Recenzja smartwacha Zeblaze Cosmo i opaski Unitra Smartband U1 Autor: NimnuL | Data: 15/03/16
|
|
Rozwinięcie praktyczne
(kliknij, aby powiększyć)
Oba urządzenia dostarczone są w zestawie z przewodem zasilającym oraz instrukcją obsługi. Producenci zapakowali sprzęt zgodnie z zastosowaniem - Cosmo jak prawdziwy zegarek i U1 jak coś do sportu.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Jak na sprzęt za ćwierć tysiaka, Cosmo prezentuje się nad wyraz dobrze, ocierając się o francję-elegancję z lekką nutką dekadencji. Skórzany pasek sprawia wrażenie solidnego i jakościowego. Nieco gorzej wykończona jest koperta - drobne niedoróbki widać po odczepieniu paska. Poza tym nie mam zastrzeżeń. Front zdominowany jest przez wyświetlacz, jak na moje oko jednak ramka ekranu jest zbyt duża, co zaburza proporcje, gdy wyświetlacz jest włączony. Całość sprawia jednak estetyczne wrażenie i na nadgarstku wygląda nieźle jak na smartwatch. Przyznam jednak, że urządzenie tego typu jednoznacznie kojarzy mi się ze sportem. Natomiast obecność skórzanego paska i błyszczącej koperty sugeruje rozwiązanie bardziej eleganckie - producent usilnie podpowiada nawet zastosowanie Cosmo w świecie biznesu, do garnituru oraz krawata. Unitra także wkłada do głowy podobne pomysły, co w przypadku U1 łasi się o nogi absurdu. Choć fakt pozostaje faktem, że jako główne zastosowanie U1 wymieniany jest sport. Ogólnie rzecz ujmując, opaska U1 prezentuje się słabo. Za 250zł otrzymujemy coś, co wygląda jak kawałek plastiku na gumowym pasku zaczepianym dwoma bolcami. Kilkuminutowy kontakt z Xiaomi Mi Band (1/3 ceny U1) wystarczył, żeby pokazać że cena nie jest wyznacznikiem jakości. Po kolei jednak.
Aby korzystać z pełni możliwości przeze mnie gadżetów należy sparować je z telefonem i zainstalować dedykowane oprogramowanie producenta. Część funkcji bazowych Cosmo działa jednak bez dodatkowego programu. Unitra bez softu nie pohula - w przypadku U1 jest to Unigo napisane przez Oort, a Cosmo kontrolowane jest przez dedykowane oprogramowanie poczęte i donoszone w Chinach. Unigo jest proste jak budowa cepa, a co za tym idzie - dość przejrzyste. Niestety programik wymaga założenia konta oraz synchronizacji danych z serwerem. Z jego poziomu można zdefiniować podstawowe parametry dotyczącej użytkownika (potrzebne do wyliczeń kalorii) oraz dokonać bazowej konfiguracji urządzenia: zegar i data, orientacja ekranu, alarm, przedziały czasowe dla braku powiadomień lub przedział czasowy snu (sic!). Ogólnie nie napotkałem problemów i raczej nie mam zastrzeżeń do działania softu na tym etapie. Grad uwag pojawia się jednak chwilę później. Przede wszystkim wyświetlacz jest mikroskopijny i słabo czytelny (szczególnie w silnym nasłonecznieniu). Na głównym ekranie zobaczymy datę, godzinę oraz poziom naładowania baterii - Informacje mogą być podane w poziomie lub pionie. Obsługa U1 sprowadza się do dotykania wytłoczonego obszaru na kopercie - na kilka sekund przełącza to informacje na wyświetlaczu (kroki, kalorie, dystans). Dodatkowe funkcje takie jak monitor snu i alarmy konfiguruje się z poziomu aplikacji.
W praktyce krokomierz zgaduje - zbierał dane z około 40% błędem (zawyżał), liczba spalonych kalorii wyssana jest z palca, a przebyty dystans wywróżony z fusów. Jest też monitor snu, którego podstaw bytu nie potrafię rozszyfrować. Mała pociecha na otarcie łez - wibracje dotyczące powiadomień oraz alarmu są wystarczające, aby dobrze spełniały swoją funkcję, a akumulator wystarczył na około 3 dni pracy opaski. Ekranik wyświetli informację o rozmowie przychodzącej oraz pokaże treść SMS - funkcja wyłącznie dla wytrwałych i lubiących cierpienie. Niestety ekran nie pokaże godziny, nawet jeśli wykonamy ruch ręką - uruchomienie wyświetlacza następuje wyłącznie po dotknięciu pola na kopercie, które też nie zawsze działa za pierwszym razem, ale zawsze działa z wyraźnym opóźnieniem. Nie wróżę U1 długiej żywotności na nadgarstku - o ile gumowy pasek jest elastyczny i sprawia wrażenie solidnego to już plastikowa osłona wyświetlacza prosi się o zadrapanie wszystkim co nas otacza. Dodatkowo szczelność na poziomie IP65 w przypadku sprzętu do sportu to zbyt mało - w teorii wyklucza to pływanie. Unitra U1 jest jednak bardzo wygodna, niewielki rozmiar oraz waga sprawia, że prawie nie czuć jej na nadgarstku.
(kliknij, aby powiększyć)
Zeblaze Cosmo prezentuje się znacznie ciekawiej, a funkcji jest na bogato. Uruchomienie zegarka zabiera kilkanaście sekund, a wachlarz domyślnie zainstalowanych aplikacji jest spory. Obsługa zegarka jest intuicyjna i sprowadza się wyłącznie do dotyku. Jedynym fizycznym przyciskiem jest koronka odpowiedzialna za włączenie/wyłączenie zegarka lub wyświetlacza. Można ją obracać, ale nie odpowiada to żadnej funkcji. Ekran jest czytelny nawet w silnym nasłonecznieniu - oferuje też pięć poziomów jasności. Najniższy w zupełności wystarcza w pomieszczeniach. Cosmo wyposażone jest w akcelerometr, który nieźle sprawdza się w krokomierzu (dokładność na poziomie 10%). Dokładność pomiaru dystansu prawdopodobnie mocno zależna będzie od rozmiaru użytkownika oraz sposobu stawiania kroków. W moim przypadku pomiar obarczony był 15% błędem w obie strony w zależności od sposobu przemieszczania się. Dodatkowo zegarek wykrywa ruch nadgarstka i włączy wyświetlacz, gdy na niego spojrzymy (wraz z ruchem dłonią, rzecz jasna). Nie jest to system nieomylny i ekran włącza się i wyłącza podczas pisania na klawiaturze lub też nie zawsze uruchamia się jeśli ruch dłonią nie będzie wystarczająco dynamiczny. Krokomierz i pulsometr wbudowany w Zeblaze współpracuje ze Sportstrackerem oraz Google Fit. Do dyspozycji są też preinstalowane aplikacje. Pomiar pulsu obarczony jest kilkuprocentowym błędem w stosunku do dedykowanego ciśnieniomierza.
Niestety nie udało mi się zsynchronizować kalendarza z Cosmo - być może jest to tylko kalendarz poglądowy. Prawidłowo działa jednak funkcja sterowania muzyką, rozmowami i SMSami. W zegarku znajduje się mikrofon i głośniczek, który pozwala na wykonywanie rozmów za pomocą zegarka (o ile Smartfon znajduje się w zasięgu BT, rzecz jasna). Jest też wbudowany dyktafon, a do dyspozycji jest blisko 1GB pamięci na dodatkowe aplikacje, które można wrzucić do zegarka.
Skórzany pasek można łatwo wymienić - służa temu suwaki zintegrowane z teleskopami.
Ładowanie odbywa się poprzez magnetyczne przyczepienie złączki przewodu w odpowiednie miejsce. W zestawie jest kilka zdefiniowanych tarcz zegara, można też dodać kolejne, choć te dodatkowe na chwilę obecną są kwadratowe = nie wykorzystują całej powierzchni ekranu.
Oprogramowanie zaszyte w zegarku działa dość płynnie, choć wolno. Ogólna obsługa Cosmo nie sprawiła mi kłopotów, sprzęt należy do intuicyjnych. Niestety, ale wbudowany akumulator wystarczy na zasilenie zegarka od wschodu do zachodu Słońca i niewiele ponad to - jeśli Cosmo będzie intensywnie użytkowany. Ładowanie raz na dwie doby to konieczność, a deklarowane przez producenta 72h można włożyć między bajki. Naładowanie do pełna zajmuje niespełna dwie godziny.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Na pierwszy rzut oka, smartwatch Zeblaze może ujść za zwykły zegarek.
|