TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
RECENZJE | Test Brainwavz HM5 i NuForce MMP: cud, miód i muzyka? |
|
|
|
Test Brainwavz HM5 i NuForce MMP: cud, miód i muzyka? Autor: NimnuL | Data: 14/08/13
|
|
Co słyszę?
Słuchawki podpinałem do różnego sprzętu, zaczynając od gołego iPod Nano 4G, poprzez zestaw wzmacniacza słuchawkowego FiiO E9i lub NuForce MMP i iPod Nano 4G (po wejściu dok oraz liniowym) i wbudowaną w Dell Latitude E5430 oraz IBM T43 kartę dźwiękową (bezpośrednio i przez FiiO E9i), a na zestawie Denon AVR-1906 + Denon DVD-1920 skończywszy. Pliki dźwiękowe to MP3@320kbps, FLAC, AAC oraz CD Audio. Do NuForce MMP podłączałem słuchawki: Brainwavz HM5, NuForce HP-800, Sennheiser HD555, HD380Pro oraz AKG K550, a źródłem dźwięku był iPod Nano 4G i k. dźwiękowa z Della.
Brainwavz HM5 zaskakują swoim brzmieniem już od pierwszej chwili - po dużych słuchawkach zamkniętych spodziewałem się czegoś zupełnie innego. W rezultacie otrzymałem coś, co wpasowuje się w mój gust i zamiłowanie do jasnego grania. Pierwsze co natychmiast daje się zauważyć to naturalność brzmienia. To dość rzadka sygnatura wśród konstrukcji zamkniętych, jak dotąd AKG K550 nadal jest moim faworytem w tej kategorii i punktem odniesienia, jednak 150zł tańsze HM5 nie są daleko za nimi. Brainwavz są w miarę dobrze zbalansowane, bez faworyzowania konkretnych partii pasma. Bas jest obecny, ale nie przyprawia o gęsią skórkę - potrafi zejść nisko, ale jest tylko delikatnie zaznaczony. Góra pasma nie jest nawet przez moment męcząca, natomiast środek zdaje się być delikatnie cofnięty. W dźwięku produkowanym przez HM5 brakuje jednak polotu i zabawy. Owszem, technicznie nie ma się do czego przyczepić - słuchawki mają dużą rozdzielczość, są dokładne i szybkie. Wszystko zdaje się być w porządku - scena jest szeroka, przestrzenna, trójwymiarowa, a źródła pozorne dźwięku w miarę łatwe do zlokalizowania. Jednak cały czas czuję niedosyt. W ogólnym zarysie dźwięku brakuje iskrzenia, emocji, tego czegoś, co jednym słowem można określić jako muzykalność. Nie twierdzę, że są to słuchawki nudne, jednak ciągle czułem brak kontaktu z muzyką. Dla przykładu, droższe o blisko 100zł NuForce HP-800 wcale nie grają lepiej technicznie od Brainwavz, ale dają znacznie więcej radości ze słuchania. HM5 są trochę jak niemiecki żołnierz - bardzo zdyscyplinowane i poważne ale jestem przekonany, że nie znają ani jednego dowcipu. Robią po prostu to do czego zostały stworzone, a to trochę mało, by w pełni czerpać radość ze słuchania.
Brainwavz HM5 są więc dopracowane od strony technicznej dźwięku – bardzo trudno je zagiąć lub zmęczyć nawet w wymagających partiach. Jak dotąd nie udało mi się ich definitywnie położyć na żadnym utworze jaki wrzuciłem im na ruszt. „Attaboy” z Goat Rodeo Sessions był precyzyjnie i naturalnie oddany w dość szerokiej oprawie scenicznej. Niewiele do życzenia pozostawiała również „La Traviata” Verdiego, w której zarówno głos Anny Netrebko jak i Rolando Villazon zabrzmiał doniośle i przyjemnie dla ucha. Nora Jones w New York City (Peter Malik Goup) nie jest pozbawiona życia, a perkusyjne wstawki nie męczą swoją obecnością. Dobrze zabrzmiały również utwory Michaela Jacksona, głosy a’capella zespołu The Swingle Singers oraz rytmiczne reggae lub utwory country z płyty The Lost Notebooks of Hank Williams. Kręciłem jednak nosem w klasycznych partiach, w których to sekcje smyczkowe, dęte i fortepian, pomimo że oddane z naturalną dźwięcznością, to jednak były mało namacalne. Podobne wrażenie miałem przy big bandzie Count Bassiego, utworach Kroke oraz w „Spanish Harlem” w wykonaniu Rebbeca Pidgeon w którym zwyczajnie brakowało mi kontaktu z wykonawcą. Ogólne wrażenie jest jednak przyjemne dla ucha i w mojej ocenie są to jedne z lepiej technicznie grających słuchawek zamkniętych jakie dotąd miałem na głowie. Nie są to jednak nauszniki dla każdego. Jak już wspomniałem, dźwięk jest naturalny i precyzyjnie podany do ucha – to bardzo dobrze z punktu widzenia wymagającego słuchacza, który ma mocno wypracowany gust w tym właśnie kierunku. Nie każdemu taka charakterystyka przypada jednak do gustu, a mniejsza ilość basu często identyfikowana jest z niższą jakością dźwięku. Na gust i obiegowe opinie nic się nie poradzi. Grupa odbiorców lubiąca bardziej rozrywkowe granie lub też słuchacze z grupy „basshead” nie znajdą w HM5 zaspokojenia. I w ogóle mnie to nie dziwi, bo w niektórych partiach muzycznych sam czułem niedosyt. Muzyka filmowa nie brzmi tak dynamicznie i mocno jak tego oczekiwałem. Daleko tu do wrażeń oferowanych przez Sennheiser HD380Pro, NuForce HP-800, Beyerdynamic DT 770 Pro czy nawet naturalnych, ale mocniej grających AKG K550. Two Steps From Hell nie wprawi w zachwyt jak miało to miejsce w przypadku wyraźnie skoczniejszych NuForce HP-800. Ciężkie, japońskie Taiko nie urywa głowy, a niskie, elektroniczne zejścia Massive Attack są dość słabe. Oczywiście można się w tym wypadku podratować korektorem dźwięku, różnymi systemami podbicia tonów niskich lub po prostu nieco ciemniej grającym źródłem ale efekt końcowy nadal nie będzie porywał. Z pewnością ucieszy Was fakt, że pomimo impedancji 64Ohm nie ma problemu z wysterowaniem tych puszek zarówno z odtwarzacza przenośnego jak i karty dźwiękowej czy też bezpośrednio ze stacjonarnego wzmacniacza HiFi. Według mnie zastosowanie wzmacniacza słuchawkowego niewiele tu wniesie, przynajmniej ja niczego wartościowego nie wyłapałem.
Poniżej znajdziecie tabelę zestawiającą różne modele słuchawek sklasyfikowane pod kątem tego jak radzą sobie w różnych zastosowaniach. Ranking ten bazuje na moich osobistych odczuciach, guście, wymaganiach i nagraniach jakie słucham. Nie jest to ocena samej tylko jakości dźwięku, ale ogólnych wrażeń z odsłuchu i oceny przydatności słuchawek na różnym polu dźwiękowym.
Osobisty ranking różnych modeli słuchawek (kliknij, aby powiększyć)
W świetle powyższego Brainwavz HM5 czują się całkiem dobrze wszędzie tam gdzie jasne i precyzyjne granie ma szansę rozwinąć skrzydła. HM5 prezentują się przyzwoicie w country, soul, pop i wesołym rock and rollu. Tylko nieznacznie słabną w muzyce klasycznej, operze, symfonicznej, a także jazz, głównie ze względu na niedostateczny kontakt z muzyką i brak pazura. Trochę brakuje im też werwy w szybkim i mocnym graniu, jednak nie oznacza to braku przyjemności z odsłuchu. Natomiast wybierając słuchawki do filmu szukałbym czegoś z ocieploną charakterystyką.
Z czystym sumieniem jestem w stanie polecić HM5 pod rozwagę każdemu jako główne słuchawki do ogólnego, codziennego stosowania. Gdybym rozpatrywał zakup słuchawek zamkniętych w cenie do 500zł, HM5 znalazłby się na liście 3 modeli branych przeze mnie pod uwagę. Należy jednak pamiętać, że Brainwavz nie będą dobrym uzupełnieniem np. dla otwartych, jasno grających nauszników, chyba, że izolacja akustyczna jest istotnym czynnikiem. Do pary Brainwavz dobrałbym raczej coś grającego ciemniej i mocniej. Ale to już zależy od gustu.
Lubisz wykresy i suche pomiary? Innerfidelity dokładnie pomierzyło Fisher Audio FA003. Zapraszam.
W NuForce MMP w miarę dobrze przedstawia się ogólny zarys charakterystyki tego co słychać. Poprawa dynamiki jest wyczuwalna, choć nie oczywista na pierwszy rzut ucha. Dźwięk ulega bardzo subtelnemu ociepleniu, choć co do tego nie mam pewności, bo może to wynikać z głośniejszego grania. Nieznacznej modyfikacji uległa również scena, która stała się minimalnie węższa i bliższa słuchaczowi, co nieszczególnie przypada mi do gustu. W tym wypadku jednak rezultat jest przyjemny w odbiorze i nie trąca sztucznością. Muzyka jest bardziej namacalna, choć nie w każdym gatunku się to sprawdza równie dobrze. Dźwięk nie utracił naturalności i ogólnie zdaje się być przyjemniejszy dla ucha niż ten bezpośrednio z odtwarzacza. Zmiany dźwięku są jednak subtelne, na tyle subtelne, że pod znakiem zapytania pozostaje uzasadnienie zakupu takiego urządzenia. Wyłapanie niuansów poza domowym zaciszem w moim przypadku nie było możliwe. Myślę też, że producent niepotrzebnie zrezygnował z przełącznika podbijającego bas. W ten sposób z pewnością ograniczył sobie ilość potencjalnych klientów, spora grupa lubi przecież ciemniejsze granie. W ten sposób można byłoby podratować jasno grające, mało dynamiczne słuchawki lub źródło. MMP oferuje sporą moc, choć trudno powiedzieć o jakim konkretnie wzmocnieniu mówimy, bo same współczynniki 3 i 5x niewiele mówią, a próba przełożenia ich na dB da wartości odpowiednio 10 i 14dB. Nie wiem jednak czy są one równe stanowi faktycznemu. W praktyce przypuszczam jednak, że zwykle wystarczy trzykrotne wzmocnienie sygnału - wówczas przy głośności ustawionej na 50% w iPod Nano 4G, poziom natężenia dźwięku w słuchawkach sięgał granicy mojej tolerancji. Problemem może okazać się natomiast brak niezależnej regulacji wzmocnienia dla poszczególnych wyjść, ponieważ różne słuchawki będą grały z różną głośnością i każdy lubi też różne natężenie dźwięku.
Jest to więc urządzenie, które dobrze będzie współgrało ze słabym odtwarzaczem lub takim, który przy dużym wysterowaniu zniekształca dźwięk. Niestety ten ogólnie słodki posmak ma też swoją gorzką stronę. Okazuje się, że wzmacniacz ten nie gra tak czysto jakbym tego oczekiwał od sprzętu za blisko 200zł. Szum własny odtwarzacza pojawia się natychmiast po podłączeniu czegokolwiek do jego wejścia, niezależnie od tego czy źródło jest włączone czy wyłączone. Cichy syk jest dobrze słyszalny wyłącznie w tle cichych partii muzycznych, jego natężenie jest jednak mniejsze niż w FiiO E5. Ja rozumiem, że nie jest to sprzęt dla bardzo wymagających melomanów, ale jeśli nie dla nich to dla kogo? Zwykły zjadacz muzyki nie ma przecież szczególnie dużych wymagań, nie ma też trudnych do wysterowania słuchawek. Logika podpowiada, że w zamian takiego wzmacniacza lepiej jest kupić np. lepsze słuchawki. No chyba, że nie są to nasze początki z przenośnym audio i szukamy upgrade do już istniejącego zestawu. Wówczas cicho grający odtwarzacz otrzyma skuteczną pomoc.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|