Recenzja klawiatury Razer Blackwidow X Chroma Autor: Liluh | Data: 22/06/16
|
|
Aparycja czarnej wdowy
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Cóż to za kuriozalny pomysł, by sprzedawać model klawiatury bez plastikowej obudowy? Goły metal i wystające jak grzybki klawisze. A jednak w tym szaleństwie jest metoda. Klawiatura wykonana została z wysokiej jakości materiałów w sposób nie pozostawiający wiele do życzenia. Demontaż plastiku czyni z Blackwidow X coś co przywołuje na myśl panel kontrolny wydarty z pojazdu wojskowego (albo nawet Mecha). Dodaje drapieżności i wzmaga poczucie solidności produktu. Chociaż w siostrzanych modelach producentowi zdarzyło się stosować mechanikę CherryMX Blue, to w opisywanym modelu zamontowano autorskie rozwiązanie producenta: Razer Mechanical Switch Green. Na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie, potrzebna siła nacisku to 50g, hałasują jak trzeba, czyli jak klasyczna maszyna do pisania.
Brak obudowy to także inny efekt podświetlenia klawiszy, który kolorową poświatą rozlewa się po matowej czerni klawiatury. Same klawisze wykonano z białego, półprzezroczystego plastiku, następnie pomalowano je na czarno. Na ile takie rozwiązanie jest trwałe? Definitywną odpowiedź dać może tylko kilkuletnie ich użytkowanie. Dość powiedzieć, że prędzej zejdzie z nich farba, niż popsuje się mechanika switchy, w których galwanizowane złotem styki wytrzymać mają nawet 80 mln wciśnięć (Cherry MX wytrzymuje ~50 mln). Czy Razer Green lepszy jest od Cherry MX Blue? Trudno wyrokować, pewnie znajdą się zwolennicy i przeciwnicy obu rozwiązań. Ponoć dla zakochanych w Cherry purystów, Razer Green działa odrobinę głośniej, a same klawisze nie leżą aż tak sztywno (delikatnie poruszają się w swoich mocowaniach co może niektórych denerwować) jak w przypadku Cherry. Dla porównania, dostępna w Blackwidow Chroma wersja Razer Orange nie robi już takiego hałasu. Na szczęście możemy przekonać się o tym sami przed zakupem. Klawiatura sprzedawana jest w pudełku z odsłoniętymi kursorami. Ot, takie "wciśnij zanim kupisz" ;-) Zresztą producent dołączył do niej podobnie wyciętą, plastikową osłonkę przeciwkurzową. Miły gest, chociaż żeby wyczyścić Blackwidow X, wystarczy ją przekręcić bokiem i przedmuchać.
Ważną cechą braku obudowy, jest jej zmniejszony wymiar. Mimo, że klawiatura składa się ze standardowych 104 klawiszy, to sprawia wrażenie bardzo kompaktowej. Zajmuje zresztą mniej miejsca. Przy czym jej metalowa obudowa swoje waży (ok. 1,4 kg) co sprawia, że bardzo solidnie przylega do podłoża, a zamontowane na spodzie gumki sprawiają, że nie jeździ pod dłonią. Brak plastiku to też brak podkładki pod nadgarstki. Zazwyczaj, klawiatury posiadają wybrzuszenie pod spacją, pozwalające na swobodne spoczywanie nadgarstków. Blackwidow X Chroma tego nie ma, co może, ale nie musi mieć znaczenia użytkowego (kto cierpi na jakieś schorzenia stawów dłoni, raczej się z tym rozwiązaniem nie polubi). Zachowano natomiast tylne nóżki, dzięki którym można zmienić kąt nachylenia klawiatury.
Na koniec muszę koniecznie wspomnieć o kablu. W tej wersji Blackwidow jest to pojedynczy kabel, bez możliwości demontażu. Umieszczono go w plecionej obwolucie i tzw. tunelach. Tunele są swoistymi wewnętrznymi prowadnicami, które pozwalają nam dowolnie wygiąć kabel tak by jego ułożenie odpowiadało naszym preferencjom. Tak jak go zagniemy, tak zostanie. Szalenie to pomocne, bo dzięki temu kabelek nie lata nie wiadomo gdzie po biurku i nie plącze się z innymi.
|