Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Test SONY WH-1000XM4 - 2020: Odyseja muzyczna
    

 

Test SONY WH-1000XM4 - 2020: Odyseja muzyczna


 Autor: NimnuL | Data: 03/08/20

Praktyka

Strona główna produktu: www.sony.pl
Parametry techniczne zostały ładnie opisane na stronie producenta, nie chcąc się zatem dublować, odsyłam Was właśnie tam.

Z najnowszymi słuchawkami SONY spędziłem niespełna dwa tygodnie, nierzadko mając je na głowie przez 8 godzin z kilkoma krótkimi przerwami. Źródłem, które posłużyło mi do testów były: Spotify Premium oraz Tidal Hi-Fi, a dźwięk napędzany był przez laptopy: Lenovo i Dell oraz smartfony: Motorola One Vision i iPhone X. W teście będę się odnosił do Bose QuietComfort 35 II, z którym mam wieloletnie doświadczenie, jak również pobieżnie nawiążę do Bose NC 700, z którymi miałem jedynie przelotny kontakt. Niestety z poprzednikiem SONY, modelem XM3, oraz Microsoft Surface Headphones 2 miałem na tyle krótki kontakt, że nie jestem w stanie uczciwie wypowiedzieć się na ich temat..

- połączenie bezprzewodowe

Pierwsze, pozytywne zaskoczenie to komunikacja bluetooth 5.0, która w przypadku testowanych tutaj słuchawek okazała się nad wyraz stabilna, a zasięg zauważalnie przekraczał wszystkie urządzenia BT (w tym także 5.0) z jakimi miałem dotąd do czynienia. Bez najmniejszych zająknięć dźwięku byłem w stanie przemieszczać się po całym mieszkaniu (~80m^2) przechodząc do dowolnego pokoju (ponad 10 metrów w linii prostej, ze ścianami, szafami i drzwiami stojącymi na przeszkodzie). SONY grał bez najdrobniejszej degradacji w jakości tam, gdzie inne słuchawki grały elektronicznymi przerwami i zakłóceniami. Nie napotkałem również ani jednego uszczerbku w ciągłości transmisji (zarówno z LDAC jak i AAC DSEE Extreme) w centrum miasta, pod liniami wysokiego napięcia oraz w obszarach z dużą ilością anten. Nie zaobserwowałem też najmniejszych nawet opóźnień w filmach i grach zarówno na komputerze jak i na smartfonie, ale akurat to samo mogę powiedzieć na temat innych słuchawek, które dotąd używałem. Jakiekolwiek opóźnienia, które kiedykolwiek doświadczałem ze słuchawkami BT dotyczyły albo sterowników na komputerze albo błędnego połączenia z urządzeniem (dotyczyło to starszych OS). Nie był to problem, którego zwykły restart, ponowne połączenie lub aktualizacja driverów nie załatwiła.


(kliknij, aby powiększyć)

Uruchomienie funkcji połączenia z dwoma urządzeniami na raz, restartuje słuchawki oraz dezaktywuje LDAC, zastępując go AAC lub SBC, w zależności od możliwości urządzenia źródłowego. Aby słuchawki pozwoliły na komunikację z dwoma źródłami jednocześnie, należy przytrzymać przycisk zasilania przez około siedem sekund, aby wprawić je w nastrój parowania. Na komputerze należy wówczas wybrać model słuchawek bez przedrostka LE_ - ten, z jakiegoś powodu, stwarza pozory poprawnego połączenia, ale w urządzeniach dźwięku się nie pojawi - w słuchawkach będzie grała cisza. Telefon nawiązał połączenie z kodekiem AAC, natomiast komunikacja z komputera realizowana była za pomocą SBC. Proces parowania zajmuje kilka sekund i jest potwierdzony stosownym komunikatem głosowym w słuchawkach.

Jak to działa? Zaskakująco sprawnie:
Scenariusz 1: film (Netflix, YouTube) na komputerze jest aktualnym źródłem dźwięku, ale gdy zadzwoni telefon, to seans zostaje automatycznie wstrzymany, a aktywnym urządzeniem stanie się smartfon. Po zakończonej rozmowie słuchawki automatycznie wznawiają seans, przyjmując dźwięk z komputera. Analogicznie działa też sytuacja, w której słuchawki połączone są z telewizorem, a w między czasie zadzwoni telefon. Film zostanie wstrzymany również, gdy sami inicjujemy rozmowę telefoniczną.

Scenariusz 2: muzyka (Spotify, Tidal) na smartfonie jest aktualnym źródłem dźwięku, w międzyczasie na komputerze dzwoni komunikator (Skype, Circuit, Zoom) - muzyka zostaje automatycznie wstrzymana, a po zakończeniu rozmowy słuchawki automatycznie wznowią odtwarzanie utworu z telefonu. W obu przypadkach rozmowę można odebrać i zakończyć za pomocą podwójnego dotknięcia panelu dotykowego prawej słuchawki.

- jakość dźwięku

Nie było dla mnie niespodzianką, że omawiane tu i teraz słuchawki grają rozrywkowym, ciepłym dźwiękiem, dalekim od neutralności, naturalności oraz wszelakiej analityczności. Otrzymany rezultat jest natomiast bardzo przyjemny dla ucha, nie tylko jak na słuchawki bezprzewodowe, ale w ogóle jak na słuchawki zamknięte. Brzmienie jest detaliczne, z ukłonem w stronę zabawowej, popularnej charakterystyki, z zauważalnym uwypukleniem średniego basu, minimalnie cofniętym, ale przyjemnym środkiem oraz klarowną, łagodną górą. Słuchawki świetnie sprawdziły się z praktycznie każdym gatunkiem muzyki i utworem jaki im wrzuciłem. Z zaangażowaniem słuchałem koncertów fortepianowych na żywo, muzyki rock, pop, ścieżek filmowych oraz wachlarza innych albumów stanowiących przekrój przez wachlarz epok i gatunków. SONY bardzo uczciwie poradziły sobie w grach oraz filmach akcji, z właściwym, kinowym zejściem basu wzbogacając seans. Bardzo ciekawa okazała się również prezentowana przestrzeń oraz stereofonia, wraz z separacją źródeł pozornych i holografią sceny. SONY grają dźwiękiem, który momentami można pomylić ze słuchawkami typu półotwartego, ilość naturalnej przestrzeni jest tu momentami wręcz urzekająca. Bas schodzi nisko i jest dobrze kontrolowany, aż do górnych zakresów głośności.

Dopiero przekroczenie granicy wyznaczonej przez zdrowy rozsądek (75%) powoduje nieznaczne rozlanie się tonów niskich i utratę panowania nad dźwiękiem, ale ma to miejsce przy wysterowaniu, które nie jest obojętne dla słuchu. Przy normalnym odsłuchu (dla mnie to 25-50% na suwaku głośności) dźwięk jest kompletny, pełen muzykalności, dobrze nasycony dołem i sympatyczny w odbiorze. Charakterystyka brzmienia WH-1000XM4 nie zmienia się istotnie po włączeniu ANC, natomiast barwa rozjaśnia się nieco po wpięciu przewodu i to co wówczas słyszę, lepiej wpasowuje się w mój gust. Bas pozostaje wówczas tam gdzie był, ale krok w przód robi środek oraz górne pasmo, co mi osobiście znacząco bardziej odpowiada. Nie jest to jeszcze maniera grania, która idealnie wpasowuje się w moje preferencje, ale nie jest to model skierowany do mnie personalnie, tylko do masowego odbiorcy. Omawiane tu słuchawki nie są w żadnym wypadku naturalne ani obojętne dla źródła, wszczepiono im nieco zadziorny, miejski charakter, dostrajając brzmienie do bardziej popularnego ucha. To z pewnością nie są słuchawki dla osób szukających technicznej precyzji i naturalności znanej z niektórych modeli przewodowych w tej kategorii cenowej, ale jestem przekonany, że nikt takich oczekiwań od słuchawek bezprzewodowych ANC nie ma, a na pewno mieć nie powinien.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że SONY WH-1000XM4 nie wymagają zasilania aby używać je z przewodem - są gotowe do grania natychmiast po wpięciu Jacka, nie trzeba ich nawet włączać z przycisku. Po włączeniu mamy natomiast do dyspozycji standardowo funkcjonujący ANC.

Jak charakterystyka dźwięku SONY wygląda w porównaniu z Bose, na temat którego krążą żartobliwe teksty: Buy Other Sound Equipment lub No highs, no lows, must be Bose? Nota bene nie rozumiem tych złośliwych uszczypnięć, w mojej ocenie sprzęt tego amerykańskiego producenta sprzętu audio brzmi więcej niż przyzwoicie, choć wyceniany jest według magicznych algorytmów stosowanych przez Apple.

Niemniej jednak w moich uszach charakterystyka dźwięku realizowana przez WH-1000XM4 jest ciekawsza w odbiorze niż to co oferuje QC 35 oraz NC 700 (swoją drogą oba te modele grają bardzo do siebie podobnie z różnicami sprowadzanymi do przestrzeni i bezpośredniości projekcji). SONY jest nieco bardziej żwawe, skoczne i muzykalne w odbiorze, choć tu już sprowadzam temat do kwestii bardzo osobistych upodobań. W mojej ocenie WH-1000XM4 są ciut bardziej uniwersalne w swoim charakterze niż Bose. Czy dźwięk oferowany przez testowane przeze mnie tutaj słuchawki należy do kategorii cenowej 1600zł? Oczywiście, że nie i nie w tym rzecz. Słuchawek bezprzewodowych z ANC przeznaczonych do używania poza zaciszem domowym nie kupuje się przecież dla muzycznej ekstrawagancji, technicznego wysublimowania i delektowania się każdą nutą z zamkniętymi oczami. Wiele modeli przewodowych brzmi znacznie lepiej (szczególnie pod względem technicznym), kosztując nawet mniejsze pieniądze. Należy mieć na uwadze nie tylko pewne oczywiste ograniczenia płynące z transmisji bezprzewodowej vs. tej po miedzi, jak również przeznaczenie tego typu sprzętu. Nie zapominajmy też jak duży wpływ na dźwięk będzie miało źródło dźwięku dla modeli przewodowych, podczas gdy słuchawki bezprzewodowe będą grały ze wszystkim tak samo dobrze (przy założeniu użycia godnych kodeków). Drogie (i wymagające) słuchawki przewodowe oczekują poczynienia dodatkowych inwestycji w źródło (wzmacniacz, DAC) i nie rozwiną skrzydeł z byle jakim smartfonem. O różnicy w możliwościach i wygodzie zwykłych słuchawek przewodowych vs. tych wypakowanych nowoczesną technologią modeli ANC nawet nie trzeba wspominać. Coś za coś.

Podsumowując jednak - technologia bluetooth oraz nowoczesne kodeki dla dźwięku posunięta jest już na tyle daleko, że konia z rzędem temu, kto w ślepym teście rozpozna typ transmisji (przewód vs. powietrze). Nowoczesne kodeki dają imponujący wynik przewyższający możliwości przeciętnego Kowalskiego. SONY WH-1000XM4 są natomiast świetnie brzmiącymi słuchawkami bezprzewodowymi z uniwersalnym, rozrywkowym brzmieniem.

DSEE Extreme to funkcja, która w założeniu ma odzyskiwać informacje zagubione przez kompresję stratną. Brzmi jak utopia, ale po włączeniu tej opcji faktycznie coś się tam w uszach dzieje. Dźwięk ulega jakiejś delikatnej modyfikacji programowej, ale nie jestem do końca przekonany czy brzmi to lepiej. Tą funkcję pozostawiam pod znakiem zapytania, jeśli komuś pasuje to ją włączy. Ja natomiast, po kilku godzinach zabawy, zostawiłem ją wyłączoną. Na mnie jednak nie patrzcie, ja nawet korektora dźwięku nie dotykam.


(kliknij, aby powiększyć)

360 Reality Audio to kolejna iteracja ingerencji w dźwięk, tym razem źródłem muszą być specjalnie przygotowane pliki. Materiał demonstracyjny zaszyty w programie SONY, jak na demo przystało, skutecznie zaostrza apetyt. Efekt przestrzenny z elementami binaural jest co najmniej ciekawy. Tidal oferuje kilka playlist z materiałem 360 Reality Audio, sumarycznie składające się na niewielką liczbę utworów (około 500), choć powoli oferta ta jest poszerzana. Niestety znakomita większość tego, co tam znajduję nie zawiera się w moim typowym kręgu zainteresowania. Dostępne są pojedyncze utwory wybranych artystów, a nie pełne albumy. Przesłuchałem kilka znanych mi kawałków i żaden z nich nie wprawił mnie ani w zachwyt, ani w osłupienie. Wiele z utworów brzmiało w moich uszach nieco sztucznie, modyfikowane na siłę, przekombinowanie i w efekcie znajdowałem je gorszymi niż oryginały.


(kliknij, aby powiększyć)

O ironio, najlepiej prezentującym się utworem nagranym z zastosowaniem 360 Reality Audio jest według mnie Britney Spears - Toxic. Taka sytuacja.


(kliknij, aby powiększyć)

Słuchacze o wygórowanych oczekiwaniach dotyczących jakości i rozdzielczości dźwięku mogą sięgnąć do obszernego (~170 tys. utworów) zasobu Tidal z plikami bezstratnie skompresowanymi o wysokiej rozdzielczości (Master), co w połączeniu z LDAC powinno dać porażające rezultaty jakościowe. Mi natomiast tego efektu wow nie było dane usłyszeć. Nie oznacza to, że LDAC czy pliki Master to lipa. Oznacza to, że muzyka obecnie stratnie kompresowana, ale z zachowaniem wysokich norm jakościowych (Tidal - jakość HiFi, Spotify - jakość Very High, w obu przypadkach to coś około 320kbps) jest po prostu szalenie trudna do odróżnienia od plików bezstratnych. Czasy pirackich MP3 128kbps przeminęły bezpowrotnie dawno temu. Nie oznacza to oczywiście tego, że ktoś inny różnicy nie dostrzeże i zalet LDAC i Tidal Master nie doceni. Nie jestem to jednak ja.

- tłumienie pasywne i aktywne

Co oczy widzą, tego uszy nie słyszą . tutaj obyło się bez niespodzianek, pomimo że w kwestii ANC miałem bardzo duże oczekiwania. Tłumienie pasywne stoi na świetnym poziomie i bez trudu przegania audio-technica ATH-M50x czy AKG K553. Słuchawki SONY szczelnie przylegają do głowy, nawet jeśli użytkownik nosi okulary z grubymi zausznikami. Porządna izolacja pasywna to podstawa do dalszego wygłuszenia dźwięków otoczenia. Za system aktywnej redukcji hałasu odpowiedzialny jest zestaw mikrofonów pod kontrolą dedykowanego procesora SONY QN1 HD. Uzyskany rezultat jest zauważalnie lepszy niż ten oferowany przez Bose QC 35 - przede wszystkim tłumienie WH-1000XM4 jest skuteczniejsze w ogólnym rozrachunku we wszystkich pasmach dźwięku. W przeciwieństwie do Bose nie czułem też wstępnego, nieprzyjemnego dyskomfortu - odczucia ciśnienia akustycznego na uszach, trochę przypominające to we wznoszącym się samolocie. To uczucie w QC 35 nie przemija, nie udało mi się do niego całkowicie przyzwyczaić. W SONY wrażenie zmiany ciśnienia towarzyszyło mi natomiast jedynie na początku i tylko jeśli otaczające mnie dźwięki były dominujące (np. wyjący odkurzacz).

Do tego obcego uczucia w uszach bardzo szybko się przyzwyczaiłem, a nieco pomogło w tym oprogramowanie (opcja optymalizacji ANC). Wrażenia odsłuchowe, tłumienie pasywne oraz aktywne oferowane przez słuchawki SONY idą łeb w łeb z Bose NC 700. W tej parze trudno jest mi jednoznacznie wskazać zwycięzcę, bo ANC w obu przypadkach jest realizowane minimalnie inaczej. Bose lepiej radzi sobie z ignorowaniem wiatru, podczas gdy w SONY nawet lekkie podmuchy są przechwytywane przez mikrofony i swobodnie wpuszczane do słuchawek, podczas gdy NC 700 potrafi w większym stopniu odfiltrować nawet silny podmuch. Bose minimalnie lepiej radzi sobie też z usuwaniem wysokich dźwięków, np.: odgłos kluczy, dzwonek rowerowy, sygnał elektronicznego zegarka itp. Natomiast rozmowy i niższe pasma (np. dźwięk silnika ciężarówki, bas z głośników) minimalnie skuteczniej odcinane są przez SONY. W mojej ocenie WH-1000XM4 radziło sobie ciut lepiej z tłumieniem otaczającego hałasu w typowych zastosowaniach takich jak: biuro, miasto, komunikacja miejska. Należy mieć jednak na uwadze, że mówimy tu o niuansach, a nie miażdżącej przewadze. Dotyczy to ogólnie prawdopodobnie wszystkich najnowszych modeli z ANC w podobnym przedziale cenowym. Konkurencja jest obecnie ciasno upakowana i oferuje dość zbliżone rezultaty.

Generalne wrażenie po włączeniu ANC jest takie, że po założeniu WH-1000XM4 na uszy, słuchacza otula kokon z grubej waty powodujący, że część dźwięków znika, a część jest znacznie oddalona. Będąc otoczonym agresywnym ruchem ulicznym, byłem w stanie słuchać cichej muzyki, w tym utworów fortepianowych, co bez ANC nie było możliwe. Rozmowy w biurze, szum klimatyzacji, szybki ruch samochodowy kilkadziesiąt metrów za oknem, trzaskanie drzwi - to wszystko znika niemal doszczętnie. ANC jest tu na tyle skuteczne, że byłem w stanie komfortowo czytać książkę w pokoju, w którym odtwarzany był film akcji z dźwiękiem puszczonym przez kolumny podłogowe. Docierały do mnie tylko resztkowe fragmenty, które nie przeszkadzały w czytaniu.

Wszystko wskazuje na to, że w ostatnich latach dokonał się duży postęp w ANC, choć do rewolucji i ideału jest jeszcze daleko. Trzymam kciuki za kolejne udoskonalenia tego systemu.

- rozmowy telefoniczne

Tutaj natomiast spotkała mnie niemiła niespodzianka. Jakość dźwięku podczas rozmów telefonicznych gorzko mnie rozczarowała. W trakcie komunikacji głosowej, słuchawki automatycznie modyfikują poziom ANC i uruchamiają mikrofony, dzięki czemu dobrze słyszymy własny głos oraz to, co dzieje się wokół nas (passthrough). W głośnym środowisku wolałbym jednak być odizolowanym od otoczenia, aby móc skupić się na rozmówcy. Dla osoby po drugiej stronie słuchawki dociera głos z częściowo odfiltrowanym dźwiękiem otoczenia, choć poziom wygłuszenia tła jest raczej przeciętny. Pracujący w pobliżu odkurzacz lub startujące spod świateł samochody potrafią całkowicie uniemożliwić rozmowę.

Nawet jadące kilkanaście metrów obok auta są w stanie skutecznie zagłuszyć nasz głos i utrudnić konwersację. WH-1000XH4 doszczętnie pogubi się w ignorowaniu otoczenia, gdy bardzo głośne źródło dźwięku znajdzie się blisko słuchacza. Blender lub odkurzacz całkowicie przeszkodziły w rozmowie, jeśli znajdowały się mniej niż 3 metry od słuchawek. Nieco większe oddalenie się od źródła nagle obniżyło poziom hałasu pozwalając już na prowadzenie dialogu, ale poziom wytłumienia dźwięków otoczenia nie wyróżniał się absolutnie niczym na tle konkurencji i był porównywalny do prostego modelu jakim jest Creative Jam!, kosztujący zaledwie 8% ceny WH-1000XM4. Osobiście oczekiwałem jakichś czarów-marów przy użyciu wielu mikrofonów, oprogramowania i skomplikowanych kalkulacji. Rezultat oferowany przez Bose jest według mnie nieporównywalnie lepszy, szczególnie w bardzo głośnym otoczeniu.

- komfort, wentylacja

Rozmiar słuchawek regulowany jest skokowo w 9 krokach, a maksymalne wysunięcie pałąka wynosi 3cm na stronę. Rozmiar mojej głowy mierzony od dołu płatka ucha przez środek głowy do drugiego płatka ucha wynosi około 42cm i dla mnie idealnym dopasowaniem jest czwarty ząbek ustawień (1,3cm na stronę). Słuchawki na najmniejszym ustawieniu opierają się padami o mój płatek ucha, a przy największym rozsunięciu opierają się o górną część mojej małżowiny usznej, sięgając dolną częścią poduszki aż do żuchwy. Daje to więc dopasowanie dla głowy o rozmiarach od około 38cm do 45cm.

Ważące 254g słuchawki nie należą do kategorii piórkowej, choć miałem do czynienia z modelami przewodowymi, które były wyraźnie cięższe. Jak na konstrukcję zamkniętą, bezprzewodową, z tyloma bajerami i tak wydajnym akumulatorem, uważam ten wynik za bardzo dobry, choć mimo wszystko do dodatkowego ćwierć kilograma na głowie trzeba się po prostu przyzwyczaić. Dla porównania Sennheiser Momentum 3 Wireless, ważący ponad 300g jest w moim odczuciu nieakceptowalny, podczas gdy HD 4.50 BTNC tego samego producenta siedzą na głowie znacznie wygodniej. Następnego dnia słuchawki SONY stają się już całkowicie przeźroczyste dla użytkownika, również za sprawą świetnie dobranego docisku do uszu, który w mojej ocenie jest wręcz idealny. Słuchawki trzymają się głowy bardzo pewnie i nie przesuwają się nawet w trakcie nienaturalnie gwałtownych ruchów, a jednocześnie siedzą bardzo miękko na uszach, dzięki komfortowym poduszkom. Otwory w poduszkach są na tyle duże i głębokie, że pozwalają na całkowite schowanie moich uszu wewnątrz bez dotykania z elementami słuchawek.

Kwestia wentylacji to natomiast inna bestia. Mając jednak na uwadze fantastyczne wręcz dopasowanie, świetne wyciszenie pasywne oraz konstrukcję zamkniętą słuchawek, na dobrą wentylację ucha nie można liczyć. Odsłuch w klimatyzowanym pomieszczeniu (21'C) pozwala jednak na wygodne noszenie słuchawek przez trzy godziny bez przerw, bez zauważalnego zmęczenia słuchacza. W domowym zaciszu (26'C), w upalny dzień (38'C), czułem pierwsze oznaki dyskomfortu po godzinie sam na sam z WH-1000XM4. Szybki marsz na odcinku 3,5km w chłodny (18'C), letni poranek (06:15) nie sprawiał mi najmniejszych problemów i na miejsce docierałem bez negatywnych odczuć. Ten sam spacer o godzinie 15:00 przy ponad 30'C i pełnym słońcu jest już inną parą kaloszy - w połowie drogi musiałem dać uszom kilka minut oddechu, ale w takich warunkach nawet otwarte, nauszne słuchawki z gąbkami dają nieźle popalić.

Podsumowując: najnowszy produkt SONY to jedne z najwygodniejszych modeli zamkniętych jakie dotąd miałem przyjemność używać, plasując się nawet powyżej bardzo przeze mnie lubianych audio-technica ATH-M50x oraz super wygodnych Bose QC 35 II.

- dodatkowe funkcje

Wbudowany w słuchawki akumulator ładuje się do pełna w niespełna trzy godziny i wystarcza na pracę słuchawek w trybie ANC przez około 26h przy poziomie głośności około 45%, natomiast dziesięć minut ładowania wpompuje energię wystarczającą na pięć godzin pracy sprzętu. Oprogramowanie pokazuje poziom naładowania akumulatora z 10% rozdzielczością, tą samą informację uzyskamy w postaci głosowej po krótkim naciśnięciu przycisku zasilania.

Skoro już przy komunikatach głosowych jestem - słuchawki mówią do słuchacza damskim, delikatnym, spokojnym i czystym tonem. Są one odpowiednio dobrane, krótkie i klarowne, o właściwej głośności. To jest bardzo miła odmiana wśród wielu nieudanych implementacji tej funkcji wśród innych urządzeń bluetooth.

Quick Attention Mode (ambient passthorough) to funkcja uruchamia po przykryciu dłonią (lub kilkoma palcami) prawego panelu dotykowego - niemal natychmiast słuchawki ściszają muzykę i uruchamiają mikrofony wpuszczając dźwięki otoczenia. Może być to przydatne, gdy np. na lotnisku lub komunikacji miejskiej pojawiają się komunikaty - funkcja ta pozwala na ich odsłuchanie bez zdejmowania słuchawek. Działa to bardzo sprawnie i jestem w stanie zrozumieć, że może się okazać przydatne.

Speak-to-Chat to jeszcze jedna iteracja automatycznej funkcji z wykorzystaniem zewnętrznych mikrofonów. Wykrywa ona głos właściciela i z niewielkim opóźnieniem dezaktywuje ANC oraz wzmacnia dźwięki otoczenia mające ułatwić rozmowę z kimś, bez konieczności zdejmowania słuchawek z głowy. Jak już wcześniej wspomniałem, nie wpasowuje się to w dobre obyczaje zachowań międzyludzkich, traktuję więc tą funkcję jako ciekawostkę.

Obie wyżej wymienione funkcje nie spełniają sprawdzają się dobrze w głośnym otoczeniu. Mikrofony zbierają skutecznie źródła hałasu z dynamicznego środowiska, znacząco utrudniając zrozumienie stojącego tuż obok rozmówcy lub komunikatów. W cichszym otoczeniu funkcje te sprawdzają się już znacznie lepiej i mają szansę znaleźć zastosowanie w brzegowych sytuacjach.

Adaptive Sound Control pozwala na automatyczne wykrywanie tego co robi właściciel słuchawek i dostosowywanie poziomu ANC do warunków otoczenia. Niestety funkcja ta jest omylna i działa z dużym opóźnieniem. Słuchawki wielokrotnie twierdziły, że siedzę, gdy szedłem, oraz że jestem w komunikacji miejskiej, gdy stałem. Traktuję to jako ciekawostkę, ale nieprzydatną implementację funkcji.

Panel dotykowy działa poprawnie, bez istotnych opóźnień, a potwierdzenie komendy słyszane jest w słuchawkach w postaci cichego bipnięcia. Niezbyt wygodna jest natomiast kontrola głośności - działa ona bardzo powoli, poprzez jeden ruch palca zmieniający głośność o jeden stopień lub z powtórzeniami o jeden krok, jeśli palec przytrzymamy na słuchawce. Panel daje się obsługiwać w bardzo cienkiej, skórzanej rękawiczce samochodowej, ale już dłoń odziana w cienkiej rękawiczce jesiennej (nawet takiej bez ocieplania) nie wykrywa obecności opuszków palców. W obliczu braku alternatywy w postaci przycisków lub pokręteł, obsługa słuchawek jesienią i zimą może być bardzo mało przyjazna użytkownikowi. Konkurencyjne modele słuchawek oferujące rozwiązania oparte na przyciskach, suwakach lub pierścieniach obrotowych uzupełniających panel dotykowy, zdecydowanie wygrywają tą zabawę.

Często, wielu dziedzinach w pewnym momencie napotyka się na ścianę, która blokuje dalszy rozwój produktów, wykrzesanie więcej z dostępnych rozwiązań przestaje być możliwe lub opłacalne. Wówczas sprzęt z tej samej rodziny zaczyna tanieć, a różnice pomiędzy poszczególnymi konkurentami maleją. Nie inaczej jest w przypadku słuchawek - w danym segmencie cenowym modele są do siebie bardzo zbliżone różniąc się jedynie niuansami, dodatkowymi opcjami i wzornictwem. Pozbycie się przewodu, dodanie ANC oraz wielu bardziej lub mniej użytecznych dodatków to ewolucja, a nie rewolucja ani innowacja. W tej dzikiej pogoni producentów za technologiczną marchewką zyskuje klient, który otrzymuje sprzęt jeszcze doskonalszy, ciekawszy, lepszy ...







Polub TwojePC.pl na Facebooku

Rozdziały: Test SONY WH-1000XM4 - 2020: Odyseja muzyczna
 
 » W pudełku
 » Oprogramowanie
 » Praktyka
 » Podsuma
 » Kliknij, aby zobaczyć cały artykuł na jednej stronie
Wyświetl komentarze do artykułu »