Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
B O A R D
   » Board
 » Zadaj pytanie
 » Archiwum
 » Szukaj
 » Stylizacja

 
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
OBECNI NA TPC
 
 » GLI 13:55
 » wrrr 13:36
 » Sherif 13:33
 » ligand17 13:21
 » J@rek 13:19
 » luzak2363 12:51
 » metacom 12:50
 » Ament 12:43
 » past 12:42
 » KHot 12:35
 » Guli 12:25
 » [yureq] 12:25
 » ulan 12:18
 » alien1 12:02
 » ReMoS 12:02
 » dugi 12:02
 » Pio321 11:50
 » hokr 11:44
 » rooter666 11:41
 » matali 11:38

 Dzisiaj przeczytano
 36871 postów,
 wczoraj 25433

 Szybkie ładowanie
 jest:
włączone.

 
ccc
TwojePC.pl © 2001 - 2025
A R C H I W A L N A   W I A D O M O Ś Ć
    

solaris , Birdman 13/02/03 22:58
czy widział ktoś ten film?? ( w wersji usa) czy warto to obejrzeć??

ping?

  1. pewnie , Agnes 13/02/03 23:13
    tylko wcześniej starannie zapomnij, że czytałeś jakiegokolwiek Lema ;)

    Metafizyka: - Poznaj, proszę, to jest
    Fizyk, a to jego Meta...

  2. ja widzialem , josh 13/02/03 23:36
    i mi sie podobal. znajoma czytala ksiazke i twierdzi, ze nie wszytsko jest identycznie, ale generalnie film jest dobry - na pewno milion razy lepszy niz ta cala amerykanska papka (tzn usredniajac amerykanska kinematografie)

    polecam

  3. :) czy warto....[ dłuuuugiee] , helmut 13/02/03 23:46
    Pozwolisz że zacytuje wypowiedź pewnego pana który wypowiedział się w serwisie stopklatka.pl . Pomijając treść jego wypowiedzi powiem, że tak doglębnej analizy na temat tego filmu jeszcze nie czytałem :) . A czy jest ttrafna , czy nie to już prosze sobie przeczytać....
    "Moja recenzja.Może coś zrozumiecie, głąby! SOLARIS jako ORBITALNY SZPITAL PRZEMIENIENIA Steven Soderbergh poszedł w kierunku, którego nikt się nie spodziewał, a już najmniej sam Lem. To, co widzimy na ekranie, to zapis naszych masek, póz i psychoz, a nie popis efektów specjalnych. Dzięki takiej koncepcji powstał obraz o wiele ciekawszy, niż dosłowna wizualizacja książki, której większość się spodziewała (Ja też). Mamy tu do czynienia z poetycką impresją a nie mierną adaptacją jak Raport Mniejszości lub Wehikuł Czasu. Soderbergh określił swój film jako połączenie „Odysei Kosmicznej 2001” z „Ostatnim Tangiem w Paryżu”. Lem skomentował to prosto - Co ma piernik do wiatraka? (...) Nie chciałem redukować treści książki do obrazów samego tylko człowieka. Dlatego zatytułowałem książkę „Solaris” a nie „Love in Outer Space”. Podzielałem opinię Lema do momentu, w którym ujrzałem pierwsze sceny filmu. Okazało się bowiem, że piernik ma, i to dużo do wiatraka. To nie Love Story czy Thriller lecz doskonała psychodrama. I mimo że „historia z alkowy” zastąpiła tu problem kontaktu z nieludzkim, to oglądając między wierszami, czuć ducha powieści. Doskonała jest także muzyka, określona jako mieszanka Ambient i Psychedelic. Przypomina ona dosłownie: zbiór dźwięków i szumów i to odróżnia ją od typowej muzyki jaką można spotkać w większości filmów. Cliff Martinez (autor ścieżki) nie brzmi jak Ligeti czy Stockhauzen, ale pasuje idealnie. Sfera dźwięku – dam za to głowę – jest odpowiednikiem owej milczącej obecności oceanu, przepełniającej stację Lema Soderbergh zbliżył się swym dziełem do klasyki. Do czystej, traktującej widza z powagą klasyki, a nie do infantylnej, zgrabnie opowiedzianej, przezroczystej fabułki. Jak to określa Piotr Zawojski - nie pozwala nam zapomnieć czym może być kino, a czym dziś tak rzadko bywa. Głębokim, metafizycznym przeżyciem. Zgodność obrazu z literackim pierwowzorem polega tu nie na sfilmowanej akcji, lecz na przełożeniu pozornie nieprzekładalnych sekwencji prozy na język samych obrazów i dźwięków. Obserwujemy szereg doskonałych, długich sekwencji bez ani jednego słowa, czasem są to obrazy, czasem złożone sceny. Film przybiera tu formę zbliżoną do struktur pamięci. Specyfika ich odbioru nie polega na o b e j r z e n i u, lecz na o b c o w a n i u z materiałem podsuniętym, zaproponowanym widzowi. Jak Kris, który w książce Lema uczył się niemego dialogu z otchłanią oceanu, tak MY musimy nauczyć się odbierać obrazy, które podsuwa nam reżyser. Odkrywać znaczenia, relacje, nawiązania - jednak ten wymóg czyni obecną wersję Solaris, tak jak i poprzednią - filmem nie dla wszystkich. Tarkowski w swojej wersji z 1972 roku, opisał dramat człowieka i dramat poznania poprzez pryzmat własnych wspomnień, domu rodzinnego i kultury wschodniej (obecnej w symbolice), Amerykanin podszedł prościej, eksponując historię miłosną. Jednak relacje bohaterów nie są tak proste i wchodząc głębiej :) w temat, dostrzegamy niemoc człowieka także wobec samego siebie. Czym są bowiem obrazy które obserwujemy? Za Lemem: „to, czegośmy chcieli: kontakt z inną cywilizacją. Mamy go, ten kontakt! Wyolbrzymiona jak pod mikroskopem nasza własna, monstrualna brzydota, nasze błazeństwo i wstyd !!! Według producenta Jamesa Camerona – Soderbergh pokazuje lustra – czyli to, że w każdym z nas jest trochę dziwki, trochę z poety i trochę skur... Uważacie że Lem nie pisał o niczym takim? „Oczekiwałem czegoś. Czego? jej powrotu? Jak mogłem? Każdy z nas wie, że jest istotą materialną podległą prawom fizjologii i fizyki i że siła wszystkich razem wziętych naszych uczuć, nie może walczyć z tymi prawami, może ich tylko nienawidzić”. I dalej: „finis vitae sed non amoris” jest kłamstwem. Ale to kłamstwo jest tylko daremne, nie śmieszne. To jest – jak twierdzi – o miłości romantycznej, nie kopulacyjnej. Soderbergh pokazał w swoim filmie obie strony: sentymentalizm ale i gorzkie rozpoznanie, czym naprawdę jest miłość. Nie dbając przy tym, czy bohaterowie chcą ukryć swoje wnętrze w zaryglowanych kabinach - jak to czynią u Lema. Pokazał ich z pozycji „Full Frontal” (Wszystko na wierzchu), wywalając całą tę ohydę, która w nich siedzi. Uczynił temat ludzkiej psychiki i miłości obiektem innych dociekań, niż widzimy to choćby w „Pianistce” lub u Almodovara w „Porozmawiaj z nią”. I choć sceptycyzm Lema zastępują tu słowa „And love shall have no dominion” z wiersza Dylana Thomasa, to słyszymy także głos martwego Gibariana: Nie potrzeba nam innych światów, potrzeba nam luster. Film zaskoczy nawet tych, którzy dobrze znają książkę. I nie tylko układem fabuły, co przede wszystkim formą. Opowieść ma eliptyczną konstrukcję i wraca w pewnym sensie do punktu wyjścia. (Ulubiony motyw Tykwera czy Kieślowskiego). Pytania zostały postawione, czegoś doświadczyliśmy, lecz nie uzyskaliśmy jednoznacznej odpowiedzi. To rzadki przypadek, kiedy f o r m a w tak dużym stopniu staje się elementem dopełniającym treść. Jeśli nie równoprawnym. Lem w swojej książce wyszedł od idei kontaktu z nieludzkim - Soderbergh pokazał brak kontaktu między ludźmi samymi. To on definiuje charakter montażowy. Dlatego historia jest fragmentaryczna, rwana, miejscami niejasna. Stad też wszystkie głosy krytyczne o braku spójności i beznadziejnym montażu. Jednak Flashbacki, sekwencyjność scen i rwany montaż – to także obraz naszych myśli, obraz „wysepek pamięci”, trudno więc wymagać od nich spójności. A „cała opowieść, jest być może tylko chwilą wspomnień bohatera i jednocześnie nieskończonym w swych możliwościach momentem ludzkiego umysłu, w którym może się zawrzeć cały dramat życia...” Ten dramat, to także obraz coraz silniejszych zaburzeń psychicznych, które obserwujemy niemal od pierwszych scen. Począwszy od Ziemi gdzie mamy stereotyp: problem tożsamości i zagubienia (zajęcia w grupie integracyjnej), poprzez stany depresyjne (Gibarian) aż po stany urojeniowe (Gordon) i psychotyczne (Snow). Mamy pełny objazd. Lem recytował w książce przejawy form Oceanu, Soderbergh recytuje i pokazuje (niemal klinicznie) objawy psychicznych zaburzeń (zwłaszcza Snow – doskonały Jeremy Davies). I właśnie one są jednym z objawów l u d z k i e j n i e m o c y. Nie wiemy do końca kim jesteśmy i jakie tajemnice kryje nasz umysł. Kris opuścił Ziemską klinikę, aby - zgodnie z Lemem - trafić do niej z powrotem. Zimne, syntetyczne wnętrza Stacji przywodzą na myśl szpital. Salę operacyjną. Białe światła, lśniące chromowane przyrządy, chirurgiczne kitle załogantów. Przybyli badać a sami stali się obiektem badań. Ich sylwetki wtapiają się w tło, w samą stację. Jakby stawali się jej częścią. Parodią zimnego, analitycznego skalpela nauki. To posłannicy ludzkości? Rycerze świętego Kontaktu? Z czym? Sam człowiek stał się tu dla drugiego jedynie „obiektem”: Gordon - sama sobie stawia diagnozę, recytując objawy. Snow - po genialnie zagranym końcowy monologu, stapia się z obrazem swego „urojonego Boga”. Kris - sięga po sto tabletek aspiryny i butelkę bułgarskiego wina. Po tym, w trzewiach stacji rodzi się obłęd. A Rheya? Po prostu znika... znika... znika... To, co niesie ze sobą stacja Prometeusz, to nie prawdziwy blask... A wiec kim jestem? Marionetką. A ty nie? Ale jak wszystkie marionetki, nadal sądzisz że jesteś człowiekiem. I śnisz swój sen marionetek. Być człowiekiem! (...) Czego chce od nas Solaris? Dlaczego od razu uważasz że czegoś chce? Jeśli będziesz nad tym rozmyślał, w końcu dojdziesz do wniosku, że... jeśli tutaj zostaniesz, umrzesz. Bo nie ma odpowiedzi. Są tylko wybory. Film Soderbergha pozostaje wierny książce, lub raczej - pozostaje z nią w zgodzie. Czyni to jednak w sposób całkowicie odmienny od wersji Tarkowskiego i różni się zapewne od oczekiwań samego Stanisława Lema. Stacja orbitalna nie jest tu „posłaniem Ziemi” i skarbnicą relikwii kultury, jak u Tarkowskiego, lecz n i e m ą obecnością człowieka, wobec niemożliwej do zdefiniowania tajemnicy Solaris. Nie wiemy nawet czy jest to planeta czymś pokryta, czy forma nieokreślonej, skupionej energii, przejawiającej „pewną” aktywność. A w tym wypadku nie ma nawet mowy o kontakcie. Według niektórych, obraz Solaris jest być może metaforą umysłu i procesów w nim zachodzących (w takiej a nie innej koncepcji plastycznej. Lem miał wszak swoje x bilionów metamorficznej plazmy) lub – pod koniec filmu – obrazem „Human Egg”- ludzkiego embrionu. Można i tak to odebrać. Soderbergh dokonuje daleko idącej transformacji wizji Lema, na rzecz form, które mógł by wykorzystać jako metafory. Zmienia on jedynie f o r m ę , lecz sens pozostaje TEN SAM."

    Ctrl - Alt - helmut - delete

    1. ups - wygląda to jak kod :) , helmut 13/02/03 23:47
      ....

      Ctrl - Alt - helmut - delete

      1. hmm, autor , ulan 13/02/03 23:58
        chyba zapomnial co to są akapity. Tego nie da się czytać.

        pozdr. ułan vel ulan
        "Uwielbiam zapach napalmu
        o poranku..."

        1. da sie :) , Meteor 14/02/03 00:11
          tylko trzeba sie skupic. Jak dla mnie ten komentarz jest wystarczjacym argumentem, zeby zobaczyc ten film.

          Tak, naleze do grupy trzymajacych
          kierownice i jestem z tego dumny!
          Pzdr. Univega,Author&Meteor

      2. o rany, helmut... , Agnes 14/02/03 00:02
        to już lepiej sznurkiem rzucić... nawet jak się połamie ...
        http://www.stopklatka.pl/...o1tabela=1&strona=

        Metafizyka: - Poznaj, proszę, to jest
        Fizyk, a to jego Meta...

        1. no właśnie miałem to zrobić :))) , helmut 14/02/03 00:36
          ale bałem sie że nie wejdzie :) bo link też jakiś taki długaśny :)))

          Ctrl - Alt - helmut - delete

  4. Uuu dzies w wawie premierka, ja mam juz , Iza WGK 14/02/03 12:53
    ale szkoda mi ogladac;))
    ps.jestem jedyna osoba ktora jeszcze nie bula na LOTR TTT chyba;) Ale czekam az sie z kina wysypia wstretni
    popkornozerny i sobie usiade spokojnie na sali:)
    A na Solaris - tylko do kina:)

    How fortunate the man with none ...

    1. nie jestes jedyna :) , Meteor 14/02/03 20:06
      ja nie bylem, co wiecej nie bede, a co wiecej prawdopodobnie nigdy nie obejrze ? Powod ? Bo mnie takie bajki nie interesuja :) Wole juz filmy wlasnie w stylu Solarisa...

      Tak, naleze do grupy trzymajacych
      kierownice i jestem z tego dumny!
      Pzdr. Univega,Author&Meteor

      1. ehehe -polubilibyscie sie z moim miskiem:)) , Iza WGK 15/02/03 00:33
        On nie ogldal jedynki, 2 tez nie chce
        Nie ogladal Gwiezdnych Wojen a ni REJSU:/
        A swoja droga - zrobila sie dziwna sytuacja ze nie isc na LOTR to obciach..w.sumie chore...

        How fortunate the man with none ...

  5. film jest niezly , piszczyk 14/02/03 15:34
    ale nie dla kogos, kto sie spodziewal kolejnych Gwiezdnych Wojen. Ma klimacik i trafnie dobranych aktorow (a zwlaszcza Natasche McElhone z jej hipnotyzujacym spojrzeniem :OP) niemniej z Lema pozostalo troche mało. Ale i tak film jest dobry - inny od reszty hollywoodzkiej papki.
    BTW: innym naprawde dobrym filmem ostatnio jest "The Hours" - polecam!!!
    Pozdro, PI

    takie tam klamoty . . .

    
All rights reserved ® Copyright and Design 2001-2025, TwojePC.PL