RECENZJE | W miarę tanie magazynowanie - test Seagate Archive HDD 8TB
W miarę tanie magazynowanie - test Seagate Archive HDD 8TB
Autor: Mav | Data: 23/06/15
Zauważyłeś może ostatnio, że Twoja kopia zapasowa Internetu przybiera niepokojące rozmiary i zwyczajnie brak już na nią miejsca? Namiętnie kolekcjonujesz zdjęcia, muzykę, seriale, filmy? A może po prostu potrzebujesz miejsca na backup swoich danych? Jeśli tak to dobrze trafiłeś, bo w niniejszym tekście opiszę pokrótce swoje wrażenia z pracy z dyskiem przeznaczonym właśnie dla takich osób. Zapraszam na test dysku twardego Seagate Archive HDD 8TB (ST8000AS0002).
Wstęp
Ja również należę do kolekcjonerów tego i owego, a kopie zapasowe też potrafią zajmować po kilkadziesiąt gigabajtów. A gdzie filmy nagrywane w rozdzielczości 4K do których dostęp jest coraz większy? I nie chodzi mi tu nawet o filmy pełnometrażowe, ale o zwyczajne krótkie lub dłuższe nagrania kręcone aparatami czy komórkami – pierwszy z brzegu telefon z wyższej półki potrafi nagrywać wyglądające olśniewająco i zarazem zajmujące olbrzymie ilości miejsca filmy w ultra wysokiej rozdzielczości. Jeśli chcesz je nagrać wysokiej liczbie klatek na sekundę (50/60 fps) to potrzebna ilość miejsca wrasta dwukrotnie, więc domowe archiwum fotek i filmów z wakacji może szybko zacząć zajmować wiele gigabajtów. Wszystko to sprawia, że zapotrzebowanie na przestrzeń do przechowywania danych szybko rośnie.
Aby mieć gdzie magazynować swoje pliki od dość dawna miałem wyrzucone poza obudowę peceta (pozostałość po czasach gdy moim głównym komputerem był notebook) do zewnętrznej obudowy, podłączone przez złącza esata i zasilane własnym zasilaczem trzy dyski: 1, 1,5 i 2 TB. Konfiguracja ta rosła sobie powoli przez lata w miarę powiększania się mojej kolekcji rzeczy rozmaitych, aż w końcu powiedziałem dość i postanowiłem coś z tym układem zrobić. Podstawowy problem to jego mała estetyczność (plątanina kabli), o gromadzącym się kurzu nawet nie wspominam. Dodatkowo zauważyłem, że tak właściwie to włączam te dyski bardzo sporadycznie, zwłaszcza od czasu gdy dokupiłem jeszcze jeden hdd 2,5” o pojemności 2TB który trzymam w kieszeni na górze obudowy (cichy, chłodny, zerowe wibracje – polecam) i który służy za podręczny magazyn najczęściej używanych danych. Tak właściwie to ten dyskowy tercet egzotyczny włączałem tylko wówczas, gdy zapychała się dwóipółcalówka po to aby zrzucić z niej dane, tudzież zrobić kopie zapasowe ważniejszych rzeczy. No i w sumie nie ma w tym nic dziwnego – w końcu ile razy można oglądać ulubione odcinki Randki w ciemno, serialu W labiryncie czy Dynastii, nawet te najbardziej trzymające w napięciu (pamiętacie jak Blake Carrington stracił wzrok? Szok, niedowierzanie, co teraz zrobi Alexis i w ogóle jak żyć panie premierze)? W tej sytuacji stwierdziłem, że najlepiej będzie zgrać całą tę kolekcję na jeden dysk który zamknę w obudowie komputera i będę włączał od czasu do czasu (w czym przychodzi z pomocą switch hdd Orico który również posiadam).
Pozostała kwestia dysku do wyboru. SSD w roli magazynu? Tjaaa, marzenie, może za 10 lat jak dobrze pójdzie. Tak więc zostają dyski twarde. Swój zbiór mógłbym od biedy zmieścić na dysku o pojemności 4-5 TB jeśli bym wyrzucił to i owo, ale po pierwsze nie chciałem tego robić, a po drugie w niedalekiej przyszłości pewnie musiałbym dokupić kolejny dysk albo zostawić na zapas jeden z tych które już mam, a nie po to chcę tę kolekcję hdd odchudzić aby zaraz potem ją powiększać. Tak więc patrzyłem w stronę dysków 8 terabajtów i większych. WD oferuje dyski o pojemności max. 6 TB, czyli odpada w przedbiegach. Seagate i Hitachi przebąkiwały coś o dyskach 10TB ale żadnego nie ma póki co na rynku, tak więc siłą rzeczy pozostały dyski o pojemności 8 terabajtów. Te od Hitachi są pierońsko drogie - $775 w chwili pisania tego tekstu. Ja rozumiem że hel używany przy ich produkcji nie jest tani, ale to chyba przesada. W tej sytuacji pozostał Seagate i jego cenowo względnie przystępny ($273 co w czasach drogich walut przekłada się na ok. 1050 złotych) dysk o oznaczeniu ST8000AS0002. Cena niezła, wychodzi trochę taniej niż kupno dwóch dysków 4TB. To właśnie ten model kupiłem i to o nim jest ten tekst.
Trochę teorii, czyli jak się robi „duże” dyski
Jak wszyscy wiemy format, a co za tym idzie i rozmiary fizyczne, dysków twardych pozostają niezmienne a klienci, zwłaszcza w dobie modnego wrzucania wszystkiego „do chmury”, domagają się coraz większych pojemności, tak więc producenci dysków muszą ostro kombinować w celu zwiększenia ich pojemności. W miarę postępu techniki działo się to poprzez umieszczanie w środku obudowy coraz większej ilości wirujących talerzy i zwiększanie gęstości zapisu. Niespełna dziesięć lat temu duży skok w kwestii gęstości przyniosło przejście z zapisu poziomego na pionowy na talerzach dysku – ten pierwszy zapewniał teoretyczną gęstość zapisu na poziomie ok. 200 gigabitów na cal, ten drugi na nawet 1000 gbit/cal. Różnice między tymi dwoma trybami pokazuje poniższy obrazek:
Wystarczyło to na jakiś czas i trzeba było zacząć myśleć dalej. Różni producenci stawiają tu na różne techniki – Hitachi postanowiło wypełniać woje dyski helem, co pozwala na zmniejszenie wpływu oporu powietrza, wilgotności i wibracji na pracę dysku, zmniejsza też konsumpcję energii oraz umożliwia gęstsze rozmieszczenie talerzy. Minusy są takie, że hel jest bardzo trudno utrzymać w obudowie, poza tym jest dość drogi, co ma swoje odbicie w cenie produktu końcowego. Seagate poszło inną drogą i w celu zwiększenia pojemności swoich dysków postanowiło na technikę zwaną Shingled Magnetic Recording (SMR). Na czym ona polega? Producent zrobił krótki film informacyjny na temat tej technologii:
Generalnie chodzi o to, że na tradycyjnym talerzu dyskowym ścieżki danych mają określoną grubość i są umieszczone w pewnej odległości od siebie. Wygląda to mniej więcej tak:
Grubość zapisywanych ścieżek nie może zejść poniżej pewnej wartości, ponieważ bardziej nie da się już zmniejszyć magnesów na głowicy zapisującej. Jednak ścieżka nie musi być aż tak szeroka aby móc ją odczytać, głowice odczytujące mogą być sporo mniejsze. Seagate postanowiło ten fakt wykorzystać i zapisywać ścieżki nie co cały krok (czyli jedną grubość ścieżki), ale ułamek tej wartości. Czyli np. głowica zapisuje ścieżkę, schodzi o połowę jej grubości w dół, zapisuje następną, schodzi o połowę grubości i tak dalej. Skutkiem tego ścieżki zachodzą na siebie jak dachówki, od czego zresztą technologia ta wzięła swoją angielską nazwę. W efekcie otrzymujemy coś takiego:
Seagate twierdzi, że dzięki temu pojemność nośnika może wzrosnąć o 25% i więcej. No dobrze, do tej pory wszystko fajnie, ale gdzie są minusy takiego rozwiązania? Ten jest jeden i to dość oczywisty. Wystarczy spojrzeć na powyższy obrazek i zapytać się co będzie w momencie jeśli zechcemy coś zapisać np. na ścieżce numer 3? Jak wiemy głowica zapisująca nie może zapisywać „półścieżek” tylko całe ścieżki które (żeby było prościej przyjmijmy że w naszym przypadku) są dwukrotnie grubsze. Tak więc zapisując ścieżkę numer 3 nadpiszemy jednocześnie jej danymi ścieżkę numer 4. Trzeba zatem ją wcześniej odczytać i po zapisie ścieżki numer 3 przeskoczyć o pół kroku i zapisać od nowa. To z kolei spowoduje nadpisanie ścieżki numer 5, trzeba ją więc wcześniej odczytać i po zapisie ścieżki numer 4 przeskoczyć o pół kroku i zapisać od nowa. To z kolei spowoduje nadpisanie ścieżki numer 6... Ciąg dalszy łatwo sobie wyobrazić: aby zmienić zawartość jednej ścieżki z początku dysku w efekcie trzeba zapisać od nowa całą jego resztę! Aby w pewnym momencie przerwać to błędne koło ścieżki są zatem grupowane po kilka/naście/dziesiąt i oddzielane pewnym zapasem wolnego miejsca z góry i dołu co sprawia, że w najgorszym wypadku właśnie tyle ścieżek ile liczy grupa trzeba będzie zapisać od nowa. Nie trzeba być geniuszem żeby uzmysłowić sobie jak katastrofalny wpływ będzie to miało na czas dostępu przy zapisie losowym. Jednakże dla rzadko zapisywanych dużych partii danych niekorzystny efekt powinien być niewielki. W tej sytuacji jasne stanie się dlaczego Seagate przeznacza ten dysk właśnie do archiwizacji i przechowywania danych „chmurowych”.
Opakowanie, wygląd zewnętrzny, pierwsze podłączenie
Dysk otrzymujemy w zwykłym antystatycznym woreczku. Dawno już chyba minęły czasy gdy hdd dostawaliśmy w plastikowym opakowaniu które choć trochę chroniło sprzęt podczas transportu, oszczędności dotknęły nawet tę dziedzinę.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Z zewnątrz nie widać zbyt wiele ciekawego, dysk jak dysk. Dwa złącza sata plus kilka nieopisanych przez producenta pinów w układzie przypominającym starożytne złącze zasilania stacji dysków, które mogą służyć jako złącze diagnostyczne albo do przełączania trybu działania zworką (sata 1, pamięta ktoś?).
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Sama płytka drukowana jest niewielka, z drugiej jej strony znajduje się głównie kontroler i kostka pamięci 128MB.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Dokładniejsze dane techniczne dysku zainteresowani mogą znaleźć w niniejszym pliku PDF, natomiast te ciekawsze wypisałem poniżej:
- prędkość obrotowa: 5900 obr/min
- ilość pamięci cache: 128MB
- średnia prędkość odczytu/zapisu: 150 MB/sek
- 6 talerzy po 1,33TB każdy, 12 głowic, 4KB na sektor
- roczne obciążenie zapisem/odczytem: 180TB
- Power-On Hours: 8760 (24x7)
- MTBF: 800 tys. godzin
- pobór prądu podczas spoczynku/pracy: 5/7,5 W
- gwarancja: 3 lata
Duża ilość pamięci cache jest zapewne konieczna aby jak najlepiej radzić sobie z koniecznością zapisywania więcej niż jednej ścieżki podczas operacji zapisu. Parametr power-on hours 8760 oznacza po prostu, że dysk spokojnie może działać w trybie 24x7, byle tylko nie obciążać go bardziej niż te 180TB rocznie. Ten model nie obsługuje sprzętowego szyfrowania danych, potrafi to jego brat bliźniak o oznaczeniu ST8000AS0012.
Na początku umieściłem dysk w kieszeni na górze obudowy (Obsidian 650D) i potraktowałem go kilkoma programami informacyjnymi i benchmarkami.
Po podłączeniu nowy hdd Seagate’a wyróżnia się na tle innych dysków pojemnością:
Niemal 15 (13,8 po przeliczeniu na będące potęgą dwójki tebibajty) terabajtów przestrzeni dyskowej jak na jeden komputer to całkiem sporo, z tego za ponad połowę odpowiada bohater tego tekstu. Jeszcze niesformatowany dysk ma pod windowsem pojemność 7452 gigabajty.
Pierwsza próba sformatowania w systemie MBR i wychodzi szydło z worka:
Możemy założyć kilka partycji, jednak żadna z nich nie może wyjść ponad 2048 gigabajtów – w tej sytuacji 6 terabajtów przestrzeni będzie leżało odłogiem. Aby nie dopuścić do takiego marnotrawstwa należy zainicjować dysk w systemie GPT. Wtedy dostępna jest cała pojemność i można ją sobie ustawić w jednej dużej partycji, co też zrobiłem.
7,27 terabajta to zauważalnie mniej niż 8 znajdujące się na obudowie, ale wszyscy chyba się już przyzwyczaili do faktu, że Windows liczy inaczej a producenci hdd inaczej, więc każdy się tego spodziewał. Tak czy inaczej zmieści się tu na pewno wiele odcinków Mody na sukces.
CrystalDiskInfo (jak i reszta tego typu programów) źle podaje ilość pamięci cache dysku. Widać brak obsługi przez dysk zarządzania głośnością pracy.
Testy
Wykres z programu HDTach jest podejrzanie płaski i raczej nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością. Ten od dawna nie rozwijany program nie nadaje się już chyba do testowania dysków tej pojemności.
HDTune radzi sobie wyraźnie lepiej, wyraźnie widać spadek prędkości odczytu/zapisu podczas zbliżania się do końca dysku; na samym jego krańcu wynosi on ok. 80 MB/sek. Czas dostępu jest typowy dla hdd, ale tylko jeśli chodzi o odczyt, bowiem losowy zapis, wbrew teorii o której pisałem wyżej, wydaje się być błyskawiczny. O co tu chodzi?
Kilka następnych testów pozwala upewnić się, że HDTune nie jest w stanie w pełni poprawnie zmierzyć czasu dostępu losowego zapisu tego dysku, który wydaje się bardzo dobrze znosić chwilowe duże obciążenie zapisem. Wygląda na to, że cały losowy zapis mieści się po prostu w dużej pamięci cache urządzenia, które potem stopniowo zrzuca dane na talerze. Utwierdziłem się w tym przekonaniu gdy zauważyłem, że dysk potrafi chrupać sobie cicho jeszcze ładnych kilka minut po zakończeniu takiego testu.
ASSSD podaje równie nierealistyczny wynik czasu dostępu zapisu jeśli puści się tylko test mierzący ten konkretny parametr, wystarczy jednak zrobić wszystkie testy aby bardzo mocno obciążyć hdd. W końcu jest to program przeznaczony do sprawdzania wydajności nośników ssd, nic dziwnego więc że na hdd trwał z tego co pamiętam dobrze ponad godzinę! Widać w nim wyraźnie, że w przypadku testu 4k duża pamięć cache była jeszcze w stanie zamaskować dość słaby zapis losowy, jednak już w następnym teście gdy zapis 4k jest prowadzony przy długości kolejki równej 64 zapchała się ona totalnie, skutkiem czego spadł on do zaledwie 0,2 MB/sek. Przy okazji wyszło też, że wersja ASSSD którą posiadałem zainstalowaną w momencie robienia testów ma jakiś problem z tak pojemnymi dyskami, bo test odczytu 4k za Chiny Ludowe nie chciał się wykonać przy wielkości partycji rzędu 7,3TB. Na partycji wielkości ok. 2TB przebiegał już bez problemu.
Na koniec kilka testów rzeczywistych wykonanych za pomocą Total Commandera.
Odczyt na początku dysku:
Zapis na początku dysku:
Odczyt na końcu dysku:
Zapis na końcu dysku:
Kopiowanie z początku dysku na jego koniec:
Tak więc jest całkiem ok i aby przekonać się jak bardzo źle może być z losowym zapisem trzeba dysk solidnie obciążyć, tak aby zapełnić mu całą pamięć cache. Częściowo udało mi się to osiągnąć programem ASSSD jednak po pierwsze po tym doświadczeniu nie miałem już cierpliwości aby próbować czegoś podobnego raz jeszcze innym programem, po drugie nie chciało mi się zbędnie zamęczać już na początku nowego dysku, a po trzecie nie ma co wyważać otwartych drzwi – chłopaki ze StorageReview dostają za to pieniądze, zrobili więc takie testy wcześniej. Dwa z ich wyników poniżej:
Podczas gdy mocno przyciśnięta konkurencja i mniejsze dyski Seagate’a osiągają ok. 150-200 operacji na sekundę przy losowym zapisie, nasz bohater potrafi zejść do… trzech. Wyniki średniego opóźnienia podczas mocnego obciążenia losowym zapisem potrafią być nie mniej zaskakujące:
70 (!) sekund na tle od 1 do 2 sekund konkurentów to nie lada wyczyn. Najdłuższe zmierzone opóźnienie wyniosło zaś… 212 sekund, przy 2-4 sekundach konkurencji. To sprawia, że dyski te nie nadają się np. do NASów, które często składają się z macierzy RAID. Po prostu w przypadku awarii macierzy składającej się z dysków zapisujących dane w technologii SMR jej odbudowa potrafi trwać znacznie dłużej niż w przypadku tradycyjnych hdd. Test StorageReview wykazał, że o ile macierz złożona ze zwykłych dysków odbudowywała się niespełna 20 godzin, to takiej zbudowanej z dysków Seagate Archive HDD 8TB zajęło to ponad 57 godzin, czyli dwa i pół dnia. To ogromna różnica.
Tak więc z czysto teoretycznego punktu widzenia postawienie systemu na tym dysku to bardzo zły pomysł. Nie byłbym jednak sobą gdybym nie spróbował tego sprawdzić.
Instalujemy Windows 7
No dobrze, w tej kwestii poszedłem na łatwiznę – zamiast instalować system Windows 7 zupełnie od nowa sklonowałem go po prostu na dysk Easeusem. Z jednej strony pozwoliło mi to uniknąć zapewne długiego (w świetle powyższych wyników) czasu instalacji, a po drugie pozwoliło porównać wyniki z innymi dyskami które posiadam. Nawiasem mówiąc mój system ma już ponad 4 lata, było w nim instalowanych i nie zawsze poprawnie usuwanych mnóstwo programów i urządzeń, całość uruchamia się więc obecnie bardzo długo i z wieloma przestojami podczas bootowania, na które nawet najszybszy ssd nic nie pomoże. Czas uruchamiania mierzyłem od chwili naciśnięcia klawisza na ekranie wyboru systemów do chwili pokazania się na ekranie ostatniego programu wrzuconego do autostartu. Rezultaty przedstawiają się one następująco:
Hmm, mocno zastanawiający jest fakt że system z mojego testowanego, zupełnie do tego celu nie przeznaczonego, hdd wczytywał się znacząco szybciej niż z innego, dwuterabajtowego, o prędkości obrotowej 7200. Możliwe przyczyny są takie, że, po pierwsze, duża ilość cache w Seagate 8TB daje o sobie znać, a po drugie konkurent, czyli dysk ST32000540AS jest dość nietypowy i… po prostu również nie był pomyślany jako dysk systemowy – oryginalnie był przeznaczony na dysk zewnętrzny i został wyciągnięty z zewnętrznej wolnostojącej obudowy właśnie, toteż na stronie Seagate nie da się nawet znaleźć jego oficjalnych parametrów. Od biedy można więc na Archive HDD 8TB zainstalować system i z niego korzystać, jednak nie jest to zalecane bo na dłuższą metę nie będzie przyjemne. Era dysków hdd jako systemowych zakończyła się jednakże już jakiś czas temu, po wprowadzeniu na rynek nośników półprzewodnikowych, i każdy kto choć raz doświadczy tego jak działa system i programy zainstalowane na dysku ssd nie będzie chciał do twardzieli wracać.
Będąc jednak przy systemach operacyjnych nie mogłem sobie odmówić przy okazji możliwości sprawdzenia czy z tak pojemnym dyskiem poradzi sobie Windows XP. Wstępne rozeznanie pozwoliło mi stwierdzić, że jest to możliwe więc postanowiłem spróbować, jednak takiej ilości kłopotów się nie spodziewałem. Po pierwsze XP w wersji 32bit nie obsługuje w ogóle dysków w formacie GPT, trzeba więc dysk sformatować w MBR i spróbować dostać się jakoś inaczej do leżących odłogiem 6TB. Ale po kolei, na początek postanowiłem spróbować na tymże dysku zainstalować świeżego WinXP. I tu pierwszy zgrzyt: instalator widział dysk i poprawnie podawał jego pojemność, jednak twierdził, że nie ma do tego dysku dostępu i nie można na nim zainstalować systemu. No dobrze, jak nie kijem go, to pałką. Sklonowałem więc WinXP z mojego ssd (niewiele zajmuje i jest tam zainstalowany jako system awaryjny), jednak przy próbie uruchomienia wykrzaczał się on pięknym BSODem wkrótce po pojawieniu się charakterystycznego loga tego systemu. Fajnie, niebieski to w końcu mój ulubiony kolor. :E Jest jednak nadzieja dla zatwardziałych posiadaczy XP. Samego systemu co prawda nie da się na tym dysku postawić bez dużych kombinacji (choć pewnie nie jest to niemożliwe, widziałem jakieś specjalne drivery do wgrania przy instalacji aby taka sztuka się udała), jednak powinno dać się go używać jako drugi w systemie. Seagate wydał specjalną wersję oprogramowania Acronisa, którą nazwał DiscWizard, a które umożliwia wykorzystanie nieużywanej części dysku sformatowanego w formacie MBR. Teoretycznie wygląda to jak na filmie poniżej:
A w praktyce? Próbowałem to sprawdzić, ale zniechęciłem się początkowymi problemami z instalacją systemu, więc w międzyczasie pod 7 zrobiłem partycję GPT i zacząłem kopiować na nią dane z innych dysków. W tej sytuacji jedynym co był w stanie zobaczyć XP (a i to nie od razu, z początku dysk z jakichś powodów nie był widoczny w menedżerze dysków mimo że wyświetlał się poprawnie w menedżerze urządzeń) było to:
Seagate DiscWizard nie sprawi że dyski w formacie GPT będą widoczne pod XP. Zresztą po tym co mi napisał, czyli:
stwierdziłem, że nawet w przypadku formatu MBR nie byłby w stanie mi on pomóc z racji tego, że dysk posiada sektory wielkości 4KB a nie 512B.
Tak więc kwestię prób skłonienia do współdziałania WinXP i tak pojemnych dysków należy traktować w kategoriach czysto rozrywkowych, w praktyce szkoda na to czasu i nerwów. No cóż, trzeba chyba ten system w końcu odesłać na w pełni zasłużoną emeryturę i zwolnić zajmowane przez niego na dysku miejsce, bo zupełnie nie przystaje on już do obecnych czasów.
W codziennym użytkowaniu
Muszę stwierdzić, że dysk bardzo dobrze robi to do czego został przeznaczony. Nie miałem najmniejszych problemów z kopiowaniem na niego danych z czterech innych hdd. Kopiowanie (które trwało dłuuuugie godziny) właściwie cały czas przebiegało z maksymalną dla Archive HDD prędkością zapisu. Jeśli chodzi o temperaturę to podczas męczenia dysku benchmarkami osiągała ona ok. 44 stopnie gdy dysk leżał luzem w kieszeni na górze obudowy. Wystarczyło włożyć go do jej środka, gdzie panuje o wiele lepszy obieg powietrza, aby temperatura spadła do ok. 38 stopni podczas długiej sesji kopiowania i 34-35 podczas bezczynności. Schowany w obudowie dysk jest właściwie niesłyszalny, chrobotanie głowic nawet podczas testów czasu dostępu jest wytłumione i nie daje się we znaki. W praktyce rzadko kiedy je słychać.
Obecnie wykorzystanie dostępnych w moim systemie dysków wygląda następująco:
- podstawowym dyskiem jest Crucial MX100 512GB na którym jest system i cała reszta potrzebnych rzeczy; oczywiście jest on zawsze włączony
- drugim, który pełni rolę podręcznego magazynu na najświeższe i tymczasowe dane, jest stareńkie i lekko już szwankujące ssd Samsunga o pojemności 256GB które do tej roli doskonale się nadaje – taki dysk nadal jest szybki, nie pobiera wiele prądu i, co ważne, nie wydaje z siebie żadnego dźwięku; ten dysk również jest zawsze włączony
- na górze obudowy znajduje się 2,5” WD Blue o pojemności 2TB – ten dysk włączam tylko od czasu do czasu, głównie wtedy gdy skończy się miejsce na Samsungu
- i w końcu ostatnim dyskiem jest opisywany tutaj Seagate 8TB, który włączany jest naprawdę sporadycznie, np. gdy trzeba zrobić kopie zapasowe danych czy przerzucić rzeczy z dwuipółcalówki.
Taki układ sprawia, że cały zestaw działa szybko i jest praktycznie bezgłośny, zwłaszcza po wyłączeniu wiatraków w obudowie (wówczas kręci się tylko wentylator na procesorze; te na karcie graficznej i w zasilaczu włączają się dopiero podczas dużego obciążenia). Dyski hdd nie hałasują, nie zużywają się i nie pobierają na darmo energii, a że Seagate 8TB działa głównie w trybie do którego został przeznaczony, czyli jako składowisko „zimnych” danych, to zastosowana w nim technologia SMR zupełnie nie wpływa na jakość jego pracy.
Podsumowując
Myślę że zakup Archive HDD 8TB to była całkiem dobra decyzja. Pozwolił mi on pozbyć się trzech innych dysków, które do tej pory trzymałem poza obudową, co zmniejszyło w znaczny sposób bałagan wokół niej panujący. Łatwiej też jest znaleźć pliki, które znajdują się w jednym miejscu, niż gdy są porozrzucane po kilku różnych dyskach i partycjach. Na dodatek po skopiowaniu wszystkiego zostało jeszcze ponad 3TB wolnego miejsca, co spokojnie wystarczy mi pewnie na długi czas.
Minus jest taki, że gdy ten dysk padnie to razem z nim w niebyt poleci oczywiście wszystko to co się na nim znajduje, czyli niemało. Przydałby się jeszcze jeden taki do backupu backupu, jednak trochę zniechęca do tego po pierwsze cena sprzętu, a po drugie charakter przechowywanych na nim danych. Jeśli dysk zakupi firma a dane są ważne, to cena nie gra większej roli, ale powiedzmy sobie szczerze, ulubione odcinki Żaru tropików można sobie bez większego problemu w każdej chwili znaleźć w sieci. A że dane naprawdę ważne i tak przechowuje się w kilku miejscach, to problem jest niewielki. Szczerze jednak mam nadzieję, że dłuższa, trzyletnia, gwarancja producenta coś w tym przypadku znaczy i dysk pożyje dłużej niż najtańsze dostępne w sklepach modele (nie wszyscy wiedzą, że popularne Barrakudy o dwuletniej gwarancji są przez producenta przeznaczone do pracy przez nie więcej niż 5 dni w tygodniu po ok. 8 godzin, więc ponadnormatywny przebieg w tym zakresie oznacza utratę gwarancji). Pozostaje nam chyba tylko życzyć sobie, aby w kwestii pojemności hdd i ssd coś się zaczęło szybciej dziać, bo w ostatnich latach postęp pod tym względem jest symboliczny – pojemności wzrastają powoli, ceny są wysokie, za to coraz popularniejsze filmy w rozdzielczości 4k zajmują olbrzymie ilości miejsca. Dla cyfrowego hoardera to koszmar. ;)
Plusy:
+ pojemność
+ stosunek pojemność/cena na tle konkurencji
+ kultura działania
Minusy:
- losowy zapis małych porcji danych potrafi być bardzo powolny przy dłuższym katowaniu dysku
- co za tym idzie dysk niezbyt nadaje się do wykorzystania w trybie RAID
W powyższym tekście wykorzystałem fotografie i obrazki z tych źródeł: