TEST: Logitech G7 - bezprzewodowość dla graczy? Autor: Spieq | Data: 28/04/06
|
|
Wygoda użytkowania
Fragment z recenzji G5:
Ten rozdział mógłby spokojnie służyć jako scenariusz do programu "Wybacz mi" i jemu podobnych. Początkowo bowiem myślałem, że Logitech G5 jest dedykowany dla ludzi, którzy w życiu wiele nagrzeszyli i najwyższy czas na pokutę. Jako że nie przepadam za samobiczowaniem, pomyślałem, że G5 kariery u mnie w domu nie zrobi. Coś jednak było nie tak w uskutecznianiu krytykanctwa, ponieważ ciągnęło mnie do tej myszki, jak do żadnej innej...
Dzisiejszą pokutą będzie całkowite odszczekanie powyższego. Uśmiecham się dzisiaj, gdy czytam: Przez pierwsze dni (3-4) męczyłem się potwornie, bolał mnie nie tylko nadgarstek, ale i palec serdeczny i mały. Nokaut był bezdyskusyjny. Wynikało to z faktu przestawienia się na myszkę kanapową i innej techniki kontroli gryzonia (ból nadgarstka) i dość specyficznego wyprofilowania prawej ścianki (zwyrodnienie palców). Do testowania G7 przystąpiłem na długo przed pisaniem recenzji i takich problemów już nie uświadczyłem. Nauczony doświadczeniem nie popełniłem już błędów młodości.
Do dzisiaj jednak nie przyzwyczaiłem się do „oficjalnego” układu palców:
a) kciuk - we wnęce
b) wskazujący - główny klawisz / lewy
c) środkowy - rolka
d) serdeczny - główny klawisz / prawy
e) mały - prawy bok
Taki układ jest jednak dość... niecodzienny. Oczywiście wiele osób stosuje powyższą metodę, przeważa jednak układ z palcem środkowym na głównym klawiszu prawym. Taka kontrola (powyżej wypunktowana) ma jednak dużą zaletę - myszka trzymana w ten sposób nie wyślizguje się, można ją podnosić bez ryzyka upuszczenia. W moim przypadku jednak się nie sprawdziła, nie chodzi tu nawet o potrzebę długotrwałych przyzwyczajeń, bardziej o fakt braku czucia w palcu serdecznym. Znakomicie jednak sprawdza się poniższy sposób, preferowany zresztą przez wielu użytkowników serii MX5xx/700/900/G5/G7:
a) kciuk - we wnęce
b) wskazujący - główny klawisz / lewy
c) środkowy - główny klawisz / prawy
d) serdeczny - obok głównego klawisza prawego
e) mały - boczna ścianka z prawej strony G5
Pod względem wygody współpraca z G7 niewiele różni się od G5, stąd często będę wracał do poprzedniej recenzji... Oczywiście podstawową różnicą jest inne spożytkowanie wnęki. Jeśli ktoś nie stosuje odważników w modelu G5, wówczas odczuje, że G7 jest cięższy (choć przyznam, że akumulatorki są dość lekkie).
Coś, co szczególnie świadczy o wysokim komforcie współpracy są klawisze (zarówno główne, jak i funkcyjne). Logitech, nie ukrywam, właśnie z tego m.in. słynie. Klawisze mają słyszalny, lecz nie drażniący klik, bardzo dobry nacisk i odczuwalny odskok. Lepszych klawiszy, jak serii G po prostu nie spotkałem. Rolka to nierzadko pięta achillesowa gryzoni (nawet z górnej półki). W przypadku Logitecha G7 mamy do czynienia z mocno odczuwalnym skokiem, każdy przesuw jest sygnalizowany, co przełoży się np. na intuicyjną zmianę broni w grach akcji. Podczas pracy systemu takie rozwiązanie niekoniecznie musi mieć plusy, niektórzy mogą woleć nieco delikatniejszy scroll. Przyznam, że najlepsze rozwiązanie mamy w Copperheadzie (plus bezgłośność rolki z serii X7 A4Techa), ale G7 w tyle za bardzo nie zostaje. Ponadto rolka wystaje bardziej niż ma to miejsce w poprzednich modelach (uwarunkowane jest to obecnością technologii tilt-wheel). Identycznie, jak w przypadku G5.
Gorzej z wygodą użytkowania klawisza znajdującego się pod rolką. Technika jego działania jest dość specyficzna i uzależniona w dużym stopniu od patentu zastosowanego w rolce, mianowicie od tilt-wheela. Sam tilt-wheel jest wykonany wyśmienicie, działa bardzo lekko i szybko, jest zdecydowanie lepszy niż w myszkach Microsoftu. Jego obecność (w przeciwieństwie do konkurenta) nie sprawia wrażenia dodania gadżetu na siłę, jest on funkcjonalny i może wielokrotnie być przydatny. Wracając do przycisku pod rolką. Aby móc z niego korzystać, należy naciskać rolkę pod określonym kątem, co jest dość uciążliwe w momencie, gdy korzystamy z niniejszego przycisku w grach (nie ma czasu wówczas myśleć nad tym, jak należy postępować ze specyfiką rozwiązań inżynierów Logitecha). Na szczęście nie używam go już w zasadzie w ogóle, więc dla mnie nie było żadnego problemu.
Już w recenzji G5 pisałem z entuzjazmem na temat usunięcia drugiego przycisku bocznego. Podobnie jest w przypadku G7. Usunięto boczny klawisz (domyślnie "dalej"), co spotkało się z krytyką osób przyzwyczajonych do nawigacji przeglądarek właśnie za pomocą dwóch przycisków. Mamy przecież gesty w przeglądarkach, więc zasadność istnienia 2 klawiszy jest dyskusyjna. W G7 jest tylko jeden, ulokowany w bardzo dobrym miejscu (centrum). W poprzednich modelach mieliśmy do czynienia (oczywiście - nie wszyscy) z sytuacją: jeden klawisz wysunięty za bardzo, a drugi zbyt schowany. Sytuacja ta wymaga manewrowania kciukiem, co jest czynnością dość męczącą i może bywać na dłuższą metę irytująca. W G5/G7 całość została przemyślana i to procentuje. Jest wygodnie!
Całkiem wygodne są również przyciski odpowiadające domyślnie za zmianę rozdzielczości. Oczywiście im dłuższe palce, tym większe problemy. Całość jednakże jest na pewno wygodniejsza niż przełączanie w Copperheadzie. W G7 można zmienić rozdzielczość w czasie rozgrywki, nawet w momencie kontaktu z komputerowym lub żywym przeciwnikiem.
(kliknij, aby powiększyć)
Kolejną zaletą podnoszącą komfort współpracy z myszką są ślizgacze. Ślizgacze zastosowane w G5/G7 są najlepsze (podkreślam: lepszych nie ma), zostawiają konkurencję daleko w tyle. Pieczołowicie wykonane, co stawia (przy okazji) w wyjątkowo złym świetle jakość ślizgaczy w najnowszych myszkach A4Techa. Są wykonane z teflonu, zatem ślizg jest lepszy, przy okazji zastosowano patent, którego brak jest szczególnie odczuwalny zwłaszcza w Coolteku Hurricane. Krawędzie ślizgaczy są łagodnie zakończone, dzięki czemu ślizg jest zarówno dobry w pionie, jak i w poziomie (Hurricane trochę gorzej chodzi w poziomie).
Nadajnik i akumulator (kliknij, aby powiększyć)
Na koniec zostawiłem sobie danie główne. Bezprzewodowość myszki. Coś, co powinno w stopniu najwyższym wpływać na wygodę użytkowania. Tak w istocie jest. Pomijam fakt, że żaden kabel już nas nie denerwuje. Największą zaletą jest całkowita swoboda użytkowania. Nie jesteśmy ograniczeni długością kabla (zwyczajowo ok. 2m), myszkę możemy używać wiele metrów od odbiornika! Co więcej, nawet ściany nie stanowią dla Logitecha G7 przeszkody nie do „przebicia”. Myszka działała w drugim pokoju oddalonym o kilka metrów (plus dwie ścianki). Oczywiście jakość takiej pracy pozostawia jednak nieco do życzenia (sygnał momentami zanikał), ale sam fakt godny nadmienienia. Myszka często służyła jako „pilot”, co mile łechtało moje lenistwo, za podkładkę – kołdra lub bluza. W każdym przypadku spisywała się bez zarzutu.
Stacja ładująca i nadajnik (kliknij, aby powiększyć)
Jako były użytkownik modelu G1 przyzwyczajony byłem do myszek lekkich i tego m.in. oczekiwałem w kwestiach wygody użytkowania. Głównie G5 zmusił mnie do zmiany przekonań, w związku z czym model G7 nie jest dla mnie cegłą. Fakt bezprzewodowości (czyli obecność akumulatorków) jest odczuwalny, lecz nie dotkliwie. Ten rodzaj źródła zasilania jest dość lekki, stosując dodatkowo markową podkładkę (szczególnie Steelpada 5L), nie odczujemy dyskomfortu.
|