Recenzja Ozone Blast OceloteWorld 7.1 - słuchawki do grania Autor: Liluh | Data: 03/06/15
|
|
Ja gram, a niech świat się wali
Ocelotki sprzedawane są w standardowym dla tej firmy, dużym, kartonowym opakowaniu z uchwytem. W przeciwieństwie do Onda Pro, nie dostajemy w pakiecie futerału. W środku znajdziemy tylko słuchawki i instrukcję. Sterowniki można ściągnąć z sieci.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Pierwsze na co zwraca się uwagę to zawadiacki wygląd słuchawek. Czarny mat w połączeniu z pomarańczą, ostra i łamiąca się linia, podkreślona przez dyskretnie emanujące LEDy. Tu i tam przebłyskuje chrom, dopełniając wrażenia drapieżności. Nawet mikrofon na sztywnym, gumowym wysięgniku wygląda jak wyjęty z najnowszych filmów science-fiction. Przy ocelotkach, Onda Pro mają prezencję zimowych nauszników dla grzecznych dzieci.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Całość wykonano z wysokiej jakości materiałów. Nic nie lata, nie trzeszczy, a poszczególne elementy zostały ze sobą ześrubowane. Niczego nie klejono. Mikrofon jest zamontowany na stałe i operuje się nim tylko w osi góra-dół. Warto zaznaczyć, że na 3/4 długości jest elastyczny, tak by nie można go było przypadkowo złamać czy uszkodzić w codziennym użytkowaniu. Sprawia solidniejsze wrażenie niż opcjonalny mikrofon Onda Pro. Zresztą podobnie jest z pilotem sterującym. W ocelotkach jest on mniejszy i lżejszy, a ponadto można go przyczepić do koszuli specjalną łapką. Przyczyna tych różnic jest jedna. Onda Pro miała w nim wbudowaną kartę muzyczną z DSP, pozwalała też na regulację dźwięku i wyłączenie mikrofonu. W ocelotkach karta tego bajeru nie ma, a pilot służy tylko jako potencjometr. Mikrofon wyłącza się poprzez jego uniesienie, a włącza poprzez opuszczenie. Zależnie od pozycji dioda na jego czubku świeci się na biało lub na pomarańczowo. Fajne rozwiązanie (tak mikrofon jak i łapka), bo polowanie na pilota w czasie gry bywa kłopotliwe. Sam kabel daje też więcej komfortu, ma 3m długości (Onda Pro 1,5m).
Jest jeszcze jedna ważna sprawa, o której koniecznie trzeba napisać. Co prawda futerału nam poskąpiono, ale słuchawki można złożyć, wywijając nauszniki do wnętrza pałąka (patrz zdjęcia poniżej). W takiej konfiguracji, spokojnie zmieścimy je do plecaka czy torby.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
A jak ocelotki leżą? Całkiem nieźle, są dość lekkie (309 gr). Standardowo, metalowy pałąk obszyty został skóropodobnym materiałem z pianką. Co ciekawe, same nauszniki (podobnie obszyte) nie są okrągłe, a mają kształt z grubsza przypominający zarys ucha. Nie są na sztywno zespolone z pałąkiem, tylko umieszczono je w ruchomych leżach. Pozwalają regulować położenie mniej więcej o 5 stopni, w lewą lub prawą stronę. Całość przylega do głowy i uszu w sposób niemalże hermetyczny. Lepiej niż Onda Pro. Zewnętrzny świat przestaje istnieć i nic nie przeszkadza nam w zagłębieniu się w wirtualną rozgrywkę. Ergonomia na piątkę. Jest jednak jedno „ale”.
Nauszniki przylegają tak ściśle, że autorowi niniejszej recenzji pociły się uszy. A co gorsza, dłuższe użytkowanie (2-3h) zmaltretowało moje małżowiny. Brzmi może zabawnie ale sprawdziliśmy to dokładnie z recenzenckim zacięciem. Małżowina uszna autora mierzy w pionie, od podstawy do czubka 6,2cm , natomiast wnęka nausznika ma tylko 5,6cm.
Ewidentnie, odważne zrezygnowanie z klasycznego okrągłego kształtu przyczyniło się do zawężenia grona potencjalnych użytkowników, wykluczając z nich osoby dorosłe o wzroście (tutaj zgadniemy) ponad 190cm i proporcjonalnie zbudowanej głowie. Można było zastosować trochę większe gabaryty, ale wtedy utracono by część z ergonomii i lekkości.
|