Click. Boom. Amazing! Test AKG K612Pro Autor: NimnuL | Data: 04/03/14
|
|
Porcja zabawy
System testowy obejmował wzmacniacz słuchawkowy Fiio E09i + iPod 4G, Fiio 07K Andes (jako DAC USB), Denon AVR-1906 + Denon DVD-1920 oraz Sound Blaster ZxR.
Ocenę brzmienia podzieliłem na dwa etapy: pierwszy - syntetyczny, oraz drugi - praktyczny. W obu przypadkach udział brały pliki z bezstratną kompresją, MP3@320kbps oraz płyty CD Audio. Na pierwszy rzut poszedł generator dźwięku oraz płyty testowe SACD „Dr. Chesky & His Band of Maniacs - Dr. Chesky's Musical 5.1 Surround Show”, „Ultimate Demonstration Disc: Chesky Records' Guide to Critical Listening” oraz seria „Best Of Chesky Classics & Jazz and Audiophile Test Disc”. Za swoisty wzorzec dla dźwięku biorę również to, co słyszę podczas koncertów w Filharmonii Pomorskiej.
(kliknij, aby powiększyć)
Niestety nigdy nie było mi dane obcować z K601, nie mam zatem punktu odniesienia do poprzednika, bezpiecznym jest jednak uznać, że charakterystyka K612 Pro będzie tu podobna. Dobrze pamiętam za to K702, którymi bawiłem się przez ponad pół roku, odniosę się zatem do wyższego modelu, a także do zmodyfikowanych Sennheiser HD555 (wycięta kratka wewnątrz muszli). Słuchawki dostarczone do redakcji nie były nowe, ale na wszelki wypadek wygrzałem je przez ponad trzy doby.
Zanim przedstawię Wam opowieść o dźwięku, zacznę od kwestii komfortu, na której punkcie jestem bardzo wyczulony – to dla mnie temat równie istotny jak sama jakość reprodukowanego dźwięku. Niewygodne słuchawki, choćby najpiękniej grające, nie pozwolą na pełne czerpanie radości z odsłuchów. Jestem przekonany, że nikogo nie zaskoczę, pisząc, że temat wygody użytkowania został tutaj zrealizowany tak dobrze jak to tylko możliwe. K612 Pro to konstrukcja niezwykle lekka - jak na pełnowymiarowy model wokółuszny, 238g to kategoria wagi piórkowej. Doskonale dobrano także siłę docisku pałąka, przez co rozkład siły i niewielkiej masy na dużych powierzchniach welurowych padów i skórzanym pasie, czynią K612 Pro słuchawki długodystansowe. Nie odczułem najmniejszego nawet zmęczenia nawet po czterech godzinach nieprzerwanego użytkowania. Długiemu odsłuchowi sprzyja również znakomita – jak przystało na konstrukcję otwartą – wentylacja uszu. Mimo wszystko, w moim odczuciu Sennheiser ciut lepiej zrealizował temat wygody w serii HD5xx oraz HD6xx - niemieckie słuchawki leżą na mojej głowie jak szyte na miarę. Z racji budowy i charakterystyki konstrukcji otwartej, nie ma o czym mówić w kwestii izolacji akustycznej do i od słuchacza – AKG K612 Pro jak wszystkie inne modele tego typu wymagają od otoczenia ciszy.
A zatem muszle na uszach, Jack w dziurze, start!
Jako pierwszy z brzegu poszedł utwór „O fortuna” z kantaty Carmina Burana, Carla Orffa, który niemal natychmiast potwierdził, że jest znakomicie. Dalsze tasowanie utworów i przeskakiwanie z gatunku na gatunek dokończyło dzieła, zmieniając mój wyraz twarzy na będący mieszanką aprobaty, zaskoczenia z lekko uniesioną, lewą brwią. Odpuściłem sobie jednak opisywanie pierwszych wrażeń na gorąco i wyciąganie pochopnych wniosków pod wpływem emocji. Zanim zanotowałem swoją pierwszą myśl, upłynęły ponad dwa tygodnie i około trzydzieści pełnych albumów z różnych gatunków.
AKG K612 Pro odznaczają się prezencją dźwięku dość typową dla wysokich modeli tego producenta i za tą konsekwencję bardzo szanuję Austriaka. Barwa dźwięku jest naturalna i dość płaska, bez istotnej faworyzacji konkretnego fragmentu pasma, w przeciwieństwie do np. Sennheiser HD558/HD598, które podają dźwięk zauważalnie ocieplony. Tony niskie w AKG nie są opasłe – fani mocnego łupnięcia nie mają tutaj czego szukać. Dźwięk potrafi za to zejść nisko, pojawić się nagle i tak samo błyskawicznie zniknąć ze sceny. Bas jest w efekcie szalenie szybki i zdyscyplinowany, nigdy nie pojawiał się, gdy nie był absolutnie konieczny. The Alan Parsons Project i utwór „I robot” podsumowuje kwestię basu w sposób tak uroczy, że z nieba niemal sypie się kolorowe konfetti. K612 Pro nie są też słuchawkami grającymi chłodno. Dół, w sposób wyczuwalny potrafi dociążyć przekaz, ale z dużym wyrafinowaniem i ostrożnością. Środek urzeka jeszcze bardziej – słuchawki emanują naturalnością i szalenie dużą ilością detali w każdym, dobrze nagranym utworze – to ostatnie jest elementem kluczowym. Otóż K612 Pro są bezlitosne dla źle zrealizowanych nagrań - wszelkie niedoróbki stają się dobrze słyszalne, tak dobrze, że czasami wręcz przeszkadzają w odbiorze. Trudno jest mieć w związku z tym jakiekolwiek pretensje do AKG. Jeśli natomiast nakarmimy K612 Pro materiałem odpowiedniej jakości, czeka nas duża nagroda. Gitara z „Corps of criminals” Howarda Shore ze ścieżki dźwiękowej filmu Infiltracja wywoła szczery uśmiech, jak u dziecka na widok różowej waty cukrowej. Wokal jest realizowany z niczym niepohamowaną dźwięcznością i muzykalnością, posuniętą tak daleko, że daje poczucie obcowania z piosenkarzem sam na sam w studio nagrań - dźwięk wręcz tętni życiem – nieważne czy mówimy o soulowym głosie Norah Jones, czy sopranie Anny Netrebko. Jak dotąd, tak rzeczywiste doznania zagwarantowały mi jedynie AKG K702 oraz Sennheiser HD600. Góra to ciąg dalszy zachwytów okraszona lawiną mikro detali. Dźwięk subtelnie podgryza ucho, ale nigdy nie zakłuje i nie jest męczący. Słychać zarówno chropowatość smyczka, muskającego naprężone struny skrzypiec leżących w dłoniach Janine Jansen podczas koncertu Czajkowskiego, jak również pojedyncze puknięcia młoteczków w fortepianie. Pod względem barwy dźwięku, przejrzystości oraz precyzji przekazu, jestem skłonny postawić znak równości między K612 Pro, a K702 Pro z tylko minimalnym wskazaniem na wyższy model. Większe różnice w sposobie grania pojawiają się podczas kreacji sceny oraz przestrzeni, w K702 jest zauważalnie więcej powietrza, a scena wydaje się trochę owalna, rozleglejsza na boki. Przypuszczam, że duży w tym udział mają inne, kątowe poduszki, które zmieniają akustykę wewnątrz muszli. Przestrzeń tworzona przez K612 Pro jest ciut węższa, ale za to kolista i w moim odczuciu ciut bardziej spójna, ze źródłami pozornymi ułożonymi bardziej z przodu, co automatycznie stawia słuchacza w drugim, może trzecim rzędzie sali koncertowej. Zmodyfikowany Sennheiser HD555 tworzy scenę rozleglejszą, ale też nie tak dobrze czytelną jak AKG. Płyta „At The Sands” w wykonaniu Franka Sinatry i orkiestry Count Basie zaprosiła mnie do przestronnej sali, w której zasiadłem przy niedużym stoliku, ustawionym cztery metry od artysty. Wokół mnie było mnóstwo ludzi, w tle rozlegały się ciche rozmowy, odgłosy sztućców i kieliszków. Niesamowite wrażenie.
Stereofonia jest przy tym wyśmienicie czytelna, a separacja instrumentów łatwa w odbiorze, co przesympatycznie słychać na przykładzie „The Cave” z płyty Sigh No More zespołu Mumford And Sons. Tu też AKG pokazuje precyzyjnego pazura odtwarzając szybkie banjo bez pominięcia ani jednego szarpnięcia struny.
Kapitalnie prezentuje się także dynamika. AKG podadzą ciche niuanse smyczkowe w akompaniamencie kompletnej sekcji dętej oraz dudniących werbli. Jest to poziom, którego nie oferują i tak bardzo przyzwoicie grające Sennheiser HD555. Ścieżka dźwiękowa z Grawitacji brzmi wprost obłędnie, do uszu dociera tak wiele, że wymagane jest duże skupienie, by nadążyć za tym co AKG mają do powiedzenia.
K612 Pro nie są również słuchawkami łatwymi do wysterowania. 120 Ohmów wymuszają stosowanie mocniejszego źródła. Odtwarzacz przenośny, np. iPod Nano 4G nie radzi sobie z tymi słuchawkami, maksymalne wysterowanie głośności skutkuje średnim natężeniem dźwięku oraz wyraźnie ograniczoną rozdzielczością. Pod tym względem Sennheiser HD558 oraz HD598, a także AKG K702 są zdecydowanie mniej wybredne. K612 Pro bardzo lubią się ze wzmacniaczem słuchawkowym, który wydobędzie z niego to co najlepsze, ale nie jest to warunek konieczny. Amplituner Denona oraz karta dźwiękowa Creative także sprostały zadaniu.
(kliknij, aby powiększyć)
A zatem robiąc krok w tył i patrząc na całokształt, uważam, że K612 Pro fajnie wpasowują się pomiędzy świetnie grające Sennheiser HD558/598, a HD600, przy czym postawiłbym je zdecydowanie bliżej HD600, pomimo, że ich cena jest porównywalna nawet do HD558. AKG nie są słuchawkami rozrywkowymi w nowoczesnym tego słowa znaczeniu. To sprzęt grający poważnie, z dużą dozą wyrafinowania, ale dostarczający ogromnie dużo radości i satysfakcji z odsłuchów. Zdecydowanie najmocniejsze strony K612 Pro to szczegółowość, naturalność i niczym nieskrępowana muzykalność. Wbrew pozorom to cechy, które są dość rzadko spełniane, nawet w droższych modelach.
Nie zdziwię się gdy z czasem pojawi się odmiana tych słuchawek w wersji Q, czyli Quincy Jones ze zmienioną sygnaturą dźwięku.
|