Test SONY DSC-HX50 potęga uniwersalności Autor: NimnuL | Data: 16/07/13
|
|
Wrażenia użytkowe
SONY HX50 dostał ode mnie porządny wycisk w ostatnim czasie. Aparat towarzyszył mi przez ponad dwa tygodnie, podczas których wykonałem grubo ponad 2000 zdjęć i mam nadzieję poznałem wszystkie wady i zalety tego urządzenia. Aby uporządkować nieco wszystkie informacje jakie udało mi się zebrać, postanowiłem podzielić je na kilka części, przedstawiając je w sposób bardziej przejrzysty.
- ergonomia i menu
Aparat w dłoni leży trochę jak cegłówka - obudowa jest nieco kanciasta, a całość jest stosunkowo ciężka. Jest to jednak wrażenie, które szybko mija. Wyprofilowanie gumowego chwytu okazuje się być dość dobre, jak na konstrukcję tego typu. Jedyne zastrzeżenie mogę mieć do miejsca pod kciuk, które nie jest gumowe, a plastikowe. Trzymanie aparatu w jednej dłoni jest jednak dość pewne i nie sprawia problemu w obsłudze wszystkich funkcji. Pomimo tego dla asekuracji lepiej korzystać z dołączonego sznurka na nadgarstek. Przyciski zdają się być rozmieszczone we właściwych miejscach, łatwo dostępnych dla palców.
Sporo podstawowych funkcji jest dostępnych w sposób szybki i łatwy, ale nie wszystkie. Pod tym względem bryluje tryb ręczny (M) oraz półautomatyczny (A i S) i automatyczny (P). Ilość pozycji w menu ekranowym jest bardzo długa, osiągając liczbę 24. Zmiana ustawień balansu bieli jest dopiero na piątej pozycji, wybór trybu AF na siódmej, pomiar światła na ósmej, rozdzielczość filmów na 19, a tryb stabilizacji dopiero na pozycji 21. Poruszanie się po menu w pionie odbywa się w dwóch kierunkach, w pętli poprzez wybierak, natomiast w poziomie poprzez pokrętło. Osobiście wolałbym odwrotnie, byłby to sposób znacznie szybszy. Ilość dostępnych opcji w trybach iAuto(+) zmniejsza się już do 9, ale można ją ograniczyć do zera w trybie nazwanym „Łatwy”. Wówczas już całkowicie zdajemy się na aparat, a nasza rola ograniczy się do uruchomienia aparatu i naciśnięcia spustu. Nie zapominajcie jeszcze o kadrowaniu.
(kliknij, aby powiększyć)
To jednak nie wszystko. Kolejny zestaw ustawień zaawansowanych dostępny jest w osobnym menu podzielonym na sekcje i zakładki. Niestety ogólny poziom spolszczenia stoi, według mnie, na bardzo słabym poziomie, szczególnie biorąc pod uwagę klasę sprzętu.
(kliknij, aby powiększyć)
Fajną rzeczą jest zaszyty w aparacie przewodnik wraz z instrukcją obsługi. Znajdziemy tu kompleksową pomoc, wyjaśnienia wszystkich dostępnych funkcji, ikon ekranowych oraz trybów pracy.
Dodatkowo, każda scena jest opatrzona krótkim komentarzem.
(kliknij, aby powiększyć)
Niektóre podpowiedzi na ekranie są aż zbyt nachalne – na przykład zmiana trybu pracy wyświetla graficzną interpretację zasłaniając cały obraz. Trzeba odczekać blisko 6 sekund by grafika samodzielnie zniknęła. Czas ten można skrócić do nieco ponad 1 sekundy, jeśli naciśniemy spust do połowy. To w sumie drobiazg, który na szczęście można częściowo wyłączyć, ograniczając grafikę jedynie do prawej części ekranu.
(kliknij, aby powiększyć)
Interface podczas fotografowania prezentuje pełen zestaw informacji łącznie z siatką kadrowania oraz rzeczywistym histogramem. Z informacji na ekranie można zrezygnować lub je ograniczyć. Co więcej, świetną rzeczą okazuje się być poziomica, która bardzo przydaje się w sytuacjach, gdzie ocena poziomu jest trudna. Dodatkowo można skorzystać ze śledzenia ostrości na wybranym obiekcie, zarówno podczas fotografowania jak i kręcenia filmów. Opcja ta działa bardzo sprawnie i zadziwiająco dokładnie.
Podpowiedzi na ekranie nie ma końca, aparat w jasny sposób prowadzi nas za rękę by uzyskać prawidłowy rezultat.
(kliknij, aby powiększyć)
Zarejestrowane zdjęcia i filmy można oglądać pojedynczo, w miniaturkach lub powiększeniu do 4x. Dodatkowo możemy wyświetlić kompleksowe informacje dotyczące parametrów naświetlania oraz histogram. I ponownie zwracam uwagę na niewystarczający poziom i niepełne spolszczenie informacji ekranowej.
Obsługa trybu ręcznego jest bardzo mało efektywna. O ile w przypadku preselekcji dokonujemy zmiany tylko jednego parametru, to już pełna obsługa trybu ręcznego zajmuje zbyt wiele czasu. Należy bowiem wchodzić po kolei w tryby zmiany ISO, czasu, przysłony i ewentualnie ostrości. Każdą opcję zatwierdzamy środkowym przyciskiem wybieraka, a wartość dobieramy pokrętłem. Przełączanie pomiędzy parametrami następuje w pętli, a to nie pozwala na przeskoczenie np. z przysłony na czas tylko musimy przejść ponownie przez ostrość oraz ISO.
Ręczna nastawa ostrości jest tak dobra jak to tylko możliwe w przypadku tego typu aparatów. Możemy dodatkowo włączyć funkcję powiększenia środka kadru dla większej precyzji nastawy. Brakuje mi jednak mechanizmu potwierdzenia ostrości na wybranym punkcie. Bardzo fajnie sprawdza się też ręczna nastawa ostrości z wspomaganiem AF. Przydaje się to gdy chcemy np. fotografować obiekty oddalone dalej podczas gdy na pierwszym planie znajduje się coś innego. Aparat będzie wówczas ignorował obiekty bliższe.
- automatyka AE i WB
Wbudowana w aparat automatyka pomiaru ekspozycji (AE) i balansu bieli (WB) sprawdza się wprost wyśmienicie. Bardzo niewiele scen wymagało jakiejkolwiek, drobnej korekcji. Aparat sprawnie radzi sobie nawet z trudnymi do fotografowania scenami – bardzo kontrastowymi, oświetlonymi różnokolorowym światłem itp. W praktyce automatyka okazała się być tak dobra, że większość typowych zdjęć można śmiało robić w trybie iAuto+ (Superior Auto), który dodatkowo rozpoznaje sceny, w razie potrzeby wykonuje kilka ujęć wybierając najlepsze lub składa automatycznie ujęcia HDR.
- matryca
Matryca charakteryzuje się bardzo naturalnym odwzorowaniem kolorów. Barwy są soczyste, ale nie przerysowane. Oczywiście wedle życzenia można je wzmocnić lub osłabić, a także dodać różne efekty graficzne. Do dyspozycji są dodatkowe ustawienia dotyczące kontrastu, jasności oraz ostrości. Wszystkie ustawienia dla rejestrowanych w teście zdjęć ustawione były w pozycji standardowej.
1/8s, f/5.0, F=71mm, ISO 100 (kliknij, aby powiększyć)
1/15s, f/5.0, F=71mm, ISO 200 (kliknij, aby powiększyć)
1/30s, f/5.0, F=71mm, ISO 400 (kliknij, aby powiększyć)
1/60s, f/5.0, F=71mm, ISO 800 (kliknij, aby powiększyć)
1/125s, f/5.0, F=71mm, ISO 1600 (kliknij, aby powiększyć)
1/250s, f/5.0, F=71mm, ISO 3200 (kliknij, aby powiększyć)
1/500s, f/5.0, F=71mm, ISO 6400 (kliknij, aby powiększyć)
1/1000s, f/5.0, F=71mm, ISO 12800 (kliknij, aby powiększyć)
Ilość rejestrowanych szczegółów stoi na bardzo dobrym poziomie, choć oglądając zdjęcia w powiększeniu 100% można odnieść wrażenie, że detale gdzieniegdzie mogłyby być wyrazistsze co można zaobserwować na dalszych zdjęciach testowych. Szczególnie dotyczy to obszarów o dużej ilości drobnych detali, takich jak trawa, liście, włosy itp. Tam algorytmy odpowiedzialne za wygładzanie obrazu dają o sobie najbardziej znać. Poziom szumów jest natomiast zadziwiająco niski biorąc pod uwagę ilość efektywnych pikseli oraz fizyczny rozmiar matrycy. Nawet ISO 1600 jest poziomem absolutnie użytecznym, a ISO 800 można używać śmiało bez lęku o pojawienie się nieprzyjemnego dla oka, elektronicznego szumu. To do niedawna było terytorium wyłącznie kosztownych lustrzanek.
W tym miejscu pragnę przypomnieć, że mamy do czynienia ze zdjęciami 20Mpix, a to oznacza, że oglądanie ich w powiększeniu 1:1 kompletnie mija się z celem. Z takich zdjęć można bez trudu zrobić odbitkę zdjęcia o krawędzi przekraczającej pół metra, natomiast do zrobienia typowej odbitki o rozmiarze 15x10 (przy 300dpi, czyli jakości fotograficznej) wystarczy zdjęcie o rozdzielczości zaledwie 2Mpix, czyli dokładnie 1800x1200. Według mnie w praktyce robienie zdjęć w pełnej rozdzielczości i przechowywanie tak dużych plików nie ma zastosowania w większości typowych rozwiązań. Według mnie dla optymalnych rezultatów oraz oszczędzenia miejsca można śmiało ustawić rozmiar 5MPix, co oznacza skalowanie dokładnie 2:1. Takie podejście daje nam wyśmienite rezultaty jeśli chodzi o wynikową szczegółowość i ostrość materiału, a przy tym zamiast zdjęć 6MB – bo taki jest średni rozmiar JPG w maksymalnej rozdzielczości, mamy fotografie czterokrotnie lżejsze. Rozpiętość rozmiaru zdjęć robionych w rozdzielczości maksymalnej wahała się od około 2,8MB do ciut ponad 8MB. Przy czym jak już wspomniałem, typowym rozmiarem były bliskie okolice 6MB.
Szkoda, że producent nie zaoferował możliwości robienia zdjęć w proporcji 3:2, czyli klasycznym formacie dla odbitek. Być może wyszedł z założenia, że w dzisiejszych czasach zdjęcia przegląda się już wyłącznie na ekranie. Według mnie to założenie błędne. Jasne, że w każdej chwili można odpowiednio przyciąć zdjęcie na komputerze przed wysłaniem go do wydruku, jednak podczas robienia zdjęć 4:3 należy mieć zakodowane w głowie, że będziemy to robić i od razu trzeba odpowiednio kadrować jeszcze na poziomie aparatu.
Skoro jestem już przy zapisie zdjęć to pragnę zaznaczyć, że JPG to jedyny plik wyjściowy, a to trochę mało jak na aparat skierowany także dla zaawansowanego odbiorcy. Brakuje mi tu zapisu plików RAW. Nie twierdzę, że w tym przypadku JPG nie są wystarczające, bo zwykle rezultat jest bardzo dobry, jednak w niektórych sytuacjach RAW jest bardzo przydatnym rozwiązaniem i z pewnością wiele osób chętnie skorzystałoby z tej opcji.
Oprogramowanie sprzęgnięte z matrycą charakteryzuje się trzema poziomami redukcji zakłóceń. Dodatkowo przy naświetlaniu 1/3 sekundy i dłuższym, uruchamia się dodatkowa redukcja szumów, powodująca, że efekt końcowy dotrze do nas po dwukrotnie dłuższym czasie. To typowe rozwiązanie w aparatach cyfrowych. W efekcie wykonanie zdjęcia z 10 sekundowym naświetlaniem podzielone będzie automatycznie na dwa etapy: 10s naświetlanie oraz 10s tzw. czarna klatka. Oprogramowanie dokonuje wówczas porównania dwóch zdjęć i na zasadzie różnicy usuwa błędne piksele.
- obiektyw
Obiektyw tego aparatu to chyba największy atut i bardzo łakomy kąsek. Rozpiętość ogniskowej jest tu wprost porażająca, a poniższe zdjęcie pokazuje skrajne ustawienia wraz z czymś, co SONY nazywa mianem Clear Zoom dającym sumaryczne powiększenie aż 60x. SONY odseparowuje Clear Zoom od powiększenia cyfrowego, choć według mnie to tylko marketing mydlący oczy klientowi. Zgodzę się, że Clear Zoom nie jest zwykłym powiększeniem cyfrowym, bo obraz faktycznie przechodzi przez jakąś zaawansowaną obróbkę wewnątrz aparatu zanim trafi na kartę pamięci, ale że z pustego to i Salomon nie naleje, to rezultat jest tu raczej mało interesujący. Wracając jednak do zdjęcia, na maksymalnym powiększeniu widzimy kościółek Gospe od Sniga oddalonym o 4,8km w linii prostej od aparatu.
(kliknij, aby powiększyć)
Przy tak dużych odległościach trzeba brać pod uwagę dodatkowy czynnik, który w przypadku ujęć z bliska nie ma znaczenia – chodzi o przejrzystość powietrza. Duże odległości fotografowania potrafią skutkować nie tylko spadkiem kontrastu, ale również zniekształceniami obrazu na skutek falowania mas powietrza.
Jakość zastosowanej tutaj optyki stoi na zadziwiająco dobrym poziomie, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę z jak dużą rozpiętością ogniskowej mamy tutaj do czynienia. Na żadnym ze zrobionych zdjęć nie zaobserwowałem zniekształceń chromatycznych, a ostrość rejestrowanego obrazu jest bardzo dobra niemal niezależnie od ogniskowej, przysłony i miejsca w kadrze. Bardzo nieznaczne rozmycia na rogach, w ujęciach szerokokątnych można według mnie pominąć. Powłoki antyrefleksyjne są bardzo efektywne, drobne flary pojawiają się niezwykle rzadko, nawet gdy w kadrze pojawia się źródło bardzo ostrego światła. Winietowanie obiektywu to również według mnie kwestia pomijalna - bardzo niewielki spadek jasności w narożnikach niemal w całym zakresie ogniskowych można zaobserwować tylko w przypadku robienia zdjęć np. białej ściany.
Jasność obiektywu dość szybko spada. f/3.5 dostępna jest niemal wyłącznie przy minimalnym zoomie, a f/6.3 pojawia się już przy zoomie około 4x czyli około 100mm w przeliczeniu na mały obrazek. Nie stanowi to jednak szczególnego problemu, jeśli weźmiemy pod uwagę genialnie działającą stabilizację optyczną.
1/4s, f/3,5, F=24mm, ISO 1000 (kliknij, aby powiększyć)
Powyższe ujęcie jest tego fajnym przykładem. Zdjęcie to zrobione zostało z ręki, a czas naświetlania był na tyle długi, że idący ludzie zdążyli pozostawić po sobie rozmazany ślad. Główny obiekt pozostał przy tym ostry jak brzytwa. A było to standardowe ustawienie stabilizacji. Przełączenie jej w drugi tryb – aktywny, pozwoli jeszcze bardziej wydłużyć czas naświetlania bez ryzyka o rozmazanie obiektów. Przypominam, iż ogólna zasada mówi, że bezpieczną granicą dla nieporuszonego zdjęcia jest czas stanowiący odwrotność dla ogniskowej (dla 35mm). I tak, dla zdjęcia robionego obiektywem 100mm bezpieczny czas naświetlania to 1/100s lub krócej. Oczywiście każda ręka jest inna i ta granica dla każdego będzie się nieco różniła. W przypadku omawianego tutaj aparatu bez trudu powinniśmy zrobić nieporuszone zdjęcia przy dwu- lub nawet trzykrotnie dłuższym czasie niż zalecany. Mi udawało się wykonywać zdjęcia naginając tą granicę nawet siedmiokrotnie (1/100s dla maksymalnego zoomu) w typowych zdjęciach i ponad dziesięciokrotnie (1/60s dla maksymalnego zoomu) gdy się skoncentrowałem. Przy okazji fajnie sprawdziła się tu automatyka naświetlania, która pomimo bardzo dużego kontrastu - czarnego tła, nie pozwoliła na prześwietlenie białego kadłuba samolotu.
Autofokus działa bardzo szybko, sprawnie, bezszelestnie i niemal całkowicie bezbłędnie. Automat pomylił się jedynie w przypadku 4 zdjęć jakie wykonałem, wszystkie w dość trudnych scenach. Prędkość ostrzenia jest tak duża, że niemal trudna do zmierzenia. Aparat w sposób ciągły ustawia ostrość na to co znajduje się w jego kadrze, zatem niemal przez cały czas jest gotów do natychmiastowego zarejestrowania zdjęcia. Ogólne opóźnienia jakie udało mi się zanotować łącznie z opóźnieniem migawki mieściły się w przedziale od około 0,1 do 0,3s w zależności od punktu ostrzenia i sceny.
Mechanizm obiektywu działa bardzo szybko i stosunkowo cicho. Po uruchomieniu aparatu obiektyw wysuwa się na minimalną długość 3,6cm i kontynuuje wysuwanie do 6,2cm osiągając zoom maksymalny. Kontrola zoomu odbywa się w dwóch trybach – szybkim oraz wolnym, precyzyjnym. W tym pierwszym trybie uzyskanie maksymalnego zoomu następuje już po 2 sekundach, a ta sama operacja w trybie wolnym zajmie 8s. Podczas nagrywania filmów zoom działa wolniej i niemal całkowicie bezszelestnie, osiągnięcie maksymalnej ogniskowej zajmuje około 10 sekund. Podczas zmiany ogniskowej aparat na bieżąco koryguje ostrość, zatem obraz nigdy nie powinien stać się rozmazany.
Tryb makro włącza się automatycznie, po wykryciu bliskich obiektów. Rezultat jest jednak dość przeciętny za sprawą dość marnej skali odwzorowania. Osobiście spodziewałem się więcej po aparacie tej klasy.
Minimalna odległość ostrzenia dla zoom min/max (kliknij, aby powiększyć)
1/30s, f/3,5, F=24mm, ISO 125 (kliknij, aby powiększyć)
- dodatkowe możliwości
Bardzo fajną rzeczą jest wielofunkcyjna, gorąca stopka pozwalająca na rozszerzenie możliwości aparatu. W reklamach i na stronie producenta przeczytamy, że umożliwi nam to wpięcie dedykowanych akcesoriów SONY takich jak elektroniczny wizjer OLED z blisko 2,4 MPix, lampę doświetlającą filmy lub dwa modele lamp błyskowych. To tylko propozycje ze strony producenta. Lista kompatybilnych akcesoriów jest z pewnością dłuższa. Ceny są jednak iście szalone. Wizjer kosztujący więcej niż sam aparat (360GBP lub 450USD) oraz lampy błyskowe w cenie 600zł jedna i ponad 2000zł druga to jakieś nieporozumienie w przypadku omawianego tutaj aparatu. Gdzie jest więc praktyczna zaleta tej stopki? Otóż najlepsze w tym wszystkim jest to, że możemy tutaj zastosować niededykowane lampy błyskowe lub zamienniki.
(kliknij, aby powiększyć)
Dla przykładu podpiąłem zwykłą, tanią (250zł) lampę błyskową z własną automatyką. Nie powinno być zaskoczeniem, że efekty są nieporównywalnie lepsze niż przy użyciu lampy wbudowanej. Zakup prostej lampy do tego aparatu wydaje się zatem być czymś wręcz obowiązkowym, jeśli chcemy uzyskać dobre rezultaty w słabym oświetleniu. Poniżej różnice uzyskane przy użyciu lampy wbudowanej i zewnętrznej.
Chyba nie podlega dyskusji fakt, że gra jest warta świeczki (kliknij, aby powiększyć)
Informacyjnie podam, że z lampy niesystemowej (niekomunikującej się z aparatem) można korzystać wyłącznie w trybie M lub S oraz z ręczną nastawą czułości matrycy. Niestety w związku z tym, że aparat nie wie, że taka lampa błyskowa jest podłączona, dostosowuje jasność wyświetlacza do parametrów dobranej ekspozycji, a nie oświetlenia otoczenia. W wyniku tego ciemna scena skutkuje bardzo ciemnym obrazem na ekranie, co znowu znacząco utrudnia kadrowanie. Wyświetlacz rozświetla się jedynie na krótką chwilę w momencie naciśnięcia spustu do połowy. Pomimo utrudnień można do tego przywyknąć, a końcowy rezultat rekompensuje niedogodność.
Jako ciekawostkę podam, że aparat jest zdolny wyzwolić jednocześnie dwie lampy – wbudowaną i zewnętrzną, niestety wówczas nie ma synchronizacji z migawką. A szkoda, bo możliwość doświetlenia pierwszego planu flashem wbudowanym i otoczenia lampą zewnętrzną bitą np. o sufit byłaby hitem sezonu. Skoro już jestem przy wbudowanej lampie błyskowej, to zaznaczam, że aparat bardzo precyzyjnie dobiera siłę błysku. Ani razu nie udało mi się zmusić aparat do prześwietlenia sceny. Sama lampa, a właściwie jej automatyka jest najszybszą z jaką się dotąd spotkałem. Mam przez to na myśli bardzo krótki odstęp czasu pomiędzy przebłyskiem, a głównym wyzwoleniem światła. Czas jest tu tak niewielki, że oba błyśnięcia niemal zlewają się w jeden. Brak istotnego opóźnienia przy zdjęciach robionych z lampą często ma znaczenie i się przydaje. Lampę możemy uruchomić w czterech trybach: automatyczny, wymuszony, redukcja czerwonych oczu oraz synchronizacja z długim czasem naświetlania. Szczególnie dobre rezultaty uzyskuje się dzięki tej ostatniej, co w połączeniu z bardzo efektywną stabilizacją optyczną i dużą czułością matrycy potrafi wydobyć scenę w tle przy bardzo eleganckim doświetleniu bliższych obiektów. W trybie manualnym automatyka lampy wbudowanej nadal działa i trochę szkoda, że nie można tego wyłączyć. Ręczna kontrola lampy i brak przebłysku jest czasem przydatna. Ale to drobiazg.
Co więcej, aparat jest zdolny do rejestrowania serii 10 zdjęć z prędkością 2 lub 10fps.
przykładowa seria 10fps (kliknij, aby powiększyć)
Na aparacie można wówczas wywołać podgląd sekwencji zdjęć w formie animacji, którą kontrolujemy poprzez delikatne przechylanie obudowy aparatu. Daje to bardzo fajny efekt.
Zapis sekwencji 10fps na szybką kartę SDHC trwa 14 sekund. Sekwencja zdjęć z prędkością 10fps narzuca ograniczenie ISO do maksymalnej wartości 800.
Dostępne są też 4 tryby panoramy (panorama przesuwna):
- standardowa (poziomy) 4912 x 1080 Pixels (5.30 MPixels)
- standardowa (pion) 3424 x 1920 Pixels (6.57 MPixels)
- szeroka (poziom) 7152 x 1080 Pixels (7.72 MPixels)
- szeroka (pion) 4912 x 1920 Pixels (9.43 MPixels)
- 360: (tylko ujęcie poziome) 11520 x 1080 Pixels (12.44 MPixels)
- HR (tylko ujęcie pionowe) 10480 x 4096 Pixels (42.93 MPixels)
W tym trybie jesteśmy proszeni o szybkie kadrowanie zgodnie z kierunkiem strzałki, a aparat w tym czasie wykonuje kilkanaście lub kilkadziesiąt zdjęć, z których składa później bardzo zgrabną panoramę. Uwaga: ujęcie HR potrafi zajmować nawet 20MB. Pozostałe tryby, w zależności od sceny mieszczą się od 3 do 10MB.
Panorama szeroka pionowa (kliknij, aby powiększyć)
Panorama 360 (kliknij, aby powiększyć)
Panorama szeroka pozioma (kliknij, aby powiększyć)
Niestety zdjęcia panoramiczne można rejestrować tylko na szerokim kącie, a szkoda, bo nie każda scena tego wymaga. Zwiększając nieznacznie ogniskową zmniejszylibyśmy zniekształcenie, które powoduje, że zdjęcie wygląda jak rozłożone na beczce.
zdjęcie zwykłe | zdjęcie HDR (kliknij, aby powiększyć)
Bardzo fajną funkcją jest scena HDR (zdjęcia pod światło), dzięki której uzyskujemy bardzo naturalnie wyglądający rezultat. Aparat wykonuje kilka (zwykle 4-5) zdjęć po sobie (z prędkością 10fps) na różnych ustawieniach ekspozycji i składa je w jedną całość, efekt wynikowy jest gotowy po kilku sekundach. Należy pamiętać, że ustawienie to nadaje się wyłącznie dla stabilnych scen, w których nic się nie porusza, w przeciwnym czasie szybko przemieszczający się obiekt będzie charakteryzował się obwódką złożoną z kilku zdjęć.
(kliknij, aby powiększyć)
W takiej scenie rozpiętość tonalna matrycy nie pozwoliłaby na prawidłowe naświetlenie nieba z jednoczesnym wydobyciem szczegółów w cieniach. Funkcja HDR była w tym przypadku niezastąpiona. Co więcej, bardzo ładnie widać praktyczny brak wad optyki w postaci aberracji chromatycznej na granicy przejścia tonalnego. Przypuszczalnie swoje trzy grosze dołożyło również oprogramowanie, które usunęło ewentualne wady. Cokolwiek by to nie było, efekt jest właściwy.
- filmy
Filmy można rejestrować w różnych trybach. Najbardziej efektownym jest oczywiście Full-HD zarejestrowany z prędkością 50fps. 1 minuta takiego materiału zajmuje około 230MB, a długość jakiegokolwiek filmu ograniczona jest wielkością pliku - maksymalnie 2GB. Ruchomym obrazkom towarzyszy dźwięk stereofoniczny z dwiema nastawami poziomu czułości mikrofonu oraz możliwą redukcją szumu wiatru. Podczas nagrywania filmów możemy swobodnie zmieniać wartość zoomu optycznego, działa tu również stabilizacja optyczna z dwiema nastawami czułości. Co więcej, możemy też robić zdjęcia w dowolnie wybranym momencie bez przerywania nagrywania filmów. Dostępne rozdzielczości to 3 oraz 15Mpix.
Poniżej przykładowy materiał filmowy fullHD 50p. Odtwarzanie go na aparacie jest bardzo płynne, natomiast ze słabszego komputera, tabletu czy smartfona potrafi on wycisnąć siódme poty. Wersja oryginalna plików testowych do pobrania 00005.MTS (122 MB) | 00007.MTS (49 MB).
Testowe video z SONY DSC-HX50 (kliknij, aby powiększyć)
Według mnie jakość rejestrowanego materiału wideo jest tak dobra, że aparat ten z powodzeniem jest w stanie zastąpić kamerę w wielu sytuacjach.
Jedyne zastrzeżenia mam do podglądu filmu na ekranie aparatu.
(kliknij, aby powiększyć)
Pierwsza klatka jest bardzo niewyraźna, nieostra i wygląda jak zarejestrowana w rozdzielczości 160x120pix lub niżej. Jednak uruchomienie odtwarzania przełącza obraz w bardzo szczegółowy i pięknie wyglądający film. Materiał można też edytować poprzez przycinanie, łączenie lub wyciąganie pojedynczych klatek.
- pomiary: sekundy i centymetry
A zatem zbierając wszystkie pomiary w jednym miejscu.. Autofocus i opóźnienie migawki mieści się zwykle w przedziale 0,1-0,3s. Uruchomienie aparatu zajmuje około 1,5s, natomiast osiągnięcie maksymalnego zoomu nastąpi po około 4,5 sekundach od naciśnięcia włącznika. Wyłączenie aparatu zabiera około 2s przy zoomie minimalnym i około 3,5s w przypadku gdy obiektyw wysunięty jest najdalej. Po uruchomieniu aparatu obiektyw wysuwa się na 3,6cm, osiągając 6,2cm w przypadku maksymalnego zoomu. Dobicie do najdłuższej ogniskowej następuje po 2 sekundach w trybie szybkim oraz po około 8s w trybie wolnym. Podczas nagrywania filmów ta sama operacja zajmuje około 10 sekund.
Aparat dysponuje sporym buforem pamięci wewnętrznej, przez co zapis zdjęć na kartę odbywa się w tle i jest właściwie niewyczuwalny dla użytkownika. Nie zanotowałem z tego tytułu żadnych opóźnień w pracy z SONY HX50. Aparatu używałem wraz z kartą SanDisk SDHC Ultra 20MB/s 16GB class 6. Zapis serii 10 zdjęć z prędkością 10fps zajął 14 sekund. Wykonanie 3 zdjęć po kolei zajmuje zaledwie 2 sekundy – każde z nowym ustawieniem ostrości, pomiarem ekspozycji i balansu bieli. Wykonanie 10 takich zdjęć jedno po drugim zajmie zaledwie 10 sekund, co jest według mnie świetnym wynikiem jak na aparat kompaktowy. Zapis serii 10 zdjęć (10fps) na karcie SD SanDisk 4GB class 4 zabrał 29 sekund. Prądu skumulowanego w akumulatorze wystarcza na 330-380 zdjęć i zależy od wielu czynników wynikających ze sposobu używania aparatu. Nie jest to złym wynikiem, jednakże czas ładowania akumulatora wynoszący około 4h to już sporo za dużo.
- braki?
Tak, doszukałem się kilku rzeczy, które w praktyce wymagałyby poprawki lub powinny znaleźć się w aparacie tej klasy.
Przede wszystkim uważam, że producent powinien konstrukcyjnie umożliwić wpięcie tulejki ochronnej z możliwością nakręcenia np. filtrów fotograficznych. Wiele zaawansowanych aparatów oferuje taką opcję. Możliwość skorzystania z np. filtru polaryzacyjnego lub makro konwertera dla osób zaawansowanych jest sprawą dość istotną. Fajną rzeczą byłby również wbudowany filtr ND, który w przypadku tego aparatu okazałby się przydatny, bo przypominam, że minimalny czas naświetlenia wynosi tu 1/1600s, a maksymalna przysłona to f/8.
Sporym utrudnieniem w praktyce okazał się niewłaściwie spolaryzowany wyświetlacz. Otóż robienie zdjęć pionowych w przeciwsłonecznych okularach polaryzacyjnych nie jest możliwe, bo wyświetlacz staje się całkowicie czarny. Jest to według mnie niedopatrzenie producenta i dość irytujące, bo jesteśmy zmuszeni spoglądać na ekran zza okularów. Dla przykładu podam, że Olympus VR310 ma wyświetlacz spolaryzowany w taki sposób, że ekran ciemnieje tylko, gdy przekręcony jest o 45 stopni, dzięki czemu przy kadrowaniu pionowym lub poziomym obraz jest idealnie widoczny. Sam wyświetlacz charakteryzuje się natomiast wyśmienitą jakością obrazu. Blisko 1 milion punktów upakowany na tak niewielkim obszarze to miód na oczy. Jednocześnie podświetlenie obrazu jest na tyle duże, że kadrowanie nawet w mocno nasłonecznionym otoczeniu nie sprawia większych problemów.
Nie do końca przekonała mnie funkcja WiFi, która wymaga zainstalowanie dodatkowego oprogramowania na komputerze (PlayMemories Home – tylko komputery z Windowsem) lub smartfonie/tablecie (PlayMemories Mobile – iOS 6.0 lub Android 4.2). W rzeczywistości ta forma transmisji bezprzewodowej nie oferuje niczego nadzwyczajnego. Transfer danych plasuje się w okolicach 2MB/s, a więc będzie wymagało od nas cierpliwości jeśli zechcemy ten sposób wykorzystywać do przesyłania danych na co dzień. Osobiście wolałbym dodanie, jeśli w ogóle nie zastąpienie, zwykłego modułu Bluetooth, który w przesyle danych może i byłby wolniejszy ale za to znacznie wygodniejszy w użyciu. Oprogramowanie umożliwia transfer danych na komputer/tablet/smartphone oraz na zdalne sterowanie aparatem z poziomu urządzeń mobilnych. Możemy wówczas kontrolować zoom oraz migawkę. Rezultat przesyłany jest bezprzewodowo, jednak podglądu na żywo nie uzyskamy. Ogólnie rzecz ujmując, nie sądzę by ta funkcja była nagminnie wykorzystywana.
(kliknij, aby powiększyć)
Samo nawiązywanie połączenia jest dość łatwe i sprowadza się do kliknięcia na odpowiednie opcje w menu. Instrukcja obsługi opisuje cały proces w bardzo przejrzysty sposób.
A teraz na koniec kilka drobiazgów graniczących ze zwykłym kręceniem nosem. Pokrętło korekcji ekspozycji działa nieco zbyt opornie jak na mój gust, natomiast kółko zamontowane na tylnym panelu ciut zbyt lekko. Wolałbym również by było gumowe, a nie plastikowe. Pokrętło trybów działa za to idealnie. Wolałbym również by lampa błyskowa uwalniała się sama jeśli zachodzi taka potrzeba.
Nie do końca przypadło mi do gustu odgórnie narzucone ograniczenie przypisania jedynie czterech funkcji do przycisku Custom. Lubię elastyczne rozwiązania i z pewnością niejeden użytkownik zapragnie zdefiniowanie funkcji spoza dostępnej listy.
Ostatnią rzeczą, którą jestem w stanie wymienić to nagrzewanie się obudowy w okolicach chwytu podczas intensywnego używania aparatu. Choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to wada konstrukcyjna i wynika z zastosowania bardzo wydajnego procesora obrazu. Przykładając ucho do obudowy mogę przysiąc, że słyszę cichy szum wiatraczka chłodzącego podzespoły. Cóż, znak czasu. Natychmiastowe przetworzenie 20Mpix czy strumienia wideo blisko 100MB/s wymaga sporej ilości wyspecjalizowanej mocy obliczeniowej, daleko poza zasięgiem klasycznego PC.
|