Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Pancerne skrzaty: test Dimage X60 vs FinePix Z1
    

 

Pancerne skrzaty: test Dimage X60 vs FinePix Z1


 Autor: NimnuL | Data: 15/07/05

Co w pudle piszczy

Info: jeśli nie zaznaczono inaczej - zdjęcia akcesoriów wykonane są testowanym aparatem

- Fujifilm FinePix Z1

Z1 standardowo pakowany jest w kolorowe pudełko, jednak do mnie przybył w opakowaniu zastępczym. Dodatkowo w komercyjnym zestawie znajduje się również karta pamięci 16MB oraz instrukcja obsługi. Poza tym na wyposażeniu znajduje się płyta z oprogramowaniem FinePix Viewer i ImageMixer VCD2 LE, a także komplet przewodów:


(kliknij, aby powiększyć)

USB, A/V oraz zasilacz sieciowy.

W zestawie nie brakło także akumulatora oraz grubego, porządnego paska na rękę z zaciskiem na nadgarstek.


Zdjęcie wykonane innym aparatem (kliknij, aby powiększyć)

Bardzo użytecznym dodatkiem jest stacja dokująca.


(kliknij, aby powiększyć)

Na jednej ściance umieszczono przycisk włączający aparat (komunikacja z komputerem jeśli stacja podłączona jest do komputera lub slideshow jeśli przewód USB jest odłączony). Z drugiej strony znajdują się trzy gniazda: USB, zasilania oraz A/V. Koszyk stoi na czterech gumowych podkładkach. Pod spodem natomiast zamontowano plastikowy gwint na statyw.

Podsumowując wyposażenie podstawowe, otrzymamy w nim:
- stacja dokująca
- akumulator NP-40 (LiIon 750mAh)
- zasilacz sieciowy AC-5V
- kabel USB
- kabel wideo
- pasek na rękę
- karta xD-Picture 16 MB
- płyta CD z oprogramowaniem FinePix Viewer i ImageMixer VCD2 LE for FinePix
- instrukcja obsługi

Jako dedykowane wyposażenie opcjonalne do FinePix Z1 można dokupić:
- zasilacz AC-5V
- karty xD-Picture od 16 MB do 1 GB
- adapter kart PCMCIA PC
- czytnik kart Image Memory Card Reader
- akumulator NP-40
- miękki futerał (czarny lub biały)

Ponownie nie rozumiem dlaczego do 5Mpix aparatu na wyposażeniu podstawowym znajduje się karta z zaledwie 16MB pojemności. Choćby dla przyzwoitości producent powinien dać kartę dwukrotnie pojemniejszą.

Wróćmy jednak do głównego tematu rozważań.

FinePix Z1 to jeden z najprostszych modeli pod względem wyglądu z jakimi miałem styczność. Wygląda jak wyciosany z bryły metalu.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Nie oznacza to jednak nic złego. Design aparatu jest bardzo nowoczesny, prostota konstrukcji natomiast powinna zapewnić jej odpowiednią trwałość. Aparat ten występuje również w stonowanej, czarnej wersji kolorystycznej.


(kliknij, aby powiększyć)

Fajnie, że powracają czarne aparaty fotograficzne. Osobiście wolę sprzęt w tym kolorze, ale to tylko kwestia gustu. Dobrze jednak, że producenci powracają do klasycznej czerni i pozostawiają wybór użytkownikowi.

Korpus aparatu jest bez żadnego wyprofilowania by chwyt był pewniejszy. Jednak w zamian otrzymujemy bardzo niewielkie rozmiary. Cóż, coś za coś. W zamian ergonomicznej obudowy otrzymujemy grubość aparatu poniżej 2cm, to naprawdę bardzo niewiele. Z1 nie przeszkadza będąc włożony w kieszeni nawet ciasnych jeansów.

Obiektyw umieszczono w prawym górnym rogu obudowy. Na czas nie używania zakryty jest przez odsuwaną część obudowy, więc jest świetnie chroniony.


(kliknij, aby powiększyć)

Słów kilka o obiektywie, bo jego konstrukcja zasługuje na uwagę. Pomimo, że nic na to nie wskazuje to FinePix Z1 wyposażony jest w obiektyw zmiennoogniskowy w standardowym zakresie 36-108mm w ekwiwalencie dla małego obrazka. Obiektyw nie wysuwa się na zewnątrz obudowy jak ma to miejsce w tradycyjnych konstrukcjach, lecz cały mechanizm z soczewkami jest schowany i porusza się w korpusie aparatu.


(kliknij, aby powiększyć)

Tuż za przednią soczewką znajduje się pryzmat kierujący światło w dół na resztę soczewek oraz znajdującą się na końcu drogi matrycę. Dzięki temu aparat po uruchomieniu nie zwiększa swoich rozmiarów przez wyrastający obiektyw. Dodatkowo zmniejsza to ryzyko uszkodzenia samego obiektywu np. podczas szaleńczej sesji na imprezie.

Na przedzie obudowy umieszczono mikroskopijną lampę błyskową obok której znajduje się coś co wygląda na lampkę wspomagania AF, ale nią nie jest.


(kliknij, aby powiększyć)

Biała lampeczka zaczyna świecić przez chwilę po uruchomieniu aparatu poczym gaśnie. Lampa błyskowa jest bardzo wąska, dodatkowo jej rozbłysk jest trochę tłumiony przez odsuniętą przednią pokrywę. Nie wróżę jej skutecznego działania, ale może się mylę.


(kliknij, aby powiększyć)

Na górnej ściance aparatu znajduje się tylko przełącznik zmieniający aparat w kamerę oraz mały spust migawki. Mikrofon znajduje się nieco z boku.


(kliknij, aby powiększyć)

Boczne krawędzie są jeszcze uboższe. Jedna zawiera mikrofon, druga natomiast miejsce na zaczepienie paska oracz czujnik IR.


(kliknij, aby powiększyć)

W dolnej ściance umieszczono złącze komunikacyjne oraz komorę na akumulator i kartę pamięci.


(kliknij, aby powiększyć)

Przyglądając się spodowi aparatu czegoś mi brakowało, czegoś ważnego. I w końcu mnie tknęło. Gwint na statyw. Gdzie on jest? Faktycznie, korpus aparatu jest go pozbawiony. To pierwszy aparat fotograficzny bez gwintu na statyw z którym się spotkałem. Cóż, jenak stosowne miejsce na śrubę umieszczono w stacji dokującej. Czy jest to dobre rozwiązanie? Moim zdaniem nie, ponieważ wraz ze statywem zmuszeni jesteśmy zabrać również stację dokującą. Poza tym aparat nie siedzi pewnie w koszyku. Owszem, do zdjęć w orientacji poziomej może to wystarczyć, choć aparat i tak gibie się nerwowo jak surykatka na wietrze. Ustawienie aparatu w orientacji pionowej sprawi, że Z1 po prostu wypadnie ze stacji. Ponoć dla chcącego nic trudnego. Zawsze można aparat zabezpieczyć gumką recepturką czy innym patentem. Niemniej jednak brak gwintu w samym korpusie to niefortunna oszczędność. Szybko tego faktu nie zapomnę firmie Fujifilm.

Szukając usprawiedliwienia dla takiego działania pomyślałem sobie, że być może aparat wewnątrz jest tak wypchany elektroniką, że zabrakło już odrobiny miejsca na gwint. Bo miejsca na powierzchni dolnej ścianki jest dość.


(kliknij, aby powiększyć)

Tył Z1 bardzo podobny jest do tego znanego z modelu F10. Znaczną powierzchnię zajmuje duży, 2,5'' wyświetlacz LCD. Pokryty jest on specjalną powłoką chroniącą go przed zarysowaniem i oświadczam, że sprawdza się ona wyśmienicie. Podobnie jak w F10 i tutaj nie zastaniemy wizjera optycznego. I bardzo dobrze.

W prawym górnym rogu umieszczono przyciski do zmiany ogniskowej, poniżej są natomiast trzy gumowe kółka, które jak sądzę, mają zapewnić lepsze oparcie dla kciuka. Lewa podkładka jest jednocześnie diodą informującą o stanie pracy aparatu. Niżej umieszczono kilka innych guziczków. Przycisk ze strzałką przełącza aparat w tryb podglądu zdjęć i filmów.


(kliknij, aby powiększyć)

Zdjęcia można wyświetlić pojedynczo lub w dziewięciu miniaturach, a także pokazywać zdjęcia posortowane według dat. Dodatkowo każdą z fotografii można powiększyć do 4,5x.


(kliknij, aby powiększyć)

Każde zdjęcie można dowolnie wykadrować i przyciąć już z poziomu, dzięki czemu zaoszczędzimy nieco miejsca na karcie pamięci. Istnieje też możliwość dogrania do każdego zdjęcia monofonicznej notatki głosowej o długości do 30s.

Przycisk z literą F odpowiada za wyświetlanie menu Photo Mode...


(kliknij, aby powiększyć)

...w którym ustawić możemy rozmiar zdjęcia, czułość matrycy w zakresie ISO 64-800 oraz trzy profile koloru: standardowy, nasycony z podniesionym kontrastem oraz czarno-biały.


(kliknij, aby powiększyć)

Czteroprzyciskowy pad w postaci kółka pozwala szybko sterować podstawowymi funkcjami aparatu. Górna pozycja powoduje chwilowe rozjaśnienie LCD, dolna uaktywnia samowyzwalacz (z opóźnieniem 2 lub 10s), lewym włącza się tryb makro, prawym natomiast ustala się tryb pracy lampy. Środkowy zaś wywołuje główne menu aparatu.


(kliknij, aby powiększyć)

Ustawimy tutaj tryb pracy aparatu (sceny), kompensację ekspozycji (od -2 do +2EV z krokami co 1/3EV), balans bieli, tryb AF (centralny lub wielopunktowy) oraz funkcję szybkiego fotografowania. Opcja ta przyspiesza nieco ostrzenie AF przesuwając jego dolny zakres ogniskowania z 0,6 do 1m.
Wchodząc głębiej do menu otrzymujemy trzy kolejne zakładki:


(kliknij, aby powiększyć)

W nim pozmieniamy takie detale jak czas podglądu zdjęcia, głośność dźwięków, jasność LCD, zoom cyfrowy, oszczędność energii, fomatowanie karty, czas systemowy, język menu czy tryb USB (transfer danych do komputera lub drukarki) oraz tryb obrazu na wyjściu video.

Na samym dole tylnej ścianki znajduje się ostatni przycisk oznaczony jako Disp/back. Odpowiada on za sposób wyświetlania obrazu na LCD podczas kadrowania: normalny, z wyświetlonym OSD, z liniami podziału lub z trzema miniaturami ostatnich zdjęć.


(kliknij, aby powiększyć)

Cały aparat wykonany jest z metalu. Pomimo bardzo niewielkich rozmiarów jego ciężar jest odczuwalny i większy niż można się spodziewać. Z1 przeszedł już test na wytrzymałość spadając z wysokości około 2 metrów na beton.


(kliknij, aby powiększyć)

Upadek pozostawił ślad na jego obudowie w postaci niewielkich wgnieceń. Poza tym na FinePixie uderzenie nie zrobiło żadnego wrażenia. Świadczy to nie tylko o solidności samej obudowy ale także o trwałości konstrukcji wewnątrz. W takich momentach też ujawnia się dodatkowa zaleta obiektywu schowanego wewnątrz korpusu. W razie upadku włączonego aparatu nie grozi nam bezpośrednie uszkodzenie optyki.

- Konica Minolta X60

Aparat dostarczony został w oryginalnym, zgrabnym pudełku.


(kliknij, aby powiększyć)

Wyposażenie standardowe jest bardzo bogate i obejmuje komplet oprogramowania wraz z bardzo obszerna instrukcją obsługi oraz karta gwarancyjna:


(kliknij, aby powiększyć)

W pudełku także znajdziemy przewód USB, A/V oraz zasilania wraz z ładowarką BC-800, akumulator LiIon NP700 (660mAh) i pasek na rękę.


(kliknij, aby powiększyć)

Komplet zamyka duża i bardzo delikatna ściereczka do wycierania optyki. Mały dodatek, ale bardzo przydatny.

Podsumowując drobiazgi z pudełka wraz z aparatem otrzymamy:
- akumulator LiIon NP.-700
- ładowarka BC-800
- przewód zasilania
- przewód USB
- przewód A/V
- dwupłytowe oprogramowanie
- pasek na rękę

Jako akcesoria opcjonalne można zakupić:
- obudowa wodoszczelna MC-DG500
- zasilacz sieciowy 4,7V/2A
- akumulator litowo-jonowy NP-700
- futerał skórzany

Ciekawym dodatkiem jest właśnie wspomniana wodoszczelna puszka w która można zapakować X60.


(kliknij, aby powiększyć)

Umożliwia ona fotografowanie na głębokości do 40 metrów. To niecodzienny dodatek do aparatów tej klasy, chociaż do Fujifilm F10 dodano podobną osłonę. Czyżby nowy trend w tej klasie cyfraków?

Minolta lepiej zadbała o wyposażenie swojego wyrobu. Niestety podobnie jak w Z1 otrzymujemy jedynie 15MB dostępnej pamięci na zdjęcia. To zdecydowanie zbyt mało nawet na wypróbowanie aparatu.

Przyjrzyjmy się jednak cóż takiego kryje się pod oznaczeniem X60.

Design Dimage X60 nie jest już tak prosty jak w Z1. Obudowa nie jest spartańską bryłą metalu.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Aparacik jest bardzo mały, o blisko 1cm węższy niż Z1. Wygląd jest nowoczesny i skromny jednocześnie.

Aparat ten występuje jeszcze w dwóch szatach kolorystycznych: czerwonej i niebieskiej.


(kliknij, aby powiększyć)

Obiektyw przesunięto nieco w prawo na przednim panelu. Na czas nie używania zakryty jest solidną zasuwką. Pokrywka ta po jej przesunięciu umożliwia jednocześnie niewielkie podparcie pod palce, co przy niecałych 140g wagi daje dość pewny uchwyt, pewniejszy niż w przypadku Z1.


(kliknij, aby powiększyć)

Obiektyw podobnie jak w FinePixie całkowicie schowano w korpusie. Zalety takiej konstrukcji obiektywu nie trzeba powtarzać. Dzięki temu zwarcie obudowy całego aparatu jest imponujące. W przeciwieństwie do konkurenta, Minolta poprowadziła układ optyczny w poziomie, a nie w pionie jak ma to miejsce w Z1.


(kliknij, aby powiększyć)

Parametry obiektywu obu aparatów są podobne. To zmiennoogniskowe szkła o podobnym kryciu pola widzenia. Obiektyw X60 jest nieco jaśniejszy f/3.3-4.0 vs f/3.5-4.2.
Z przodu aparatu prócz obiektywu oczywiście umieszczono dość sporą, jak na aparat klasy ultrakompakt, lampę błyskową. Obok niej znajduje się LED samowyzwalacza oraz monofoniczny mikrofon.


(kliknij, aby powiększyć)

Górna ścianka swoim rozbudowaniem przypomina to co widzieliśmy w zetce. Przycisk spustu migawki, przełącznik trybów pracy oraz głośnik to wszystko co w tym miejscu znajdziemy.

Tylko jedna boczna krawędź zawiera jakiekolwiek elementy na których można zawiesić wzrok.


(kliknij, aby powiększyć)

Na środku znajduje się gniazdo karty pamięci, wyżej umieszczono gniazdo zasilania z opcjonalnego zasilacza, poniżej pod zasuwaną zaślepką znajduje się gniazdo komunikacyjne. Aha i jeszcze ucho do zaczepienia paska na nadgarstek. To wszystko.


(kliknij, aby powiększyć)

W podwoziu X60 zainstalowano komorę na akumulator oraz plastikowy gwint na statyw umieszczony na osi obiektywu. Po spotkaniu z Z1 cieszę się, że w X60 nie zrezygnowano z tego rarytasu jakim jest owy gwint.


(kliknij, aby powiększyć)

Na koniec tradycyjnie zostawiłem plecy aparatu.
Tutaj jest już ciekawiej. Przede wszystkim większość powierzchni tylnej ścianki zajmuje 2,5'' wyświetlacz. Podobnie jak w Fuji i tutaj ekran powleczono specjalną warstwą odporną na zarysowania. Działa ona bardzo dobrze. Można spróbować zrobić rysę np. cyrklem. Śladu nie będzie. Minolta, tak samo jak konkurent, pozbawiona jest wizjera optycznego. Prawa strona tyłu X60 usiana jest przyciskami.


(kliknij, aby powiększyć)

Na górze znajdują się przyciski do zmiany ogniskowej. Guzikiem niżej uruchomimy wyświetlanie zarejestrowanych obrazów. Przyciskiem pod nim włączymy lub wyłączymy OSD na monitorze,


(kliknij, aby powiększyć)

a jeszcze niższym uaktywnimy menu.


(kliknij, aby powiększyć)

Jako pierwsze w kolei pojawia się menu z podstawowymi ustawieniami zdjęć. To w jego trzech zakładkach ustawimy takie parametry jak rozmiar i jakość zdjęcia, balans bieli, czułość matrycy, pomiar światła, kompensacje ekspozycji, tryb kolorystyczny, notatki głosowe, wstawianie daty na zdjęcia, zoom cyfrowy czy automatyczny podgląd zdjęć.

Dalej zaszyte jest kolejne menu z trzema zakładkami umożliwiające skonfigurowanie aparatu.


(kliknij, aby powiększyć)

Dostosujemy tutaj jasność LCD, język, nazywanie folderów, dźwięki aparatu, datę czy sposób transferu danych.

X60 to następca jak nie trudno się domyśleć modelu X50. Ważniejsze zmiany jakie wprowadzono w stosunku do poprzednika:
- Powiększono monitor LCD z 2 cali na 2,5 cala.
- Zmniejszono wymiary aparatu o około 10%.
- Zmieniono konstrukcję obiektywu.
- Zainstalowano nowy procesor obrazu CxProcess III.
- Wewnętrzna pamięć wewnętrzna pojemności 15 MB.
- Zrezygnowano z wizjera optycznego.

Kilka zdjęć podczas zbiórki.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)









Polub TwojePC.pl na Facebooku

Rozdziały: Pancerne skrzaty: test Dimage X60 vs FinePix Z1
 
 » Serce aparatu
 » Co w pudle piszczy
 » Do boju!
 » Pomiary
 » Jakość współpracy
 » Pozostałe zdjęcia
 » Podsumowanie
 » Kliknij, aby zobaczyć cały artykuł na jednej stronie
Wyświetl komentarze do artykułu »