować. Tutaj tłumacze zajrzeli jednak po ciemku.



Oprogramowanie główne

Podobnie jak w omawianych przeze mnie wcześniejszych PocketBookach (Aqua oraz Touch Lux 3) producent zastosował dokładnie to samo oprogramowanie wraz z przyległościami. Czytnik przyjechał do mnie z FW w wersji 5.3, w między czasie pojawiła się nowsza wersja – 5.7.


(kliknij, aby powiększyć)

Aktualizacja oprogramowania jest całkowicie automatyczna i sprowadza się do wybrania odpowiedniej opcji: aktualizacji przez wi-fi (nie działała) lub aktualizacji z pamięci wewnętrznej lub zewnętrznej. Cały proces trwał kilka minut i zakończył się sukcesem. Lista dokonanych zmian i poprawek znajduje się w anglojęzycznym pliku umieszczonym na stronie producenta. Oprócz drobiazgów w tle, aktualizacja dodaje skaner kodów ISBN, o czym za chwilę.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

W głównym oknie mamy widok na zbiory książek, a także poziom naładowania akumulatora, datę i godzinę oraz informację o włączonym oświetleniu. Dolne menu daje dostęp do szeregu dodatkowych aplikacji oraz gier, natomiast górny pasek pozwala na regulację natężenia światełka oraz kilka dodatkowych opcji. Mnogość dostępnych ustawień jest przytłaczająca, a miłośnicy dostosowywania urządzeń pod własne upodobania powinni czuć się dopieszczeni. W głównym oknie mamy widok na zbiory książek, a także poziom naładowania akumulatora, datę i godzinę oraz informację o włączonym oświetleniu. Dolne menu daje dostęp do szeregu dodatkowych aplikacji oraz gier, natomiast górny pasek pozwala na regulację natężenia światełka oraz kilka dodatkowych opcji. Mnogość dostępnych ustawień jest przytłaczająca, a miłośnicy dostosowywania urządzeń pod własne upodobania powinni czuć się dopieszczeni.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

To, co prezentuje PocketBook jest dokładnym przeciwieństwem tego, co oferuje Kindle. Amazon, na wzór Apple zdaje się wiedzieć lepiej czego potrzebuje użytkownik, a wynikiem tego jest bardzo skromny zestaw opcji. O jakichkolwiek aplikacjach i grach nie ma tu mowy. Do wyboru jest podgląd książek w postaci okładek lub tekstu oraz garstka podstawowych (ale wystarczających) ustawień.

W tym miejscu warto zauważyć, że w przeciwieństwie do Paperwhite, czytniki PocketBook udostępniają oprogramowanie w języku polskim i to dość przyzwoicie napisanym (z drobnymi pominięciami). Nie jest to bez znaczenia dla wielu rodzimych użytkowników, a przy tym świadczy o poważnym traktowaniu naszego rynku przez producenta. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na dwuletni okres gwarancyjny obejmujący Ultra - przez wzgląd na istnienie oficjalnego dystrybutora. Nabywcy Kindle mogą o tym tylko pomarzyć.



Dodatki

W przypadku Paperwhite nie ma o czym mówić – z pozoru. Kindle nie jest tak rozrywkowy jak Ultra, oferuje za to coś, co docenią osoby uczące się języka – Vocabulary Builder.


(kliknij, aby powiększyć)

Otóż słowa, których szukało się dotąd w słowniku trafiają do bazy, do której można wrócić w postaci listy, fiszek, sposobów użycia oraz tłumaczeń słownikowych. Dodatkową opcją jest X-Ray, której sensu istnienia nie rozumiem oraz FreeTime – aplikacja dla rodziców pilnujących, aby ich pociechy czytały. I to tyle, jeśli chodzi o istotne dodatki. Natomiast dla PocketBook musiałem zrobić osobny rozdział. Jak już wspomniałem, oprogramowanie usiane jest aplikacjami, w których można dowolnie przebierać. Zaczynając od rzeczy małych – do dyspozycji są trzy gry, które na ekranie e-ink sprawdzają się bardzo przyzwoicie: pasjans, sudoku oraz szachy. Jest też prosty program graficzny, kalkulator, przeglądarka zdjęć (szesnaście odcieni szarości – hura!) oraz Internetu (dajcie spokój), a także zegar wraz z kalendarzem.

Na dokładkę do dyspozycji mamy czytnik RSS oraz trzy możliwości przesyłania danych poprzez wbudowane w urządzenie wi-fi: Dropbox, PocketBook Sync oraz Send-to-PocketBook. Dla porównania, czytnik Amazon oferuje jedynie możliwość wysłania książki poprzez e-mail do dedykowanego miejsca w chmurze. Wszystko powyżej wymienione to część wspólna dla niemal całej floty urządzeń PocketBook. Co wyróżnia model Ultra to wbudowany aparat oraz odtwarzacz dźwięków. Po kolei jednak.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Zacznę od aparatu i natychmiastowej wzmianki, że nie mamy tutaj do czynienia z typowym sprzętem do rejestrowania zdjęć. Po pierwsze - zapis odbywa się do plików png ważących ponad 7MB, po drugie – sposób kadrowania jest niezwykle niewygodny (kontury z dużym opóźnieniem), a po trzecie - jakość rejestrowanego obrazu nadaje się do ... łagodnie mówiąc - podglądu. Paradoksalnie jednak, na silnie nasłonecznionej plaży, kadrowanie nawet takim czytnikiem może być znacznie łatwiejsze niż przy użyciu LCD aparatów lub smartfonów.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Podstawowym zadaniem tego elementu jest zatem rozpoznawanie tekstu wraz z wbudowanym w urządzenie programem. Ze względu na spore opóźnienia oraz powolność oprogramowania (około pół minuty na stronę) traktuję to jako funkcję poboczną na palącą potrzebę chwili. Samo rozpoznawanie tekstu jest jednak dość dokładne (o ile dokładnie zrobimy zdjęcie), a osoby cierpliwe w ten sposób będą mogły zamienić niewielki tekst w postać cyfrową. Niestety po aktualizacji oprogramowania czytnik stracił zdolność rozpoznawania tekstu twierdząc, że brakuje mu odpowiedniego pliku do rozpoznawania języka. Na stronie producenta cisza na ten temat. W Internecie napotkałem na użytkownika z dokładnie tym samym problemem. Powrócenie do poprzedniej wersji FW zdaje się nie być możliwe konwencjonalną metodą. Zalecam zatem ostrożność w tej kwestii i żywię nadzieję, że producent rozwiąże problem w niedalekiej przyszłości.


(kliknij, aby powiększyć)

Skaner kodów ISBN to jakiś zalążek pomysłu, który nie wypalił. Skanowanie idzie sprawnie, ale czytnik próbuje odnaleźć książki w Googlach, co jest średnio pomocne. Przy dwóch polskich publikacjach wyszukiwarka wyprowadziła się na manowce, dopiero przy anglojęzycznej pozycji odnaleziono zgubę. Nie jestem pod wrażeniem. Ani trochę. Może kiedyś, gdy czytnik automatycznie odszuka książkę w internetowej księgarni i umożliwi zakup pozycji ... innym razem, innym modelem.


(kliknij, aby powiększyć)

Odtwarzacz audio ma spartański wygląd, ale robi to, co do niego należy. Jakość odtwarzanego dźwięku jest poprawna i odpowiednia zarówno do audiobooków jak i muzyki, a moc wzmacniacza wystarczająca do napędzenia nawet nieco większych słuchawek. Odtwarzacz może działać w tle niezależnie od innych aplikacji. Jest to zatem opcja mająca szansę trafić w gust czytelników lubiących słuchać muzyki podczas czytania lub grania.

PocketBook Ultra potrafi nie tylko śpiewać, ale też mówi – kilkoma wybranymi głosami, w wielu językach. Otóż do dyspozycji mamy tutaj syntezator mowy nazwany mianem Text-to-speach, a głosy można pobrać ze strony producenta. Ta funkcja to zupełnie inna bajka i całkowite zaprzeczenie tak czytnika jak i samej książki. O ile profesjonalnie nagrany audiobook trzyma się kupy, to już sztuczne, beznamiętne dukanie komputera jest ponad moje siły i nerwy.


(kliknij, aby powiększyć)

Wspomniana wcześniej przeglądarka Internetu to coś, co prawdopodobnie nawet sam producent użył raz i w panice odrzucił na bok. Na upartego da się w ten sposób dotrzeć do jakichś treści, ale nie polecam. Za pośrednictwem Ultra można dogrzebać się do dedykowanego sklepu internetowego Bookland – na półkach wieje pustkami. Nie udało mi się zmusić sklepu do wyplucia jakiejkolwiek propozycji do przeczytania.


(kliknij, aby powiększyć)

O dziwo sytuacja zgoła inaczej przedstawia się w Paperwhite. Producent wyraźnie zaznacza, że jest to przeglądarka eksperymentalna, która działa nad wyraz dobrze. Amazon zintegrował sprzęt ze swoim sklepem, a także Goodreads.com oraz Wikipedią (EN). Strony zostały zoptymalizowane pod możliwości sprzętu, co w rezultacie składa się na zadziwiająco wygodną obsługę. Serfowanie po innych stronach www mija się jednak z celem, szczególnie jeśli natrafimy na miejsce usiane animacjami flashowymi. Dodatkowo wyśmienicie sprawdza się praca w chmurze, której to darmowa przestrzeń sięga pięciu GB. Dobrze się tym zarządza zarówno z poziomu czytnika jak i komputerowej przeglądarki www.



Fizyczność


(kliknij, aby powiększyć)

Tworzywa, z których wykonano model Ultra spełniają moje oczekiwania dla sprzętu z tej półki cenowej – solidny, sztywny materiał sprawia wrażenie takiego, na którym wrażenia nie zrobi nawet upadek na beton. Czarne elementy – ramka oraz dolna część z przyciskami pod ekranem, pokryta jest miękką, gumową warstwą. Dla przykładu Kindle Paperwhite zbudowany został z aluminium oraz elementów pokrytych gumową warstwą, co w sumie daje trochę lepsze odczucia dotykowe.

Również wrażenia użytkowe okazują się być lepsze w czytniku Amazon. Malutki przycisk zasilania w Ultra wymaga sporej siły i kilkusekundowego przytrzymania, aby czytnik wyszedł z uśpienia. W Kindle ta sama operacja wymaga krótkiego naciśnięcia miękko pracującego włącznika. Niby nic, ale ziarnko do ziarnka...

Przyciski fizyczne pod ekranem działają jak powinny i podnoszą komfort użytkowania. Za to nie wiem, po co umieszczono po jednej sztuce klawiszy na tylnej krawędzi obudowy. Ich funkcja jest oczywista – przewracanie stron, ale ich położenie jest zwyczajnie niewygodne – zbyt nisko jak na mój gust. Są śliskie, trudne do wyczucia pod palcem, a na dodatek mają twardy, krótki skok. Do przycisków znanych z Kindle Classic jest zwyczajnie bardzo daleko. Mając jednak do dyspozycji połączenie dotyku jak i przycisków pod ekranem, nawigacja funkcjami czytnika nie nastręcza problemów. Obudowa leży w dłoni dobrze, choć według mnie do pełni szczęścia brakuje etui w postaci ochronnej okładki. Dotyczy to wszystkich czytników książek, z którymi miałem dotąd do czynienia, a wyjątek stanowi Kindle Keyboard.



Z punktu widzenia czytelnika

A zatem czytnik w dłoń – zaczynamy, ale powoli, bo Ultra potrzebuje aż czternastu sekund na uruchomienie się. To gruba przesada. Paperwhite na tą samą operację potrzebuje czternaście razy mniej. Powodem takiego stanu rzeczy może być reklama aplikacji ReadRate (http://readrate.com/eng/books) wyświetlająca się przez większość czasu startu PocketBooka. Niestety całe oprogramowanie zaszyte w Ultra zwyczajnie ślimaczy się. Książka ładuje się kilka dobrych sekund, odświeżenie treści na ekranie zabiera ponad sekundę, a ładowanie niektórych aplikacji zabiera długie sekundy nawet jeśli w menadżerze zadań jest pusto. Spartańskie oprogramowanie zaszyte w Kindle reaguje natychmiastowo. Niestety wrażenia użytkowe mącone są dalej - odpowiedź PocketBook na dotyk jest niepewna, nie zawsze działa za pierwszym razem i zawsze działa ze sporym, irytującym opóźnieniem. Dotyczy to nie tylko poruszania się po samej książce, ale również po aplikacjach i menu. Według mnie w tej klasie cenowej producent powinien naoliwić oprogramowanie i dostosować je do standardów panujących na rynku.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Podczas czytania treści na ekranie jest już znacznie lepiej. Do dyspozycji mamy aż 25 krojów czcionek, w Kindle jest ich 6 + jedna, jeśli jest dołączona do książki. W obu przypadkach każdy znajdzie coś dla siebie.

Sposób prezentacji tekstu podoba mi się bardziej w modelu Ultra. Do dyspozycji są znacznie węższe marginesy, dzięki czemu lepiej wykorzystuje się powierzchnię ekranu. Najwęższe marginesy w Kindle są zbliżone do najszerszych w PocketBook. Zastosowanie ciaśniejszego tekstu w Paperwhite wyświetli prozę w formie wiersza. Po co? Nie wiem. Ale to drobiazg. Gdy zestawimy ekrany twarzą w twarz, robi się ciekawie. Ogólnie rzecz ujmując, wyświetlany tekst jest mniej kontrastowy w Ultra – pasywnie oświetlone tło okazuje się zauważalnie ciemniejsze niż w Kindle. Identycznie było w Touch Lux 3, a jeszcze gorszy efekt uzyskiwał model Aqua. Zastosowane oświetlenie w obu czytnikach jest zbliżone pod względem rozwiązania – diody umieszczono u dołu ramki (4 w Paperwhite, 5 w Ultra) ale już nie efektu końcowego – barwa światła w PocketBook jest nieco blada, a przez to trochę nienaturalna. Diody w Kindle świecą kolorem białym z barwą złamaną w kierunku ciepłego odcienia. Dodatkowo w oczy rzuca się nierównomierność oświetlenia w Ultra – ekran u dołu i góry jest wyraźnie jaśniejszy. Kindle też nie jest idealny, ale minimalnie jaśniejszy obszar u dołu ekranu nie rzuca się w oczy.


ekrany bez włączonego oświetlenia (kliknij, aby powiększyć)


oświetlenie wyłączone (kliknij, aby powiększyć)

Z jakiegoś powodu ekran PocketBook jest zauważalnie ciemniejszy niż w Kindle – było tak w Aqua oraz Touch Lux 3, jest tak samo w Ultra.


oświetlenie wyłączone (kliknij, aby powiększyć)

Nie od dzisiaj wiadomo, że ekrany e-ink mają mniejszą jasność oraz kontrast niż tradycyjny papier. Powyżej widać to dobitnie w zestawieniu z wysokogatunkowym papierem. Z pomocą przychodzi więc oświetlenie.


oświetlenie włączone (kliknij, aby powiększyć)

Da się wyregulować siłę światła tak, aby ekran do złudzenia przypominał białą kartkę papieru. W rzeczywistości wygląda to lepiej niż na powyższym obrazku.


(kliknij, aby powiększyć)

Ekran Ultra oświetlony jest pięcioma diodami umieszczonymi w dolnej części pod ramką. Kindle ma tych diod cztery.


maksymalna moc oświetlenia (kliknij, aby powiększyć)

Co ciekawe, diody zainstalowane w Paperwhite są znacznie jaśniejsze i świecą kolorem nieco bardziej naturalnym niż te zainstalowane w PocketBooku.


maksymalna moc oświetlenia (kliknij, aby powiększyć)

Również równomierność oświetlenia jest zauważalnie większa w Kindle niż w Ultra. W czytniku PocketBook wyraźnie odznacza się jaśniejszy obszar w górnej i dolnej części ekranu.

Akumulator? W obu modelach jest wbudowany na stałe, mają też zbliżoną pojemność. Technologia wyświetlania w czytnikach książek jest taka sama, a zatem orientacyjny czas pracy na jednym ładowaniu będzie zbliżony. PocketBook tą informacją się nie chwali, ale Amazon mówi o około 30h czytania z włączonym oświetleniem. Praktyka zdaje się to potwierdzać. Na Ultra też bez trudu przeczytamy ze dwie książki zanim czytnik zawoła jeść.

Ilość dostępnej przestrzeni dyskowej w obu modelach jest zbliżona i przekracza trzy gigabajty, z tą tylko różnicą, że model Ultra pozwala na rozszerzenie tego miejsca o trzydzieści dwa GB za pomocą karty pamięci. Czy jest to coś, co użytkownik doceni? W obliczu faktu obsługi plików dźwiękowych uważam, że dołożenie dodatkowej pamięci na życzenie czytelnika ma praktyczny sens. Jeśli jednak ograniczymy się wyłącznie do książek, to dostępna pamięć wewnętrzna powinna wystarczyć na księgozbiór całego życia nawet ambitnego mola książkowego. W obu modelach wewnętrzna pamięć jest powolna jak na obecne standardy i pozwala na zapis z prędkością około trzech megabajtów w każdej sekundzie. PocketBook nie zawodzi w kwestii ilości obsługiwanych formatów – czyta praktycznie wszystko, co mu do pamięci wpadnie, czym nie może się pochwalić Kindle. Amazon uparł się, że jego czytniki nie będą obsługiwały bardzo popularnego formatu ePub. Również pliki PDF wyświetlane są w sposób mniej przyjazny dla użytkownika niż ma to miejsce w PocketBook. Oba czytniki nie mają problemów z wyświetlaniem polskich znaków diakrytycznych, a także z czytaniem plików z polskimi ogonkami w nazwie.



Wnioski

Biję się z myślami czy przyznać wyróżnienie temu czytnikowi. Z jednej strony jest to sprzęt interesujący i niewątpliwie unikatowy, który ma szansę trafić w potrzeby czytelników lubiących oderwać się od tekstu i posłuchać np. audiobooka, lub okazjonalnie przetworzyć niewielki dokument na wersję cyfrową. W obliczu rozbudowanych telefonów komórkowych jednak, szczególnie funkcja aparatu i OCR jest pomysłem średnio udanym. Być może producent zdecyduje się na obniżenie ceny, wówczas byłby to punkt zaczepienia dla potencjalnego nabywcy. W chwili obecnej otrzymujemy nieźle zbudowany, bardzo lekki i zgrabny czytnik z możliwościami przewyższającymi konkurencyjne modele. Nie jestem jednak przekonany, czy kierunek rozwoju zmierzający ku urządzeniom coraz to bardziej rozbudowanym i wszechstronnym jest właściwy. Według mnie sukces tkwi w sprzęcie wyspecjalizowanym - tym, który robi to, co do niego należy w sposób bliski doskonałości. Udowodnił to Amazon z kolejnymi wersjami swoich czytników, ale i inne modele PocketBook nie mają się czego wstydzić. Szkoda zatem, że producent z modelem Ultra po prostu przesadził.