Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
B O A R D
   » Board
 » Zadaj pytanie
 » Archiwum
 » Szukaj
 » Stylizacja

 
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
OBECNI NA TPC
 
 » NimnuL 21:48
 » patinka 21:47
 » Fl@sh 21:47
 » Mariosti 21:46
 » yeger 21:46
 » Gakudini 21:42
 » Star Ride 21:40
 » Janusz 21:31
 » Promilus 21:28
 » Curro 21:27
 » JE Jacaw 21:24
 » Markizy 21:23
 » rainy 21:22
 » APC-74 21:21
 » OBoloG 21:18
 » Sherif 21:15
 » rurecznik 21:13
 » Raist 21:07
 » globi-wan 21:04
 » Fasola 20:56

 Dzisiaj przeczytano
 41100 postów,
 wczoraj 25974

 Szybkie ładowanie
 jest:
włączone.

 
ccc
TwojePC.pl © 2001 - 2024
A R C H I W A L N A   W I A D O M O Ś Ć
    

Opowieść świąteczna jak było to przepraszam...[wulgarne] , Glock19 2/12/05 18:30
Najpierw trzeba, kurwa, kupić prezenty. Oznacza to, że będę latał po
sklepach, przepychał się przez spoconych ludzi z obłędem w oczach, żeby
wydać mnóstwo kasy na jakieś pierdoły. Co gorsza, wszystko już kiedyś komuś
kupiłem. Wujek Bronek dostał w zeszłym roku flaszkę, a przecież nie kupię
mu w tym roku książki, bo ten facet nigdy nie przeczytał nic ponad tekst na
etykiecie półlitrówki. Ciocia Jadzia rok temu ukontentowała się kremem
nawilżającym, co go kupiłem z przeceny, bo za tydzień kończył się termin
ważności. W tym roku jedynym kosmetykiem dla tej lampucery byłby krem
przeciwzmarszczkowy, ale po pierwsze, takich zmarszczek żaden krem nie
wygładzi, a po drugie, przecież nie wydam na kosmetyki całej kasy na Boże
Narodzenie, l tak ze wszystkimi. Dziecko mordę drze o jakiś nowy program
komputerowy, choć i tak wiadomo, że przestanie się nim zajmować po 48
godzinach, bo każda gra jest dla niego za trudna, półmózga. Żona będzie
miała jak zwykle pretensje, że Kowalska z jej biura dostanie coś
ładniejszego. W rezultacie kupię byle co - jak co roku .Potem śledzik w
pracy i patrzenie na męki szefa, który życzy nam "dużo pieniędzy", choć
wszyscy wiedzą, że dopiero wtedy byłby szczęśliwy ,gdybym pracował za miskę
zupy z brukwi przykuty łańcuchem do komputera. Krwiopijca .Potem wszyscy
się nawalą jak szpaki, a pan Władzio obślini biust pani Bożeny z księgowości,
zamkną się oboje w archiwum, bo oni zawsze walą się jak króliki, kiedy są
naprani. Następnego dnia kac, w dodatku żona będzie robić wymówki. Jeszcze
tylko trzeba jebnąć w baniak karpia, bo małżonka -uważacie -wrażliwa jest i
na męki zwierzątka nie może patrzeć, choć mnie męczy od 15 lat bez
zmrużenia oka, garbata owca. Przynieść i przystroić choinkę. Z dzieckiem, "żeby miało
ciepłe wspomnienia z dzieciństwa", a ono w dupie ma choinkę, mnie, Boże
Narodzenie i wszystko. Jak taki glon emocjonalny może mieć jakiekolwiek
wspomnienia? No i kolacyjka wigilijna. Rodzinna, mać ich w tę iż powrotem.
Jedna wielka męka. Co za kutas wymyślił ten łzawy termin "rodzinna
wieczerza"? Przyjdą wszyscy ci, od których na co dzień trzymam się z daleka
z dobrym skutkiem. Usiądziemy za stołem... A nie, pardon, najpierw
prezenty!
Trzeba będzie się kłamliwie ucieszyć, choć z góry wiem, że ten krawat
kupiony na bazarze od Wietnamczyków dopełniłby liczną kolekcję podobnych
gówien, gdybym oczywiście zawalił szafę takim badziewiem, a nie zaraz
następnego dnia wyrzucił wszystko do śmietnika. Dostanę też najtańszy
koniak i jakieś kosmetyki. Jakie - będę wiedział ostatniego dnia przed Wigilią,
kiedy w pobliskim supermarkecie zaczną wyprzedawać to, czego nie udało się
upchnąć ludziom. Po prezentach się zacznie. Te same kretyńskie dowcipy wuja
Bronka, zwłaszcza , kurna, ten o gąsce Babince. Wszyscy będą dokarmiać
mojego psa po to, żeby narzygał w nocy na pościel. Ciotka zełzawi się po
dwóch godzinach żucia żarcia z wytrwałością tapira i zacznie płakać, "jak
to dobrze, że trzymamy się razem". Gówno prawda akurat, co wykażą następne
dwie godziny, kiedy to nawaliwszy się już, zacznie wyzywać swojego ślubnego od
złamanych chujów. To oczywiście prawda, ale dlaczego popierać to rzucaniem
w niego salaterką po śledziach? Mniejsza o jego mordę, ale ciotka nigdy nie
trafia.Plama na wersalce cuchnie jeszcze przez dwa tygodnie po Wigilii.
Jedyna nadzieja, że akurat w tym roku 6-letnia latorośl kuzynostwa z Łodzi
nie nawali w gacie w połowie kolacji i nie zakomunikuje o tym radośnie
jeszcze przed deserem. Bo to, że coś wywali sobie na łeb ze stołu, to pewne
jak w banku. Jeszcze tylko muszę przeżyć debilne gadki o polityce, przy
których wszyscy oczywiście skoczą sobie do gardeł i na siebie się
poobrażają. Na koniec ciotula Jadzia puści maleńkiego pawika na ścianę koło
swojego fotela i można będzie odtrąbić koniec męczarni. A nie, byłbym
zapomniał. Kolejną rozrywką będzie wyprawa na pasterkę, bo to religijna
rodzina. No to pójdę, choć nikt nigdy nie wyjaśnił, po nagłą cholerę tłuc
się po nocy, żeby stać na mrozie w bezruchu przez godzinę czy więcej.
Ciekawe, czy moja małżonka znowu wywinie orła na, ryj na schodkach
kościółka - jak to robi od kilku | lat z uporem godnym lepszej sprawy? W
kościele, jeśli tam się dopcham, będzie cuchnąć jak w gorzelni, bo wierni
tylko dlatego stoją na własnych nogach, bo za duży tłok, żeby upaść. Czasem
tylko ktoś beknie albo puści głośno bąka, ale i tak nikt na to nie zwróci
uwagi, bo wszyscy drzemią na stojąco. Wracając trzeba tylko będzie uważać
na chłopców z osiedla, bo w Wigilię katolicka młodzież szczególnie lubi
wpierdolić bliźniemu. Rok temu zaplanowali wujka Bronka , ale on chyba tego
nie zauważył, bo był zalany w płaskorzeźbę. Wreszcie wychodzą z chałupy,
wory jedne. Moment zamykania drzwi za ostatnim z tych troglodytów jest
najszczęśliwszą chwilą w moim świątecznym życiu. Kilka dni odpoczynku. Ale
mijają jak z bata strzelił, bo wielkimi krokami zbliża się kolejny
kretyński wynalazek - sylwester. Ludzie! Kto to wymyślił ?! Już od listopada ślubna
wydala z siebie idiotyczne pomysły, żeby pójść na "jakiś bal". Jakbyśmy
srali pieniędzmi... Albo żeby gdzieś wyjechać, gdzie gorąco. A niech se
włączy farelkę pod fikusem, będzie miała tropiki w chałupie, l tak przecież
skoczy się na balandze u Witka. Jasne, trzeba ładnie się ubrać, bo
wszystkim się wydaje, że to jakiś uroczysty dzień. Czyli żona najpierw puści w trąbę
pół budżetu domowego na jakąś kieckę, w której wygląda jak zwykle, czyli
jak w worku po nawozach sztucznych. Ale cena taka, że za to można by żywić
jeden powiat w Somalii przez kwartał. Ja się wbijam w garnitur, bo europejska
cywilizacja wymyśliła, że mężczyzna wygląda dobrze, gdy wdzieje na siebie
marynarę, co pije pod pachami. Pod szyją zawiążę sobie kolorowy postronek,
i tak mam przewagę, bo prysnę na dziób jakąś wodę kolońską i jazda, a
małżonka kładzie sobie tapety tyle, że palec w to wchodzi do pierwszego stawu, a
daje rezultat mumii Tutenchamona zaraz przed konserwacją. I zajmuje ze trzy
godziny. Łazienka, oczywiście, zajęta i wszyscy pozostali domownicy mogą
szczać do zlewu, jak mają potrzebę, albo niech zdychają na uremię. U Witka
ten sam zestaw ludzki, ale czasem trafia się coś nowego, na czym można by
oko zawiesić. Jak zwykle nic z tego nie wyjdzie, bo chociaż Wituś ma dużą
chałupę, to ryzyko za duże. Zresztą każda kobitka jeszcze przed północą
doprowadza się do stanu, w którym wygląda jak kupa. W tym dniu trzeba być
radosnym jak młody pies, szczerzyć zęby w uśmiechu i ruszać w tany, nawet
jeśli ni pyty nie mam o tym pojęcia. Zresztą nikt nie ma, za to wszyscy
miotają się w konwulsjach i po krótkim czasie cuchną, jak gdyby nie myli
się z tydzień. Baby w szczególności. Z facetami jest prostsza sprawa, bo już
koło jedenastej są pijani w sztok i bełkoczą albo chcą ruchać wszystko, na
co trafią w drodze do baru. O północy trzeba obcałować wszystkie te
oślinione i śmierdzące wódą mordy, obłudnie życząc wszystkiego najlepszego,
choć jedyne, o czym wtedy myślę, to żeby ich szlag trafił czym prędzej.
Potem sylwestrowa noc, banalna do bólu - rozmazane makijaże kobitek
(najlepszy tusz nie wytrzyma, gdy właścicielka walnie mordą w sałatkę),
śpiący pokotem faceci, jacyś zarzygani klienci w kiblu. Norma. Ja,
oczywiście, nawalę się już przed północą, żeby uniknąć konieczności
potańcówek i dialogów z własną żoną, bo co jej można nowego powiedzieć po
15 latach małżeństwa? Trzeba tylko doczekać do rana, kiedy ruszą pierwsze
autobusy, bo zamówienie taksówki graniczy z cudem. Pijany i śmierdzący
autobus dowiezie nas jakoś do domu. Można spać. Przeżyłem. Do siego roku!

  1. hmm , kubazzz 2/12/05 18:46
    ja tego nie stworzylem.
    ogolnie takie srednie.

    SM-S908

  2. śmieszne, a zarazem prawdziwe , Dygnitarz/Wiche 2/12/05 18:56
    dlatego mam gdzieś święta ze zgrają ludzi zwanych rodziną i tego cholernego 31 grudnia z pijaną w sztok chmarą pajaców. Grrrrr...

    "Dziękuję niebu, że we wszystkich
    swoich instynktach pozostałem Polakiem."
    Friedrich Nietzsche

  3. Niezłe :-) , DJopek 2/12/05 19:12
    Ale już to kiedyś czytałem, jednak dalej jest w tym trochę prawdy niestety...

  4. mam mieszane uczucia... , metacom 2/12/05 20:04
    ...bo to niby jest śmieszne... ale jak sobie pomysle, że tak jest w większości rodzin, to już mnie to nie śmieszy :(

    Największą sztuczką Szatana jest to,
    że ludzie w niego nie wierzą.

  5. heh to jak z dnia swira , wukillah 2/12/05 20:32
    123

    just d'oh it!

  6. A mi sie podoba. , Mms 3/12/05 21:39
    :))

    Pozdrawiam

  7. ehh , Birdman 4/12/05 00:35
    nie chce mi sie nawet tego czytac... niech mnie ktos dobije...

    ping?

    
All rights reserved ® Copyright and Design 2001-2024, TwojePC.PL