Porównanie Ant Movie Catalog, DivxCataloger, Filmoteka oraz Kolekcjoner DIVX Autor: Coyote | Data: 05/05/05
| Oglądanie filmów za pomocą komputera zyskało wielką popularność. Formaty kompresji divx oraz xvid pozwoliły, przy nieznacznym spadku jakości obrazu, cieszyć się filmem zajmującym nierzadko tylko 700MB. Dlatego też wiele osób ma w domach całe kolekcje płyt z plikami avi. Dziś przedstawię Wam darmowe programy, które pomogą odnaleźć się w swoim zbiorze i silną ręką zapanować nad całym bałaganem.
Jeśli do tej pory tworzyliście listy w Excelu czy po nocach skrobaliście je na kartkach papieru - przejrzyjcie możliwości tych aplikacji. Nie dość, że pomogą Wam wszystko skatalogować, to także podpowiedzą komu pożyczyliście daną pozycję a nawet ułatwią stworzenie okładek do filmów. I to wszystko za darmo.
Dodam jeszcze, że nie chcę tutaj ostatecznie oceniać, skreślać czy gloryfikować któryś z programów. Postaram się jedynie wskazać Wam ich dobre i słabe strony, a Wy zdecydujecie, który zestaw funkcji będzie dla Was najodpowiedniejszy, bo przecież niekoniecznie coś, co dla mnie jest sprawą priorytetową dla Czytelnika musi być w ogóle istotne.
Po tym przydługim wstępie przedstawię bohaterów dzisiejszego porównania:Zapraszam na test. |
|
Ant Movie Catalog
www: www.antp.be/software/moviecatalog
Pierwsze wrażenia
Instalator programu jest niewielki (3.5MB), co z pewnością ucieszy tych z Was, którzy używają modemu. Po uruchomieniu aplikacji naszym oczom ukazuje się okno, w którego lewej części znajduje się lista pozycji zaś po prawej - dane o aktualnie wybranym tytule. Jeśli komuś nie odpowiada taka forma przedstawienia informacji - nie ma problemu - jednym kliknięciem możemy wybrać widok w formie tabeli. Podoba mi się taka swoboda wyboru, szczególnie że większość konkurencji, jak się okaże, nie daje nam jej zbyt wiele.
Ant Movie Catalog Główne okno w widoku standardowym. Widoczne menu kontekstowe do filmu (kliknij, aby powiększyć)
Opcje
Gdy chcemy dostosować wygląd i zachowanie programu udajemy się do opcji. W tym właśnie miejscu ustawimy sposób wyświetlania listy, danych o filmach (nawet to, czy rozmiar ma być podawany w MB czy na przykład w bajtach jeśli lubicie najdokładniejsze szczegóły). Muszę przyznać, że liczba aspektów, w które możemy ingerować jest przynajmniej zadowalająca i wydaje mi się, że większość z Was będzie w stanie dostosować tą aplikację na swój własny sposób (no chyba, że zechcecie zmienić tło na zielone a czcionkę na różową. Tych z Was, którzy już się na taką zmianę ślinili - czeka zawód.).
Katalogowanie i przeglądanie
Skupmy się w pierwszej kolejności na wprowadzaniu danych o nowych filmach, bo przecież to (chcąc nie chcąc) najpierw musimy zrobić. Jeśli mamy wcześniej stworzoną w pocie czoła listę w innym programie zapewne, chcąc oszczędzić sobie pracy, zerkniemy na opcję importu. Tutaj liczba obsługiwanych formatów jest dość długa (.csv, .bdv - BaseDVDivx, .mdb - Extreme Movie Manager, .ogs - Origons). Niestety zabrakło bardzo podstawowego - .xls. Na początku uważałem to za poważny brak programu, ponieważ ja sam (jak i z pewnością wielu z Was), zanim pojawiły się programy w stylu AMC, spisywałem swoje filmy właśnie w Excelu, a teraz nie dostaję możliwości ich zautomatyzowanego wczytania (zbulwersowałem się!). Z pomocą przychodzi jednak opcja importu z plików .csv (pliku tekstowe rozdzielane dowolnie zdefiniowanymi znakami). Po zapisaniu listy z Excela w tej formie, mogłem ją przemycić do programu Ant Movie Catalog. Nie jest to mimo wszystko tak wygodne jak import bezpośredni.
Tymczasem jeśli nie tworzyliśmy swoich list wcześniej lub chcemy zacząć od nowa - program nie będzie sprawiał nam trudności. Dane o filmie są w oczywisty sposób podzielone na dwie części - techniczne z pliku oraz informacje takie jak tytuł, reżyseria czy obsada. Jeśli mamy dużo czasu i wiary we własną wiedzę o filmie - możemy wszystko wpisać ręcznie. Gdy jednak chcemy szybko wypełnić spis - z pewnością użyjemy skryptów pobierających dane z Internetu. Teraz wystarczy podać tytuł i wybrać serwis filmowy (dostępne są najbardziej znane polskie jak i wiele zagranicznych - razem 97 możliwości), z którego będziemy odczytywać dane. Skrypt automatycznie znajdzie informacje i, o ile nie wybraliśmy inaczej, przedstawi nam je do akceptacji. W tym momencie wszelkie nietechniczne kwestie mamy załatwione. Pozostaje nam pobrać dane o samym pliku. W tym celu musimy go wskazać, a program sam uzupełnia odpowiednie pola.
Po utworzeniu spisu, naturalna jest chęć wygodnego odnalezienia się w nim. Tutaj twórcy się popisali. Po pierwsze, jak już wcześniej wspominałem, mamy wybór stylu przestawienia listy. Zatem przy domyślnym sposobie mamy wyświetlone tytuły, a pozostałe dane czekają na nasze wybranie pożądanej pozycji. W formie tabeli zaś w każdej kolumnie mamy inną informację o filmie. Gdy jednak to nam nie wystarcza - możemy udać się do wyszukiwarki, która pozwala nam przeszukiwać listę podług każdego z pól informacyjnych o filmie. Brakuje mi mimo wszystko bardziej precyzyjnych sposobów, jak na przykład kryteria "i" oraz "lub". Tutaj niestety możemy brać pod uwagę tylko jedno z pól, a nie kilka i ich kombinacje.
Innym ułatwieniem w przeglądaniu listy czy szukaniu filmu na wieczór będzie możliwość grupowania tytułów w drzewa. I tak możemy mieć w oddzielnej podliście dramaty, filmy o określonej ocenie, a nawet konkretnym czasie trwania (na przykład gdy chcemy być pewni, że zdążymy go obejrzeć zanim zacznie się "M jak miłość"). Autorom należą się brawa za udostępnienie takiego narzędzia.
Dodatkowo możemy przeglądać różnego rodzaju statystyki. Dość skromna opcja, ale należy o niej chociaż wspomnieć.
Informujemy innych
No to mamy własną listę, potrafimy się po niej poruszać. Warto jednak podzielić się nią ze znajomymi - w razie gdyby chcieli coś pożyczyć (o, zgrozo!) albo po prostu w celu pochwalenia się własną kolekcją.
Niestety w opcji eksportu także brakuje obsługi formatu .xls. Szczęśliwie Excel dobrze radzi sobie z plikami .csv (przecież tak z niego importowaliśmy) więc nasz spis eksportowany w ten sposób zostanie bez żadnych utrudnień dla użytkownika otworzony w arkuszu kalkulacyjnym.
Najbardziej efektowną jednak formą eksportu jest z oczywistych względów strona w formacie .html. W tym miejscu Belg (autor jest tej właśnie narodowości) dał nam pole do popisu. Możemy wybrać gotowy szablon (moim zdaniem całkiem ładny i czytelny) lub otworzyć przed sobą wrota możliwości klikając na zakładkę "Indywidualny". W tym miejscu użytkownik znający język Html może stworzyć nowy, niepowtarzalny i dopasowany do własnych upodobań wzór. Do tego możemy eksportować same pliki graficzne składające się na okładki.
Gdzie są moje filmy?!
Przychodzi koleżanka (wersja dla kobiet i niektórych mężczyzn: kolega) na film, i życzy sobie konkretny tytuł. Wiesz, że masz zatem szukasz wśród płyt. Nie ma. Szukasz jeszcze raz i jeszcze, i zastanawiasz się, co ona pomyśli jeśli nie znajdziesz. Po 10 minutach przypominasz sobie, że pożyczył go od Ciebie ktoś ze znajomych. No i głupio wyszło. Takich sytuacji byśmy chcieli uniknąć. Dzięki AMC wiesz dokładnie gdzie jest Twój film i w razie potrzeby chwytasz za telefon i groźbą lub prośbą (w skrajnych przypadkach: błaganiem) egzekwujesz zwrot tytułu.
Po kolei jednak. Gdy już z bólem serca decydujemy się oddać naszą wypieszczoną płytę w cudze ręce - wpisujemy nazwę pożyczającej osoby w odpowiednie pole przy danym tytule lub udajemy się do zakładki o jakże niezwykle enigmatycznej nazwie "Pożyczone" i tam dokonujemy dzieła. W tym miejscu chciałbym ponarzekać: brakuje mi dostępu do tej opcji z samego menu kontekstowego do filmu, ale i tak jest nieźle.
A jak są przedstawione informacje o wypożyczeniach? Niestety w głównej liście programu tytuły, które są poza zasięgiem naszej ręki nie są w żaden sposób wyszczególnione (jeśli mamy widok domyślny). Dopiero gdy klikniemy na film i spojrzymy na pole "Komu pożyczony" wiemy kto posiada dany film. Oczywiście w drugim widoku odpowiednia kolumna jest wypełniona, ale to za mało. Przydałoby się inne tło czy kolor czcionki. Mamy jeszcze inną możliwość przejrzenia listy nieobecnych na stanie tytułów: możemy udać się do wcześniej wspomnianej zakładki "Pożyczone". Tam w o wiele bardziej przejrzysty sposób otrzymamy informacje - co, kto, gdzie, ile i dlaczego. W tym miejscu mamy listę filmów (dodam, że wszystkich, a nie tylko wypożyczonych) a zaraz obok nazwę osoby, która posiada tą pozycję. Możemy również sprawdzić wszystkie tytuły przypisane do konkretnego znajomego.
Podsumowanie
Program jest miły dla oka i wygodny w obsłudze. Na siłę próbując znaleźć jakieś uchybienia mógłbym zahaczyć o brak wypożyczania prosto z menu, ale byłoby to zwykłe czepianie się. To co mogę mieć programowi za złe to anglojęzyczna instrukcja. Bardzo nieładnie. Ja nie miałem konieczności korzystania z niej, ale jeśli ktoś z Was ma problemy z angielskim, a zechce dowiedzieć się więcej o opcjach programu dostanie twardy orzech do zgryzienia. Za nieuszanowanie naszych zębów - minus dla lokalizatorów. Do tego oczywiście muszę po raz trzeci (do znudzenia) przypomnieć brak obsługi formatu .xls. Ale wydaje mi się, że można to wybaczyć, bo zamienniki działają bardzo zgrabnie.
Na plus:
+ Wygodna i intuicyjna obsługa (skróty klawiszowe - sam miód!)
+ Można pogrzebać przy konfiguracji
+ Edytor skryptów
+ Edytor szablonów eksportu html
+ Mnóstwo dostępnych serwisów filmowych online
+ Grupowanie pozycji
+ Statystyki (skromne ale zawsze)
Na minus:
- Brak .xls (wiem, że się uczepiłem)
- Zbyt mało wyraźne informacje o wypożyczeniu
- Program po polsku, a instrukcja po angielsku
Bartez Movie Library
www: www.agumo.k.pl/bml
Pierwsze wrażenia
Również ten program nie powinien sprawić bólu głowy modemowcom, choć jest nieco większy od poprzednika i zajmuje 5.5MB. W odróżnieniu od Ant Movie Catalog nie jest całkowicie darmowy. Aby korzystać z funkcji pobierania danych z Internetu czy listy w głównym oknie należy wpłacić autorowi 5zł na konto. Mimo iż suma jest niewielka, to płacimy za coś, co za darmo dostaniemy w innych programach tego typu.
Na pierwszy rzut oka aplikacja wydaje się być bardzo spartańska, niestety w złym znaczeniu tego słowa. Myślę, że wiele wyjaśnia zrzut ekranu, do tych jednak, którzy nie mają ochoty go oglądać napiszę tylko, że tło jest jakby wyciągnięte z lat 90-tych (mi kojarzy się z instalatorem gry Monster Truck Madness - pamiętacie jeszcze?) zaś ikony niewiele mówią użytkownikowi. Dodam jeszcze, że widoczna tabela to jedyny sposób wyświetlania listy filmów.
Bartez Movie Library GWidoczne główne okno programu z otwartym oknem "Lista filmów". (kliknij, aby powiększyć)
Opcje
Nie poszalejemy tutaj zbytnio. Możemy wpisać swoje dane pocztowe (aby wysyłać do dłużników e-mail z przypomnieniem), serwer poczty wychodzącej oraz (całkiem przydatne) uzupełnić listę reżyserów, gatunków, a także typów tłumaczeń. Jest to o tyle wygodna kwestia, że jeśli nie możemy (np. nie wykupiliśmy tej opcji) lub nie chcemy pobierać informacji o filmach z Internetu, to bardzo łatwo uzupełnimy wyżej wymienione pola, o ile odpowiednie dane pojawiły się już wcześniej w jednej z tych mini baz. Niestety nici z jakichkolwiek zmian w interfejsie użytkownika.
Katalogowanie i przeglądanie
Filmy możemy oczywiście dodawać zarówno ręcznie jak i importując listy utworzone w innych formatach. Zbyt wielkiego wyboru nie mamy, ale możemy decydować się między plikami Excela, DivxCatalogera (.dc0) oraz Filmoteki. Nie cieszmy się jednak za szybko. Mimo, że ładnie to wygląda - różowo nie jest (nie żebym uważał, że różowy kolor jest ładny!). Zacznijmy od Excela - wcale nie chodzi tutaj o pliki .xls! W programie Microsoftu musimy odpowiednio spreparować tabelę, a następnie zapisać ją w pliku tekstowym rozdzielanym znakami tabulacji, żeby móc wczytać przy pomocy BMLa. Podobnie jest w wypadku Filmoteki - tutaj dochodzi jeden krok - eksport z tego programu do formatu .xls, a potem już tak jak przy Excelu. Szkoda, bo o dziwo jest to wszystko bardziej pracochłonne niż w programie opisywanym na poprzedniej stronie, który wcale nie chwalił się obsługą formatu arkusza kalkulacyjnego. Moim zdaniem - troszkę na wyrost nazwane są te opcje importu.
Wiadomo, że nikt nam importować nie karze. Niektórzy (ci jeszcze młodzi i chętni do pracy) z Was zapewne dopiero chcą zacząć od początku tworzyć listę. A jak to się robi w BML? W celu dodania pozycji klikamy na odpowiedniej ikonie (dla ułatwienia szukania dodam - pierwszej z lewej) lub naciskamy F1. Oczom naszym ukazuje się wtedy okno, w którym możemy wpisać dane o filmie (patrz - drugi zrzut ekranu). Jeśli mamy delikatne palce i nie w smak nam walenie w klawiaturę - wystarczy wpisać tytuł, resztę danych zaimportować z jednego z całych dwóch serwisów. Przypominam jednak - ta opcja jest płatna. Dodatkowo - dla tych z Was, którzy lubują się w technicznych szczegółach - jest sposób na import z pliku informacji o rozdzielczości.
Okno dodawania pozycji. Dość ubogo.
Co ciekawe - w programie są dwie listy. Jedna - to spis filmów na płytach. Druga - pliki znajdujące się na dysku. W razie potrzeby możemy w odpowiednim menu "przegrać" film na Cd, co jest równoznaczne z przeniesieniem go do drugiej listy. Fajny pomysł, szczególnie, że jest to jedyny z testowanych programów, którego autor oddał nam tą przydatną funkcję do użytku.
Wartym zauważenia jest fakt, że w darmowej wersji aplikacja pozwala na otwarcie tylko jednego okna na raz. Oznacza to, że np. jeśli edytujemy opis - nie widzimy całej listy i na odwrót. Bywa to bardzo uciążliwe gdyż aby otworzyć inne - musimy zamknąć to, w którym aktualnie pracujemy. Spowalnia to dostęp do pożądanych informacji. Generalnie domyślnie w programie nie jest otwarte żadne okno zaś my możemy wybierać pojedyncze, które aktualnie będą widoczne. Jeśli zapłacimy - będziemy mieli na stałe w głównym oknie zamiast tego dziwnego tła - listę.
Gdy chcemy wyszukać odpowiednie dane czy po prostu przejrzeć spis - znów się rozczarujemy przy wyborze opcji. Ot - prosta wyszukiwarka, która pomoże nam znaleźć film jedynie według tytułu. Zbyt skromnie.
Inną, już znacznie lepiej przemyślaną funkcją programu jest filtrowanie listy względem tego, czy mają być wyświetlane wszystkie pozycje, tylko pożyczone albo tylko te, które znajdują się na miejscu. Przydatna rzecz, jeśli w wyborze filmu nie chcemy trafić na taki, który znajduje się poza naszym zasięgiem. W Ant Movie Catalog zabrakło tej opcji.
A co masz?
Zadawał Wam ktoś kiedyś takie pytanie gdy rozmawialiście o Waszych filmach. Mi często. "Za dużo, żeby wymieniać" - zazwyczaj odpowiadam. Jeśli nie chcecie zamykać szybko tematu, żeby tylko ktoś nie zabrał Waszych dziecinek, lecz przedstawić im listę tytułów - program nam to ułatwi. W tym miejscu jednak również nie będzie "full wypasu". Dwie możliwości - .txt oraz .html. Plik tekstowy - wiadomo - na każdym komputerze da się go odczytać, ale jego walory estetyczne są dyskusyjne. Szkoda, że nie da się zmienić szablonu, przy pomocy którego elementy rozmieszczane są w eksportowanym pliku. Podobny zarzut dotyczy drugiego formatu. Tutaj także jesteśmy skazani na gust twórcy programu. Mogło być lepiej. Przy oczywistym porównaniu z poprzednim programem - tutaj nie mogąc wpłynąć na wygląd mojej listy czułem się jak skuty kajdanami.
Gdzieś tu był...
Przychodzi taki moment w życiu mężczyzny... Nie - to nie ta bajka. Krótko - nasza kolekcja zamiast się powiększać topnieje. O ile nie wierzymy, że to kosmici porywają nasze płyty - zapewne są one u znajomych. Tylko u których?
Zdaniem autora, to właśnie opcja wypożyczeń jest najsilniejszą stroną programu. Generalnie ma wszystko co, trzeba. Możemy pożyczać filmy (wpisując dane w odpowiednie pole) lub oddawać (analogicznie - wymazując). Co bardzo przydatne - możemy zobaczyć całą listę dłużników w jednym oknie (jeśli zechcemy przeprowadzić zmasowaną akcję zwrotu naszych własności) i wysłać do nich stosowny e-mail z pog... przypomnieniem.
Dla każdego coś miłego
Innym ciekawym dodatkiem do aplikacji jest dostęp do grupy dyskusyjnej pl.alt.divx. W tej kwestii program działa po prostu prawidłowo. Jeśli często korzystacie z tej grupy, a nie potrzebujecie dodatkowych NewsReaderów, to wydaje mi się, że skorzystacie z tej opcji.
Dodatkowo, oprócz katalogowania filmów, Bartez Movie Library, wbrew swojej nazwie, umożliwia także katalogowanie płyt z plikami .mp3. Niestety jest to bardzo skromna opcja i uważam, że dodana niepotrzebnie. Moim zdaniem lepiej sięgnąć po inny, do tego celu stworzony, program - choćby używany przeze mnie MPEG Audio Collection.
Podsumowanie
Program razi przede wszystkim toporną obsługą i wyglądem. Jeśli komuś taki graficznie ubogi interfejs nie przeszkadza - można pominąć tą kwestię. Niestety takie rzeczy jak tylko jedno na raz otwarte okno lub okropnie denerwujące wyskakujące okienka ("Czy na pewno chcesz pożyczyć film?", "Film został dodany..." itp.), na które musimy kliknąć, żeby robić coś dalej bardzo zniechęcają do programu. A szkoda, bo polska produkcja.
Na plus:
+ Dodatkowa lista filmów na dysku
+ Filtrowanie listy względem dostępności filmu (na stanie/pożyczony)
+ Całkiem dobrze zrobione wypożyczanie
+ NewsReader
+ Katalogowanie mp3 (choć słabo zrobione to jednak jakaś dodatkowa opcja)
Na minus:
- Niewygodna obsługa
- Niezbyt nowoczesny wygląd
- Denerwujące okienka z pytaniami i informacjami
- Uboga konfiguracja
- Zagmatwany import
- Wyszukiwarka
DivxCataloger
www: divxcataloger.prv.pl
Pierwsze wrażenia
Ten program to już w ogóle kruszynka - zaledwie 0.7MB. Oczywiście jak na polską aplikację przystało - komunikuje się z nami w języku Mickiewicza. Po uruchomieniu oczom naszym ukazuje się standardowa tabela jak z Excela, a dookoła niej kilkanaście ikon oraz niezbyt duży banner. Reklama ta - mimo, że jest to ani nie rzuca się zbytnio w oczy, ani nie przeszkadza - szybko o niej zapominamy. W przeciwieństwie do BML ikony są czytelne i łatwo domyślić się czemu służą.
DivxCataloger Widoczne główne okno i edycja danych filmu. (kliknij, aby powiększyć)
Opcje
Tutaj mamy na szczęście odrobinę więcej wpływu na różne kwestie niż w programie opisywanym na poprzedniej stronie. Co prawda nie jest to wolność jak w Ant Movie Catalogu, ale możemy wybrać np. które kolumny będą wyświetlane oraz zmienić kilka innych mało istotnych oraz kosmetycznych opcji. Generalnie troszkę mało, ale jak się przekonamy cały program nie pretenduje do miana kombajnu (co można zresztą zauważyć po rozmiarze samej aplikacji) i decydując się na niego musimy zadowolić się takim właśnie zestawem.
Katalogowanie i przeglądanie
Jak to już zwyczajem na ostatnich dwóch stronach się stało - zacznę od importu. Mam do wyboru dwie możliwości - Filmoteka oraz TXT. Wybór opcji Filmoteka pozwala nam na import z plików typu .baza. Co ciekawe - wcale nie są to pliki programu Filmoteka (gdyż ten wykorzystuje rozszerzenie .fmt). W tym miejscu kwestia nazewnictwa pozostanie zagadką (mam tylko nadzieję, że nie pozbawi mnie snu na zbyt długo). Drugi format - .txt. Plik ten ma składać się z jednej kolumny, której zawartość możemy zaimportować do dowolnej kolumny DivxCatalogera. Szkoda, że nie ma choć formatu .csv (o .xls już nawet nie będę zaczepiał ("że o rowerze nie wspomnę!")). Trzeba jednak pocieszać się tym co jest. Zawsze w razie potrzeby można z Excela skopiować jedną kolumnę (jeśli ja miałbym się decydować - byłby to pewnie tytuł) do pliku tekstowego i stąd do opisywanego programu. Jak zwykle - droga naokoło.
No ale dobrze. Przyjmijmy, że wcale nie chcemy sobie ułatwiać życia i planujemy wszystko wpisywać. Uwaga - nie pomoże płakanie ani tupanie - nie ma obsługi pobierania danych z Internetu. Komunikat do tych z dużą kolekcją i delikatnymi paluchami (albo po prostu leniwych) - znajdźcie gdzieś niżej hyperlink do następnej strony, bo to nie jest program dla Was! Wy, którzy zostaliście, niestrudzeni stukacze, macie kilka możliwości. Trzy dokładnie. Możecie pobrać dane techniczne z pliku zaś wpisać pozostałe, wszystko wpisać (jeśli zdecydujecie się na tą opcję to nie będziecie mogli później doczytać informacji z pliku). Trzecią możliwością jest w pewnym sensie rozszerzenie pierwszej - wyszukiwanie plików na dysku.
Żeby odnaleźć się w swoim spisie możemy użyć wyszukiwarki. Przeglądać możemy pozycje według dowolnej kolumny. Co przyspiesza tą czynność - pole poszukiwań jest dostępne w głównym oknie programu. Tutaj, jak widać, jest poprawa w porównaniu do sytuacji z BML.
Przeprowadzka
W kwestii eksportu jest znacznie lepiej niż przy imporcie (przynajmniej jeśli chodzi o bogactwo formatów, z których możemy skorzystać). Na reszcie pojawia się wyczekiwany przeze mnie .xls. Szkoda, że eksportując do tego formatu nie dostaniemy szansy na decyzję, które kolumny zechcemy przenieść. Na szczęście wybierając format .txt czy .html mamy już większy wpływ na to, co się będzie działo. Przyczepię się jednak i do tych formatów - plik tekstowy jest nie do końca czytelny (różna długość tytułów + tabulatory jako odstępy między kolumnami = totalne rozjechanie wszystkiego), zaś pliki w formacie strony internetowej nie są zbyt urodziwe i nie zmienimy tego. Z drugiej strony jednak - są szare, proste - jeśli ktoś tak lubi - będzie zadowolony.
A gdzie są filmy?
No cóż. Tutaj program nas nie wspomoże. Usiądźmy i zapłaczmy (już drugi raz przez tą aplikację). Już się wypłakaliście? Przejdźmy zatem dalej.
Wiadomości z kraju...
Są jeszcze dwie ciekawe funkcje w programie, o których warto wspomnieć. Pierwsza z nich to statystyki. Jak każdy z Was może się domyślić - chodzi tutaj o procentowe przedstawienie częstotliwości występowania danej cechy w posiadanych filmach. A kryteria są rożne - od nazwiska reżysera, poprzez gatunek filmu a na kodeku skończywszy. Jeśli ktoś lubuje się w cyferkach - będzie wniebowzięty.
Do tego dochodzi jeszcze opcja porównywania względem tytułu, wielkości pliku, rozdzielczości i czasu trwania: dwóch katalogów, dwóch baz lub katalogu ze spisem. Jakkolwiek ciekawie i przydatnie by to nie brzmiało - udało mi się uruchomić jedynie porównywanie dwóch baz zaś pozostałe dwa wybory stawiały mój (i nie tylko mój) komputer w stanie wstydliwej konieczności wyświetlenia błędu. Mam nadzieję, że zostanie to poprawione w następnej odsłonie programu, bo brzmi nieźle, a i część którą sprawdziłem działa ładnie.
Podsumowanie
Jakkolwiek bym się nie starał - widać, że program troszkę odstaje od konkurencji. Przede wszystkim bolączką wszystkich chcących go używać stałby się brak możliwości importu informacji z Internetu. Przez to odtworzenie pokaźnej bazy jest utrudnione. Nie ma także obsługi wypożyczeń. Jednak dość istotne elementy składające się na program do zarządzania kolekcją filmów. Tymczasem jeśli nie szukacie aplikacji do wszystkiego, a tylko zamiennika dla Excela, jako programu do przechowywania listy- tutaj znajdziecie jego mniejszego brata z kilkoma ulepszeniami potrzebnymi do podołania takiemu zadaniu.
Na plus:
+ Bardzo mały rozmiar = mobilność
+ Statystyki
+ Opcje porównywania (nie działają jak powinny, ale istnieją)
Na minus:
- Skromne opcje importu i eksportu
- Przeciętna konfiguracja
- Brak obsługi serwisów filmowych
- Nie ma modułu wypożyczeń
- Opcje porównywania (istnieją, ale nie działają jak powinny)
Filmoteka
www: filmoteka2001.prv.pl
Pierwsze wrażenia
Jeśli tak dalej pójdzie to ostatni program będzie musiał zajmować chyba 300KB. Ten zajmuje zaledwie 0.5MB. Nie ma instalatora - aplikacja to jeden plik. Zatem jeśli zechcemy go mieć pod ręką - musimy sami stworzyć sobie odpowiednie skróty. Okno programu określiłbym jednym zwrotem - bardzo standardowe. Ot - normalne okno jak ma połowa aplikacji. Tutaj, podobnie jak w DivxCatalogerze, mamy banner. Tym razem odrobinę większy i nie dość, że niezwiązany z programem to kierujący na stronę erotyczną. Hmm... Warte zauważenia (nie żeby strona była ciekawa! Po prostu aplikacja niekoniecznie dla dzieci).
Filmoteka Główne okno programu i informacje o filmie. (kliknij, aby powiększyć)
Opcje
Myślałem, że dwa ostatnie programy były skromne w możliwości konfiguracji. Patrząc na ten muszę stwierdzić, że wcale nie były takie z nich okrojone. Tutaj jedynie możemy wybrać katalog do przechowywania okładek, a także które kolumny chcemy widzieć oraz jak mają być posortowane. Niektórzy lubią taką prostotę, ja jednak nie lubię być tak bardzo ograniczany. Na plus - konfiguracja programu (oczywiście biorąc pod uwagę, że już wcześniej ułożyliśmy sobie misterny plan i wiemy jak chcemy to wszystko ustawić) jest błyskawiczna.
Katalogowanie i przeglądanie
Najpierw, jako osoba leniwa - udaję się w stronę menu i szukam czegoś, co kojarzy się z przemycaniem alkoh...znaczy importowaniem. Ok., jest. Tylko jeden typ plików za to jaki: Excela. Ale chwilka - jakieś info. Ciekawe, bo dosłownie takie samo jak przy Bartez Movie Library. Dosłownie. Węszę tutaj jakiś gotowy skrypt. Ale nieważne. Przypomnę tylko pokrótce co należy zrobić aby zaimportować plik z arkusza .xls - trzeba go odpowiednio spreparować i zapisać jako .txt rozdzielany znakami tabulacji. Żeby ciągle nie narzekać napiszę, że autor dał nam przydatny wybór - czy importując chcemy zamienić swoją bazę czy dodać do niej nowe pozycje. Przyznam - pomysł dobry.
Jak zwykle do każdej pozycji przypisane są tytuł, obsada itp. oraz informacje techniczne. Te drugie oczywiście pobieramy z pliku. Dane pierwszego typu możemy wpisać (ale komu się chce?) albo pobrać z Internetu. Niestety ta druga opcja, o ile działa, to jest daleko za tym, co mieliśmy w Ant Movie Catalog. Wszystko jest znacznie wolniejsze. Po pierwsze czekamy na wczytanie całej strony o filmie (do wyboru: jeden z czterech polskich serwisów o tej tematyce), po drugie zaś - strona bardzo często wczytuje się z komunikatem o braku pasujących wyników wyszukiwania. Dopiero wtedy możemy jeszcze raz wyszukać daną pozycję, a następnie dodać informacje do naszej listy. Okropnie długo i niewygodnie.
Dodatkowo mamy możliwość masowego wyszukania plików na dysku. Niestety funkcja ta nie jest do końca dopracowana i to "wyszukiwanie" sprowadza się do wylistowania plików w aktualnie wybranym z drzewa katalogu (nie bierze pod uwagę podkatalogów). Także wygodniejsze niż dodawanie pojedynczo, mniej wygodne jednak niż gdyby zaglądało także do podkatalogów.
Okno z danymi technicznymi o filmie. (kliknij, aby powiększyć)
W znalezieniu się w naszej kolekcji pomoże nam wyszukiwarka. Listę możemy przeglądać po jednej/wszystkich/aktywnych kolumnach, a także zadecydować czy wielkość liter ma być brana pod uwagę. Całkiem zgrabny zestaw moim zdaniem.
Daj co masz
Jeśli chcemy pochwalić się przed znajomymi naszą listą, a nie mają oni opisywanego programu - nie będzie to wielkim problemem. Wszystko możemy zapisać w pliku tekstowym lub arkuszu Excela. Szczególnie polecam drugą wersję chyba, że ktoś z Waszych znajomych na co dzień zajmuje się steganografią. Pliki .txt są znacznie bardziej chaotyczne niż te z DivxCatalogera. Wszystko jest pisane jednym ciągiem i w ogóle chyba nie o to chodziło. Z Excelem już inna sprawa. Jako że sama opisywana aplikacja wygląda jak arkusz kalkulacyjny można było się spodziewać, iż z eksportem do plików .xls nie będzie problemów. Co prawda kolumny są stałej szerokości (tak też jest w każdym innym z opisywanych programów, który potrafi zapisywać w tym formacie), ale zmienić ich rozmiar już w Excelu nie jest żadnym problemem.
Oddaj co masz
Ta funkcja aplikacji jest bardzo zakamuflowana - a przez to praktycznie nieużyteczna. Jeśli spojrzycie na drugi zrzut ekranu zauważycie pole "Wypożyczający", w które można wpisać dane o osobie, która ma konkretny film. I tyle - nie można przypisywać szybko kilku filmów do jednej osoby, ani sprawdzić które są wypożyczone (chyba, że będziemy szukać po liście - w których wierszach zapełnione jest to pole). Nawet nie możemy wysłać listu z pogróżkami. Ale przynajmniej opcja nie jest reklamowana w programie więc tak jakby jej nie było.
Podsumowanie
Program nie jest może liderem stawki, ale na końcu też się z pewnością nie znajduje. Na pewno nieźle zrealizowane jest wyszukiwanie danych w liście. Osobiście jednak uważam, że program jest troszkę zbyt ubogi w opcje, a i import z Internetu nie działa tak, jak w AMC (rozpuściła mnie ta aplikacja). Myślę jednak, że dla niektórych (szczególnie tych zakochanych w Excelu) ubogi w funkcje, ale przez to mały i szybki program może wydać się ciekawą propozycją.
Na plus:
Na minus:
- Uboga konfiguracja
- Marna liczba opcji
- Import i eksport - zgrzyty
- Niedopracowane wypożyczanie
- Pobieranie danych z Internetu - jest, ale nie takie, jakie być powinno
Kolekcjoner DIVX
www: kolekcjoner.divx.pl
Pierwsze wrażenia
Niestety moje przewidywania się nie sprawdziły. Program wcale nie zajmuje 300KB. Eh. Ale stwierdziłem, że nie wszystko w życiu jest takie, jakim chcemy, żeby było i wybaczyłem mu tę lekką nadwagę (wersja full - 5.4MB). Instaluję aplikację, otwieram i co? Coś chce mi skonfigurować, ale żadnej podpowiedzi co to będzie. Klikam ok. - niech stracę. Potem już żadnego zaskoczenia - okno, jakieś ikony - standard. Chociaż nie. Mamy, zupełnie tak, jak w AMC, możliwość ustawienia widoku szczegółowego, który jest dokładnie tym samym, co domyślny wygląd przed chwilą wspomnianego programu. Bardzo ładnie.
Kolekcjoner DIVX Główne okno i dane o filmie. (kliknij, aby powiększyć)
Opcje
Tutaj już jest "full wypas". Konfigurujemy co (wybieramy kolumny) i jak jest wyświetlane (schematy kolorów - nawet ten wcześniej wspomniany zielono-różowy przejdzie), definiujemy opcje związane z Internetem (domyślne skrypty, własny adres e-mail - w wiadomym celu) i wiele innych, pomniejszych rzeczy. Przyznam, że posucha w tych rejonach przy ostatnich programach nastawiła mnie, że i tutaj nic nie będę mógł zmieniać, a mogę dużo. I dobrze.
Katalogowanie i przeglądanie
Już standard: narzędzia -> importuj. Wchodzę i jest dobrze (tylko niech się Wam dziwnie nie kojarzy!). Wydaje mi się, że mamy tutaj przynajmniej większość formatów, które mogą być przydatne. A zatem pliki tekstowe (rozdzielane znakami tabulacji lub średnikami), strony internetowe (.htm i .html), arkusze Excela (już bez żadnego kombinowania) oraz pewnie rzadziej używane do tego celu: .dbf (dBASE IV oraz V), .mdb (Microsoft Acces), a także .db (Paradox). Co prawda nie mam oprogramowania, w którym sprawdziłbym ostatnie trzy formaty, pozostałe jednak nie sprawiały najmniejszych problemów. Proces importu jest taki sam (wybieramy którą kolumnę z pliku przypisujemy do której w Kolekcjonerze i po krzyku) dla każdego z tych typów plików. Delikatnie tylko zauważę (żeby zbytnio nie zawstydzać autorów pozostałych programów), że dla Kolekcjonera nie sprawią też trudności pliki BMLa, DivxCatalogera czy nawet ExtremeMovieManagera. Warto także wspomnieć, że ostatnie trzy opcje importu są obsługiwane przez pluginy, co oznacza, że zapewne w miarę potrzeb użytkowników mogą pojawić się kolejne.
No dobra, powiedzmy, że jednak nie mam listy (choć mam) na przykład w Excelu. Najszybszym sposobem na utworzenie nowej jest: powpisywać ręcznie tytuły, następnie zaznaczyć wszystko i pobrać informacje z Internetu (tzw. WebInfo) (podobnie w AMC można było pobierać informacje dla całej serii pozycji), a następnie pozyskać informacje techniczne z plików. Odczytywanie danych z serwisów filmowych (pięć dostępnych, z czego dwa zagraniczne) jest szybkie i nie sprawia problemów. Choć muszę przyznać, że nie jest tak intuicyjne jak w pierwszym opisywanym przeze mnie programie. Plusem jednak tego narzędzia jest niewątpliwie możliwość dostosowywania ilości jednoczesnych połączeń (pozwala nam to na przykład ściągać informacje dla pięciu filmów jednocześnie), co w wyraźny sposób przyspieszy posiadaczom szybkich łączy uzupełnianie bazy danych z Internetu. W kwestii wczytywania tzw. TechInfo autorzy programu zrobili krok do przodu w stosunku do konkurentów. Nawet dwa kroki. Otóż mamy funkcję nazwaną "Masowe TechInfo", która pozwala w wygodny sposób, w serii, dodać odpowiednie informacje do pozycji w liście.
Innymi sposobami na dodanie filmów do listy jest znany z systemu Windows Drag & Drop, menu kontekstowe pliku lub przeszukiwanie dysku. Pierwsza opcja ma takie ograniczenie, że trzeba przenosić sam plik, nie można katalogu. Tę lukę uzupełnia jednak opcja nr 3, która umożliwia przeskanowanie dowolnego katalogu i podkatalogów w poszukiwaniu plików multimedialnych, które można dodać do listy. Menu kontekstowe - oznacza, że przy kliknięciu prawym przyciskiem myszy na pliku multimedialnym mamy wybór "Dodaj do Kolekcjoner DIVX..". Wygodne. Przy powyższych sposobach całe TechInfo jest automatycznie dodane, nam zaś pozostaje (choć z drugiej strony nikt nas nie zmusi, jeśli nie chcemy) zmienić tytuł na poprawny (gdyż w tym momencie jest nim nazwa pliku) i pobranie (lub znowu nie) pozostałych danych z sieci.
Dobra - pora sprawdzić co mamy. Zacznę od bardzo przydatnej, a z niewiadomych względów przez większość programów (z wyjątkiem Bartez Movie Library) zaniedbanej funkcji filtrowania listy (nie wyszukiwania!). Tutaj możemy w szybki sposób wyświetlić filmy pożyczone, na stanie albo nawet te które już obejrzeliśmy (do każdego filmu możemy przypisać taką flagę). Podobnie filtrować możemy w widoku szczegółów, gdzie nad listą mamy pole, w którym definiujemy warunek i voila - widzimy tylko filmy konkretnego reżysera czy te trwające 113 minut. Bardzo pomocna i często wykorzystywana funkcja gdy np. nie wiem jak dokładnie nazywa się poszukiwany aktor czy nie jesteśmy pewni tytułu filmu. Do tego nawet jeśli mamy wyświetlone wszystkie filmy a myszą nakierujemy na pozycję, która jest poza murami naszego zamku - wyświetlona zostanie stosowna informacja (oczywiście najchętniej widziałbym inne tło przy tej pozycji, ale nie można mieć wszystkiego).
Wrócę do wyszukiwania. A raczej zacznę o nim pisać, bo zszedłem trochę z obranego toru. Mamy do wyboru dwie "szukaczki" Jedna - prosta, która szuka danej wartości we wszystkich kolumnach całej listy. Druga już zaawansowana. Możemy w niej zdefiniować pięć warunków (każdy w stylu: zawartość A równa się/nie równa się/zawiera/nie zawiera itd. JakiśTekst) i połączyć je spójnikami "lub" albo "i". Jestem pewien, że taki wachlarz pozwoli przefiltrować naszą listę lepiej niż poszukiwacze złota filtrują muł w rzece.
Jeszcze mała uwaga odnośnie obsługi całego programu. Jest tutaj jednak jeden mały zgrzyt. Chodzi konkretnie o to, że zaznaczyć na raz możemy tylko jedną pozycję. Także jeśli zechcemy powiedzmy usunąć 10 - będziemy musieli wybrać tę opcję z menu aż dziesięciokrotnie. Byłoby to pewnie mniej uciążliwe gdyby pojawiły się jakieś skróty klawiaturowe. Niestety jest ich bardzo mało (nawet do usuwania brakuje).
Dzielmy się
Rozumiem. Jednak mimo moich próśb chcecie dać komuś swoją listę, a ta osoba nie ma ochoty korzystać z programów opisywanego dzisiaj typu. Damy radę temu zadaniu podołać. Wystarczy, że wybierzemy jeden z formatów tekstowych (.txt - ze znakami tabulacji, a jakże! albo .csv), internetowych (.html, .xml) lub nasz kochany .xls. Szkoda się za dużo rozpisywać. Eksport do każdego z wymienionych typów działa bardzo dobrze. Mamy kilka ładnych gotowych szablonów, a do tego program umożliwia nam stworzenie własnego lub edycję już istniejącego. Co ciekawe - eksportując do .xls także będziemy mogli zmienić np. kodowanie znaków, kolor czcionki czy tła. To mi się podoba. Bo to ja mam decydować co i jak, a nie całkowicie poddawać się gustowi i widzimisię autora!
Oddaj, to moje! (tutaj: płacz)
W tej aplikacji jest to, czego mi w AMC brakowało - "Wypożycz ten CD" z menu kontekstowego. No, ktoś posłuchał moich modlitw! Po wybraniu tej opcji decydujemy się na osobę z listy (lub ją do niej dopisujemy, jeśli wcześniej tego nie zrobiliśmy) i sprawa załatwiona. Dodatkowo możemy w okienku "Wypożycz film" (dostępne z menu aplikacji) wybrać więcej filmów na raz i przypisać do kogoś. Przeglądanie listy wypożyczonych filmów (a nawet tych, które są u konkretnej osoby) jest proste i przejrzyście zorganizowane. Warto jeszcze dodać, że mamy możliwość wysyłania listów z przypomnieniami. Szkoda dłużej drążyć temat. Krótko: jest to, co trzeba i tak, jak trzeba.
A coś dla mnie?
Teraz przyszła pora na opisanie innych modułów i funkcji, które nie zmieściły się do żadnej z powyższych części. I tutaj nie wiem czy mam dziękować czy przeklinać twórców - tych dodatkowych i wartych wspomnienia udogodnień jest tak dużo, że na opis tego tylko programu musiałbym poświęcić tyle miejsca, ile poświęciłem na wszystkie pozostałe. Dlatego też - tylko delikatnie zaznaczę ich istnienie i pokrótce wspomnę do czego służą. Wam zaś pozostawiam zadanie zapoznania się z nimi bliżej (jeśli Was interesują).
Statystyki. Brzmi jak to, co widzieliśmy w DivxCatalogerze. Ale jest "troszkę" bardziej rozbudowane. W gruncie rzeczy są to zapytania SQL z wykresami i gotowymi schematami (na przykład czas trwania, aktywność nagrywania, ocena itd.). Wiadomo - jeśli wiemy o co biega - sami możemy tworzyć nowe skrypty zapytań.
Dodatkowe bazy: gatunków, osób związanych z filmem, państw, znajomych. W tym miejscu możemy dodać do odpowiedniej bazy tekst, który będzie potem dostępny z menu w odpowiednim polu informacyjnym o filmie (oczywiście dane pobrane z Internetu i własnoręcznie przez nas wpisane przy opisywaniu filmu są automatycznie dodawane do tych baz). Do tego dochodzi słownik gatunków, który może nazwy używane przez serwisy filmowe zmieniać na zdefiniowane przez nas (na przykład Sci-Fi na Sajensfikszyn).
Kreator okładek. Całkiem przydatny. Oczywiście dostępne są także predefiniowane schematy (np. na pudełka slim, dvd, koperty). Uwaga - edytor okładek schowany jest, nie wiem czemu, pod nazwą "Raporty".
Generowanie plików NFO według schematu. Jeśli dla kogoś przydatne - znajdzie i tą funkcję w Kolekcjonerze.
Edycja napisów. Do Kolekcjonera dołączony jest program SubTitle Tools, który pozwala między innym na poprawienie pisowni, gramatyki, usunięcie zbędnych tekstów, reklam itp oraz przed nagraniem zmieniać nazwy napisów według wzorców. Dołączona aplikacja umożliwia także zmianę formatu napisów. Pożyteczne narzędzie dla osób, których stacjonarne odtwarzacze dvd/divx obsługują egzotyczne typy plików z tekstem do filmów. Wszystko, czego w tej kwestii można chcieć.
Edytor skryptów. Bardzo rozbudowane narządzie. Autorzy stworzyli własny język skryptowy, który np. analizuje strony sieci Web. Mimo, że edytor jest rozbudowany każdy użytkownik, który kiedyś choć próbował programować w jakimś języku z łatwością będzie mógł stworzyć swój własny skrypt do pobierania danych z serwisów internetowych. Prostota obsługi wróży wysypem dodatkowych skryptów stworzonych przez użytkowników.
WWW Explorer. Mała przeglądarka WWW.
Podsumowanie
Z pewnością ten program jest najbardziej obfity w opcje spośród dotychczas testowanych. "I być może ma swoje plusy..." - jak mówili w "Misiu". A tak serio - jest bardzo dobry. Jedyne minusy, który moim zdaniem są konieczne do poprawy to: brak możliwości zaznaczania kilku pozycji na raz oraz posucha w skrótach klawiszowych! Tym koniecznie trzeba się zająć. Poza tym jednak - program bardzo fajny. Z pewnością razem z AMC stoją o wiele wyżej niż pozostałe trzy.
Na plus:
+ Dużo opcji konfiguracyjnych
+ Bardzo dobrze zrobiony import i eksport
+ Masowe TechInfo
+ Filtrowanie i wyszukiwanie w liście
+ "Wypożycz ten Cd" i generalnie wypożyczanie
+ Edytor skryptów
+ Indywidualne szablony .html
+ Bogactwo dodatkowych programów
Na minus:
- Brak możliwości zaznaczenia kilku pozycji na raz
- Niewiele skrótów klawiszowych
- Eeeeee...
Tabela i zakończenie
Zestawienie najważniejszych danych o testowanych programach
|
Ant Movie |
Bartez Movie |
DivxCataloger |
Filmoteka |
Kolekcjoner |
Catalog |
Library |
DIVX |
Cena
pełnej |
darmowy |
5 zł |
darmowy |
darmowy |
darmowy |
wersji |
Strona domowa |
Kliknij
tutaj |
Kliknij tutaj |
Kliknij tutaj |
Kliknij tutaj |
Kliknij tutaj |
(strona
po angielsku) |
Typy
widoku |
tabela / lista |
tabela |
tabela |
tabela |
tabela / lista |
Pobieranie danych z Internetu /
ilość serwisów |
+ / 97 |
+ / 2 |
- |
+ / 4 |
+ / 5 |
|
(płatne) |
Formaty
importu / własny format zapisu |
.csv .bdv .mdb .ogs / .amc
.xml |
.dc0 .txt / .db |
.baza .txt / .dc0 |
.txt / .fmt |
.txt .csv .htm .html .xls
.dbf .mdb .db .dc0 / .mdb |
Formaty
eksportu |
.html .csv .sql .ogs .jpg .gif |
.txt .html |
.baza .dbf .html .xls .txt |
.txt .xls |
.txt .csv .html .xls .xml |
Obsługa
wypożyczeń / wysyłanie e-maili |
+ / - |
+ / + |
- |
+ / - |
+ / + |
Edycja
skryptów |
+ |
- |
- |
- |
+ |
Edytor
eksportu html |
+ |
- |
- |
- |
+ |
Statystyki |
+ |
- |
+ |
- |
+ |
Dodatkowe, w innych niespotykane
opcje |
- |
* NewsReader |
* Porównywanie katalogów, baz itp. |
- |
* Kreator okładek |
*
Katalogowanie mp3 |
* Generowanie NFO |
*
Dodatkowa lista filmów na HDD |
* Edycja napisów |
|
* WWW Explorer |
|
|
|
|
|
|
Ostatnie starcie
Jak widzicie - testowane programy dość znacznie się różnią, mimo że służą do tego samego celu. Nie chciałem oceniać, ale trudno nie wyłonić dwóch z nich jako zdecydowanych liderów - Ant Movie Catalog oraz Kolekcjoner DIVX. Wydaje mi się, że to między nimi stoczy się bój o Wasze serca. Gorąco zachęcam do przetestowania tych programów we własnym zakresie. Jak wspominałem we wstępie - możecie przecież patrzeć na całkowicie inne funkcje i co innego może być dla Was ważne.
Mam nadzieję, że tekst choć trochę przybliżył Wam sytuację i ułatwi wybór odpowiedniej aplikacji.
|