Recenzja zestawu Logitech MX5500 Cordless Revolution Autor: Spieq | Data: 30/09/08
|
|
Przegląd: klawiatura
Wydawałoby się, że porządny zestaw multimedialny potrzebuje przestrzeni. Nic bardziej mylnego – klawiatura ma niecałe 48cm szerokości, 24cm długości (liczonej z wyświetlaczem) oraz 4,5cm wysokości (skrajny punkt wyświetlacza). Takie wyniki nie powinny dyskwalifikować klawiatury na wąskich wysuwanych półeczkach bądź niewielkich blatach gimnazjalnych biureczek. Zresztą bezprzewodowość zestawu zezwala nam na dużą swobodę manewrów. Klawiatura nie jest lekka – należy pamiętać o tym, że jej prawidłowe funkcjonowanie zapewniają cztery baterie typu AA.
(kliknij, aby powiększyć)
Jakość lakieru naniesionego na klawiaturę jest wysoka. Litery, symbole itp. są wyraźne, bez zacieków. W tej kategorii zdecydowanie wyróżniający się produkt. Standardowe klawisze są pokryte kolorem białym, z kolei funkcyjne – pomarańczowym. Najmniej rzucające się w oczy są klawisze multimedialne symbolizowane szarym kolorem (ikonki na brzegach klawiatury). Producent, chcąc zaakcentować „wyjątkowość produktu”, sili się na urozmaicenia typu lakierowane klawisze multimedialne, wyróżniający się klawisz Windows Start itd. Ponadto podobać się może czcionka zastosowana na klawiszach. Prostota i odpychające kanty, czyli to, co (tutaj frazesy z tygrysami itd.).
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Logitech wyciąga wnioski z błędów konkurencji i tym razem nie serwuje nam produktu wykonanego w całości z lakierowanego plastiku, obrzeża klawiatury, jak i jej spód mają szorstką fakturę. Nie wygląda to innowacyjnie, ale spełnia swój podstawowy cel – nie zostawimy w tych miejscach naszych tłustych śladów. Gorzej natomiast wypada antypośligowa guma pod nadgarstki. Obcowanie z nią to niewątpliwa przyjemność, ale uderza to w urodę całości. Ślady w tym rejonie to smutna codzienność, tym żałośniejsza, iż trudno je usunąć (niezbędna szmatka i jakiś detergent).
(kliknij, aby powiększyć)
Wyświetlacz umieszczony na górze klawiatury ma określone cele nawigacyjne, ale w tym momencie najbardziej interesująca jest estetyka wykonania. Lakierowana czerń „dynamizuje” całość, co nawet jest do przyjęcia – tutaj nasze dłonie będą wędrować incydentalnie. Całość nie robi jakiegoś oszałamiającego wrażenia, topornie wykonane klawisze przewijania wyświetlanych funkcji tylko potęgują przykre wrażenie.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Spód klawiatury również wykonany jest ze znaną już szwajcarską dbałością (przynajmniej w tym segmencie). Nie ma żadnych zacieków, klapka od baterii jest pewnie umocowana. Czerwony guzik połączenia z jednostką roboczą rzuca się w oczy, w razie problemów trudno go przeoczyć. Osiemnaście (!) śrubek usztywnia skutecznie szkielet całości, nic nie trzeszczy. Oczywiście zastosowany plastik jest tworzywem dość elastycznym, warto więc nie sprawdzać granicy jego wytrzymałości.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Kolor testowanej klawiatury ma swoje plusy i minusy. Zaletą jest niewątpliwie brak niebezpieczeństwa odbarwień, z drugiej strony na czarnym tle kurz bywa bezlitosny. Zdjęcia robione były bezpośrednio po wyjęciu z pudełka, klawiatura nie była jeszcze testowana, choć warstewka kurzu zdaje się temu przeczyć. Czyszczenie jej nie jest proste – klawisze są wysokie, odległość między nimi zbyt mała, by szybko uporać się z okruchami, kurzem, płynami itd. Istotna informacja: klawisze są wyjmowalne, co dla cierpliwych pedantów może być zbawieniem. Logitech poskąpił nam jednak rozwiązań charakterystycznych dla Tarantuli Razera – nie mamy w zestawie chwytaka.
(kliknij, aby powiększyć)
Wspomniana bezprzewodowość otwiera nam wrota do wolności. Należy jednak pamiętać o jej granicach – trzymanie klawiatury na klatce piersiowej (metoda nawigacji na kołderkowego lenia) lub innych częściach ciała może po pewnych czasie przestać być przyjemne. Dlatego lepszym rozwiązaniem może być odpowiednio skonfigurowany profil bezprzewodowej myszki MX Revolution z zestawu. Wedle gustów.
Jeśli chcemy przetestować jakość bezprzewodowego połączenia, zazwyczaj czynimy to w obrębie jednego pomieszczenia. W przypadku zdolności widzenia przez ściany nośne – również warto sprawdzić granice możliwości technologii Bluetooth. Zazwyczaj jest to ok. 10m, choć teoretycznie na otwartym terenie może dojść nawet do 200m. W przypadku testowanego urządzenia nie ma problemów z komunikowaniem się przez ściany. Pytanie: tylko po co?
MX5500 to zestaw typowo biurowy – ma nam ułatwić pracę na zagraconym zeszłorocznymi kubkami i papierzyskami blacie. W tej kategorii może być pierwszoligowym zawodnikiem. Osoby, które spodziewają się po nowym produkcie Logitecha zestawu dla nałogowego gracza, srodze mogą się rozczarować. UWAGA: MX5500 nie nadaje się do zastosowań typowo wyczynowych (czyt. granie w Quake i bliźniacze mu FPS-y). Klawiatura działa z wyraźnym opóźnieniem (standby). W zasadzie nie nadaje się także nawet do RTS-ów, ale do tego tematu jeszcze wrócimy.
Skok klawiszy jest raczej z kategorii klasycznych rozwiązań, choć z pewnością sam klik jest o wiele przyjemniejszy. Jak zdążyłem wspomnieć, konstrukcja jest modularna – klawisze możemy wyciągnąć bez przykrych konsekwencji. Ośmiogodzinna dniówka przy komputerze nigdy nie będzie relaksacyjną czynnością, choć odpowiednio dobrane komponenty mogą w pewnym stopniu zminimalizować skutki uboczne. Tak jest właśnie w przypadku MX5500. Wygodna klawiatura i w zasadzie... tyle. Czas na gorycz.
Trudno ocenić stan umysłu konstruktorów Logitecha, nie mam kompetencji w tym zakresie. Wiele rozwiązań jest jednak wyjątkowo kuriozalnych. Klawiatura może wyróżniać się różową obudową, wodoodporną konstrukcją itd., ale w zakresie „klawiszologii” należy zachować daleko idącą wstrzemięźliwość. Przykład pierwszy z brzegu - lewy Shift, a w zasadzie jego szerokość woła o pomstę do nieba. Mniejsze gabaryty od wyżej umiejscowionego Caps Locka powodują nierzadko pomyłki. Wcale nie pomaga obecność specyficznego wcięcia Caps Locka, które teoretycznie powinno zwiększyć intuicyjność obsługi. Teoretycznie. Chyba mając tego świadomość, producent informuje nas o aktywacji Caps Locka dźwiękiem lub trybem OSD. Idźmy dalej tym tropem. Podwojenie obecności klawisza „backslash” to już czysta złośliwość. Tym większa, że brat-bliźniak został umieszczony przed... literą Z. Zapomnijcie o bezwzrokowym pisaniu, pomyłki mogą się przytrafić nawet po 3 miesiącach użytkowania MX5500.
(kliknij, aby powiększyć)
Klawisz funkcyjny FN (odkrywa przed nami ukryte możliwości klawiatury) umieszczono po prawej stronie (zwyczajowo jest po lewej). Skutkuje to koniecznością użycia dwóch rąk przy aktywacji np. Worda bądź programu pocztowego. Niezrozumiały ruch, tym bardziej, że po prawej stronie są klawisze mniej strategiczne, np. Ulubione.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Usunięcie klawisza Insert i ukrycie go gdzieś na górze może zirytować nawet najspokojniejszych użytkowników. Zminimalizowanie rozmiaru klawiszy funkcyjnych F1-F12 (pomijam ich nieuzasadnione rozbicie na 2 grupy) równa się braku intuicyjności. Żeby nie było za łatwo, producent postanowił jeszcze zbić te małe klawisze w jedną całość – odległość między nimi jest zgoła milimetrowa. Jedyną zaletą jest inny skok, prawdopodobieństwo, że klikniemy jednocześnie kilka przycisków jest znikome. Cierpmy w milczeniu, że zamiast F1 możemy wcisnąć F3. Drobnostka.
W obliczu tylu nieszczęść nieruszenie klawiszy Ctrl i Backspace urasta do rangi aktu miłosierdzia, na który chyba nie zasłużyliśmy. Piszę bezwzrokowo od przynajmniej 10 lat. Okazuje się jednak, że taka umiejętność jest w tym przypadku sporym utrudnieniem. Nauka zaczyna się od początku, a ze względu na nietypowe rozwiązania zastosowane w klawiaturze jest w zasadzie jednorazowa. Większość układów (na szczęście?) klawiatur jest ustandaryzowana.
Nie oznacza to jednak, że klawiatura z zestawu MX5500 nie posiada żadnych zalet. O ile ktokolwiek będzie w stanie przyzwyczaić się do powyższych niedogodności, to będzie miał przyjemność obcować z produktem solidnie wykonanym. Gumowana podpórka na nadgarstki, opływowe klawisze, dodatkowe przyciski multimedialne i wyświetlacz zwiększają wygodę, ale i przyjemność korzystania z klawiatury.
Powyższe klawisze pozwalają nam na obsługę programów typu Media Player, Winamp, Office, przeglądarek internetowych lub programów pocztowych. Z kolei wyświetlacz pokazuje nam datę, godzinę, temperaturę, liczbę nowych wiadomości e-mail (nawet jeśli... nie mamy skonfigurowanego programu), a nawet liczbę wciśniętych klawiszy. Wyświetla się aktualnie 146163, nie mam jednak punktu odniesienia. Chyba raczej niewiele jak na ponad 3 miesiące użytkowania.
(kliknij, aby powiększyć)
Bezprzewodowość oznacza także problemy. Konieczność ładowania akumulatorów lub zmiany baterii nie należy do przyjemności. W przypadku MX5500 producent postarał się ten proces złagodzić. Po ponad 3 miesiącach użytkowania klawiatury SetPoint wskazuje nam tylko 10% użycia baterii. Na ile jest to miarodajne, tego nie jesteśmy w stanie w tym momencie udowodnić. Rok na jednym komplecie baterii jest jednak możliwy. MX Revolution dołączona do zestawu przeszła także gruntowne zmiany pod tym względem – akumulator był w testowanej wersji ładowany raz na 3 tygodnie, podczas gdy wcześniejsza edycja bywała w stacji dokującej minimum raz w tygodniu. Postęp warty odnotowania. Klawiatura przechodzi w swoisty tryb czuwania (wyświetlacz działa cały czas!), co bywa uciążliwe w pierwszych chwilach po włączeniu komputera. Podobnie jest w przypadku myszki. Dioda naładowania akumulatorów włącza się tylko na chwilę, dzięki czemu zyskujemy „na czasie”. W pierwszej wersji MX Revolution świeciła bez przerwy.
|