Dwie mobilne Toshiby: L100-121 oraz M100-165 Autor: NimnuL | Data: 12/01/07
|
|
Informacje użytkowe
Wydajność komputerów jest istotna, jednak najważniejszym czynnikiem jest jednak wygoda pracy oraz wrażenia użytkowe. Sprawdźmy zatem jak ta kwestia przedstawia się w recenzowanych Toshibach.
Przede wszystkim przy pracy z M100-165 szybko odczujemy niedobór pamięci RAM. Do bardziej komfortowej zabawy w nowych grach dołożenie kolejnej kości 512MB jest wręcz przymusem. Przy pracy biurowej w większości przypadków fabrycznie zainstalowana pamięć w wielu przypadkach powinna jednak wystarczyć. Do pracy z programami graficznymi czy środowiskiem programistycznym np. NetBeans 5.5 pamięci będzie jednak za mało. Szkoda, że Toshiba pod tym względem nie wyposażyła swoich produktów lepiej. Na rynku są przecież tańsze notebooki wyposażone w 1GB pamięci RAM. W dzisiejszych czasach 512MB RAM przestało być już standardem, przynajmniej w tej klasie sprzętu.
Jak natomiast przedstawia hałas pracy? Dysk twardy w obu modelach jest praktycznie bezgłośny. Nie słychać wirujących talerzy ani pracujących głowic.
Ciut gorzej wygląda sytuacja z wiatrakami. Po pierwsze oba procesory w trybie oszczędzania energii zwalniają do 1GHz. W przypadku gdy komputery nie są obciążone (praca w dokumentach, Internecie itd.) nie można narzekać na nadmierny hałas. Choć do systemu chłodzenia obu komputerów mam pewne zastrzeżenia. Otóż w modelu M100 wiatrak pracuje (dość cicho) przez około 16s, po czym na 30s zostaje wyłączony, następnie ponownie włącza się na 16s. I tak w kółko. Mnie osobiście taka cykliczna praca bardzo rozprasza, a po dłuższym czasie wręcz irytuje. W L100-165 jest jeszcze dziwniej. Chłodzenie zdaje się pracować bardzo nerwowo. Wiatrak nagle włącza się na pełne obroty wyjąc niemiłosiernie poczym po 2-3s milknie na kilka minut. I tak w kółko. Gdy komputery są w pełni obciążone wiatraki szumią już bez przerwy, jednak są wyraźnie cichsze niż w MSI Megabook L715 i porównywalne do hałasu wydawanego przez IBM T43.
Skuteczność systemu chłodzenia zainstalowanego w M100-165 jest świetna. Nawet w pełni obciążony komputer z wierzchu w ogóle się nie nagrzewa, a od spodu jest tylko nieznacznie ciepły. Z powodzeniem można przez wiele godzin trzymać go na kolanach. Wyraźnie gorzej sytuacja ta przedstawia się natomiast w modelu L100-121. Intensywnie pracujący dysk nagrzewa prawą część obudowy, na której spoczywa nadgarstek. Dodatkowo obudowa od spodu szybko staje się gorąca przez co szybko zacznie nas parzyć w kolana.
Niestety nie jestem w stanie zaserwować Wam liczb opisujących temperaturę. Programy monitorujące (Everest, Speed Fan, NHC) nie potrafiły sczytać danych z sensorów CPU. Jedynie temperatura HDD była monitorowana. Według wskazań dysk zamontowany w L100 podczas pracy nagrzewał się od 45 do 55st C, natomiast HDD z M100 osiągał maksymalnie 50 stopni C.
Monitor jest bardzo istotnym elementem, w końcu jest to jedyny interface z jakim komputer komunikuje się z użytkownikiem. W omawianych Toshibach znajdziemy dwa, całkowicie odmienne typy ekranów. Tradycyjny, matowy monitor zainstalowany w L100-121 oraz błyszczący, coraz popularniejszy typ ekranów w M100-165. Różnice użytkowe pomiędzy oboma typami ekranów są kolosalne. Ale po kolei.
Rozdzielczość oferowana przez 14’’ panoramę w M100 jest wystarczająca do wygodnej pracy i zapewnia dostatecznie duży obszar roboczy oraz dobrą jakość wyświetlanego obrazu. Pod tym względem sytuacja w L100 przedstawia się znacznie gorzej. Rozdzielczość XGA (1024x748) upchnięta na ekranie o przekątnej 15’’ w moim odczuciu nie zapewnia wystarczającej jakości. Niestety nawet tak wspaniały wynalazek jakim jest Clear Type w Windows XP nie zapewnia gładkości czcionek. Dodatkowo obszar roboczy nie jest wystarczający, by komfortowo pracować np. na dużych tabelach.
A jakie różnice wynikają z odmiennych typów powłok?
(kliknij, aby powiększyć)
Niestety błyszczący ekran w specyficznych warunkach działa dosłownie jak lustro. Jeśli w otoczeniu w jakim się znajdujemy jest dostatecznie jasno to na ekranie zobaczymy swoje odbicie, lampę czy cokolwiek innego znajdującego się za nami. I nieprawdą jest, że wtedy na ekranie musi być wyświetlany ciemny obraz. Pod tym względem matowa matryca sprawdza się znacznie lepiej. Oczywiście w specyficznych warunkach i na niej powstaną odbicia, ale do tego należy się postarać. Podczas typowego użytkowania nieporównywalnie częściej ujrzymy odbicia na matrycy błyszczącej niż matowej. Mówię tutaj nie tylko o pracy w pomieszczeniach, ale i na zewnątrz gdy Słońce świeci pełną mocą. Dlaczego więc producenci stosują ekrany typu glare, bright view itd.? Otóż reprodukcja kontrastu oraz kolorów (ich nasycenie, nie ilość) w takich ekranach jest lepsza niż w tradycyjnych rozwiązaniach. Szczerze mówiąc, to pomimo tych zalet nie widzę usprawiedliwienia dla dramatycznego spadku komfortu użytkowania, gdy na ekranie pojawiają się odbicia.
Jak zatem wygląda obraz wyświetlany przez omawiane tu komputery? Cóż, ekran zamontowany w Toshiba L100-121 charakteryzuje się bardzo słabymi parametrami wyświetlania, nawet jak na matową matrycę. Kolory są wyblakłe, a rozpiętość tonalna niska. Jeśli wysoko podkręcimy jasność monitora, to szczegóły w światach zaczną drastycznie zanikać. Pod tym względem nieporównywalnie lepiej przedstawia się monitor z M100-165. Tutaj kolory są bardzo żywe, a kontrast wysoki. Jednak duże różnice pomiędzy tymi ekranami nie wynikają z tego, że jeden jest z powłoką glare, a drugi jest matowy tylko z tego, że ekran w L100 jest po prostu słabiutki. Gdy do porównania dołączy się matowy monitor z IBM T43 różnice pomiędzy tradycyjnym ekranem, a błyszczącym nie są już tak ogromne. Choć należy przyznać, że kolory oraz kontrast nadal lepiej prezentują się na Toshibie M100-165. Zatem można powiedzieć, że błyszcząca powłoka faktycznie działa i dodaje walorów jakościowych obrazowi. Szkoda tylko, że tak dużym kosztem.
Ponadto okazało się, że kąty widzenia w pionie oferowane przez monitory Toshiby są co najmniej kiepskie.
(kliknij, aby powiększyć)
Powyżej znajduje się zestawienie ekranów przy identycznych kątach nachylenia. Wszystkie ekrany zostały ustawione na maksymalną jasność. Jak widać najlepiej wypadł monitor zainstalowany w IBM T43. Obraz jest prawie niewrażliwy na zmianę kąta patrzenia. Tragicznie wypadł natomiast monitor z Toshiby M100. Już minimalne odchylenie ekranu do tyłu powoduje, że obraz zaczyna drastycznie ciemnieć, w pewnym momencie zmieniając się w coś, co wygląda jak negatyw. Natomiast niewielkie przechylenie ekranu do przodu powoduje natychmiastowe rozjaśnienie obrazu. Kąty widzenia w pionie są tutaj tak małe, że siedząc na wprost monitora cały obraz nie jest jednakowo podświetlony. Zawsze górna i dolna część ekranu różnią się jasnością. Koszmar. Lepiej, choć nadal słabo, prezentuje się monitor zainstalowany w Toshibie L100-121. Obraz ciemnieje nieco później, jeśli ekran odchylony jest do tyłu, jednak szybciej, jeśli pochylimy go do przodu. Generalnie w obu Toshibach komfort spowodowany tak wąskimi kątami widzenia jest obniżony do zera.
IBM T43 / Toshiba M100-165 / Toshiba L100-121 (kliknij, aby powiększyć)
Kąty widzenia w poziomie przedstawiają się znacznie lepiej. Czytelność obrazu w Toshibach nie zanika, za to wyraźnie spada jego kontrastowość oraz kolorystyka.
Klawiatura w obu omawianych tu komputerach zawiera 86 klawiszy, a jej układ jest mocno zakręcony, przez co wymaga przyzwyczajenia jeśli mamy nawyki z desktopa. Na szczęście pozycja ctrl, alt czy shift nie została zmieniona. Klawisze działają natomiast miękko i cicho, a ich skok jest wyczuwalny, choć nieco za lekki.
Touchpad w obu przypadkach znajduje się w niewielkim zagłębieniu, co osobiście uważam za wygodne rozwiązanie. Krawędź obudowy wyznacza przez to aktywny obszar manipulacji. Niestety powierzchnia obu płytek jest śliska, co mi zdecydowanie nie przypadło do gustu. Znacznie bardziej wolę matową powierzchnię. Precyzja sterowania zdaje się być dobra, choć czasem odnosiłem wrażenie, że kursor nie zawsze precyzyjnie podążał za ruchami mojego palca. Płytka sterująca zainstalowana w M100-165 jest natomiast bardzo mała, co dodatkowo obniża komfort użytkowania. Wyjątkowo niewygodne okazują się być przyciski przy touchpadach. Według mnie w modelu M100 umieszczono je w niezbyt wygodnym miejscu (zbyt blisko krawędzi obudowy), natomiast w modelu L100 przyciski znajdują się ciut poniżej linii obudowy. Dodatkowo siła wymagana do ich naciśnięcia jest zbyt duża. Myślę, że z tego powodu chyba każdy użytkownik tych notebooków szybko dokupi myszkę. Szkoda, bo touchpad jako urządzenie wskazujące potrafi być wygodny. Choćby ten zaszyty w IBM T43 oferuje bardzo duży komfort oraz świetną precyzję działania.
Jakość wykonania obu komputerów Toshiba jest bardzo różna. Model L100-121 całkowicie mnie rozczarował. Po markowym sprzęcie spodziewałem się znacznie lepszego rezultatu. Sztywność konstrukcji jest tutaj niewystarczająca. Plastiki skrzypią i uginają się. Podniesienie komputera za narożnik przepełnia obawą, że komputer za chwilę złamie się w pół. Dodatkowo srebrna i śliska obudowa jeszcze bardziej obniża wrażenie solidności. Dla przykładu podam, że tańsze notebooki spod znaku HP pod względem solidności stoją znacznie wyżej.
(kliknij, aby powiększyć)
To jednak nie wszystko. Okazało się, że obudowa obok lewego zawiasu zwyczajnie pękła. To nie wróży niczego dobrego.
Toshiba M100-165 prezentuje się lepiej. Rama zapewnia dobrą sztywność, nic tutaj się nie ugina i nie skrzypi. Niestety w obu komputerach pokrywa monitora dość łatwo się rysuje.
W Toshibie M100-121 zawiasy monitora zapewniają mu bardzo dobrą sztywność. Do nachylenia ekranu należy przyłożyć ciut mniej siły niż w IBM T43. Jest więc bardzo dobrze. W modelu L100 jest jednak gorzej. Opór stawiany przez zawiasy jest niewielki, przez co monitor bardzo łatwo wpada w duże wibracje gdy potrząśniemy komputerem. Ba, jeśli potrząśniemy dostatecznie mocno to monitor samoczynnie zmieni nachylenie.
Warto omówić też kwestię akumulatora. W Toshibie M100-165 zainstalowano standardowe ogniwo (6. komorowe) o pojemności 4000mAh, natomiast w L100-121 znajduje się pojemniejszy, bo 4300mAh akumulator.
Przy pełnym obciążeniu systemu (uruchomiona wymagająca gra + SuperPI) Toshiba M100 pracowała przez 50 minut natomiast L100 przez 1h i 45 minut. Widać, że karta graficzna X1400 pożarła lwią część energii.
W ogólnie pojętym trybie biurowym (przeglądanie Internetu, edycja tekstu) M100 pracował przez około 2h i 20 minut, a L100 przez 3h i 25 minut. Podczas oglądania filmów DivX czas pracy spadł odpowiednio do 1h i 50 minut oraz 3h.
O ile czas pracy modelu L100 przedstawia się na dość typowym poziomie to już M100 wypada dość blado.
Wbudowane głośniczki oferują całkiem niezłą jakość jak na rozwiązanie tego typu. Na szczególną uwagę zasługują te w modelu M100-165. Grają one bardzo głośno i dość wyraźnie, znacznie ponad przeciętną.
Zbliżamy się do końca artykułu. Czego brakuje mi w obu notebookach Toshiba? Modułu bluetooth oraz portu IR. Szczególnie komunikacja za pośrednictwem bluetooth jest w dzisiejszych czasach bardzo popularna.
|