Razer Krait - pierwszy gryzoń dla strategów?! Autor: Spieq | Data: 30/05/06
|
|
Wygoda użytkowania
W przypadku Razerów obawiam się dwóch rzeczy - ergonomii i sterowników. Copperhead nie stał się myszką towarzyszącą mi na co dzień. Podobny los mógł spotkać również Kraita, ale tak... właśnie się nie stało. O dziwo konstrukcja rodem z Vipera jest znacznie wygodniejsza od tej z serii Diamondbacka. Składają się na to następujące elementy: mniejsze rozmiary (to akurat podzieli zainteresowanych na dwa przeciwne obozy), wygodniejsza guma antypoślizgowa, delikatniejszy klik, brak klawiszy bocznych, dojść do tego może również mniejsza waga (kwestia gustów). Głównie te cechy wpływają na komfort obsługi Kraita i na nich się skupimy.
Nie da się ukryć, iż Krait - mimo że jest myszką symetryczną - podzieli i tak kapryśną publikę. Głównie na ten fakt wpływają gabaryty myszki, które w dziedzinie "pobijania" rekordów długości, szerokości i wysokości znajdują się na szarym końcu stawki. Przez ostatni miesiąc (może i więcej) myszką faworyzowaną przeze mnie był Logitech G5, którego używam z przyjemnością. Przeskoczenie na Kraita zabolało - o mały włos, a zapomniałbym, że jestem zwolennikiem gryzoni małych, lekkich i symetrycznych. Akcentuję ten fakt nie bez powodu - uważajcie na Kraita, może okazać się, że ta myszka jest dla Was za mała! Spełniłem po raz kolejny swój obywatelski obowiązek, a teraz przejdźmy do konkretów.
Klawisze główne są wykonane inaczej niż ma to miejsce w Diamondbacku/Copperheadzie. Nie są tak profilowane, wgłębienia na palce nie są tak wyraźnie zaznaczone. Jednak w żaden sposób nie wpływa to na utratę komfortu współpracy z Kraitem. Przyciski wykonane są z bardzo przyjemnego materiału (akurat w tym przypadku Logitech powinien wziąć parę lekcji od konkurenta), podobnego, jak w Copperheadzie. Powspominajmy zresztą:
Klawisze główne. Mam do nich ambiwalentny stosunek. Ich nacisk jest miękki, nie sprawia trudności, jest czymś pomiędzy IE 4.0 a MX510. Wydawałoby się więc, że ideał. Otóż dla mnie nie był. Okazuje się jednak, że najlepszym rozwiązaniem w grach jest jednak nieco twardszy klik. Zdarza mi się przypadkowo wcisnąć prawy klawisz główny, wychodzi na to, że potrzebne jest delikatniejsze obchodzenie się z Copperheadem. Potwierdziło się to w pierwszym kontakcie w grze. Nie wyczuwałem w zasadzie, czy udało mi się aktywować funkcję ukrytą pod prawym klawiszem głównym. Nacisk w klawiszach głównych jest identyczny (choć dźwięki inne, ale do tego zdążyłem się już przyzwyczaić, rzadko słyszę w myszkach te same tony). To ciekawe - siła nacisku jest taka sama, bez względu na punkt klawisza (spróbujmy np. kliknąć w MX5xx na środku myszki, będzie to niezwykle trudne, w Copperheadzie takiego problemu nie ma). Wniosek z tego taki, że możemy trzymać palce gdziekolwiek (oczywiście w obrębie klawiszy głównych), nie będzie miało to znaczenia na komfort i siłę docisku.
Podobnie jest w najnowszym Razerze, ale... nie do końca. Klik jest jeszcze delikatniejszy i cichszy. Teoretycznie wyczuwalność skoku powinna być mniejsza, ale akurat tego nie wyczułem. Doszedłem ponadto do wniosku, że problemy z intuicyjną pracą z Copperheadem wynikały bardziej z niedostosowania go do mojej dłoni. Krait pasuje za to idealnie, więc po 2 dniach kontaktu z nim przestałem narzekać na przypadkowe kliki. Reszta podobna, jak u poprzednika z jedną małą uwagą - nie jestem teraz w stanie wyrokować (za krótki czas testowania egzemplarza), ale lewy przycisk czasami działa tak, że nabieram podejrzeń, czy nie będzie powtórki z rozrywki (vide Diamondback).
Wróćmy do starych czasów po raz kolejny: Guma antypoślizgowa w Copperheadzie szału nie robi, niestety. W zasadzie jest ona niepotrzebna. Z prawej strony kciuk trzymam na klawiszach bocznych, co jest niewygodne (nie ma miejsca między gumą a klawiszami, a trzymanie palca na antypoślizgowej strukturze mija się trochę z celem). Dobrze chociaż (jak już wspomniałem), że przy tej operacji nie istnieje groźba aktywacji klawiszy bocznych. Guma mogłaby mieć łagodniejsze zakończenia, odzywają się traumatyczne wspomnienia z użytkowania MX310. Zauważyłem zresztą, że trzymanie palców równolegle do grzbietu myszki skutkuje większym komfortem. Po prostu kąt ułożenia dłoni do myszki - ma to związek z ulokowaniem palców wzdłuż gumy antypoślizgowej, a nie w poprzek. Aby jednak było to możliwe, myszka musi być ulokowana na dostatecznej wysokości. Jeśli znajduje się gdzieś na poziomie pasa użytkownika, wówczas taka technika będzie praktycznie nie do zrealizowania (przedramię jest za nisko i nie jest pod kątem prostym z ramieniem).
Kolejna przewaga Kraita nad Copperheadem. Guma antypoślizgowa została wykonana z większym rozmysłem, choć można by stwierdzić - bez aktywnego uczestnictwa konstruktorów-sadystów. Jej delikatne krawędzie znacznie podnoszą komfort korzystania z Kraita, a co wiecej - sama guma wykonana jest z miękkiego tworzywa, o niebo lepszego niż w poprzednich seriach Razera. Ponadto nie ma tutaj bocznych przycisków, nie musimy się z nimi męczyć (oczywiście ich brak wpływa negatywnie na funkcjonalność, ale sama konstrukcja Razerów nie pozwala zbytnio na ich wygodne rozlokowanie). Kąt nachylenia dłoni do myszki jest tutaj podobny, wszystko przez wzgląd na obecność gumy antypoślizgowej.
(kliknij, aby powiększyć)
Rolka? Przy okazji testowania Copperheada rozpływałem się nad jej jakością: Zacznę chyba od najmocniejszej strony Copperheada. Rolka. Mistrzostwo świata i wyraźny nokaut. Logitech i Microsoft rolkami - fakt - nie zachwycają, ale przepaść teraz jest widoczna i to bardzo. W najnowszym Razerze mamy do czynienia jedną z najlepszych. Składają się na to 3 elementy: stabilność konstrukcji - scroll nie buja się na boki, nie sprawia wrażenia, jakoby miał za chwilę wyskoczyć z myszki i powędrować w siną dal; wyraźny skok - w Logitechach często skok skokowi nierówny, to znaczy raz wchodzi delikatnie, a raz z oporami. W Copperheadzie mamy constans - świetna sprawa. Jedyną wadą może być tylko hałaśliwość operacji - istotnie, skok w Copperheadzie jest słyszalny, nie są to jednak jakieś irytujące rejestry; dodatkowy przycisk w rolce - jego nacisk to po prostu poezja. Jeśli akurat scrollowanie wymaga zdecydowanych ruchów (i dobrze - nie będzie przypadkowych sytuacji), to przycisk wchodzi niezwykle miękko, a jednocześnie tak, że nie dojdzie do sytuacji niepożądanych kliknięć. Bardziej wyważyć się tego elementu chyba nie da, jest znakomity.
Tu punkt dla Copperheada. Razer dedykuje Kraita mniej zasobnym graczom, więc rzeczą oczywistą jest, że efekt końcowy może być gorszy od tego w droższych modelach. Rolka nie jest już tak dobra, skok nie jest równomierny, za to 2 pozostałe cechy pozostają bez zmian - jest stabilna, a przycisk w rolce jest aktywuje się miękko i bez zarzutu. Jednocześnie opór podczas przesuwu jest wyraźnie mniejszy (co wcale nie musi być dla wszystkich zaletą). Wolałbym rolkę z Coppeheada, ale przepaści między nimi nie ma, w związku z czym nie ma powodów do przesadnych utyskiwań.
Ślizgacze mają równie wielkie znaczenie na komfort współpracy - ideałem w tym względzie jest Logitech G5/G7 (oczywiście to moje prywatne zdanie). Razer poszedł w innym kierunku - miniaturyzacji. Zastosowane ślizgacze w testowanym modelu są zaskakująco małe (podobnie z ich wysokością), ale w żaden sposób nie wpływa to ujemnie na poślizg. Są w zupełności wystarczające, a jakość ich wykonania jest satysfakcjonująca. Do tej kwestii jeszcze powrócę przy okazji testów podkładkowych.
(kliknij, aby powiększyć)
Śliskie boki znajdujące się poniżej gumy antypoślizgowej po prostu... są. I tyle. Jako że nie mamy do czynienia z przyciskami bocznymi, tę sferę powinniśmy odwiedzać niezwykle rzadko, raczej przez przypadek. Po to jest guma antypoślizgowa, by z niej korzystać.
Znów wracamy do Copperheada: Myszka, jak już zdążyłem wcześniej wspomnieć, w podstawie jest wąska, co może momentami negatywnie wpływać na jej stabilność, to znaczy mimo szerokiego ślizgacza tylnego pochyla się czasem na boki na miękkich podkładkach (czyli będzie ten problem dotyczyć głównie grubych podkładek szmacianych). Na podkładkach aluminiowych, plastikowych lub szklanych problem nie istnieje.
Kolejny punkt dla Kraita, który w podstawie jest... szerszy! Zaskakująca wiadomość, jeśli przyjrzymy się wspólnym zdjęciom porównawczym "od góry" lub "z boku". Tym sposobem Krait sprawia wrażenie stabilniejszego, jego ujarzmienie jest zdecydowanie przyjemniejszą czynnością...
Kabel? Ot, remis: Kabel to już prostsza sprawa. Cienki, ale wciąż sztywny. Kabel nie jest łamliwy, choć mimo swojej grubości może sprawiać takie wrażenie. Sprawdziłem, mocno wyginałem, nie doszło do żadnych uszkodzeń. Cieńszy obwód owocuje zmniejszeniem wagi samego kabla, co jest naprawdę istotną zaletą. Przykre odczucie, że operujemy myszką przewodową będzie znacznie mniejsze niż w przypadku szarych zwykłych myszek z grubymi kablami.
Można by nabrać podejrzeń, czy aby w bardzo lekkim najnowszym Razerze kabel nie będzie piątym kołem u wozu. Na szczęście tak nie jest, kabel, choć do najcieńszych nie należy (tu bezdyskusyjnie wygrywa A4Tech z serią X7), nie przeszkadza, nie zahacza i przede wszystkim jego obecność nie jest uciążliwa.
|