TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
RECENZJE | Lustereczko, powiedz przecie - test Minolty Dynax 5D |
|
|
|
Lustereczko, powiedz przecie - test Minolty Dynax 5D Autor: NimnuL | Data: 20/09/05
|
|
Najistotniejsze informacje
Z omawianym aparatem pracowałem dość długi czas zanim przystąpiłem do recenzji. Głównie po to, by sporządzić pełnowartościowy test, a nie jedynie opinię. Przez ten czas wykonałem blisko 5000 fotografii i poznałem, mam nadzieję, wszystkie wady i zalety tego aparatu.
Przed 5D miałem okazję również pracować z modelem 7D, zatem omówię kilka podstawowych różnic pomiędzy tymi dwoma aparatami (nawiązując również do innych modeli konkurencyjnych firm z którymi pracowałem również dość długo).
Budowa - model 7D niemalże w całości zbudowany jest ze stopów magnezu (podobnie jak np. Olympus E1 czy droższy Canon 20D), przez co jest znacznie wytrzymałą i masywną konstrukcją. 5D jak przystało na nisko budżetową lustrzankę wykonana jest w całości z plastiku (podobnie jak Canon 3x0D, Pentax *ist DS. czy Nikon D50 i 70(s)). Dodatkowo jej wymiary są mniejsze niż 7D. Krótko mówiąc - to po prostu skromniejszy aparat. Jednak nie jest to plastikowa wydmuszka jak nowy Canon 350D lecz nadal dość odczuwalna bryła sprzętu.
Z jednej strony skromność ta wyszła nowej Minolcie na dobre - aparat dzięki temu jest lżejszy od swojego większego brata (czy też siostry, w końcu to Minolta :-) i trochę bardziej poręczniejszy. 7D moim zdaniem jest jednak trochę za ciężka, pierwsze wrażenia z tym aparatem są bardzo pozytywne, bo trzymając ciężki sprzęt w dłoni nabiera się zaufania do jego solidności, jednak dłuższa praca z takim korpusem i nawet lekką, jasną stałką szybko męczy rękę. Choć to kwestia przyzwyczajenia. Tutaj jednak moim zdaniem lepiej wypada model 5D który zarówno rozmiarem jak i ciężarem bardziej przypadł mi do gustu.
Ogólne wykonanie 5D jest bardzo dobre. Wysokiej jakości tworzywa sztuczne, bardzo dobrze dopasowane elementy. Nic nie skrzypi, nie ma luzów, nie ma trzasków. Dodatkowo grip pokryty jest gumową matą podobnie jak miejsce pod kciuk na tylnej ściance.
Ocena: 8/10
Ergonomia - cięcia budżetowe dotknęły niestety także tematu ergonomii. To zrozumiałe - w końcu płacąc mniej, dostajemy mniej. Część funkcji które w 7D wyciągnięte są na korpus, w 5D zostają schowane w menu. Mianowicie mówię o wyborze pola AF oraz jego trybie, samowyzwalaczu, zdjęciach seryjnych, bracketingu, kompensacji ekspozycji (tutaj należy użyć przycisku + pokrętła) oraz kompensacji błysku lampy. Na szczęście funkcje te pomimo, że schowane w menu, to wywoływane są przez naciśnięcie jednego przycisku, zatem dostęp do nich jest dość szybki choć nie tak szybki i intuicyjny jak w 7D.
W 5D zlikwidowano również jedno kółko nastawcze znajdujące się w 7D w zasięgu kciuka.
Również dwa pokrętła: trybów pracy oraz balansu bieli wymagają użycia większej siły niż w 7D, są także niższe i plastikowe (w 7D pokryte gumą). Przez to praktycznie niemożliwe jest obsłużenie ich przy pomocy jednego palca. Mimo wszystko intuicyjność i wygoda obsługi przycisków jest dobra, po krótkim czasie oswojenia nie będziemy odczuwać niewygody, a na wspomniane wyżej utrudnienia zwrócicie uwagę jedynie jeśli wcześniej mieliście 7D w dłoniach.
Dodatkowo uchwyt korpusu również jest bardzo wygodny, dzięki czemu aparat bardzo dobrze leży w dłoni, a mały palec nie ucieka mi pod obudowę. Jednak dla ludzi o większych dłoniach uchwyt może okazać się ciut za niski. Natomiast jego głębokość powinna wystarczyć każdemu. Niestety producent (w przeciwieństwie do 7D) nie przewidział montażu pionowego gripa.
Ocena: 8/10
Obiektywy - standardowo dodawane obiektywy (tzw. KITy) wraz z korpusami 5D i 7D też są różne. Do 7D montowane jest szkiełko 17-35/2.8-4.0, natomiast do 5D dłuższy zoom o zakresie 18-70/3.5-5.6. Oczko dodawane do 7D moim zdaniem jest trochę lepsze optycznie. Niestety nie miałem okazji bezpośrednio ich porównać w tym artykule, ale uwierzcie mi - jest lepsze. Różnice są jednak dość małe, natomiast ogromną różnicę można zauważyć w wykonaniu obu obiektywów. Krótszy zoom Minolty jest znacznie większy, cięższy i lepiej wykonany (metalowy). Poza tym jest też jaśniejszy. Są jednak dwa podstawowe minusy tegoż obiektywu. Po pierwsze jest on głośny. Chrobot silnika zdradza tylko fakt, że nie jest to nowa konstrukcja. Po drugie, AF jest wooooolny. Jeśli przyjdzie Wam do głowy by tym obiektywem pofotografować małe dzieci, usiądźcie i poczekajcie aż Wam przejdzie. Małe dzieci są za szybkie, chyba, że zechcecie fotografować je we śnie, ale wtedy obudzicie je odgłosem AF :-) Natomiast szkiełko dodawane do skromniejszego aparatu Minolty jest bardziej uniwersalne pod względem ogniskowych. Mamy tutaj szeroki kąt oraz krótkie tele w jednym. Jednak patrząc przez niego jest ciemno jak w ... już Wy sami dobrze wiecie gdzie. Przede wszystkim jasność bardzo szybko spada. Ze światełka 3.5 możemy skorzystać jedynie przy 18mm, już zwiększenie ogniskowej w okolice 20mm zacieśnia szparkę do 4.0. Przy 24mm obiektyw ten dysponuje jedynie jasnością 4.5, od 28mm już 5.0, a powyżej 33mm osiąga minimalną przysłonę o wartości 5.6. Cóż, wartości te odpowiadają obiektywom montowanym w tanich kompaktach. Jest jeszcze jeden minus - wykonanie. Wspomniałem już, że jest to bardzo lekki, plastikowy obiektyw? No to właśnie mówię, taki właśnie jest, plastikowy i bardzo lekki. Dodatkowo podczas nastawy ostrości przedni pierścień się obraca przez co komplikuje się mocno sytuacja po zakręceniu CPL na obiektywie. Szkło do 7D ma natomiast nieruchomy przedni pierścień. W tym miejscu jednak kończą się minusy tego obiektywu, a zaczynają się najważniejsze zalety. Szkiełko 18-70 jest bardzo szybkie jak na KIT lens. Nieporównywalnie szybsze od tego z modelu 7D - jeśli dziecko porusza się na własnych nóżkach, uda nam się je sfotografować. Jest również znacznie szybsze od KITowych szkieł dostarczanych z Canonami 3x0D oraz 20D (18-55/3.5-5.6). Jego prędkość porównać można do znacznie droższego obiektywu dostarczanego z Nikonem D70(s) czy do bardzo cenionego szkła Zuiko Digital (14-54/2.8-3.5) dostarczanego z Olympusem E1 i również znacznie kosztowniejszego niż to wkręcone w 5D.
Jakość optyczna? Jak już wspomniałem wcześniej - to szkiełko jest troszkę gorsze optycznie niż 17-35mm z 7D. Sporo też brakuje mu do Nikorra 18-70/3.5-4.5G IF ED jednak KIT do 5D jest znacznie lepszy niż Canonowski 18-55 czy nawet Nikkor 15-55/3.5-5.6G ED dostarczany wraz z D50. Minoltowski 18-70mm jest też cichszy od swojego krótszego brata. Pod tym względem wypada porównywalnie do szkła wpinanego do E1, a trochę głośniejszy od Nikkorów. Tak więc omawiany obiektyw pomimo, że nie jest pozbawiony wad to jednak w swojej klasie wypada bardzo dobrze. Śmiało można go sobie zostawić jako uniwersalny obiektyw na spacerki w ładną pogodę.
Ważnym aspektem w wyborze systemu dla siebie jest też dostępność obiektywów. Jak jest w przypadku Minolty? Raczej średnio. Zarówno wachlarz nowych obiektywów jak i rynek wtórny jest dość ubogi. Co prawda można czasem wyszarpnąć tanią używkę, jednak będzie to konstrukcja przestarzała i wolna ale przyzwoita optycznie tak jak choćby tzw. flinta dziadka czyli 70-210/4 którą można wyszarpnąć już za jakieś 500zł. Do dyspozycji jest jeszcze również seria Minoltowskich szkieł oznaczonych literką G (od Gold) są one odpowiednikami Canonowskich L (Luxury). Charakteryzują się one najwyższą jakością optyczną i doskonałym wykonaniem oraz co wydaje się być oczywiste - koszmarnie wysoką ceną. Na szczęście jest jeszcze niemały wybór dobrych obiektywów niezależnych producentów (Tamron, Tokina, Sigma). Tak więc nie pozostaniemy na lodzie tylko z KITowym szkłem i nie musimy jednocześnie wystawiać ukochanego pieska pod zastaw by kupić lepszy obiektyw.
Ocena: 7/10
Wizjer - to najważniejszy inferface aparatu, w końcu to przez niego komponujemy ujęcie.
Na szczęście oszczędności w przypadku 5D nie dotknęły znacząco jego najważniejszego elementu - jedynego "okna na świat" przez które patrzymy i kadrujemy.
Podobnie jak w 7D wizjer jest bardzo duży (jak na tą klasę cenową) i jasny. Choć jest ciut gorszej jakości z racji zastosowania pryzmatu lustrzanego, a nie szklanego jak w 7D.
Powiększenie w wizjerze (dla 50mm ustawionych na nieskończoność) wynosi 0,83x, zatem rzeczywiste powiekszenie w wizjerze (po podzieleniu wartości podanej przez producenta przez mnożnik ogniskowej tudzież "crop") wynosi około 0,55x (w modelu 7D współczynnik ten wynosi 0,6x). Czyli lepiej niż np. w Canonie 350D (gdzie ta wartość wynosi 0,5x) i taka sama jak w starym modelu 300D. Nikon D70(s) i D50 dla porównania mają powiększenie zaledwie 0,5x.
(kliknij, aby powiększyć)
Wizjer w 5D niestety nie ma wbudowanego grida jak np. w D70 (nie ma też możliwości jego dokupienia). Jednak i tak wygodnie się przez niego kadruje. Do wyboru mamy 9 punktów AF. U dołu wizjera znajduje się listwa ze wskazaniami parametrów.
(kliknij, aby powiększyć)
1.Wskaźnik korekcji błysku
2.Aktywacja lampy błyskowej i jej trybu (3 – synchronizacja z krótkimi czasami, 4 – bezprzewodowe wyzwalanie).
5.Blokada ekspozycji
6.Sygnał AF
7.Czas ekspozycji
8.Przysłona
9.Skala EV
10.Liczba wolnych obrazów w buforze
11.Ostrzeżenie przed poruszeniem
12.Skala AS
Dodatkowo otrzymujemy w wizjerze takie informacje jak balans bieli oraz wartości ISO podczas ich zmiany. Zatem w gruncie rzeczy nie musimy często oka od wizjera, wystarczy tylko intuicyjnie poznać aparat, a to przyjdzie bardzo szybko.
Punkt oczny w wizjerze 5D wynosi 20mm. To niezbyt dużo, ale dla ludzi fotografujących bez okularów wystarczy. Dla porównania punkt oczny w Nikonie D70(s) i D50 wynosi zaledwie 18mm, natomiast w Canonie 350D - 21mm.
Przez wizjer dość łatwo ręcznie ustawia się ostrość. Wskakiwanie w płaszczyznę ostrości jest wyraźne i łatwo odróżnić gdzie w danym momencie zogniskowany jest obiektyw.
Ocena: 9/10
Działanie AF - system AF w połączeniu z KITowym obiektywem działa bardzo sprawnie i pewnie, nawet w dość słabych warunkach oświetleniowych, choć wtedy bywają sytuacje, że AF się gubi. W momencie gdy AF ma za mało światła, doświetla scenę przy pomocy wbudowanego flasha. Jednak sposób ten nie należy do najlepszych - jego skuteczny zasięg ograniczony jest do około 3 metrów (choć bywa, że skuteczny zasięg wynosi nawet 5m). Pod tym względem lepiej wypadają np. Olympus E1 lub Nikon Dxx. Ogólnie jednak przez cały czas trwania testu nie miałem powodów by psioczyć na AF, a jedynie kilka razy w nocy byłem zmuszony użyć ręcznej nastawy ostrości.
Ocena: 9/10
Drobnica. Duży LCD - serwuje nam małą "pixelozę" gdyż na dużym ekranie umieszczono jedynie 115k pix. Model 7D ma ich na tej samej powierzchni blisko 2x więcej. Niemniej jednak monitorek ładnie oddaje kolory i jest czytelny.
Migawka - to bardzo hałaśliwy element w tym aparacie. Jest w stanie spłoszyć z miejskiego rynku nawet najbardziej oswojone gołębie. Brak dyskrecji w tej materii może przeszkadzać podczas fotografowania dzikiej przyrody czy różnego rodzaju uroczystości.
Akumulator - świetny. Średnia z pięciu pomiarów wyniosła około 800 zdjęć. Skrajne wartości to 507 zdjęć (mniej więcej połowa z flashem i dużo przeglądania fotografii na LCD) oraz 1590 (!!!) sztuk (z czego około 200 zdjęć z flashem i LCD wyłączony).
Odbitki o rozmiarach 15x10cm (1200x1800) i 30x20cm (pełna rozdzielczość) są bardzo dobrej jakości. Pomimo, że przy pełnym otworze przysłony z KITowego obiektywu zdjęcia na monitorze nie są idealnie ostre to na odbitkach nie można im nic zarzucić.
Czas uruchomienia aparatu - około 1s.
Czas uruchomienia po samo wyłączeniu się - około 1,5s
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|