Przedstawiane dziś przeze mnie urządzenie OCZ Neural Impulse Actuator (NIA) nie daje się zakwalifikować do żadnej kategorii produktów, jakie są nam znane. NIA można znaleźć w sklepach internetowych w dziale klawiatury, choć jak widać na zdjęciu, nie posiada ani jednego klawisza. Może jednak w ograniczonym stopniu spełniać funkcje, które pełni klawiatura lub myszka, albo być ich uzupełnieniem. To, bowiem, pierwsze na polskim rynku, urządzenie do sterowania komputerem za pomocą... umysłu! Zgodnie z tym, co mówią o nim jego twórcy, produkt ten jest przeznaczony przede wszystkim dla zaawansowanych graczy, spędzających czas przed grami zręcznościowymi (w tym również „UT3”, czy „CS”) i pozwala użytkownikom osiągnąć znaczny przyrost szybkości reakcji w wirtualnych zmaganiach. Może jednak równie dobrze służyć wielu zdaniom, od zwykłego poruszania się po systemie, czy surfowania po Internecie, aż do rehabilitacji i leczenia zaburzeń takich jak ADHD. Sterowanie umysłem brzmi trochę jak wyjęte z powieści Science Fiction, jest jednak możliwe, a od niedawna, właśnie za sprawą firmy OCZ, dostępne dla każdego, kto posiada w portfelu około 500zł!
Wstęp
Technologia, czyli elektroneurodiagnostyka w pigułce
Jest to pierwsze urządzenie tego typu dostępne na naszym rynku. Zastosowane w nim technologie, pozwalające na sterowanie komputera myślami, dla przeciętnego użytkownika wydają się „kosmiczne”. Część z nich została już jednak opracowana w XIX wieku. Oczywiście nie wykorzystywano ich wtedy do poprawy osiągów w „Counterze”, czy „Unrealu”, lecz w medycynie do diagnozowania schorzeń mięśni i mózgu.
Neural Impulse Actuator wykorzystuje do „odczytywania myśli” trzy mechanizmy, każdy skupiający się na innym obszarze „uzewnętrzniania” przez człowieka swoich świadomych i ukrytych zamiarów i reakcji. Są to:
Elektromiografia (EMG) – Skupia się na określeniu stopnia przewodnictwa elektrycznego nerwów, oraz mięśni (w tym przypadku mięśni twarzy), skurczów mięśniowych i ich napięcia, oraz ich odpowiedzi na bodźce elektryczne.
Elektrookulografia (EOG) – Zajmuje się pomiarem ruchów gałek ocznych. Według słów producentów, to właśnie EOG odpowiada za znaczące skrócenie czasu reakcji w dynamicznych grach.
Elektroencefalografia (EEG) – Pozwala odczytywać fale mózgowe przy użyciu elektrod rozmieszczanych na powierzchni skóry głowy. W przypadku NIA, mierzone są jedynie fale Alfa i Beta.
Zainteresowanych dalszymi informacjami o wyżej wymienionych metodach, zapraszam na stronę Wikipedii, gdzie zagadnienia te zostały dość jasno opisane. Przed rozpoczęciem korzystania z NIA warto zapoznać się chociażby z podstawowymi danymi na temat elektroneurodiagnostyki, gdyż instrukcje, oraz oprogramowanie urządzenia, używają często skrótów powyższych metod (EMG, EOG, EEG) i orientacja, co dany skrót oznacza, będzie nieocenioną pomocą.
Domyślam się, jakie pytanie mogłoby się teraz nasunąć. „Elektrody rozmieszczane na głowie”, „bodźce elektryczne”, „skurcze”, „napięcie”, wszystko to brzmi, jakby mowa była o szalonym naukowcu przeprowadzającym głęboko w podziemiach jakieś sadystyczne badania nad nową partią szczurów, mające na celu zdobycie władzy nad światem. Czy podczas korzystania z NIA moje ciało i umysł są bezpieczne? Nie trzeba się o nic obawiać. Wszystkie metody odczytywania tego, co się dzieje na powierzchni oraz wewnątrz głowy użytkownika, są całkowicie nieinwazyjne. Uspokajające jest też to, że istnieje tylko możliwość przekazywania sygnałów do urządzenia, nie ma opcji „zapisu”, czyli przekazywania tych sygnałów w drugą stronę, do mózgu. Nie stwierdzono też, by częste korzystanie z EEG było przyczyną jakichkolwiek schorzeń (chyba, że ktoś potknie się w drodze do lekarza).
Dzień 1 - pierwszy kontakt
Elementy składowe
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
„Czytnik myśli” pakowany jest w praktyczne, białe pudełko zamykane na magnes. Wewnątrz znajduje się przepaska na głowę, wyposażona w elektrody i czujniki, czyli wszystko, co niezbędne do odczytywania sygnałów elektroneuronowych. Sercem urządzenia jest przetwornik sygnałów, czyli czarne, aluminiowe pudełko opatrzone zgrabnym logo. Jego wadą, a jednocześnie zaletą jest to, że jest on odpowiedzialny jedynie za odczyt sygnału i przekazanie go do systemu, a dalsze operacje wykonywane są już przez CPU. Wpływa to niekorzystnie na wydajność systemu, jednak na pewno przyczyniło się do niskiej ceny urządzenia. Oprócz tego w zestawie znaleźć można kabel USB (do podłączenia przetwornika do komputera), płytę instalacyjną, instrukcję obsługi (j. angielski), oraz małą, niebieską karteczkę informującą, że przed użyciem NIA należy ściągnąć najnowsze oprogramowanie ze strony producenta (dlaczego, przekonałem się podczas instalacji).
Instalacja
Każdą instalację zaczynam zwyczajowo od dokładnego przejrzenia instrukcji obsługi. Niestety, instrukcja do NIA nie zawiera żadnej wzmianki o instalacji. Podłączam więc urządzenie do portu USB, a system informuje, że wykrył „coś” na USB. Wkładam płytę instalacyjną do napędu w nadziei, że po zainstalowaniu sterownika „coś” stanie się właściwym urządzeniem. Dysk instalacyjny zawiera tak naprawdę 4 pliki i nic więcej. Uruchamiam setup.exe i... otrzymuję komunikat, iż oprogramowanie nie jest przeznaczone na Windows Vista 64-bit, a taki właśnie system mam zainstalowany.
Odwiedzam stronę producenta w poszukiwaniu odpowiednich driverów. Są dostępne w wersji 2.0.0.1. Wersja na płycie to 1.0.0.0. Problem rozwiązany, choć już na tym etapie pojawia się pierwszy zgrzyt. Dodam jeszcze, że kompletne oprogramowanie zajmuje nieco ponad 100MB, więc na jednej płycie zmieściłyby się bez problemu wersje na wszystkie systemy. Mam nadzieję, że w przyszłych wydaniach na dysku instalacyjnym będzie można znaleźć nowsze wersje w kilku wariantach.
Sama instalacja, gdy już ma się odpowiednią wersję instalatora, powinna przebiegać bez problemów. Nie ma w niej żadnych trudnych pytań, ani zaawansowanych opcji konfiguracyjnych. Dodawany jest tylko sterownik do systemu, oraz program kontrolujący z ikonką na pulpicie.
Wymagania systemowe:
InstalacjaWindows XP: tylko 32-bit
Windows Vista: 32/64-bit
Procesor: 1GHz
Pamięć: 512MB
Inne wymagania:
Port USB 2.0
Mózg (wymaganie nieoficjalne)
Pierwsze uruchomienie
(kliknij, aby powiększyć)
Przyszedł czas, żeby założyć na głowę opaskę, uruchomić oprogramowanie i zobaczyć, co to cudeńko potrafi. Uruchamiam aplikacje sterującą i wybieram zakładkę „Tutorial”. Tam pokazuje się filmik powitalny w wykonaniu animowanej kobiety z syntezowanym głosem. W zakładce „Headband” znajduje się kolejny filmik instruktażowy, mówiący jak prawidłowo założyć opaskę. Stosując się do zaleceń, zakładam ją na głowę i przechodzę do kalibracji. I w tym miejscu zaczynają się problemy, które przez następne kilka dni dbać będą o wysoki poziom mojej frustracji.
(kliknij, aby powiększyć)
Kalibracja polega na zestrojeniu siły sygnału (patrz: żółta linia na zdjęciu) do takiego poziomu, by znajdowała się pod przerywaną, zieloną kreską. Optymalny poziom powinien się pokrywać z czerwoną linią. Tymczasem żółta linia ani na chwilę nie chce spaść poniżej maksymalnego poziomu. Po wielu godzinach poprawiania opaski, dociskania czujników i bezczynnej medytacji podczas patrzenia na wykresy (relaks pozwala ponoć obniżyć poziom sygnału) udało mi się jedynie zejść do poziomu 3/4 maksimum. Tak wykonana kalibracja nie pozwoliła na jakiekolwiek praktyczne wykorzystanie opaski, gdyż wahania sygnału były bardzo wysokie i zakłócały moje próby przejęcia kontroli nad urządzeniem.
Resztę dnia spędziłem na przeglądaniu instrukcji obsługi i analizowania, w czym leży problem. Chwilami byłem nawet w stanie uwierzyć, że urządzenie nie działa prawidłowo, gdyż nie wykrywa u mnie mózgu, albo wręcz odwrotnie – jestem geniuszem, którego zdolności intelektualne znacznie przekraczają możliwości czujników. Jednak, na moją prośbę, kilka innych osób również podłączyło się pod NIA i efekt zawsze był taki sam. Gdy frustracja osiągnęła swoje apogeum zdjąłem energicznym ruchem opaskę i, ponieważ pora była już późna, postanowiłem zająć się tym problemem następnego dnia.
Pierwsze wrażenie jest nienajlepsze. Instrukcja obsługi, tylko po angielsku, jest bardziej czymś w rodzaju ulotki reklamowej, niż przewodnikiem pomocnym w używaniu urządzenia. Do tego język, w którym są podawane informacje, zawiera dużo trudnych, fachowych słów, co może zniechęcić do czytania mniej biegłe lingwistycznie osoby. Przy takim produkcie dobra instrukcja, spisana w ojczystym języku użytkownika, jest nieodzowna.
Po pierwszym dniu nie mam żadnych perspektyw na kontrolowanie jakiejkolwiek gry za pomocą NIA. W naturze testera jest jednak nie poddawać się. Walczę więc dalej. Rozwiązanie problemu, przynajmniej częściowe, jest mimo wszystko w zasięgu ręki i po kilku dniach prób uda się osiągnąć przyzwoite efekty.
c.d.n.
Dzień 6 - problemów ciąg dalszy
Opowieść o żarówce
Na przełomie XIX i XX wieku w Nowym Yorku żył Thomas Alva Edison, jeden z najbardziej twórczych wynalazców na świecie. Zasłynął on głównie dzięki wynalezieniu żarówki. Droga do tego odkrycia nie była jednak łatwa: zanim udało mu się wreszcie znaleźć substancję, która pozwoli na dostatecznie długie i intensywne dostarczanie światła, próbował tego dokonać na tysiące różnych sposobów, większość z nich kończyła się niepowodzeniem. Gdy po kilkuset próbach z zastosowaniem różnych materiałów zapytano go o to, co czuje w obliczu kolejnej nieudanej próby, on odparł:
"Nie odniosłem porażki. Odkryłem tylko kolejny sposób niewynalezienia żarówki".
Był optymistyczny, zdeterminowany i pewny siebie, co w rezultacie pozwoliło mu osiągnąć sukces i uznanie całego świata. Dla wielu osób do dziś jest wzorem determinacji i dowodem na to, że wszystko jest możliwe, jeśli tylko czegoś się bardzo chce. Ale dość o historii, czas wrócić do "czytnika myśli", czyli OCZ NIA.
Największym problemem podczas użytkowania urządzenia był zbyt wysoki poziom sygnałów, co uniemożliwiało poprawną kalibrację i wykrycie tych sygnałów, które powinny być przez sensory odczytane. Przed przystąpieniem do grania za pomocą "czytnika myśli" konieczne było znalezienie sposobu, by ten sygnał obniżyć. Pierwszy odruch każe poszukać rozwiązania w instrukcji obsługi. Jak wspomniałem już jednak wcześniej, nie ma w niej żadnych przydatnych informacji. Drugim krokiem było poszukanie pomocy w Internecie. Na stronie producenta zamieszczono jeden, bardzo pomocny film, na którym twórca urządzenia wyjaśnia, iż fale elektromagnetyczne, których źródłem są domowe urządzenia, takie jak kuchenki mikrofalowe, czy ładowarki do telefonów, mogą zakłócać pracę NIA właśnie poprzez zawyżanie poziomu sygnału. Wskazał dwa rozwiązania tego problemu. Albo można wyłączyć te "przeszkadzajki", z prądu, albo dotknąć przetwornika sygnału, dzięki czemu zostanie on uziemiony. Rzeczywiście... dotknąłem, a poziom sygnału spadł. Nie jestem jednak zachwycony, gdyż spadł jedynie do połowy, czyli wciąż był o wiele za wysoki. Próba kalibracji, potem program testowy - było lepiej, ale nadal nie dało się z urządzenia korzystać. Nie mówiąc już o konieczności ciągłego dotykania przetwornika, co zajmowało przynajmniej jedną rękę. W tej sytuacji musiałem poszukać w domu sprzętów, które mogły być przyczyną problemu. Tutaj właśnie zaczyna się "Wyzwanie Edisona", próba wytrzymałości, dla najbardziej zdeterminowanych.
Kolejny sposób nierozwiązania problemu, czyli "Edison's Challenge"
Film znaleziony na stronie OCZ informował o konieczności usunięcia ładowarek z gniazdek sieciowych. Nie znalazłem w całym domu żadnej podłączonej ładowarki. Może więc mikrofalówka? Jest wprawdzie kilkanaście metrów dalej i nie była używana, ale próbuję wszystkiego. Zgodnie z przewidywaniami, po odłączeniu jej, poziom sygnału nie zmienił się. Telefon komórkowy? Odsunąłem go od siebie, odrobinę to pomogło, jednak po całkowitym jego wyłączeniu nie otrzymałem lepszych efektów. Odłączyłem kolejno głośniki, przełącznik KVM, słuchawki, a nawet lampkę nocną i własny zegarek - bez efektu. Pomyślałem o routerze bezprzewodowym, jednak wyłączenie, najpierw sieci wifi, a później całego zasilania również nie przyniosło efektów. Odłączyłem nawet monitor i poziom sygnału sprawdzałem za pomocą klawisza "Print Screen".
Jednym zdaniem: wyłączyłem w domu wszystko, co tylko mogłem, nawet rzeczy, które nie mają prawa emitować żadnych fal, a nie przyniosło to żadnego efektu. Jedyne, co jeszcze mógłbym wyłączyć, to komputer, jednak rękę królestwa i pół księżniczki temu, kto zdoła uruchomić NIA na wyłączonym komputerze.
Skoro usuwanie "zakłócaczy" nie dało rezultatów, skupiłem się na znalezieniu innych rozwiązań. Przeglądając "YouTube" i dziesiątki forów w Internecie dowiedziałem się, że problem, z którym się borykam stanowi 95% wszystkich kłopotów z tym urządzeniem. Na niemieckich i amerykańskich boardach jest już dość duża baza wiedzy na ten temat. Znalazłem wiele sposobów obniżenia sygnału, poniżej przedstawiam 3 wybrane:
Sposób 1 - na podpórkę
Podpatrzone na YouTube: Przetwornik sygnału można położyć przed klawiaturą i opierać o niego nadgarstek. W ten sposób, mając cały czas kontakt z urządzeniem, jest ono uziemione. Obniżyło to jednak sygnał tylko do połowy, więc nadal za mało, a ręki nie można ani na chwilę oderwać od klawiatury. Nie wiadomo też, co się stanie, gdy komuś podczas uwalniania emocji w trakcie grania, zaczną się pocić dłonie. Wilgoć nie jest dobrym towarzystwem dla czułych, elektronicznych urządzeń.
Sposób 2 - ekranowanie
Podpatrzone na forum OCZ. Do wykonania ekranowania potrzebna jest folia aluminiowa (dużo) i cierpliwość (jeszcze więcej). Folią należy dokładnie owinąć przetwornik sygnału, wychodzące z niego kable na całej długości, oraz opaskę na głowę, pomijając elektrody. Ponoć kilka osób uważa ten sposób za cudowny, w moim przypadku po zmarnowaniu dwóch rolek folii aluminiowej i założeniu opaski na głowę sygnał był całkowicie poza kontrolą. Nawet, gdy zrobiłem dziurę w opakowaniu, żeby móc dotknąć przetwornika - bez efektu.
Sposób 3 - kable
Podpatrzone na forum OCZ. Polega na połączeniu miedzianym kablem urządzenia z użytkownikiem, albo urządzenia z uziemionym, przewodzącym prąd materiałem. Zdobywszy nieco miedzianego drutu, owinąłem nim przetwornik, a drugi koniec zakręciłem wokół swojego nadgarstka, tak jak głosiła instrukcja na forum. Nie przyniosło to żadnych efektów, więc znalazłem, pod kurkiem od kaloryfera, niepomalowany, żeliwny gwint i to do niego przyczepiłem drugi koniec przewodu. Znowu brak efektów. Spróbowałem zatem dotknąć dodatkowo przetwornika i... nagle światło zgasło, a moją ręką coś mocno szarpnęło. Dopiero po kilku chwilach dotarło do mnie, że właśnie zostałem porażony prądem o wyższym niż 12V napięciu. Gdy już odzyskałem kontrolę nad lewą dłonią, a mrowienie i odrętwienie przestało być tak dokuczliwe, odłączyłem wszystko i zacząłem się zastanawiać skąd w kaloryferze elektryczność. Do tej pory nie rozwiązałem tej zagadki, pewnie tylko sam Edison mógłby odpowiedzieć na to pytanie. Doświadczenia nie powtórzyłem, a wam mogę tylko doradzić - nie róbcie tego w domu!
Po krótkich oględzinach odetchnąłem z ulgą, gdyż NIA nie uległa podczas moich eksperymentów żadnym uszkodzeniom. Wszystkie przetestowane przeze mnie sposoby nie dawały wystarczająco dobrych rezultatów, by można było wykorzystać "czytnik myśli" w grach. Jednak jestem optymistą - urządzenie nadal działa, a ja nie odniosłem porażki, odkryłem jedynie garść sposobów na nierozwiązanie problemu zbyt wysokiego poziomu sygnału.
Jest jednak jeden kompromisowy, choć mało wygodny sposób, który w moim przypadku działa dość dobrze. Gdy chcę korzystać z urządzenia, zwyczajnie wkładam przetwornik sygnału za pasek, tak by leżał na moim biodrze i dokładnie dolegał do skóry. Nie zajmuje to rąk, a chyba nic lepszego, co nie jest oferowane w pakiecie z porażeniem, wymyślić się nie da.
Dodam jeszcze, iż zanim rozpocznie się korzystanie z NIA, warto zwrócić uwagę, na błąd w wideo-tutorialu. Animowana pani informuje, iż opaskę należy założyć luźno, by zapobiec jedynie jej opadaniu z głowy. Po kilku dniach doświadczeń wiem już, że im ciaśniej nałoży się ją na czoło, tym lepsze efekty można uzyskać. Założona zgodnie z zaleceniami nie dość, że nie potrafi odczytać ruchów mięśni twarzy, to jeszcze sprawia, że amplituda poziomu sygnału jest wysoka i nieprzewidywalna.
Klikajcie, a znajdziecie...
Przeglądając gigabajty danych na amerykańskich forach, zainteresował mnie pojedynczy wpis, mówiący o tym, że jeżeli ktoś doświadcza takich problemów, jak ja, może obniżyć czułość sensorów i w ten sposób bardzo łatwo obniżyć poziom sygnału. Przejrzałem więc dokładnie raz jeszcze instrukcję obsługi w poszukiwaniu sposobu, jak tą czułość zmniejszyć. Oczywiście w instrukcji niczego nie znalazłem, na forach, rejestrze i w plikach konfiguracyjnych programu też nie. YouTube zdołał mi jedynie powiedzieć, że od wersji programu 2.0 opcja taka jest dostępna, lecz wciąż nikt nie wyjaśnił gdzie się ją ustawia. Zacząłem w tej sytuacji... klikać gdzie popadnie, na przyciski, na puste miejsca, na wykres, gdzie tylko było to możliwe. Być może jest to mało profesjonalna metoda, jednak w obliczu braku stosownych informacji, okazała się bardzo skuteczna. Znalazłem miejsce, w które należy kliknąć, by wywołać dwa suwaki do kontroli czułości EMG i EOG - poniżej wykresu, po prawej stronie. Miejsce to nie jest w żaden sposób oznaczone, trzeba kliknąć po prostu na niebieskie tło w tych okolicach.
(kliknij, aby powiększyć)
Na powyższym zrzucie ekranu widać, że po kliknięciu w pole, gdzie umieszczone są napisy "Muscle Signal" oraz "Baseline", po prawej stronie pokazały się dwa czarne prostokąty z liczbami (w tym przypadku obie liczby to 30). Klikając którąś z nich można uzyskać dostęp do suwaka regulującego czułość EMG albo EOG w przedziale od 0 do 20. Domyślna wartość to 10. Po kalibracji liczby w prostokątach się zmieniają, a najbardziej optymalna wartość, do której powinno się dążyć podczas kalibracji to 30 (testy własne). Nie podaję jednostek, gdyż ani program, ani jakiekolwiek instrukcje ich nie podają - są to widocznie zwyczajne, umowne liczby. Po skalibrowaniu wartość EMG z 30 skoczyła na ponad 60 (trzymając przetwornik za paskiem). W związku z tym zmniejszyłem czułość o połowę, czyli suwak z 10 przesunąłem na 5 i wykonałem ponowną kalibrację. Tym razem udało się uzyskać wynik oscylujący w okolicach 30. To samo powtórzyłem dla EOG. Udało się! Kalibracja zakończona sukcesem i nareszcie mogę spróbować swoich sił w programie testowym, czyli klasycznej grze w "Ponga". Różni się ona od oryginału tylko tym, że swoją paletką steruje się za pomocą ruchów mięśni twarzy, czyli wykorzystując NIA.
Co ważne (a co może być dla wielu utrapieniem) - kalibracji nie wykonuje się raz na stałe. Każdorazowo, gdy zdejmuje się opaskę i zakłada ją ponownie, trzeba przez cały proces ustawiania odpowiedniej czułości i poziomów przejść od początku. Kompletny przebieg kalibracji, wraz z jedną rundą gry w "Neuro-Ponga" można obejrzeć na przygotowanym przeze mnie materiale wideo.
Odniosłem już pierwsze sukcesy, jednak dla tych, którym udało się kontrolować tę prostą grę i skaczą do góry z radości, że oto pojawił się niezaprzeczalny dowód na posiadanie przez nich mózgu, mam złą wiadomość. "Pong" wykorzystuje jedynie jeden z czterech sygnałów, do tego najprostszy do kontrolowania i odczytujący jedynie napięcie mięśni twarzy. Do sterowania nim wystarczy tylko jedna para mięśni, a mózg jest całkowicie zbędny. W związku z tym, na tym etapie nie uzyskałem jeszcze odpowiedzi na pytanie, czy w mojej głowie panują niepojęte nurty filozoficzne, czy świszczące przeciągi.
c.d.n.
Dzień 14 - Na gry czas najwyższy!
Minął już ponad tydzień testów, odkąd udało mi się pomyślnie sterować swoją platformą w dołączonej do oprogramowania NIA grze „Pong”. Trochę przez ten czas trenowałem i mogę się pochwalić udanym remisem z komputerem na najłatwiejszym poziomie trudności. Jeśli wierzyć innym recenzjom, jest to nie lada osiągnięcie. Nie chodzi jednak o wynik w „Pongu”, gdyż został on dodany tylko jako prosty programik testowy, uświadamiający użytkownikowi, że NIA rzeczywiście działa. Czy jednak da się ją wykorzystać w innych niż „Pong” grach, można sprawdzić tylko jednym sposobem. Let the Games Begin!
Profile standardowe
(kliknij, aby powiększyć)
Aby można było sterować grami za pomocą NIA, należy wcześniej zdefiniować, jakie akcje (klawisze, przyciski) mają być dostępne poprzez urządzenie. Twórcy przewidzieli, że użytkownik może chcieć grać w więcej niż jedną grę, czy nawet w różne gatunki gier. Dlatego przed uruchomieniem tej konkretnej, w którą gracz ma ochotę zagrać, powinno się wybrać „Profil gry” lub stworzyć własny. Idea profili polega na tym, że wybierając jeden spośród kilku profili do gier FPP, jest możliwość kontrolowania „głową” takich akcji, jak przełączanie broni, chodzenie i strzelanie. Jeśli natomiast wybierze się profil do gier wyścigowych, gdzie nie ma żadnej broni, wówczas NIA zajmie się przełączaniem biegów w sterowanym samochodzie lub wyręczy gracza w dodawaniu gazu i hamowaniu.
Każdy profil zawiera od jednego do pięciu wirtualnych joysticków (czyli kontrolerów), które będzie można wykorzystać do pomocy w grze. Na przykładzie profilu „Racing” są one następujące:
(kliknij, aby powiększyć)
„Switch”, który domyślnie jest ustawiony na pojedyncze wciśnięcie strzałki w góry, lub w dół, w zależności od poziomu napięcia mięśni twarzy. Można go wykorzystać np. do zmiany biegów na wyższy/niższy.
„Joystick 1”, podzielony na cztery strefy, które w zależności od swojego położenia, odpowiadają za wciskanie klawisza „W” z różną częstotliwością, co pozwala na przyspieszanie w różnym tempie, zupełnie jak prawdziwym joystickiem.
(kliknij, aby powiększyć)
„Joystick 2” jest dopełnieniem Joysticka 1 przy wyższych poziomach sygnału i pozwala na jeszcze szybsze przyspieszanie sterowanym bolidem oraz, gdy poziom sygnału osiągnie maksimum, czyli gdy napięcie mięśni jest najwyższe – hamowanie (klawisz „S”).
„Joystick 3” odczytuje ruchy gałek ocznych i wykorzystuje je, do skręcania pojazdem (klawisze „A” i „D”) w wybranym kierunku i z wybraną mocą, podzieloną na dwa sektory dla każdej strony.
Wykorzystując wszystkie te wirtualne kontrolery można, przynajmniej w teorii, prowadzić samochód w grach praktycznie bez dotykania myszki i klawiatury. Wygląda to tak, że jeśli chce się na początku powoli ruszyć, należy lekko napiąć mięśnie czoła. Samochód pojedzie do przodu i za pomocą ruchów gałek ocznych można nim sterować. Przy większej prędkości trzeba zmienić bieg na wyższy poprzez rozluźnienie mięśni i chwilowe, mocne ich napięcie i ponowne rozluźnienie. Następnie znów należy je napiąć, by samochód mocniej przyspieszył, cały czas kontrolując jego tor jazdy za pomocą oczu. Aby nagle zahamować, wystarczy napiąć mięśnie czoła ile tylko się da, by poziom sygnału wszedł na najwyższy poziom, co właśnie odpowiada za klawisz „S”, czyli zatrzymanie pojazdu.
Własny profil
(kliknij, aby powiększyć)
Oprogramowanie NIA pozwala na wybór spośród kilku profili, z czego zdecydowana większość jest skonfigurowana pod gry typu UT3, Half-Life, czy CS. Żaden z nich nie będzie miał zastosowania w grach nietypowych, np. jeździe samochodem, gdzie można również strzelać (np. seria GTA), czy zupełnie innych gatunkach gier, jak strategie, czy RPG. Wprawdzie takie gry są bardziej statyczne i wymagają nieco innego wykorzystania szarych komórek, to nikt nie zakazuje używania NIA w Civilization, lub Neverwinter Nights. Dla jakichkolwiek zastosowań, które nie zostały przewidziane przez producenta lub do tworzenia bardziej dopasowanych pod konkretnego użytkownika schematów, udostępniona została opcja tworzenia własnych profili gier lub edycji istniejących. Ponieważ po opublikowaniu ostatniego raportu na temat NIA, zostałem wręcz zasypany pytaniami o faktyczne możliwości tego urządzenia, bardzo dokładnie opisuję poniżej opcję tworzenia własnego „profilu gry” w oprogramowaniu NIA.
Konfiguracja „Switch”
(kliknij, aby powiększyć)
Switch odpowiada za wykonanie jakiejś akcji, gdy poziom sygnału EMG osiągnie pewną ustaloną wartość (domyślnie połowę maksimum). Jest to, można powiedzieć, kontroler binarny, gdyż rozpoznaje tylko dwa stany – normalny, w którym nic się nie dzieje oraz działania, w którym jednorazowo wykonywana zostaje akcja. W praktyce do uruchomienia switcha trzeba na krótką chwilę napiąć mięśnie czoła, by poziom sygnału chwilowo przekroczył próg czułości. Jest to najprostszy do obsługi kontroler. Może on pracować w dwóch trybach, „Single” i „Hold”. W trybie „Single” klawisz, bądź przycisk ustawiony w polu „Event #” zostanie raz wciśnięty, natomiast w trybie „Hold” będzie on trzymany aż do czasu ponownego aktywowania Switcha przez użytkownika. W każdym z trzech pól „Event #” istnieje możliwość ustawienia następujących przycisków i klawiszy:
• Lewy i prawy przycisk myszki
• Strzałki kierunkowe (lewo, prawo, góra, dół)
• Wszystkie litery i cyfry z klawiatury
• Klawisze funkcyjne od F1 do F13
• PageDn, PageUp, Home, End, Insert, Delete
• Dwa Shifty, Caps Lock, dwa Controle, jeden Alt
• Enter, Tab, Backspace, Spacja, Escape, Pause Brake, Clear
Konfiguracja Joysticków
(kliknij, aby powiększyć)
Podczas ustawiania joysticków, jest trochę więcej pracy, niż przy Switchu. Dostępne są cztery joysticki. W przeciwieństwie do Switcha, można im przypisać wedle upodobania, jakie sygnały (czujniki) mają nimi sterować. Do wyboru są: napięcie mięśni (EMG), ruch gałek ocznych (EOG), oraz po trzy poziomy fal mózgowych Alpha i Beta. Daje to razem osiem pozycji do wyboru, czyli możliwości aż nadto. Warto jednak zauważyć, że nie udało mi się znaleźć w Internecie żadnej demonstracji sterowania komputerem za pomocą fal mózgowych Alpha i Beta, sam również przez cały okres testowania NIA nie byłem w stanie, choćby częściowo, kontrolować ich poziomu. Również w żadnym domyślnie stworzonym profilu gier fale mózgowe nie znajdują zastosowania. Wynika z tego, że można aż 6 z 8 źródeł sygnału uznać za dostępne jedynie dla tybetańskich mnichów, biegłych w sztuce medytacji oraz opanowania swojego ciała i umysłu. Przeciętny gracz będzie mógł sterować komputerem jedynie napinaniem mięśni i ruchem oczu, co sprawia, że NIA przestaje być czytnikiem myśli, a staje się jedynie wyrafinowaną formą odczytu mimiki i widocznych gołym okiem gestów (ruch oczu i napięcie mięśni to jeszcze nie są myśli). Teoretyczna możliwość odczytu myśli jednak pozostaje, choć jak dotąd nie słyszałem o osobie, która byłaby w stanie kontrolować jakąkolwiek grę z NIA używając jedynie myśli, bez ruszania oczami i mięśniami.
(kliknij, aby powiększyć)
Konfiguracja joysticka odczytującego napięcie mięśni jest przejrzysta i intuicyjna. Po lewej stronie znajduje się pasek, na którym można ustawiać do czterech różnych akcji, na różnych poziomach sygnału. Dostępne przyciski są takie same jak przy konfiguracji Switcha, jednak trybów pracy jest zdecydowanie więcej. Poza zwykłymi „Single” i „Hold” wybrać można również powtarzanie klawisza w określonym odstępie czasu, czyli „Repeat”, oraz wszelkie możliwe kombinacje tych trzech metod. Dzięki temu możliwości ustawień są dość szerokie, można np. ustawić, by postać biegła do przodu, jednocześnie wykonując podskoki na przemian w lewo i w prawo. Nie ma sensu jednak opisywanie wszystkich dostępnych trybów (znajduje się to w instrukcji). Na zdjęciu powyżej skonfigurowałem joystick, który mógłby być wykorzystany w grach przygodowych np. „Tomb Rider”. Przy niewielkim napięciu mięśni postać będzie szła do przodu (Z1), przy nieco większym biegła (Z2), a przy najwyższym wykona w biegu podskok (Z3).
(kliknij, aby powiększyć)
Ustawienie joysticka przetwarzającego ruch oczu jest podobne do wyżej opisanego, z tym, że pasek na którym ustawia się progi zdarzeń jest ustawiony poziomo, a nie pionowo. Rozróżnia on również czy ruch gałek ocznych jest skierowany w prawo, czy w lewo i w zależności od strony, w którą patrzy użytkownik, można skonfigurować różne akcje. Naturalnym jest, by joystick taki odpowiadał za sterowanie w prawo i w lewo, tak, jak na powyższym zrzucie ekranu. Można jednak przypisać mu dowolne czynności, takie jak np. zmiana biegów w samochodzie (prawo wyższy, lewo niższy), czy zmiana broni z jednej na drugą w grach FPP. Możliwości są ograniczone jedynie wyobraźnią i konkretną grą, czy programem. Muszę jednak rozwiać jedną, powtarzającą się często w pytaniach do mnie wątpliwość. Za pomocą NIA, nawet wykorzystując pełny potencjał EMG, EOG, czy fal mózgowych, nie ma możliwości kontrolowania położenia kursora na ekranie!
Arsenał bindów
Kolejnym częstym pytaniem zainteresowanych „Actuatorem” była możliwa liczba przypisań (tzw. „bindów”) klawiszy do tego urządzenia i czy można by wykorzystać je do pisania tekstów. Mając do dyspozycji cztery joysticki, każdy obsługujący cztery „eventy”, oraz Switch obsługujący jedną akcję, w sumie można jednocześnie korzystać z 17 klawiszy/przycisków. Zdecydowanie za mało, by dyktować w ten sposób jakikolwiek tekst. Tym bardziej, że aby przejść do wyższego poziomu (kolejnej strefy), podczas korzystania z mięśni twarzy, lub ruchów oczu, trzeba zahaczyć o poziom niższy (poprzednią strefę). Nie można w związku z tym wykorzystywać NIA do pisania. 17 różnych akcji, to jednak spory zasób, jeśli chodzi o gry komputerowe. Z powodzeniem wystarczy to do uproszczenia obsługi większości gier.
Gry w praktyce
Po przebrnięciu przez całą konfigurację, chciałbym wreszcie sprawdzić, czy uda się wykorzystać to urządzenie w grach. Miałem zamiar przedstawić kolejny klip wideo, demonstrujący wyścigi z NIA na głowie, jednak po dwóch tygodniach walki, nie mogę nadal zmusić urządzenia, by prawidłowo odczytywało ruch moich oczu. Nagrany filmik byłby zbyt upokarzający, a przedstawiciele policji, po obejrzeniu tego materiału z pewnością odebraliby mi prawdziwe prawo jazdy. Poniżej przedstawiam jeden zrzut ekranu z gry wyścigowej – tak się zakończyła dla mojego granatowego Golfa ostatnia z kilkudziesięciu jazd próbnych po mieście z wykorzystaniem NIA.
(kliknij, aby powiększyć)
Produkt OCZ w zastosowaniu praktycznym, niestety nie spełnia moich oczekiwań. Prawdopodobnie jest to wina dużej podatności na zakłócenia niewiadomego pochodzenia, jednak tak czy inaczej, nie jestem w stanie zademonstrować pełnych, reklamowanych przez producenta możliwości tego gadżetu. Na wykorzystanie urządzenia w grach przy codziennej rozrywce z komputerem nie widzę niestety perspektyw.
Podsumowanie
Jako osoba, której przypadł, można powiedzieć, zaszczyt testowania tak niecodziennego urządzenia jakim jest OCZ Neural Impulse Actuator, staję przed trudnym zadaniem napisania końcowej oceny sprzętu. Z jednej strony bowiem jest to gadżet, można by rzec, rewolucyjny, dotąd niespotykany na szerszą skalę, nowatorski i, jak wspominałem wcześniej – jakby wyciągnięty z powieści Science Fiction. Pozytywne przyjęcie go przez użytkowników byłoby gwarancją dalszego rozwoju zastosowanej w NIA technologii, co mogłoby z czasem przyczynić się do powstania doskonalszych modeli „czytnika myśli”. Z drugiej jednak strony, trudno oprzeć się wrażeniu, że testowana wersja nie jest jeszcze sprzętem, który powinien wejść do masowej produkcji. Bardzo łatwo było zakłócić stabilność sygnału, niemożliwym w moim przypadku okazało się zmuszenie NIA do prawidłowego odczytu ruchów oczu, nie mówiąc już o falach mózgowych. Podczas pierwszego tygodnia testów, „czytnik” doprowadzał mnie do frustracji zdecydowanie częściej, niż mogłaby to robić jakakolwiek teściowa. Do tego, jak pamiętacie, zostałem porażony prądem podczas prób zniwelowania zakłóceń, co również nie zwiększyło mojej sympatii do tego produktu. Jak więc, mimo najszczerszych chęci, mógłbym z czystym sumieniem polecić NIA zwykłym, „domowym” użytkownikom, graczom i własnym kolegom?
Decyzję, czy warto zakupić ten sprzęt, każdy musi podjąć sam, ale mam nadzieje, że przedstawiony przeze mnie opis pomoże rozwiązać napotkane po kupnie problemy lub uniknąć rozczarowania związanego z niespełnionymi oczekiwaniami. Najwięcej problemów powodowały zakłócenia, lecz jak dowodzą zagraniczne recenzje, nie jest to problem dotykający wszystkich. Być może akurat ktoś będzie miał szczęście i u niego w domu NIA będzie działała doskonale bez żadnych „akrobacji”, czego z całego serca życzę wszystkim, którzy OCZ NIA znajdą w tym roku u siebie pod choinką. Firmie OCZ natomiast życzę, by nie zniechęcała się i dalej usprawniała swoją technologię, byśmy za rok mogli otrzymać poprawioną, niezawodną wersję „czytnika myśli”.