Test PocketBook Ultra - o jeden krok za daleko? Autor: NimnuL | Data: 26/06/15
|
|
Dodatki
W przypadku Paperwhite nie ma o czym mówić – z pozoru. Kindle nie jest tak rozrywkowy jak Ultra, oferuje za to coś, co docenią osoby uczące się języka – Vocabulary Builder.
(kliknij, aby powiększyć)
Otóż słowa, których szukało się dotąd w słowniku trafiają do bazy, do której można wrócić w postaci listy, fiszek, sposobów użycia oraz tłumaczeń słownikowych. Dodatkową opcją jest X-Ray, której sensu istnienia nie rozumiem oraz FreeTime – aplikacja dla rodziców pilnujących, aby ich pociechy czytały. I to tyle, jeśli chodzi o istotne dodatki. Natomiast dla PocketBook musiałem zrobić osobny rozdział. Jak już wspomniałem, oprogramowanie usiane jest aplikacjami, w których można dowolnie przebierać. Zaczynając od rzeczy małych – do dyspozycji są trzy gry, które na ekranie e-ink sprawdzają się bardzo przyzwoicie: pasjans, sudoku oraz szachy. Jest też prosty program graficzny, kalkulator, przeglądarka zdjęć (szesnaście odcieni szarości – hura!) oraz Internetu (dajcie spokój), a także zegar wraz z kalendarzem.
Na dokładkę do dyspozycji mamy czytnik RSS oraz trzy możliwości przesyłania danych poprzez wbudowane w urządzenie wi-fi: Dropbox, PocketBook Sync oraz Send-to-PocketBook. Dla porównania, czytnik Amazon oferuje jedynie możliwość wysłania książki poprzez e-mail do dedykowanego miejsca w chmurze. Wszystko powyżej wymienione to część wspólna dla niemal całej floty urządzeń PocketBook. Co wyróżnia model Ultra to wbudowany aparat oraz odtwarzacz dźwięków. Po kolei jednak.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Zacznę od aparatu i natychmiastowej wzmianki, że nie mamy tutaj do czynienia z typowym sprzętem do rejestrowania zdjęć. Po pierwsze - zapis odbywa się do plików png ważących ponad 7MB, po drugie – sposób kadrowania jest niezwykle niewygodny (kontury z dużym opóźnieniem), a po trzecie - jakość rejestrowanego obrazu nadaje się do ... łagodnie mówiąc - podglądu. Paradoksalnie jednak, na silnie nasłonecznionej plaży, kadrowanie nawet takim czytnikiem może być znacznie łatwiejsze niż przy użyciu LCD aparatów lub smartfonów.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Podstawowym zadaniem tego elementu jest zatem rozpoznawanie tekstu wraz z wbudowanym w urządzenie programem. Ze względu na spore opóźnienia oraz powolność oprogramowania (około pół minuty na stronę) traktuję to jako funkcję poboczną na palącą potrzebę chwili. Samo rozpoznawanie tekstu jest jednak dość dokładne (o ile dokładnie zrobimy zdjęcie), a osoby cierpliwe w ten sposób będą mogły zamienić niewielki tekst w postać cyfrową. Niestety po aktualizacji oprogramowania czytnik stracił zdolność rozpoznawania tekstu twierdząc, że brakuje mu odpowiedniego pliku do rozpoznawania języka. Na stronie producenta cisza na ten temat. W Internecie napotkałem na użytkownika z dokładnie tym samym problemem. Powrócenie do poprzedniej wersji FW zdaje się nie być możliwe konwencjonalną metodą. Zalecam zatem ostrożność w tej kwestii i żywię nadzieję, że producent rozwiąże problem w niedalekiej przyszłości.
(kliknij, aby powiększyć)
Skaner kodów ISBN to jakiś zalążek pomysłu, który nie wypalił. Skanowanie idzie sprawnie, ale czytnik próbuje odnaleźć książki w Googlach, co jest średnio pomocne. Przy dwóch polskich publikacjach wyszukiwarka wyprowadziła się na manowce, dopiero przy anglojęzycznej pozycji odnaleziono zgubę. Nie jestem pod wrażeniem. Ani trochę. Może kiedyś, gdy czytnik automatycznie odszuka książkę w internetowej księgarni i umożliwi zakup pozycji ... innym razem, innym modelem.
(kliknij, aby powiększyć)
Odtwarzacz audio ma spartański wygląd, ale robi to, co do niego należy. Jakość odtwarzanego dźwięku jest poprawna i odpowiednia zarówno do audiobooków jak i muzyki, a moc wzmacniacza wystarczająca do napędzenia nawet nieco większych słuchawek. Odtwarzacz może działać w tle niezależnie od innych aplikacji. Jest to zatem opcja mająca szansę trafić w gust czytelników lubiących słuchać muzyki podczas czytania lub grania.
PocketBook Ultra potrafi nie tylko śpiewać, ale też mówi – kilkoma wybranymi głosami, w wielu językach. Otóż do dyspozycji mamy tutaj syntezator mowy nazwany mianem Text-to-speach, a głosy można pobrać ze strony producenta. Ta funkcja to zupełnie inna bajka i całkowite zaprzeczenie tak czytnika jak i samej książki. O ile profesjonalnie nagrany audiobook trzyma się kupy, to już sztuczne, beznamiętne dukanie komputera jest ponad moje siły i nerwy.
(kliknij, aby powiększyć)
Wspomniana wcześniej przeglądarka Internetu to coś, co prawdopodobnie nawet sam producent użył raz i w panice odrzucił na bok. Na upartego da się w ten sposób dotrzeć do jakichś treści, ale nie polecam. Za pośrednictwem Ultra można dogrzebać się do dedykowanego sklepu internetowego Bookland – na półkach wieje pustkami. Nie udało mi się zmusić sklepu do wyplucia jakiejkolwiek propozycji do przeczytania.
(kliknij, aby powiększyć)
O dziwo sytuacja zgoła inaczej przedstawia się w Paperwhite. Producent wyraźnie zaznacza, że jest to przeglądarka eksperymentalna, która działa nad wyraz dobrze. Amazon zintegrował sprzęt ze swoim sklepem, a także Goodreads.com oraz Wikipedią (EN). Strony zostały zoptymalizowane pod możliwości sprzętu, co w rezultacie składa się na zadziwiająco wygodną obsługę. Serfowanie po innych stronach www mija się jednak z celem, szczególnie jeśli natrafimy na miejsce usiane animacjami flashowymi. Dodatkowo wyśmienicie sprawdza się praca w chmurze, której to darmowa przestrzeń sięga pięciu GB. Dobrze się tym zarządza zarówno z poziomu czytnika jak i komputerowej przeglądarki www.
|