Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Test myszki: Logitech G5 - stary designer mocno śpi...
    

 

Test myszki: Logitech G5 - stary designer mocno śpi...


 Autor: Spieq | Data: 24/02/06

Test myszki: Logitech G5 - stary designer mocno śpi...Powtórka z rozrywki? W zasadzie podwójna. Po pierwsze, premiera Logitecha G5 odbyła się kilka miesięcy temu, a po drugie - mamy wciąż do czynienia z konstrukcją znaną od wielu lat. W przypadku modelu MX518 kręciłem nosem, teraz jest inaczej - jestem bardzo ciekawy, jakie zmiany zostały względem poprzednika wprowadzone. Siła i magia Logitecha? Dzięki uprzejmości sklepu H4G (Hardware For Gamers) mam okazję się o tym przekonać. Mogę już teraz stwierdzić, że myszka mnie znokautowała i zrobiła to w sposób wyjątkowo zaskakujący... O tym później, nie ma sensu wyciągać od razu wszystkich kart. Panie i Panowie: Logitech G5.

Wstępniak

Nie ukrywam, że mam słabość do tej firmy. Jestem w tej lepszej sytuacji, niż koledzy z redakcji, ponieważ nie muszę w każdym zdaniu silić się na pozorny obiektywizm. Nie sposób uciec od własnych oczekiwań, gustów i... rozmiarów. Niejednokrotnie podkreślałem fakt, iż jestem zwolennikiem myszek małych i prostych w formie, nawet nie ze względu na niewielką dłoń, ale przede wszystkim przez wzgląd na wygodę użytkowania i szybkość reakcji oko-ręka w grach. Po kilku latach spędzonych z myszkami z górnej półki liczy się dla mnie tylko aspekt komfortu, stąd na co dzień używam duetu Logitech G1 (nędzne 800dpi i skansenowska technologia z MX510) + Icemat Original. Parametry techniczne po prostu przestały na mnie robić wrażenie - to, czy myszka ma rozdzielczość 2000dpi i laser przestaje mieć tak naprawdę jakiekolwiek znaczenie (stąd giganci typu Copperhead służą mi wyłącznie do celów porównawczych).

Z Logitechem G5 miało być inaczej. Nie przepadałem dotychczas za konstrukcją z MX500, która wprawdzie wydawała się dość wygodna (pomijając nieco nietrafiony prawy bok konstrukcji), ale z wadami typu ciężarek wewnątrz obudowy i niesłynnym "sezonowym" lakierem. Zabawa z modelem MX510 zakończyła się równie szybko, jak i nieszczęśliwie. Mimo tego postanowiłem zaryzykować i zaznajomić się z możliwościami Logitecha G5. Zastosowałem jednocześnie inny system testów - myszka nie została opisana po 2-3 dniach kontaktu (jak to zwyczajowo robi się w serwisach hardware), lecz po kilkunastu dobach spędzonych właśnie z tym konkretnym modelem. Z perspektywy czasu widzę, że to rozwiązanie sprawdziło się całkowicie - proces adaptacji do konstrukcji G5 jest znacznie dłuższy niż np. w przypadku G1 lub A4Techa X-718. Zaowocowało to treściwszym opisem i... lepszą oceną końcową. Czas na pierwszy kontakt z Logitechem G5.

Kartonik typowy i charakterystyczny dla Logitecha, całość w zielonej (chyba; może morskiej) tonacji:

  
(kliknij, aby powiększyć)

Ta sama kolorystyka, jak w przypadku modelu G1, z tym że pudełko jest szersze o kilka centymetrów. Bogatsze jest również wyposażenie:


(kliknij, aby powiększyć)

W pudełku znajdziemy materiały reklamowe, instrukcję obsługi, sterowniki (w wersji 2.42a, niezbędna będzie ich aktualizacja przez Internet), pudełko z odważnikami (bardzo oryginalny pomysł, aczkolwiek wykonanie pozostawia nieco do życzenia; otwarcie pudełka sprawia nieco problemów), kartridż lokujący wspomniane odważniki i najważniejszy bohater dnia: Logitech G5.

Istotne są treści znajdujące się na pudełku - Logitech najmocniej akcentuje fakt obecności w modelu G5 technologii laserowej, ponadto zwraca uwagę na fakt możliwości współpracy zarówno z PC, jak i komputerami Apple'a, obecność 6 przycisków, tilt wheela (rolka chodzi pionowo, jak i poziomo), odważników dociążających gryzonia, zmianę rozdzielczości na 3 poziomach (400, 800 i 2000dpi) oraz na czysto marketingową sprawę "full-speed USB".

Warto na koniec zwrócić uwagę na całość parametrów, jakimi charakteryzuje się Logitech G5:

Bohater dnia z "lotu ptaka":


(kliknij, aby powiększyć)





Gabaryty myszki

Myszka z rodzaju tych większych. Jeśli Cooltek był małżeńskim łożem (szerokość!), to Logitech G5 z pewnością jest standardową myszką kanapową. Nie jest specjalnie szeroka, ani wysoka. Jej długość również nie szokuje (choć "bije" konkurencję). Ale do rzeczy:

Na pierwszym miejscu mamy dokładne wymiary testowanego modelu myszki. Na szczególną uwagę zasługuje wspomniana długość, choć przyznam, że na pierwszy rzut oka dłuższy wydawał mi się Copperhead (zapewne przez wzgląd na jego smukłość). Szerokość nie jest liczona od podstawy, wymusił to kształt myszki (myszka rozszerza się nieznacznie ku górze), wysokość jest optymalna na tę myszkę - w sam raz (proszę popatrzeć - łoże małżeńskie marki Hurricane jest aż o centymetr wyższe!).

Poniżej znajdują się zdjęcia porównawcze:


Logitech G5 i Logitech G1 (kliknij, aby powiększyć)


Logitech G5 i Razer Copperhead (kliknij, aby powiększyć)


Logitech G5 i Cooltek Hurricane (kliknij, aby powiększyć)


Logitech G5 i Microsoft IE 4.0 (kliknij, aby powiększyć)

To dowód na to, że Logitech G5 bije rozmiarami myszki palczaste (G1, Copperhead i X-718), ale wyraźnie przegrywa z Cooltekiem Hurricane (łamane przez Logitecha MX1000).

Odetchnijmy. Oto galeria Logitecha G5:

  
(kliknij, aby powiększyć)

  
(kliknij, aby powiększyć)

  
(kliknij, aby powiększyć)

Na koniec standardowo zajmiemy się wagą Logitecha G5, która jest - niestety! - dość znaczna. Fakt dodania do modelu G5 odważników jest zwodniczy. Wydawałoby się, że spowodowane jest to potrzebą przynajmniej nieznacznego dociążenia. Okazuje się jednak, że już sama myszka jest wystarczająco ciężka i nie zachodzi (w moim przypadku) potrzeba użycia dodatkowych gramów obciążenia. Mamy do wykorzystania następujące odważniki: 8x4,5g ("czarne") i 8x1,7g ("białe"). To sporo, ale pamiętajmy, że kartridż mieści "tylko" 8 sztuk odważników, niemożliwe jest więc ich wykorzystanie co do jednego. Uspokajam przy okazji osoby, które myślą, że "ciało obce" (czyli kartridż z odważnikami) w myszce może powodować nieprzyjemne dźwięki, ruszanie się plastiku we wnęce itd. Nic z tych rzeczy, całość trzyma się pewnie, nie rusza się, nie ma również możliwości przypadkowego wysunięcia się kartridża. Odrobinkę stuka przycisk odpowiadający za wysunięcie (w zasadzie agresywne wyskoczenie) kartridża. Same odważniki wyposażone zostały w gumę antypoślizgową, niemożliwe więc wydaje się ich wysunięcie z kartridża. Ich instalacja jest doprawdy banalna, zbędna jest instrukcja.


(kliknij, aby powiększyć)





Estetyka wykonania

Ujmę to od razu, by nie było wątpliwości i niedopowiedzeń. W rozwiązaniach czysto designerskich Logitech to absolutna czołówka. Nawet przy założeniach, że ich produkty są dość nietrwałe i często już po okresie paru miesięcy wygląd myszki zdecydowanie traci na swojej wartości (przede wszystkim schodzący lakier, ale i przeciętnej jakości plastik mający skłonność do ścierania się - vide Logitech G1). W przypadku modelu G5 mamy do czynienia z innymi rozwiązaniami, których w poprzednich seriach myszek dla graczy nie było. Pod względem estetycznym G5 jest zdecydowanym krokiem do przodu, zarówno w stosunku do MX518, jak i MX510 (model MX500 do moich faworytów pod tym względem nie należy). Dochodzi tutaj sprawa trwałości niniejszych rozwiązań. Mamy prawo zastosować zasadę względnego zaufania - Logitech pod tym względem wielokrotnie nas rozczarowywał. Ciężko przyjąć po dwutygodniowej pracy z G5, co wkrótce stanie się smutną historią, a pełną gamę kolorów będziemy mieli już tylko na zdjęciach wykonanych moment po wyjęciu myszki z pudełka...

  
(kliknij, aby powiększyć)

Seria MX5xx (z pominięciem pierwszego modelu) wykonana była dość ciekawie, myszki te wyglądały estetycznie i cieszyły oko niejednego gracza. Charakterystyczna "psychodelia" MX510 (każda myszka wyglądała inaczej wg zapewnień producenta) lub "postrzelona" MX518 to wysoka półka myszek również pod względem "dizajnu". W przypadku G5 producent uczynił krok do przodu - myszka wygląda jeszcze lepiej od swoich poprzedników!

  
(kliknij, aby powiększyć)

Co o tym świadczy? Zastosowano inny materiał wykonawczy - myszka już nie jest śliska, nie odbija tyle światła. Matowa faktura wygląda, o dziwo, o wiele lepiej od lakierowanych modeli, całość sprawia wrażenie nieco przygaszonej i "nadpsutej" myszki. Zastosowanie 3 rodzajów lakieru (oficjalne stanowisko Logitecha) owocuje ciekawym kolażem. Lekko poniżej najwyższego punktu spryskano myszkę kolorem a la rdza Fiata 126p. Całość wygląda naprawdę ładnie, rdzawe granice są łagodne, lakier niknie w pewnym momencie i przechodzi w szaro-czarne barwy. Na środku rdzawej enklawy znajduje się lakierowane (nie ma już charakterystycznej wysepki znanej z poprzednich modeli) logo producenta w białym kontrastującym kolorze. Zastanawiający może być fakt trwałości tegoż, minęło jednak zdecydowanie zbyt mało czasu, by można dojść do jakichś wniosków. W każdym razie logo nie sprawia wrażenia, że zostanie z myszką aż do końca (przynajmniej!) okresu gwarancyjnego. Niestety.

Poniżej rdzawego poziomu mamy z lewej strony stalowe tony, które na prawo przechodzą w ciemniejsze (czarniawe) barwy. Jeśli zerkniemy w czeluście sieci, możemy przekonać się o tym, że inne modele Logitecha G5 wyglądają nieco inaczej pod względem kompozycji kolorystycznych. Czerń może rozchodzić się zupełnie inaczej, a rdza może kończyć się w innych miejscach. Podobnie jest w przypadku klawiszy głównych - sam posiadam model z dość jasnymi przyciskami, ale wielokrotnie spotkałem się z egzemplarzami znacznie ciemniejszymi w tym miejscu. Świadczy to o wyjątkowości każdego modelu, gracze mogą mieć wrażenie, że posiadają myszkę w zupełnie jednostkowych tonacjach. Małe a cieszy - w każdym razie jest to jakiś plus.

Całkiem na dole mamy już zupełnie zunifikowany znaczek modelu, czyli "G5", wykonany w czarno-białych kolorach. Całość wykonana ze smakiem i pomyślunkiem - w przeciwieństwie do najnowszego (ostatnio recenzowanego przeze mnie) modelu Coolteka, gdzie mamy do czynienia z estetyczną masakrą piłą laserową (stonowana konstrukcja i odpowiednio dobrana kolorystyka vs. arcybezsensowna proteza w postaci zupełnie nieudanego logo).

Pozostałe znaczki, czyli lakier na przycisku bocznym, przyciskach odpowiedzialnych domyślnie za zmianę rozdzielczości oraz "deska rozdzielcza" (o której za chwilę) wykonane są w tonacji odpowiadającej rdzawemu centrum Logitecha G5, co cieszy mnie niezmiernie. Świadczy to (po raz kolejny) o przemyślanej kolorystyce całości - wykonanej w kolorze czarnym, stalowym i rdzawym (wszystkie kolory mają tu charakter umowny, gdyż mamy do czynienia z odcieniami, ponadto warto podkreślić fakt, że recenzent jest facetem i ma typowo męskie problemy z rozróżnianiem powyższych...). Dominuje tu czerń i stal, ale rdzawopomarańczowy - na zasadzie kontrastów - również rzuca się w oczy. Dochodzi jeszcze białe logo producenta. Jeśli zerkniemy na podstawkę G5, mamy podobną sytuację. Czarna podstawa, pomarańczowa wnęka oraz analogicznie kartridż na odważniki, ślizgacze mają biały kolor, choć spotkałem się z wersją w kolorze czarnym.

"Deska rozdzielcza" - tak nazwałem na użytek własny układ nawigujący aktualną rozdzielczość. Wygląda on naprawdę ładnie (nowoczesny design), na długo przed premierą G5 głodni wrażeń gracze myśleli, że całość służy do odczytu aktualnego stanu naładowania akumulatorów. Tak nie jest. Mamy tutaj 3 poziomy rozdzielczości. Nadmienię ponadto, iż po włączeniu zasilania myszka domyślnie ustawia się w trybie 800dpi (środkowym).


tryb 400dpi (kliknij, aby powiększyć)


tryb 800dpi (kliknij, aby powiększyć)


tryb 2000dpi (kliknij, aby powiększyć)

Jak już wspominałem powyżej - mamy do czynienia z matową fakturą, co również wpływa na końcową ocenę strony estetycznej. Zawsze uważałem, że połyskujący materiał wygląda jednak ciekawiej (intrygująca gra świateł, dynamika zmian w zależności od kąta padania promieni itd.), ale niekoniecznie idzie to w parze z funkcjonalnością (zbierający się brud, widoczne często odciski palców oraz zwiększona "potliwość" dłoni). W przypadku Logitecha G5 jest zupełnie inaczej. Matowa powierzchnia wygląda świetnie, na dodatek nie brudzi się. Ręka, fakt, nieco się poci, zwłaszcza podczas dynamicznych rozgrywek FPP, ale to już taka przypadłość myszek kanapowych, gdzie dłoń w większości przypadków rozciągnięta jest na całej długości myszki. To jeszcze nic. Boczne ścianki wykonane są również z innego materiału niż miało to miejsce w poprzednich modelach. Mamy tu do czynienia z gumopodobnym materiałem, ale o chropowatej powierzchni (co dobrze komponuje się z matowym plastikiem). Kontakt z szorstką powierzchnią niekoniecznie musi być już przyjemny, ale w przypadku G5 nie ma takich obaw - w zasadzie nie trzeba się w ogóle przyzwyczajać, materiał jest miły w dotyku. O tym już jednak w kolejnym rozdziale...



Wygoda użytkowania

Ten rozdział mógłby spokojnie służyć jako scenariusz do programu "Wybacz mi" i jemu podobnych. Początkowo bowiem myślałem, że Logitech G5 jest dedykowany dla ludzi, którzy w życiu wiele nagrzeszyli i najwyższy czas na pokutę. Jako że nie przepadam za samobiczowaniem, pomyślałem, że G5 kariery u mnie w domu nie zrobi. Coś jednak było nie tak w uskutecznianiu krytykanctwa, ponieważ ciągnęło mnie do tej myszki, jak do żadnej innej...


(kliknij, aby powiększyć)

Przez pierwsze dni (3-4) męczyłem się potwornie, bolał mnie nie tylko nadgarstek, ale i palec serdeczny i mały. Nokaut był bezdyskusyjny. Wynikało to z faktu przestawienia się na myszkę kanapową i innej techniki kontroli gryzonia (ból nadgarstka) i dość specyficznego wyprofilowania prawej ścianki (zwyrodnienie palców). Na ciężar myszki nie mam za bardzo wpływu (kartridż i tak jest pusty!), ale modyfikacji wymagała kwestia odpowiedniego ułożenia dłoni na Logitechu. Jako że jestem gracz palczasty, trzymam zwyczajowo kciuk na lewym boku, wskazujący na lewym głównym przycisku, środkowy służy mi za obsługę prawego klawisza głównego. Palec serdeczny to odpowiednik kciuka - trzyma prawą ściankę. Palec mały z kolei to taki naturalny ślizgacz, znajduje się poza obrębem myszki i szura na podkładce. Taka strategia przyniosła w momencie przeskoczenia na Logitecha G5 opłakane skutki. W ten sposób po prostu nie da się trzymać myszki. Konstruktorzy Logitecha przewidzieli zapewne taki sposób kontroli:

    a) kciuk - we wnęce
    b) wskazujący - główny klawisz / lewy
    c) środkowy - rolka
    d) serdeczny - główny klawisz / prawy
    e) mały - prawy bok

Taki układ jest jednak dość... niecodzienny. Oczywiście wiele osób stosuje powyższą metodę, przeważa jednak układ z palcem środkowym na głównym klawiszu prawym. Taka kontrola (powyżej wypunktowana) ma jednak dużą zaletę - myszka trzymana w ten sposób nie wyślizguje się, można ją podnosić bez ryzyka upuszczenia. W moim przypadku jednak się nie sprawdziła, nie chodzi tu nawet o potrzebę długotrwałych przyzwyczajeń, bardziej o fakt braku czucia w palcu serdecznym. Nie reaguje on równie zdecydowanie, jak jego większy sąsiad, w związku z tym sprawdził się jedynie poniższy patent:

    a) kciuk - we wnęce
    b) wskazujący - główny klawisz / lewy
    c) środkowy - główny klawisz / prawy
    d) serdeczny - obok głównego klawisza prawego
    e) mały - boczna ścianka z prawej strony G5


(kliknij, aby powiększyć)

Do powyższego rozwiązania (kompromisowego) musiałem się przyzwyczajać ponad tydzień, na dodatek w trakcie cały czas uwierała mnie myśl, że coś jest nie tak, dzisiaj sytuacja wygląda inaczej - przestałem myśleć o dyskomforcie, gdyż ten po prostu... zniknął.

Coś, co szczególnie świadczy o wysokim komforcie współpracy są klawisze (zarówno główne, jak i funkcyjne). Logitech, nie ukrywam, właśnie z tego m.in. słynie. Klawisze mają słyszalny, lecz nie drażniący klik, bardzo dobry nacisk i odczuwalny odskok. Lepszych klawiszy, jak w modelach G1 i G5 po prostu nie spotkałem. Rolka to nierzadko pięta achillesowa gryzoni (nawet z górnej półki). W przypadku Logitecha G5 mamy do czynienia z mocno odczuwalnym skokiem, każdy przesuw jest sygnalizowany, co przełoży się np. na intuicyjną zmianę broni w grach akcji. Podczas pracy systemu takie rozwiązanie niekoniecznie musi mieć plusy, niektórzy mogą woleć nieco delikatniejszy scroll. Przyznam, że najlepsze rozwiązanie mamy w Copperheadzie (plus bezgłośność rolki z X-718), ale G5 w tyle za bardzo nie zostaje, akurat do jego scrolla przyzwyczaiłem się dość szybko i bardzo sobie chwalę jego pracę. Ponadto rolka wystaje bardziej niż ma to miejsce w poprzednich modelach (uwarunkowane jest to obecnością technologii tilt-wheel).

Gorzej z wygodą użytkowania klawisza znajdującego się pod rolką. Technika jego działania jest dość specyficzna i uzależniona w dużym stopniu od patentu zastosowanego w rolce, mianowicie od tilt-wheela. Sam tilt-wheel jest wykonany wyśmienicie, działa bardzo lekko i szybko, jest zdecydowanie lepszy niż w myszkach Microsoftu. Jego obecność (w przeciwieństwie do konkurenta) nie sprawia wrażenia dodania gadżetu na siłę, jest on funkcjonalny i może wielokrotnie być przydatny. Wracając do przycisku pod rolką. Aby móc z niego korzystać, należy naciskać rolkę pod określonym kątem, co jest dość uciążliwe w momencie, gdy korzystamy z niniejszego przycisku w grach (nie ma czasu wówczas myśleć nad tym, jak należy postępować ze specyfiką rozwiązań inżynierów Logitecha). Na szczęście nie używam go już w zasadzie w ogóle, więc dla mnie nie było żadnego problemu.

Teraz się narażę, ale przedstawię swoje racje. Z Logitecha G5 usunięto boczny klawisz (domyślnie "dalej"), co spotkało się z krytyką osób przyzwyczajonych do nawigacji przeglądarek właśnie za pomocą dwóch przycisków. Mamy przecież gesty w przeglądarkach, więc zasadność istnienia 2 klawiszy jest dyskusyjna. W G5 jest tylko jeden, ulokowany w bardzo dobrym miejscu (centrum). W poprzednich modelach mieliśmy do czynienia (oczywiście - nie wszyscy) z sytuacją: jeden klawisz wysunięty za bardzo, a drugi zbyt schowany. Sytuacja ta wymaga manewrowania kciukiem, co jest czynnością dość męczącą i może bywać na dłuższą metę irytująca. W G5 całość została przemyślana i to procentuje. Jest wygodnie!

Całkiem wygodne są również przyciski odpowiadające domyślnie za zmianę rozdzielczości. Oczywiście im dłuższe palce, tym większe problemy. Całość jednakże jest na pewno wygodniejsza niż przełączanie w Copperheadzie. W G5 można zmienić rozdzielczość w czasie rozgrywki, nawet w momencie kontaktu z komputerowym lub żywym przeciwnikiem.

Skoro jesteśmy wciąż przy wygodzie... Spore kontrowersje wzbudził kabel Logitecha G5. Jest on po prostu sztywny. Wydawałoby się, że zastosowanie "sznurówek" zaowocuje całkowitą elastycznością i giętkością. Tak nie jest. Sam kabel jest dość ciężki, natomiast nie jest to odczuwalne, jak w modelu G1 (lekkość konstrukcji gryzie się z opornym kablem sygnałowym). Okazuje się jednak, że nie jest to wadą. W tym przypadku możemy zupełnie uwierzyć informacjom Logitecha, gdzie możemy wyczytać: "opleciony materiałem kabel nie zahacza o krawędzie biurka itd., stąd jego obecność jest praktycznie nieodczuwalna". Tak w rzeczywistości jest - zastosowanie tkaniny powoduje, że kabel w żadnym przypadku nie klinuje się w wysuwanej półce w biurku, zatem spełnia bardzo dobrze swoje zadanie. Rozwiązanie bardzo wygodne.

Kolejną zaletą podnoszącą komfort współpracy z myszką są ślizgacze. Przyznam szczerze, że sceptycznie podchodziłem do sprawy, mniemając że tak duży rozmiar ślizgaczy będzie raczej powodem większego tarcia. Okazuje się, że jest wręcz odwrotnie. Ślizgacze zastosowane w G5 są najlepsze (podkreślam: najlepsze), zostawiają konkurencję daleko w tyle. Pieczołowicie wykonane, co stawia (przy okazji) w wyjątkowo złym świetle jakość ślizgaczy w najnowszych myszkach A4Techa. Są wykonane z teflonu, zatem ślizg jest lepszy, przy okazji zastosowano patent, którego brak jest szczególnie odczuwalny zwłaszcza w Coolteku Hurricane. Krawędzie ślizgaczy są łagodnie zakończone, dzięki czemu ślizg jest zarówno dobry w pionie, jak i w poziomie (Hurricane trochę gorzej chodzi w poziomie).


(kliknij, aby powiększyć)

Czy na komfort użytkowania wpływa komplet odważników? Sprawa gustów. Dla mnie odważniki są zbędne w momencie, jeśli myszka - tak czy siak - jest dość ciężka. Leżą sobie w pudełku, większej roli w tym filmie nie odegrają.


(kliknij, aby powiększyć)





Sterowniki - SetPoint w wersji 2.47

Sterowniki, wydawałoby się, że element niekoniecznie potrzebny. W końcu wielu naprawdę pr0 grywa na "gołych" myszkach. Jak ważne są jednak sterowniki, mieliśmy okazję przekonać się ostatnio przy okazji testów Coolteka. Producent poskąpił nam zabawy, dołączając do gryzonia wątpliwej jakości drivery. Jak jest w przypadku Logitecha G5? Bardzo dobrze, sterowniki są naprawdę niezłe. Zacznijmy od początku.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Wygląd SetPointów standardowy, na szczęście nie wygląd świadczy o ich jakości. Okazuje się, że sterowniki do Logitecha G5 są całkiem udane. Osobiście nie wymagam od driverów zbyt wiele, wychodzę z założenia, iż wystarczające jest w zasadzie tylko kilka podstawowych funkcji (zmiana charakteru klawiszy funkcyjnych, czułości i rozdzielczości). SetPointy do G5 oferują znacznie więcej. Oprócz powyżej wymienionych typowych funkcji (przypisanie funkcji klawiszom, szybkość, ślady i przyspieszenie wskaźnika, ruch inteligentny) mamy także możliwość skorzystania z ustawień oprogramowania SetPoint lub z ustawień systemu operacyjnego, spory zasób informacji mogących wyjaśnić wątpliwości oraz system aktualizacji oprogramowania w sieci Internet. Ten ostatni mechanizm, przyznam, troszkę kuleje. Najpierw zainstalowałem sterowniki dodane do myszki (w wersji 2.42a) i postanowiłem je zaktualizować z poziomu sterowników:

Według powyższych zapewnień nie ma nowszego softu, co jest nieprawdą (ściągnąłem ręcznie wersję 2.47). W przypadku tych sterowników również mamy do czynienia z podobnym komunikatem (pomijam fakt, że akurat w tym przypadku jest on prawdziwy).


(kliknij, aby powiększyć)

Ważny element sterowników rodem z Microsoftu. Dzięki temu możemy przypisać określone funkcje indywidualnie dla każdego programu (np. w Wordzie klawisz "wstecz" odpowiada za "zamknij"). Na powyższej fotografii mamy przykład dodania sekwencji klawiszy (ctrl + alt + i) do Winampa. Odpowiada to edycji bookmarków i oczywiście działa bez zarzutu. Bardzo dobre i wygodne urozmaicenie pracy z aplikacjami.


(kliknij, aby powiększyć)

Logitech G5 to myszka dla graczy, dla nich poświęcona jest osobna zakładka, w której możemy ustawić profile rozdzielczości dla danej gry (zmiana co 50dpi - miły, aczkolwiek nie aż tak niezbędny dodatek). Możemy przy okazji regulować czułość dla osi pionowej i poziomej z osobna.


(kliknij, aby powiększyć)

Mamy prawo się zgubić, o nasz komfort psychiczny zadbał Logitech, dołączając do sterowników bogaty indeks pomocy (każda zakładka posiada bezpośredni odnośnik do pomocy). Całość jest w języku polskim, więc osoby mające problemy z językami obcymi mogą odetchnąć z ulgą.

Na koniec kącik dla fetyszystów, czyli sprawdzenie częstotliwości pracy Logitecha G5 (program testujący: Mouserate). Wyniki nie zaskoczyły mnie tak miło, jak w przypadku Coolteka. Fakt, że o wynikach częstotliwości G5 wiedziałem już wcześniej, upewniłem się teraz jedynie, że ustawienie na 1000Hz nie przynosi żadnego rezultatu. Na powyższym zrzucie mamy szczyt możliwości serii G Logitecha.



Logitech G5 - specjalnie dla graczy!

Nie da się ukryć - Logitech G5 ("Gaming") jest dedykowany przez graczy i przez nich będzie osądzany. Zobaczymy, czy zmiany, jakie zaszły od czasów serii MX5xx wyszły tej myszce na zdrowie.

Do gier G5 nadaje się znakomicie, w końcu ogrom szczęśliwych posiadaczy szczególnie MX510 nie może się mylić... Kontynuacja założeń konstrukcyjnych z poprzednich modeli najwyraźniej wychodzi Logitechowi na dobre. Jeśli jednak ktoś nie miał wcześniej do czynienia z opisywaną obudową, może czekać go dość długi proces adaptacyjny - G5 wcale nie jest lekki i wcale nie musi być wygodny dla wszystkich. Co brzmi nieco dziwnie przy założeniu, że do tych egzemplarzy producent dodaje odważniki (czyli można wyjść z założenia, że G5 jest bez nich lekki; błąd) i fakcie wyprofilowania dla osób praworęcznych (dość specyficzna prawa ścianka myszki). Nie świadczy to jednak o tym, że przeszkody są nie do przejścia - dla pocieszenia podaję własny przykład. Po 2 tygodniach kontaktu z G5 nie odczuwam już tak dotkliwie jego ciężaru (nadgarstek już tak nie boli) oraz wyćwiczyłem na tyle wygodne ułożenie dłoni na myszce, iż zaowocowało to zredukowaniem akrobatyki palców (miałem problemy z ich ulokowaniem) i rwania w stawach.

Parę faktów wpływa na dobrą kontrolę w grach. Po pierwsze, klawisze główne, czyli jeden z najmocniejszych punktów nie tylko modelu G5. Czasami możemy nie doceniać tego, wychodząc z założenia, że myszka klika i tyle. Odpowiednio dobrany klik i odskok ma niebagatelne znaczenie szczególnie w grach FPP. To, jaki klik pasuje, jest już sprawą indywidualną i nie warto już tego roztrząsać, zwracam natomiast na ten fakt szczególną uwagę. Po drugie, ważne jest wyprofilowanie myszki. Jak na myszkę kanapową, G5 nie szokuje gabarytami, nie jest wysoki ani nadmiernie szeroki. Przy odpowiednim ułożeniu dłoni można go spokojnie podnosić i przenosić w inne miejsce (przyzwyczajenia ze współpracy z myszkami palczastymi). Kolejnym ważnym punktem jest faktura powierzchni - podczas dynamicznych rozgrywek dłoń nie poci się tak, jak w przypadku np. modelu MX510. Przydatną funkcją może okazać się również możliwość zmiany rozdzielczości w locie (400, 800 i 2000dpi). Nie można zapominać również o doskonałych ślizgaczach i kablu sygnałowym uwięzionym w sznurówce (mniejsze tarcie o krawędzie biurek, podkładek itd.). To wszystko powoduje, że G5 jest dobrym wyborem dla graczy.

Tym razem nie będę opisywać dokładnych wrażeń z konkretnych gier, parę uwag jednak naświetlę. W grach FPP G5 - ze względu na swoje kształty i wagę - może początkowo powodować opóźnienia własnych reakcji, przynajmniej tak było w moim przypadku. Dziś jednak panuję całkowicie nad sytuacją i chwalę sobie naszą współpracę (Call of Duty 2 i Unreal Tournament 2004). Testowałem jeszcze gryzonia w strategiach - w Empire Earth 2 spisuje się świetnie, kwestia jego ciężaru nie jest już jakimś wielkim problemem. Podobnie jest w przypadku gier typu Cywilizacja 4, Settlers 5 itd. Na żadne problemy nie napotkałem.

Szczególną uwagę poświęcę w tym rozdziale współpracy Logitecha G5 z różnymi powierzchniami podkładek. Przy okazji sprawdzimy, czy myszka przechodzi testy na akcelerację wsteczną. Wiele słyszeliśmy już o problemach G5 w kontaktach ze szkłem (zresztą sam producent daje nam do zrozumienia, że niniejszy model nie współpracuje na tego typu podkładkach; informacja z pudełka). Ponadto ważne będzie sprawdzenie najnowszego firmware'u Logitecha, który podobno poprawia jakość współpracy G5 z różnymi podkładkami. To wszystko musi zostać wyjaśnione.

Pozwolę sobie podzielić rozdział na wydarzenia PRZED zmianą firmware'u i PO zmianie tegoż. Obie sytuacje są niezwykle ważne, należy pamiętać o tym, że wielu użytkowników testowanego modelu gryzonia (jak i innych zresztą) oczekuje od niego bezbłędnego działania. Nie interesuje ich naprawianie błędów i niedociągnięć za pomocą softu i w zasadzie... słusznie. Za taką cenę klient ma prawo oczekiwać dopracowanego produktu. W wielu przypadkach po prostu użytkownik nawet nie wie, że została wydana jakaś łata, która usprawni działanie jego myszki.

Sytuacja przed zmianą firmware'u (wersja 1.0).
Myszka chodzi dobrze na podkładce szmacianej (Allsop Raindrop), jest to pad o rozmiarach bardzo skromnych, więc ciężko sprawdzić, czy na tekstyliach (jakie posiadam) G5 spisuje się bez zarzutu. Dla świętego spokoju obniżam wszystko na minimum i okazuje się, że przy bardzo szybkich ruchach (w obrębie podkładki i stałym kontakcie z podłożem) zdarza się, iż kursor niestety przestaje reagować na polecenia. Przy standardowych ustawieniach (środkowych, jak i wyższych) nie zauważyłem żadnych oznak przeskakiwania lub zatrzymywania się kursora, pamiętajmy także o tym, że na co dzień nie wykonujemy tak szybkich ruchów, jak podczas sprawdzania zjawiska akceleracji wstecznej. W grach dynamicznych (UT 2004) zjawisko to jest całkowicie niezauważalne. Pomijam fakt, że polowanie na akcelerację wsteczną jest trochę śmieszne na takiej podkładce (wymiary!).

Prawdziwym testem dla gryzonia są podkładki szklane. Dotychczas testowane przeze mnie myszki na łamach serwisu TwojePC przeszły ten test pomyślnie. Pamiętając o informacji zawartej na pudełku (G5 nie działa na szkle), przystąpiłem do testu bez większej wiary. Okazuje się, że na podkładce Icemat Original, jak również na 2nd Edition kursor sprawia wrażenie "martwego" - nie drgnie nawet o milimetr. Wychodzi więc na to, że z tymi podkładkami G5 współpracować w żaden sposób nie zamierza. Malutki plusik dla producenta chociaż za to, że szczerze z nami pogrywa...

Nieco odmienna sytuacja jest na Steelpadach. Na podkładce Steelpad S&S myszka sprawuje się na pierwszy rzut oka bez zarzutu. Próbuję przyspieszyć ruchy dłoni i wychodzi szydło z worka. Dla pewności obniżam rozdzielczość i szybkość wskaźnika. Efekt jest tragiczny, przy szybkich ruchach praktycznie G5 odmawia współpracy. Gdyby sytuacja była podobna, jak w przypadku Raindropa, przymknąłbym oko - w końcu liczy się komfort w grach, a nie szaleńcze szukanie dziury w całym. Niestety w tym przypadku Logitech dał ciała równo. Jak Logitech G5 sprawdza się z kolei na podkładce Steelpad 3S? Pierwsze ruchy - przynajmniej wiem już, że do jakiejś współpracy dochodzi. Test na akcelerację wsteczną wypada podobnie, jak w przypadku Raindropa. Dopiero na minimalnych ustawieniach możemy zauważyć, iż kursor ma tendencję do stawania. Musimy jednak pamiętać, że model 3S to podkładka o rozmiarach zbliżonych do Raindropa, więc zbadanie istnienia zjawiska akceleracji wstecznej może być (jest?) niemiarodajne.


Logitech G5 (firmware 1.0) + Steelpad S&S = 1:0 dla akceleracji wstecznej
(kliknij, aby powiększyć)

Nie popisał się tu Logitech i trzeba to wytknąć bez litości. Nie ma co dalej tematu drążyć.

Sytuacja po zmianie firmware'u (wersja 1.1).
Parę wskazówek - udajemy się na stronę www.logitech.com, wybieramy "downloads", kategorię z myszkami, a następnie model G5. Po lewej będziemy mieli menu z możliwością ściągnięcia software'u, jak i firmware'u. Postępujemy zgodnie z zawartą tam instrukcją. Program automatycznie rozpoznaje wersję oprogramowania, jeśli jest ona starsza, wówczas aktualizuje do obowiązującej. Całość przebiega bardzo szybko, po wykonaniu operacji należy wyciągnąć końcówkę myszki z portu USB i włożyć z powrotem. Voila!

Pierwsze, co czynię, to "sprawdzenie szkła". Jest dobrze, rzeczywiście według zapewnień Logitecha firmware w wersji 1.1 poprawia współpracę myszki G5 z niektórymi powierzchniami. Kursor reaguje na ruchy ręki, zobaczmy jednak, jak po "tunningu" wygląda sprawa akceleracji wstecznej. Nie będę wdawał się już w zbędne opisy, wypunktuję całość:
  1. Allsop Raindrop - wygląda na to, że problem znikł, pojawiają się znowu wątpliwości związane z rozmiarem podkładki. Mimo wszystko jest ona za mała, by autorytatywnie stwierdzić, że akceleracji wstecznej nie ma. W każdym razie powyższe problemy (wersja 1.0) wydają się być przeszłością.
  2. Icemat Original - podobnie jak powyżej, prawdziwy test przejdzie na wersji 2nd.
  3. Icemat 2nd Edition - na najniższych ustawieniach przy ultraszybkich ruchach kursor staje w miejscu i dąsa się na właściciela. Problem jest niewidoczny podczas średnich i wysokich czułości. Czyli w grach będzie dobrze (o ile gracie na takich ustawieniach).
  4. Steelpad S&S - nieco lepiej niż na firm. 1.0, ale i tu wskaźnik ma tendencję do "uśpienia".
  5. Steelpad 3S - śmigając szybko po przekątnej: kursor ma tendencję do drgania na ekranie.
Sprawa wygląda tak, że w 100% byłbym pewien podczas testów na podkładce o metrowej szerokości, lecz już nawet testy na Icemacie 2nd i Steelpadzie S&S pozwalają dojść do wniosku, iż akceleracja wsteczna istnieje w Logitechu G5. Pocieszający jest jedynie fakt, że nie jest to zjawisko szczególnie uciążliwe i wychodzi dopiero podczas wnikliwych badań. Dla mnie osobiście problem niewielki, choć w wykazie wad - zdecydowanie największy.



Podsumowanie

Niespecjalnie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, aczkolwiek nie kwestionuję opinii zwolenników powyższej teorii. W przypadku Logitecha G5, który wszak kobietą nie jest, sprawdził się mój wariant - stosunek do niego zmieniał się powoli, ale z zadziwiającą konsekwencją. Wpierw dość duże rozczarowanie, miałem żal do Logitecha, że wypuszcza myszkę z kulejącą technologią laserową (pomijam fakt firmware'u), nie udoskonala konstrukcji znanej od wielu lat (a w tej materii akurat przydałaby się mała, lecz istotna zmiana) i psuje nieco pomysł z odważnikami (po co dociążać i tak ciężką myszkę?). Może gdyby nie był to Logitech, inaczej spojrzałbym na całość? Nie wykluczam, nie jestem w tym wypadku obiektywny i daleko mi do tego.

Sytuacja zaczęła zmieniać się stopniowo. Choć fakturę powierzchni myszki chwaliłem od początku, ogrom jej zalet ujawnił się z czasem - minął ponad tydzień, a gryzoń nie wykazywał "potrzeb higienicznych", wyglądał równie estetycznie, jak po wyjęciu z pudełka (proszę w tym momencie nie sugerować się kurzem widniejącym na niektórych fotkach, syf nie wybiera, taki urok zagłębiowsko-śląskiej atmosfery). Podobnie było w przypadku ślizgaczy, byłem wprawdzie do nich sceptycznie nastawiony, ale zmieniłem szybko zdanie w momencie pierwszych ślizgów po szmacianej powierzchni pada (Raindrop nie zapewnia przecież superślizgu). Nie ma lepszych ślizgaczy w myszkach. Pierwszy kontakt ze sztywnym kablem również nie wywołał uśmiechu na mojej twarzy - wydawałoby się, że konkurencja dzisiaj zostawia G5 w tyle. Okazuje się, że niekoniecznie, sztywność kabelka nie okazała się szczególnie dotkliwą wadą (o ile to w ogóle minus), materiałowa powłoka świetnie spełnia swoje zadanie. Przyciski - standardowo w Logitechach - są dla mnie najlepsze. Odpowiedni do moich oczekiwań nacisk i odskok, wyczuwalna praca (wiem, kiedy klikam, to nie boczne przyciski A4Techa X-718), nieco oporny scroll, ale dla mnie to akurat zaleta (czuję każdorazowy skok rolki).

Najbardziej precyzyjnie wykonaną myszką wydawał mi się Copperhead (po ślizgaczach depta mu Cooltek, ale raczej w tej kategorii nie ma szans na królewski tron). Do czasu kontaktu z G5, który okazał się jednak lepszy (na łopatki rozłożył Razera m.in. dzięki przyciskom głównym oraz klawiszowi bocznemu). Całość jest zwartym szkieletem, nie zauważyłem w żadnym miejscu oznak fuszerki (myszki tej serii, podobnie jak pozostałe, produkowane/składane są w Chinach). Oprócz precyzji wykonania na słowa pochwały zasługuje również "dizajn", którym wprawdzie możemy być już znudzeni (powtórka z rozrywki!), ale w przypadku G5 mamy do czynienia z odświeżeniem "konwencji" - nowe materiały wykonawcze, jeden przycisk boczny, tilt-wheel (pobija pionierów z Microsoftu), oryginalne i funkcjonalne ślizgacze, równie interesujący kabelek, świetnie komponująca się z całością "deska rozdzielcza" (3 poziomy podświetlenia), w końcu jeden konkretny i funkcjonalny przycisk boczny (pewnie się znowu narażę). Smaczku dodaje fakt, iż każda myszka wygląda nieco inaczej (choć z tym spotkaliśmy się już w MX510). Lubię patrzeć na tę myszkę, zdecydowanie najczęściej zawieszam na niej wzrok (porównując z modelami poprzednio recenzowanymi).

Wysoka cena Logitecha G5 nie jest dla mnie wadą, choć należy podkreślić, że za tę cenę mamy prawo spodziewać się produktu naprawdę wyśmienitego. G5 jest "co najwyżej" bardzo dobry. Inaczej z pozostałymi kwiatkami. Przycisk w rolce mógłby być lepiej rozwiązany (albo po prostu należałoby zrezygnować z tilt wheela - te dwie rzeczy ze sobą zdecydowanie się gryzą). Podobnie w przypadku profilowania obudowy dla osób praworęcznych. Nie mam żalu do konstruktorów - ich pomysł ma swoją logikę (kciuk we wnęce, wskazujący na lewym klawiszu głównym, środkowy na rolce, serdeczny na prawym klawiszu głównym i mały na bocznej ściance z prawej strony). Jeśli zachowamy taki układ - myszka jest faktycznie wygodna, gorzej gdy zaczniemy kombinować. Najmniej przyjemnie pachnie sprawa z akceleracją wsteczną. Nie odczujemy jej dotkliwie, ale fakt jej istnienia nie wpływa dobrze na komfort psychiczny gracza, który wysupłał z portfela ponad 250zł. Zostawiliby układ optyczny i wszyscy byliby szczęśliwi, a myszka byłaby praktycznie... idealna.

Jeszcze jedno. Pokrótce. Pisałem na początku - myszka mnie znokautowała. Tak właśnie było, choć sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Przez pierwsze kilka dni nie potrafiłem dostosować się do specyfiki konstrukcji (szczególnie prawej ścianki), jak również ciężaru G5 (na co dzień posiłkuję się modelem G1, który nosi koronę najlżejszej myszki dedykowanej dla graczy). Proces adaptacji w tym przypadku był wyjątkowo długotrwały i nie obyło się bez cierpień i złorzeczeń. Ból nadgarstka, palca serdecznego, a później także małego. Palca oczywiście. Pikanterii dodawało rzucane co kilka minut krwiste przekleństwo. Wszystko to już... historia. Po 2 tygodniach obcowania z Logitechem G5 mogę stwierdzić jedno - pracuje się na nim wyjątkowo wygodnie, zdecydowanie lepiej niż na kanapach typu MS IE 4.0 (a jednak! Myszka Microsoftu przegrywa tu zdecydowanie w konkurencji "jakość przycisków głównych i bocznych", "jakość scrolla i tilt-wheela" oraz "jakość materiałów wykończeniowych i ich kompozycji") lub Cooltek Hurricane (choć w zasadzie powinienem napisać: Logitech MX1000 - obie są nieco za wysokie). Tego typu opinie mają charakter wybitnie subiektywny i każdy z szanownych Czytelników może uważać inaczej. Nie będę więc rozwijał tematu. Zakończę jednym - Logitech G5 to gryzoń przemyślany, wygodny, nieco ciężki, ale i z tym można żyć (zdążyłem się już przyzwyczaić do ciężaru i dochodzę do wniosku, że nawet mi odpowiada).

Tradycyjnie mój autorski kącik kulinarny. Co z przepisem na myszkę idealną? Ostatnio wyglądał następująco:
  1. Obudowa z A4Tech X7.
  2. Materiały wykończeniowe, ich jakość i połączenie z Copperheada/Hurricane'a.
  3. Technologia Copperheada/Hurricane'a (laser to jednak przyszłość?).
  4. Rolka z Copperheada, jej bezgłośność z A4Techa X-718.
  5. Lekkość całości z Logitecha G1.
  6. Klik klawiszy głównych z Logitecha G1.
Nastąpiły pewne zmiany:
  1. Obudowa z A4Tech X7 (łamane przez G1, musiałem ostatnio o niej zapomnieć)
  2. Materiały wykończeniowe, ich jakość i połączenie z G5.
  3. Technologia Copperheada/Hurricane'a (laser to jednak przyszłość? Choć nie w przypadku G5).
  4. Rolka z Copperheada, jej bezgłośność z A4Techa X-718.
  5. Lekkość całości z Logitecha G1.
  6. Klik klawiszy głównych z Logitecha G1/G5
Logitech, ach, och? Najwyraźniej... Razer zachwyca, ale dobija topornymi kształtami, Microsoft - godny zastępca (!), A4Tech to mistrzostwo ambicji i... niechlujstwa (życzę im jak najlepiej), Cooltek z kolei to epigon Logitecha (stan na dzisiaj). Pozostaje jeszcze Creative, Saitek, Trust, BTC itd. Pocieszająca różnorodność. Tak czy siak - mimo posiadania w domu wielu egzemplarzy - na podkładce i tak ląduje Logitech, choćbym nie wiadomo jak na niego psioczył (vide MX310 lub G1; mawia się, że nie kocha się za coś, ale mimo czegoś...). Firma ta, być może świadoma większości wad swoich produktów, robi coraz lepsze myszki. Seria G to zdecydowanie najlepsze myszki, jakie wyszły spod ich rąk. Wprawdzie Logitech G1 nie otrzymał ode mnie rekomendacji i z perspektywy czasu widzę, że postąpiłem słusznie (przeciętnej jakości plastik!), ale nie oznacza to faktu odradzania kupna. W przypadku G5 tych wątpliwości mam jeszcze mniej - nie mamy do czynienia z produktem idealnym (lipa, panie, ta technologija laserowyja), ale... takich nie ma i - być może - nie będzie? Tak więc... BUM!




  Sprzęt do testów dostarczyły firmy:

Multimedia Vision      Multimedia Vision

ANGELA      ANGELA

Hardware For Gamers      Hardware For Gamers
    • ul. Nowy Świat 18/20, 00-373 Warszawa
    • tel: 022 826-60-62
    • Fax. (022) 338 9010
    • WWW: www.h4g.pl
    • e-mail: info@h4g.pl