Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Meloman na wynos - test odtwarzacza FiiO X1
    

 

Meloman na wynos - test odtwarzacza FiiO X1


 Autor: NimnuL | Data: 10/11/14

Meloman na wynos - test odtwarzacza FiiO X1Muzyka towarzysząca nam poza domem to nic nowego - Walkmany i wszelkiej maści przenośne odtwarzacze dźwięku zarówno analogowego jak i cyfrowego, znane są nam już od kilku dekad. Rozwój technologii sukcesywnie przyczyniał się do miniaturyzacji gabarytów oraz zwiększania możliwości małych gadżetów. W pewnym momencie postęp jednak wyhamował – producenci zaczęli kombinować, próbując wcisnąć klientom małe, wszystkomogące urządzenia umożliwiające nawet odtworzenie filmu na ekraniku wielkości paznokcia. Gdzieś na bok odrzucono główną funkcję odtwarzacza muzyki, skupiając się na rzeczach całkowicie niepotrzebnych. Co ciekawe, FiiO postanowił odkryć koło na nowo, oferując wyspecjalizowany odtwarzacz muzyki mający zapewnić jakość dźwięku niespotykaną dotąd w urządzeniach przenośnych. Czy to się udało? Zapraszam do recenzji odtwarzacza X1.

Cyfry


(kliknij, aby powiększyć)

Strona producenta: www.fiio.com.cn

Wewnątrz urządzenia siedzi sobie DAC Texas Instruments PCM5142 oraz wzmacniacz Intersil ISL28291.

Przyznacie chyba, że tabela z danymi technicznymi prezentuje się niezwykle okazale jak na kieszonkowy odtwarzacz muzyki … i tylko muzyki. Fiio X1 nie wpasowuje się w obecnie panujące standardy ustanowione przez elektronikę użytkową. Krótko ujmując, jest to sprzęt niezwykły - brak tutaj wbudowanej pamięci, jakichkolwiek dodatkowych funkcji, a całość zamknięto w dużej, grubej i ciężkiej obudowie. Jego niezwykłość polega jednak na czymś zupełnie innym – jakości dźwięku, która ma stanowić szkielet moralny tego niepozornego urządzenia. Na domiar dobrego X1 obsłuży szeroki wachlarz formatów plików - nie dość, że bezstratnych to jeszcze zapisanych w wysokiej rozdzielczości. Ślinianki melomanów z parciem na wysoką jakość z pewnością wzmogły właśnie pracę. Czy słusznie? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć w kolejnych rozdziałach.

Kończąc rozdział, rzut okiem na to, co znajduje się wewnątrz obudowy X1.



Obrazy


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Witajcie, drodzy czytelnicy w roku 2001, w którym to Apple po raz pierwszy zaprezentował iPod Classic umożliwiający zachomikować tysiąc utworów w pudełeczku mieszczącym się w kieszeni spodni. Patrząc na zdjęcia powyżej można pomyśleć, że historia właśnie zatoczyła koło. Zanim jednak zagłębię się w szczegóły, przyjrzyjmy się wspólnie temu, co FiiO ma nam do pokazania. FiiO wyposażył X1 na bogato, wewnątrz pudełka z motywem płyty gramofonowej znalazły się trzy folie ochronne na ekran (jedna fabrycznie naklejona), metrowy przewód USB, silikonowy futerał, a także trzy okleiny oraz krótka instrukcja obsługi. I to wszystko – zgadza się, producent nie dołączył słuchawek, co uważam za bardzo trafne posunięcie. Małe, plastikowe pchełki dołączane masowo do odtwarzaczy (niezależnie od ich klasy) wołają często o pomstę do nieba. Poza tym docelowy odbiorca z pewnością ma własny, ulubiony model. Mam tylko nadzieję, że w związku z tym producent przyciął odpowiednio cenę końcową.

Odtwarzacz zamknięto w aluminiowej obudowie z kilkoma, miękko działającymi przyciskami. Na froncie znalazł się dwucalowy wyświetlacz, cztery przyciski (odpowiedzialne za przewijanie utworów, wywołanie menu oraz powrót), a także fizyczne pokrętło (nie dotykowe jak w iPod) pokryte gumą wraz z centralnie umieszczonym przyciskiem zatwierdzającym wybór. Dyskretny LED umieszczony na samym dole informuje o trybie pracy (niebieski: odtwarzacz włączony, czerwony: ładowanie akumulatora). Temat przycisków kończą trzy sztuki umieszczone na lewej ściance, a odpowiedzialne za zasilanie oraz głośność. Pozostałe ścianki zawierają gniazda – po jednej sztuce: microSD, 3.5mm słuchawkowe/wyjście liniowe oraz microUSB B. Plecy odtwarzacza są gładkie i proste, z informacją producenta dot. modelu, numeru seryjnego i zasilania. Aha, X1 występuje w dwóch odmianach kolorystycznych – prezentowanej tutaj srebrnej oraz szampańskiej (lub też wpadającej w złoto, jak kto woli – której na Polskim rynku jeszcze nie spotkałem).


(kliknij, aby powiększyć)

Trzy desenie dołączone do zestawu pozwalają na dość dokładne oklejenie obudowy odtwarzacza, ale sama procedura wymaga sporej cierpliwości i wprawy. Jeśli ktoś z Was nosi czapeczkę z napisem ‘I love NY’, bokserki z wizerunkiem wuja Sama oraz koszulkę z flagą w paski i gwiazdki to może sobie zafundować Wieś Tunning 2.0, wprawiając tym samym w zachwyt okoliczne istoty. Materiał jest gruby i sprawia wrażenie dość trwałego, za to klej trzyma się powierzchni słabo. Pierwszy transport odtwarzacza w kieszeni pozbawił go trzech małych elementów, a kilka narożników zaczęło odstawać. Myślę, że reszta odpadnie szybciej niż wyczerpie się akumulator w odtwarzaczu. Mnie ten dodatek nie przekonuje, na szczęście tą żenadę da się odleić bez brudzenia obudowy klejem, albo ukryć to w świetnie skrojonym, silikonowym futerale znanym z FiiO 07K Andes, który w przeciwieństwie do tapety jest bardzo praktycznym dodatkiem, stanowiąc dobrą, fizyczną ochronę sprzętu.



Fakty


(kliknij, aby powiększyć)

Zacznijmy od oprogramowania zaszytego w X1. Menu oparto na pięciu głównych piktogramach, po których poruszamy się przy użyciu pokrętła. Zawartość pamięci można przeglądać zarówno po tagach (gatunek, artysta, album, ulubione) jak i po folderach. Nie mam zastrzeżeń w tej kwestii, choć nazwy niemieszczące się na wyświetlaczu przewijane są dość leniwie. Ustawienia podzielono na dwie sekcje: systemowe oraz odtwarzacza. Ilość dostępnych ustawień nie straszy, co pozwala na ogarnięcie odtwarzacza w kilka minut. Z ciekawszych ustawień warto nadmienić kilka profili dźwiękowych w tym jeden, definiowalny przez nas, balans kanałów (+/-5dB ze skokiem co pół wartości), odtwarzanie ciągłe, losowe lub w pętli czy też uśpienie. Do wyboru jest sześć kolorów tła menu, każdy powinien znaleźć coś dla siebie – zarówno dziewczyny lubiące brąz jak i chłopcy rozsmakowani w różu. Zaskoczeniem może być fakt, że na pokładzie nie ma radia - co jest według mnie przesadną oszczędnością.

Podczas odtwarzania, na ekranie dostępny jest podstawowy zestaw informacji: głośność, typ wyjścia, profil korektora dźwięku, stan naładowania akumulatora oraz aktywne odliczanie uśpienia. Dodatkowo wyświetlana będzie okładka albumu (jeśli dostępna), postęp odtwarzania, a także informacje o pliku oraz albumie.

Samo oprogramowanie zaszyte w X1 działa szybko, sprawnie i stabilnie, ale programiści nie ustrzegli się przed popełnieniem małej gafy. Otóż w ustawieniach można wybrać jedną z trzech kombinacji klawiszy odpowiedzialną za zablokowanie przycisków, niestety żadna z propozycji nie działa. Najciemniej jednak pod latarnią – zablokowanie klawiszy (za wyjątkiem głośności) oraz wygaszenie ekranu następuje po krótkim naciśnięciu klawisza zasilania. Niestety stosunkowo wolne jest przemieszczanie się po między tworami – przerwa jest minimalnie zbyt długa jak na mój gust. Kolejna łyżka dziegciu to ciche trzaski podczas przełączania się pomiędzy utworami o różnej rozdzielczości (tj. 44/16 <-> 96/24 lub 192/24). W sprzęcie tego typu nie powinno mieć to miejsca. Przeskakiwanie pomiędzy utworami tego samego typu jest bezproblemowe. Skoro już temat czasu poruszyłem to nadmienię, że X1 uruchamia się aż piętnaście sekund, a wyłączenie zabiera mu pięć sekund. Akumulator ładuje się do pełna w niespełna cztery godziny, co jest wynikiem zgodnym z podanym przez producenta, natomiast lepiej prezentuje się czas pracy sięgający 20h (FLAC 192/24b) oraz 22h dla MP3 @320kbps. W obu przypadkach głośność ustawiona była na 50%.

Niestety rozczarowaniem okazał się wyświetlacz, który charakteryzuje się bardzo słabą reprodukcją kolorów i raczej przeciętną jasnością podświetlenia.


(kliknij, aby powiększyć)

Dla przykładu porównanie - oba wyświetlacze ustawione na maksymalną jasność. Przewaga sześcioletniego iPod Nano 4G jest druzgocąca, choć ujęcie powyżej nie pokazuje tego co na żywo wychwytuje oko.

Bardzo zawiódł mnie także sposób w jaki pracuje czarne pokrętło stylizowane na płytę gramofonową. Kręci się niezwykle lekko – niemal bez wyczuwalnego oporu, z cichym, słabo wyczuwalnym skokiem oraz wyraźnym luzem. Dodatkowo środkowy przycisk zatwierdzający wybór działa niepewnie – raz wystarczy musnąć go palcem, innym razem wymaga większej siły nacisku przyłożonej w części centralnej. W związku z tym sterowanie X1 jest nieprecyzyjne i problematyczne – czasem wybór przeskakuje o jedną pozycję w kierunku przeciwnym do spodziewanego lub nie przeskakuje w ogóle.

Innym mankamentem jest sposób wyświetlania okładek. Obrazy skalowane są do poziomej orientacji ekranu, przez co dolna część okładki jest przycinana i niewidoczna, a informacje wyświetlane na tle obrazu są słabo czytelne. Do rozwiązania proponowanego przez Apple są lata świetlne.

Ogólnie jednak Fiio dobrze leży w dłoni, przyciski są we właściwych miejscach, dobrze wyczuwalne pod palcem, umożliwiając sterowanie odtwarzaczem nawet na ślepo.



Dźwięki

Do gniazda FiiO X1 podłączałem słuchawki otwarte i zamknięte z przedziału 32-250Ω, zaczynając od niewielkich i przenośnych Sennheiser PX100 II oraz Bowers & Wilkins P3, przez większe Brainwavz HM9, CAL!2, a kończąc na domowych konstrukcjach Sennheiser HD555, NuForce HP800 oraz Beyerdynamic DT-770Pro.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Po sparowaniu odtwarzacza z komputerem, systemy operacyjne Windows XP, 7 oraz 8 wykrywają sprzęt automatycznie, a karta pamięci objawia się jako dysk wymienny. Do slotu wsunąłem kartę SanDisk 32GB class 10, Fiio gwarantuje jednak poprawne wsparcie do 128GB włącznie. Kartę wypakowałem muzyką w formatach stratnych (@192-320kbps): ogg, mp3, wma jak również bezstratnych (44, 96 oraz 192kHz, 16 i 24b): flac oraz m4a.

Pierwsze co przykuło moją uwagę to cisza – niezależnie od poziomu wysterowania głośności, do uszu nie dobiegał najmniejszy nawet szum własny elektroniki. Wzmacniacz okazał się też wystarczająco mocny, by bez zająknięcia poradzić sobie z napędzeniem wszystkich podanych mu przeze mnie słuchawek – w każdym przypadku oferując spory zapas mocy. Potencjometr zapewnia płynną regulację w zakresie stu kroków z jednostkowym skokiem. Podczas testu potencjometr nie przekraczał poziomu 65, ale w przypadku większości słuchawek były to okolice połowy skali. Mocy wystarczyło nawet na wysterowanie prądowo wymagających DT770Pro, choć w ich przypadku w uszy rzucały się fragmenty z niedostatkami dynamiki. Pozostałe modele grały z pełnym posłuszeństwem, bez najmniejszego nawet zająknięcia.

Zanim przejdę do sedna sprawy dotyczącej kwestii brzmienia, pragnę nadmienić, że różnice pomiędzy odtwarzaczami w tym przedziale cenowym są w praktyce niewielkie, czasem wręcz marginalne i możliwe do wyłapania tylko przy bezpośrednim porównaniu. Znacznie większy wpływ na dźwięk ma typ i klasa użytych słuchawek, a nie sam odtwarzacz. Wypowiadanie się na temat niuansów w przypadku odtwarzacza przenośnego jest według mnie niczym kulą w płot, bo każdy usłyszy coś innego używając innych słuchawek. Warto zastanowić się także nad szansą wyłapania drobiazgów poza domem, w ruchu, w otoczeniu głośnym – jakże nieoptymalnym do rozkoszowania się muzyką. Tym bardziej zastanawiająca jest potrzeba obsługi plików 192kHz/24b. Osobiście nie jestem przekonany czy ludzkie ucho potrafi wyłapać różnicę (przy założeniu, że słuchawki dadzą radę tą różnicę zreprodukować) pomiędzy dobrze nagranym utworem 44/16, a tym zarejestrowanym w wyższej rozdzielczości. Cytując klasyka – taki mamy klimat, że wszystko musi być HD, 3D, Ultra Pro z nutką dekadencji FX. Fakt pozostaje faktem: X1 odtwarza pliki o większej 'gęstości' zapisu – jak ktoś zechce z tego skorzystać, proszę bardzo.

Wracam do nurtu głównego zagadnienia. Krótko: FiiO jest grajkiem bardzo muzykalnym i już od pierwszych sekund uwagę przykuwa przejrzystość, czystość i dynamika brzmienia. Jest to odtwarzacz delikatnie ocieplony, ale środek i góra nie zostały wycofane. Bas jest ciepły, sprężysty i detaliczny. Środek i góra pasma jest prezentowana jest w sposób klarowny i naturalny z szalenie dużą ilością mikrodetali. W przekazie jest sporo powietrza, scena jest rozległa i eliptycznie ustawiona w płaszczyźnie uszu, choć niezbyt głęboka. Osobiście wolę głębsze i ciut bardziej naturalne granie FiiO E07K Andes, choć różnice tutaj są niezwykle subtelne. Według mnie X1 najlepiej współpracuje ze słuchawkami otwartymi o naturalnej charakterystyce brzmienia lub zamkniętymi o nieco tylko ocieplonej manierze.



Wnioski

FiiO X1 to sprzęt bardzo specyficzny – interesująca propozycja dla wymagających słuchaczy, zamknięta w solidnej obudowie rodem z początku XXI wieku. Przy okazji recenzji iAudio E3 wspominałem, że przenośne odtwarzacze muzyki zwyczajnie się kończą, nie mogąc współistnieć ze wszystkomogącymi telefonami. Od tamtego czasu zdania nie zmieniłem. Nie jestem przekonany czy w zastosowaniach poza domem możliwości tego odtwarzacza zostaną w pełni wykorzystane. W zaciszu domowym zastosowanie sprzętu przenośnego ma znowu wątpliwe uzasadnienie. Osobiście uważam, że w ruchu w zupełności wystarcza to, co oferuje typowy smartfon lub tani i prosty odtwarzacz, natomiast rozsiadając się w wygodnym fotelu warto pomyśleć nad niewielkim wzmacniaczem słuchawkowym/DAC USB, takim jak na przykład FiiO E07K Andes lub E10K. Oczywiście jeśli ktoś z Was szuka urządzenia bardziej uniwersalnego, FiiO X1 może być propozycją do rozpatrzenia - łączy on w sobie cechy wzmacniacza słuchawkowego i odtwarzacza, oferując przy tym ponadprzeciętną jakość dźwięku.




  Sprzęt do testów dostarczyły firmy:

Sklep Audiomagic.pl      Sklep Audiomagic.pl