Od zera do bohatera? Recenzja słuchawek dokanałowych Brainwavz Autor: NimnuL | Data: 08/04/14
|
|
Trochę dźwięków
Za platformę testową posłużył FiiO E07K Andes (USB DAC), tandem iPod Nano 4G i FiiO E09i, a także iPod Nano 4G, Cowon Audio F1 oraz Samsung Galaxy SIV. Plikami dźwiękowymi były SACD, FLAC oraz MP3@320kbps. Odsłuchów dokonywałem w zaciszu domowym, w głośnym otoczeniu miasta, a także podczas uprawiania sportu. Oto wynik kilku dni zmagań…
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Delta doskonale i łatwo wpasowują się w ucho - niewielki korpus nie wadzi i nie uwiera, a giętki i elastyczny przewód nie przeszkadza. Pianki Comply S-100 spróbowałem tylko raz - nic ciekawego. Rzadka pianka nie oferuje szczególnie dużego komfortu oraz izolacji, w tym wypadku wolę silikony.
To, co dobiegło moich uszu było ciemne, masywne i bardzo rozrywkowe (w nowoczesnym tego słowa znaczeniu). Trzeba przepłynąć szeroką i gęstą rzekę basu, by usłyszeć więcej. Całość owiana jest ciężką kotarą, co zauważalnie obniża klarowność ogólnego przekazu. To słuchawki zdecydowanie do jasnego lub neutralnego źródła oraz dla miłośników mocnego łupnięcia. Tony niskie nie są szczególnie energiczne, trochę brakuje im werwy i detaliczności, choć z drugiej strony schodzą nisko (budzą się już przy 15Hz) i są sprężyste. Środek i góra są zauważalnie cofnięte, choć mimo wszystko odznaczają się przyjemną dla ucha barwą. Wokalowi natomiast daleko do naturalności, jest wyraźnie ocieplony i z niedostatkami energii. W ogólnym przekazie brakuje mi iskierki życia i ogólnie pojętej muzykalności. Scena jest upakowana ciasno i gęsto, blisko słuchacza, czasem w jego głowie. Jest tu wyraźnie eliptyczna prezencja przestrzeni z nieznacznym przesunięciem źródeł wzdłuż osi uszu. Wiem, wiem, należy mieć na uwadze stosunkowo niewygórowaną cenę. Z drugiej strony odwołam się do recenzji Edifier H280, który kosztując około połowy ceny Delty, odznacza się dźwiękiem bardziej dojrzałym i wyraźnie ciekawiej zrównoważony, a przy tym z zaskakująco szeroką sceną. O kwestii wykonania nawet nie wspomnę, bo H280 i Delta to przeciwległe bieguny. Robiąc jednak krok w tył i patrząc na całokształt z większej odległości uważam, że granie prezentowane przez Deltę sprawdza się całkiem dobrze na mieście, trochę przypomina mi to Brainwavz HM9. W miejskiej dżungli ciemne i bliskie granie jest jak znalazł. Do rozkoszowania się dźwiękiem – niekoniecznie.
ProAlpha w uszach siedzą prawie tak wygodnie jak Delta. Dołączono tutaj lepsze tipsy Comply S-400, wykonane z gęstej pianki pamięciowej. Gwarantuje to lepsze dopasowanie niż silikonowe wkładki oraz większą pasywną izolację akustyczną. Słuchawki te grają niemal całkowicie przeciwnie do Delty. Bas jest oszczędny i choć zaczyna się w okolicach 21Hz to jest wyraźnie uszczuplony, bez wyraźnej masy dającej uszom kopa. Środek jest tu klarowny, choć nieustannie miałem wrażenie, że był owiany gęstą mgiełką pozostawiającą niedosyt. Góra jest dość przejrzysta i niemęcząca. Całość charakteryzuje się umiarkowaną szczegółowością i muzykalnością. Właściwie to przez cały czas zabawy z tymi słuchawkami czułem, że dźwięk ma kulę u nogi, niepozwalającą na pełne rozwinięcie skrzydeł. Wokal, choć dość naturalny to podany w sposób trochę nudny - bez ognia w przekazie. Scena nie jest tak klaustrofobiczna jak w Delcie, ale nadal całe przedstawienie odbywa się bardzo blisko słuchacza, trochę tylko z boku i minimalnie z przodu. Z drugiej strony jak na słuchawki za 130zł rezultat ogólny nie jest zły i niełatwo o lepszy wynik w tej klasie - niełatwo, ale da się - i to sprowadza mnie do modelu M1, który to konstrukcyjnie jest niemal bliźniaczy jak ProAlpha, ale styl grania jest odczuwalnie jaśniejszy i z ciut większym kontaktem muzyki ze słuchaczem. Bas jest tu tak samo jak u poprzednika uszczuplony i ostrożny, za to środek i góra zostały spuszczone ze smyczy, a to wystarczyło, aby kontakt z muzyką stał się namacalny, a odsłuch zdecydowanie bardziej interesujący. Scena ma według mnie takie same rozmiary jak w ProAlpha, ale jaśniejsze granie dodaje życia odsłuchowi i małego, ale dość precyzyjnego pazura. Wokal jest przyjemny w odbiorze, nie ma sylabizowania, a góra nie męczy. Ogólny przekaz jest dynamiczny, dość naturalny i okraszony muzykalnością. W tej klasie cenowej uważam, że taki rezultat jest nad wyraz dobry.
M5 w uchu leżą tak dobrze jak Delta - trudno o lepszy wynik. W dźwięku doszukałem się wyraźnych podobieństw do ProAlpha, czyli niby dobrze, ale niekoniecznie w tej cenie. Ponownie brakuje mi tutaj werwy i dynamiki. Bas jest uszczuplony, ale zauważalnie bardziej obecny i choć dociąża przekaz, to w dźwięku nadal brakuje fajerwerków i mocnego tąpnięcia tam gdzie tego oczekiwałem. Z drugiej strony takie granie ma szansę wpasować się w oczekiwania osób lubiących trochę cieplejsze granie z zachowaniem rozsądnej przejrzystości przekazu. Środek i góra stoją tylko o krok z tyłu za basem (a właściwie mid-basem), i choć detali tutaj nie brakuje to czasem mają problem z przebiciem się. Wokal jest naturalny, ale życzyłbym sobie jeszcze więcej życia i odwagi w przekazie. M5 nadrabiają za to sceną – jest tutaj sporo powietrza, źródła pozorne nie są upchnięte jeden na drugim, a prezencja dźwięku jest bardziej owalna i przesunięta trochę do przodu. Mam wrażenie, że M5 próbują udawać słuchawki poważne, dojrzałe i wyrafinowane. Brakuje tutaj ogólnie pojętej zabawy w przekazie - tej rozrywki, która jest tak pożądana w głośnym otoczeniu. Te słuchaweczki mają szansę sprawdzić się w domowym zaciszu lub w spokojnym parku, gdy zechcemy odetchnąć po ciężkim dniu pracy. Szczerze mówiąc, ja w tej cenie wolę jednak Brainwavz R1, które przekazują większą dawkę emocji i rozrywki przy jednoczesnym zachowaniu technicznej ogłady.
S1 rozczarowały mnie mocno w kwestii komfortu. Prowadzenia przewodu nad uchem jest fajną sprawą i tego się nie czepię, natomiast problem stanowi rozmiar korpusu, który potrafi sprawić kłopot przy zakładaniu słuchawek, a nawet uwierać, jeśli małżowina uszna jest niewielkich rozmiarów. Pod tym względem nie są słuchawki tak uniwersalne jak np. Delta czy M5, które będą pasować zarówno dziecku jak i dorosłemu. W moim przypadku po założeniu S1 czułem je w uchu przez dobre kilka minut. Sporo pomagają dostarczone w zestawie pianki T-400, które są szalenie wygodne w użyciu i zapewniają świetną izolację akustyczną. Niedostatek w komforcie wynagradzany jest w postaci dźwięku. Przeżyłem spore zaskoczenie począwszy od samego dołu, gdzie bas okazał się być bardzo mocny, z niskim zejściem jak w Delta, ale zdecydowanie lepszą kontrolą i opanowaniem. Środek i góra przedstawiona jest bez pohamowania, z dużą klarownością otaczają słuchacza. Jest tu spora dawka szczegółów, muzykalna przejrzystość i życie w wokalach. Dźwięk jest uniwersalny, rozrywkowy i zestrojony na granie zarówno w głośnym tramwaju jak i na leśnej polanie. Oczywiście nie ma tutaj mowy o naturalności, przekaz jest zauważalnie ocieplony, ale w granicach rozsądku. S1 zdają się stanowić uśrednienie pomiędzy mocnymi i dynamicznymi R1, a czarującymi i wyrafinowanymi Creative InEar3.
A na koniec, tradycyjnie już dorzucam słuchawki do mojego bardzo osobistego rankingu.
Pokazuje on przydatność różnych modeli w poszczególnych zadaniach. Modele słuchawek ustawiłem w kolejności od najtańszych do najdroższych w prawą stronę. Na ocenę końcową wpłynęły przede wszystkim moje ogólne upodobania (jasne, przestrzenne granie i muzykalność), a także wrażenia z odsłuchu muzyki, jaka towarzyszy mi na co dzień. Pod uwagę biorę nie tylko aspekty czysto techniczne, ale również dawkę zabawy dostarczoną przez słuchawki, również w kontekście ceny i przeznaczenia konstrukcji.
|