Stworzone by bawić - Test głośników 2.0 Edifier Studio R1600TIII Autor: NimnuL | Data: 10/12/13
| Edifier z uporem maniaka oferuje coraz to nowsze modele głośników komputerowych. Nie jest to jednak ślepy pęd w nicość, a bardzo przemyślane działanie, mające na celu poprawienie wizerunku głośników komputerowych, będących do niedawna jedynie plastikowymi puszkami bez wyrazu. To co dotychczas zaoferował Edifier zasługuje na szczere zainteresowanie i aprobatę. Pamiętacie małe, zgrabne głośniczki R1280T omawiane przeze mnie trochę ponad 2 miesiące temu? Okazały się być strzałem w dziesiątkę pod każdym względem. Tym razem Edifier postanowił odświeżyć tylko minimalnie większy zestaw 2.0 i proponuje nam niewielkie, ale bardzo mocne stereo Studio R1600TIII na biurko i półkę. Czy i ta propozycja wpasuje się idealnie w potrzeby rynku? Przekonajmy się. |
|
Strona techniczna
Głośniki kryjące się pod nazwą R1600TIII pochodzą z linii Studio firmy Edifier. Mamy tu do czynienia z trzecią wersją tego modelu. Pierwowzorem był R1600T, kolejną model z dopiskiem Plus. W nowej wersji poważnej zmianie uległ wygląd, otwór bass reflex znalazł się na przednim panelu, a moc wzrosła z 32 do 60W. Co ciekawe, wymiary nie uległy przy tym istotnej zmianie.
Towarzysze z Chin już rozpruli te głośniki, abym ja nie musiał tego robić. Poniższe zdjęcia pokazują wnętrze R1600TIII zapożyczone ze strony www.soomal.com, za pozwoleniem Wang Xiaobo – założyciela portalu Soomal. Dziękuję! Albo może lepiej:
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Układ Texas Instruments TI TAS5707 www.ti.com (kliknij, aby powiększyć)
8-bitowy mikrokontroler STMicroelectronics ST 8S003F3P6 www.st.com (kliknij, aby powiększyć)
Układ ADC Texas Instruments TI PCM1808 www.ti.com (kliknij, aby powiększyć)
A tu schematy ukazujące układ TI TAS5707:
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Na wspomnianej już wschodniej stronie umieszczono również kilka ujęć głośników w środku:
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Czyli we wnętrzu R1600TIII panuje ład i porządek. Projekt wygląda na stosunkowo starannie wykonany. A na zewnątrz?
Strona fizyczna
(kliknij, aby powiększyć)
Jak zwykle u Edifiera, kompaktowe pudełko zaprojektowano w sposób estetyczny i mało krzykliwy. W skład wyposażenia standardowego wchodzi komplet przewodów (1,6m) zakończonych wtykiem Jack 3,5mm oraz 2xRCA oraz długi na 3m przewód głośnikowy zakończony niestandardową, okrągłą wtyczką z czterema pinami (wygląda jak mikrofonowa wtyczka CB). Trochę trąca to przekombinowaniem w tej klasie sprzętu. Nie jest to jednak pierwszy raz, kiedy to Edifier pokusił się na niepotrzebne udziwnienia, jeszcze mniej wygodne rozwiązanie zastosowano w modelu R2600 w postaci 5-pinowej wtyczki XLR.
Nie wydaje mi się by tani sprzęt do domowego użytku nie mógł się obyć bez najzwyklejszego w świecie połączenia głośnikowego w postaci sprężynowych zacisków. Dołączony do zestawu przewód jest jednak wystarczająco długi i solidny, zatem myślę, że nie będzie wymagał wymiany, a przez to na to udziwnienie przymykam oko. Wyposażenie zamyka pilocik (33x85x6mm), którego poznaliśmy już przy okazji recenzji modelu R1280T. Zasilany jest popularną baterią CR2025 i w praktyce okazuje się być bardzo poręczny. Trzy wypukłe, miękkie przyciski pozwalają kontrolować głośność dźwięku i nic ponad to.
(kliknij, aby powiększyć)
Obudowę kolumny wykonano z płyty MDF o grubości 12,5mm, czyli solidny standard, nawet w głośnikach znacznie droższych. Forma została tak ukształtowana, że jej front odchylony jest nieznacznie do tyłu, w ten sposób lepiej pozycjonując głośniki, gdy te postawione będą w bliskiej odległości od słuchacza (np. na biurku). Głośniki umieszczono centralnie w osi pionowej. Na samym dole znalazła się paszcza, przez którą kolumny oddychają. Otwór ma około 3,6cm średnicy. Maskownica jest zdejmowalna, a producent zdecydował się na stałe zamocowanie kołeczków w głośnikach, a nie osłonie. To dość nietypowe podejście i dość ryzykowne zarazem. Mi nie do końca przypadło do gustu, choć z drugiej strony srebrzyste elementy w miarę estetycznie komponują się z obudową.
(kliknij, aby powiększyć)
Prawa kolumna jest elementem aktywnym - to tu skupiły się wszystkie gniazda, przewody oraz pokrętła. Na jego tylnym panelu zainstalowano dwie pary gniazd RCA dla dwóch różnych źródeł sygnału – oba wejścia są aktywne jednocześnie. Tuż obok umieszczono cztero-pinowe gniazdo dla lewego kanału, a nieco poniżej pstryczek zasilania. Przewód zasilający o długości około 1,6m zamocowany jest na stałe. Na przedzie prawej kolumny wkomponowano odbiornik podczerwieni (IR) w postaci czarnego kapsla. Na prawej ściance umieszczono panel z czterema eleganckimi, analogowymi pokrętłami: głośność, tony niskie oraz tony wysokie. Potencjometry stawiają właściwy opór i mają wyczuwalną pozycję środkową. Nieco poniżej dioda sygnalizacyjna informuje o włączeniu zasilania. Według mnie, zbędna rzecz biorąc pod uwagę położenie lampki.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Całość zbudowano w sposób estetyczny, staranny i z dużą dbałością o szczegóły. I pomimo, że R1600TIII nie dają mi żadnych powodów do przyczepienia się do czegokolwiek, to prawdziwym majstersztykiem w kwestii jakości i precyzji wykończenia obudowy jest bezdyskusyjnie model R1280T. W obu przypadkach użyto natomiast tych samych oklein – zarówno co do rodzaju jak i kolorystyki – srebrzysto szary środek i orzechowe boki. Bardzo ładnie, choć nieregularne kształty i kanciaste wykończenie z pewnością nie wszystkim przypadną do gustu.
(kliknij, aby powiększyć)
Strona muzyczna
Edifier R1600TIII podłączałem w różnej konfiguracji do: FiiO E09i + iPod Nano 4G, FiiO E07K Andes (jako USB DAC), iPod Nano 4G oraz karta dźwiękowa wbudowana w Dell Latitude E5430. Pliki dźwiękowe to CDAudio, FLAC, AAC oraz MP3@320kbps. We wszystkich przypadkach EQ był wyłączony.
Głośniki odsłuchiwałem w trzech różnych konfiguracjach w pokojach około 10 oraz 18 metrów kw. symulując scenariusze, w których to kolumny ustawione będą na krawędziach biurka, na ściennej półce oraz na niewielkim stoliku.
Po podłączeniu systemu i uruchomieniu odtwarzania do moich uszu dobiegło to, czego się w sumie spodziewałem. Przy wyzerowanych ustawieniach pokręteł, barwa dźwięku jest nie tylko przyjemnie zbalansowana, ale również przyzwoicie dynamiczna. Mając na uwadze rozmiar fizyczny tych głośniczków nie trudno o najzwyklejsze w świecie, miłe zaskoczenie.
Puszczenie sinusoidy przez generator dźwięku szybko zweryfikowało nieprawdziwość danych technicznych podanych przez producenta. 30Hz w tak niewielkich głośniczkach można oczywiście włożyć między bajki i wcale nie traktuję tego jako wadę, a zwykłą cechę konstrukcji tych rozmiarów. Praktyka pokazała, że dolny zakres pasma zaczyna się raczej bliżej 57Hz, co jest wynikiem więcej niż przyzwoitym biorąc pod uwagę gabaryty i nieco lepszym niż ten osiągnięty przez R1280T. Membrana budzi się do życia już nawet przy kilkunastu Hz, a jej wychylenia potrafią być imponująco duże. Oczywiście przy tak niskich częstotliwościach to, co wydobywa się z głośniczków trudno nazwać dźwiękiem. Poniżej krótkie filmiki obrazujące pracę membrany średnio-niskotonowej przy 16, 44 oraz 64Hz.
Nie są to zatem głośniki, które zdmuchną czapkę z głowy, ale oferują przyzwoity, średni bas bardzo sensownej jakości - jest dobrze kontrolowany, stosunkowo miękki ale nie rozlazły, a w rezultacie bardzo przyjemny w odbiorze. Jakościowo jest to rezultat nieosiągalny nawet przez spore zestawy 2.1. Kwestia ilości basu pozostaje oczywiście otwarta – w tej kategorii R1600TIII nie są w stanie konkurować z tańszymi nawet zestawami z subwooferem. Według mnie ilość tonów niskich jest jednak dobrze dobrana, a ogólna charakterystyka jest nieznacznie ocieplona. Oczywiście nie należy spodziewać się tutaj obłędnego łupania i eksplozji przeniesionych z ekranu wprost do naszego pokoju. Dźwięk nie zagra nam w płucach. To głośniki najlepiej czujące się podczas odtwarzania muzyki, choć oczywiście kinomaniacy lubiący nieco dyskretniejszy dźwięk znajdą tu coś dla siebie. Poza tym zawsze można nieco podbić dół pokrętłem na bocznym panelu. Ja nie czułem niedosytu nawet podczas oglądania scen filmowych, w których wybuchy poganiane były wystrzałami, popędzanymi masową destrukcją. Średnica jest minimalnie tylko cofnięta - w granicach rozsądku. Bardzo naturalnie oddane są wokale, zarówno męskie jak i żeńskie – niezwykle przyjemnie wibrują w powietrzu. Świetnie słuchało się zarówno soulowego i spokojnego głosu Norah Jones jak i melodyjnego sopranu Anny Netrebko. Mocny, chropowaty wokal Till Lindemann czy nieco łagodniejszy Elton John również wypełniali przestrzeń w naturalny i wdzięczny sposób.
Nie mam także zastrzeżeń, co do górnych rejestrów. Nie męczą, są przyjemne w odbiorze i odznaczają się odpowiednią precyzją. Całość podana jest w sposób dynamiczny, z miłą dla ucha prezencją. Prezentowana przez R1600TIII przestrzeń ma właściwy rozmiar, pozwalający cieszyć się dźwiękiem również, gdy głośniki ustawione są bardzo blisko słuchacza, np. tuż obok monitora. Scena jest trójwymiarowa, przesunięta wyraźnie za głośniki i rozlokowana nieco na boki. Pod tym względem jest ciut lepiej niż w R1280T, które to grają dźwiękiem trochę bardziej bezpośrednim. Przedni bass reflex pokazuje tutaj swoją zaletę. Dysponując niewielką ilością miejsca na biurku czy szafce można śmiało dosunąć głośniki do ściany bez obniżania walorów odsłuchowych. Na początku miałem spore obawy, co do pomysłu wpakowania 60W do tak małych skrzynek. Sądziłem, że będzie słychać, że dźwięk się dusi i nie może rozwinąć skrzydeł. Na szczęście moje obawy nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości, choć z pewnością większe pudła rezonansowe nie zaszkodziłyby, to wygląda na to, że producentowi udało się osiągnąć kompromis pomiędzy mocą, a rozmiarem kolumienek. Dobrze dobrane komponenty i przemyślana konstrukcja pozwalają na dowolną zabawę pokrętłem głośności - nawet najgłośniejsze partie nie będą przesterowane, a do naszych uszów nie dotrze nieprzyjemna biegunka dźwiękowa. Należy jednak zaznaczyć, że R1600TIII czują się najlepiej gdy grają na niskich i średnich poziomach głośności. Zbliżając się do górnej granicy zakresu, tony wysokie stają się trochę męczące, zanotowałem również niewielki spadek szczegółów. Ale dotyczy to natomiast poziomów, których trudno dopuścić się na co dzień - nie bez reakcji sąsiada przynajmniej. Dobrze dobrane komponenty, z którego zbudowano wzmacniacz świadczy praktyczny brak szumów własnych nawet przy maksymalnym wysterowaniu. Co ważne, podobnie jak w R1280T i tutaj głośniki dobrze radzą sobie przy bardzo cichym graniu - bas nie usypia, a dźwięk jest niezmiennie przyzwoicie zrównoważony. Ma to spore znaczenie, gdy chcemy by muzyka stanowiła tło do naszych codziennych czynności.
Podczas kilku minionych dni, Edifier R1600TIII zdał egzamin zarówno jako głośniki do plumkania w tle jak i do mocniejszego nagłośnienia pomieszczenia. Bardzo dobrze słuchało się na nich zarówno koncertu Queen Rock Montreal jak również fortepianowych koncertów Chopinowskich. Nie miałem zastrzeżeń do tego, co słyszałem podczas oglądania filmów jak i w trakcie słuchania dynamicznych kawałków w wykonaniu Two Steps From Hell.
Uprawiając istną żonglerkę płytami i kolejnymi gatunkami muzycznymi nie odczuwałem niedosytu. Przegalopowałem przez popularne kawałki Jacksona, skoczny hip-hop Eminema i ostrą łupankę Prodigy i Daft Punk. Z przyjemnością siedziałem w fotelu słuchając Trans-Siberian Orchestra, Gorana Bregovica oraz starych utworów Bennego Goodmana. Wszystko, co nawinęło się na odtwarzacz, brzmiało co najmniej dobrze i gdybym nie wiedział skąd ten dźwięk wychodzi, mógłbym śmiało pomylić go z nieco większym zestawie, trochę nawet droższym.
Strona końcowa
Ładnie wyglądające, porządnie wykonane, mocne, dobrze grające, wygodne w obsłudze - tak można krótko podsumować Edifier Studio R1600TIII. Czy wystarczy to jednak, aby jednoznacznie wskazać na nie palcem jak na niekwestionowanego zwycięzcę na aktualnym rynku niedużych głośników 2.0? W obliczu ceny ukształtowanej na poziomie 450zł nie jest to takie oczywiste i wymaga chwili zastanowienia. Na pewno R1600TIII nie jest takim hitem jak nieco tylko słabsze, ale jeszcze ładniejsze i kosztujące obecnie zaledwie 277zł Edifier R1280T - te maleństwa oferują niedościgniony stosunek możliwości do ceny. Natomiast do 500zł na rynku głośników 2.0 jest dość ciasno, na czele z takimi modelami jak mocniejsze i większe Microlab Solo6C, Edifier 1900TII lub Modecom MC-HF60. No ale są to konstrukcje z tylnym bass reflexem i wyraźnie większe, a przez to nie spełniające podstawowego kryterium nagłośnienia stojącego na biurku. Edifier R1600TIII to niewątpliwie bardzo ciekawa i solidna propozycja, choć według mnie cena powinna stopnieć ciut poniżej 400zł. Dopiero wówczas ich zakup oraz dopłata 100zł w stosunku do R1280T będzie miała bezwzględne uzasadnienie. Jedno jest pewne, szukając niedużych, a solidnych, stereofonicznych głośników na biurko grzechem będzie niewzięcie Edifier R1600TIII pod uwagę. To bardzo solidna propozycja Edifier.
Sprzęt do testów dostarczyły firmy:
|
| | Sinus Sp. z o.o. (oficjalna i wyłączna dystrybucja firmy Edifier na Polskę) | |