Płaski obiekt pożądania? Test Edifier M3300SF - głośniki 2.1 Autor: NimnuL | Data: 30/07/14
|
|
Dane wizualne
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Edifier konsekwentnie pakuje swoje głośniki w zgrabne i estetyczne pudła. Na wyposażeniu modelu M3300SF znajduje się 135cm przedłużacz, z jednej strony zakończony wtyczką Jack 3.5mm oraz gniazdem dla takiego właśnie wtyku znajdującym się na drugim jego końcu. Z głośników satelitarnych wyprowadzono dość długie, bo aż 2,35m przewody sygnałowe. Ich jakość, tak jak i przedłużacza, jest standardowa w tej klasie produktu – typowe, cienkie i dość sztywne okablowanie. Pilot łączy się ze wzmacniaczem za pośrednictwem grubego kabla o długości 160cm, w której to połowie przewód napotyka osiemdziesięcio-centymetrowe rozgałęzienie, zakończone wtyczką Jack 3.5mm. To tą właśnie żyłą wprowadzany jest strumień dźwięku do systemu. Niecały metr może się okazać niewystarczające – szczególnie, jeśli komputer zagości pod biurkiem - z pomocą przychodzi wówczas wspomniany przed chwilą przedłużacz, który powinien załatwić sprawę w większości przypadków zastosowania. Edifier niezmiennie utrzymuje wysoki poziom, jeśli chodzi o dbałość o wykończenie oraz detale, bez względu na cenę końcową. Nieważne czy mówimy o tanich słuchawkach czy też niewielkich kolumnach R1280T - kwestia ogólnie pojętej jakości prezentuje się znacznie powyżej tego, czego można się spodziewać. Nie inaczej jest w przypadku M3300SF. Głośnik basowy zbudowano w oparciu o solidną skrzynię zbitą z płyt MDF, pokrytą znakomicie dopasowaną okleiną. U dołu części frontowej subwoofera zamontowano bass reflex, który napędzany jest głośnikiem umieszczonym na jednym z boków. Na przedzie znalazł się również przycisk zasilania wkomponowany w elegancką formę. Z tyłu znajdziemy jedynie potencjometr regulujący ilość tonów niskich, gniazda dla głośników satelitarnych oraz przyłącze dla pilota. Całość wieńczy aluminiowy wymiennik ciepła oraz zamontowany na stałe, przewód zasilania (160cm) zakończony płaską wtyczką.
Satelity są modelem dwudrożnymi z odkrytym gwizdkiem i głośnikiem średniotonowym skrywanym za niezdejmowalną maskownicą. Konstrukcja stoi na srebrnej podstawce i gumowych podkładkach. Biorąc pod uwagę fakt, że na tyle obudowy znajduje się otwór umożliwiający zawieszenie głośników na ścianie, logika podpowiada, że noga powinna być odczepiana. Być może jest, ale nie udało mi się znaleźć sposobu jak tego dokonać, a dokumentacja na ten temat milczy. Siłowe próby rozłączenia podstawy z resztą spełzły na niczym. Jeśli satelity miałyby zawisnąć wraz ze stojakiem, to będzie to trochę mało estetyczne rozwiązanie. Przyczepię się – jak zawsze zresztą – do polerowanych na wysoki połysk plastików, z których wykonano satelity oraz kontroler. Pomijam już fakt, że na takich materiałach widać odciski nawet świeżo oblizanych palców, ale już w ciągu kilku minut uwidocznią się drobiny kurzu, które będą się tam wygodnie wylegiwać i rozmnażać na potęgę. Esteci dostaną szału – głośniki wymagają czyszczenia nie tylko częstego ale także bardzo ostrożnego, bowiem takie plastiki łatwo się rysują. Tego typu materiały ładnie prezentują się tylko i wyłącznie na zdjęciach reklamowych.
|