Przegląd słuchawek: Arctic P531 (5.1) i P321 stereo Autor: yorrick | Data: 29/09/10
|
|
Design słuchawek P531
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Świeżo wypuszczony na rynek model P531 prezentuje się jak widać na załączonych obrazkach całkiem ciekawie, a co odważniejsi stwierdziliby, że futurystycznie. We wnętrzu każdej muszli znajdziemy cztery oddzielne przetworniki: subwoofer o średnicy 27mm, 40mm głośnik przedni, centralny głośnik oraz satelity po 30mm każdy.
Konstrukcja pozwala na skompresowanie rozmiaru do minimum. Jest to ogromny plus, jeśli często jeździmy na różnej maści lan-party. Ów podróżniczy design znalazł również swój mniej lub bardziej istotny minus w momencie, gdy gra wymagała szybkiego założenia słuchawek. Sztywna konstrukcja, jak w przypadku Artcic P321 sprawiała, iż słuchawki wręcz same wślizgiwały się na swoje miejsce, w przypadku Artcic P531 musieliśmy trochę naoperować muszlami, by małżowiny były w pełni okalane przez welurowe oponki i by wychwytywały dźwięk jak najlepiej. Niestety nie wszyscy mogli wpasować uszy w słuchawki, co wiązało się z pojawieniem uczucia zmęczenia.
Pilot umieszczony na przewodzie nie posiada blokowania czterech potencjometrów, którymi regulowane jest natężenie dźwięku każdego z głośników, tak jak jest to w przypadku odtwarzaczy mp3, ale jest to raczej pomysł użytkownika, bo nie spotkaliśmy się z żadnymi słuchawkami, które by oferowały taki feature. Znajduje się na nim natomiast włącznik i wyłącznik mikrofonu i jakże praktyczna dioda zasilania.
(kliknij, aby powiększyć)
Niektórzy mogliby się przyczepić do zbyt dalekiego umiejscowienia pilota, jednak nie zgadzam się z nimi w żadnym calu. Kabel dzielący słuchawki od panelu kontrolnego pozwala spokojnie położyć go pod nasze cztery litery, dzięki czemu w nocy nie będziemy irytowani przez migającą lub palącą się ciągłym światłem niebieską diodę informującą, że słuchawki dostają 'papu' w postaci 5V płynących z USB... i tyle. Dioda miga, jeśli tylko uruchomimy program Windows Media Player, w przypadku pozostałych odtwarzaczy, gdy wciśniemy przycisk play. Dla tych, co boją się konfrontacji z osobami niewtajemniczonymi oraz tłumaczeń, dlaczego z naszego tyłka bije niebieskie światło, polecamy zaklejenie diody czarną izolacją. Z drugiej strony, gdy oglądamy film z laptopa, możemy owego pilota pozostawić za monitorem, dzięki czemu uzyskamy śliczny efekt podświetlenia "prawie" rodem z BRAVIA ENGINE ;-) lub ostatnio testowanego oświetlenia LED Revoltec.
|