TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
A R C H I W A L N A W I A D O M O Ś Ć |
|
|
|
Dobre :) , Marcinex 6/03/13 14:55 cyt. ze strony zlomnik.pl:
2019: Roman jedzie do pracy
Published by notlauf on Marzec 02, 2013
Roman tego dnia zaspał. Zaspał nie dlatego, że zepsuł mu się budzik czy że zachlał ryja. Zaspał dlatego, że aplikacja WakeUp! w jego smartfonie przestała być kompatybilna z najnowszą wersją systemu operacyjnego, która samoczynnie zaktualizowała się przez noc, i żeby zaczęła znowu działać, trzeba było kupić ją na nowo, o czym Roman nie wiedział, smacznie chrapiąc do 7.20. Rzucając słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe wepchnął w siebie suchą bułkę i obrzydliwą ekokawę zbożową i pobiegł na parking do samochodu. Roman był jednym z nielicznych twardzieli, którzy z ohydnego blokowiska "Lazurowa Willa" powstałym na miejscu cmentarza w Palmirach jeździli do Warszawy samochodem. Nie bardzo miał jednak wyjście, gdy w zeszłym roku ZTM, zasłaniając się "optymalizacją polityki transportowej miasta" i "redukcją emisji dwutlenku węgla per capita" skasował jedyną linię autobusową kursującą z osiedla do metra Młociny. Wielu mieszkańców osiedla po prostu dreptało półtora kilometra do głównej trasy i łapało stopa, choć było to surowo zabronione.
Po wciśnięciu przycisku ENGINE START silnik nie zaskoczył od razu. Co do diabła? - zdążył tylko pomyśleć Roman, ale słodki, kojący głos asystenta pokładowego wyjaśnił wszystko: "za 500 kilometrów. Aktualizacja. Oprogramowania. Opłata. 250 zł. Zostanie pobrana. Z twojego konta". Coroczne, zdalne aktualizacje oprogramowania w samochodach były jednym z najlepszych sposobów na wyduszenie dodatkowej kasy od klientów, a każda aktualizacja była niezwykle ważna, ponieważ bez niej poprzedni system operacyjny po prostu przestawał działać. Nie daj jednak panie borze, żeby ktoś przy nim grzebał - auto nie tylko blokowało się na stałe, ale również wysyłało informację o naruszeniu praw autorskich. Roman westchnął i ruszył, wyboistą drogą dojeżdżając do głównej trasy. Ruch nie był dziś duży, więc przy drodze kręciło się sporo osób wyczekujących na podwózkę. Roman nie miał ochoty na problemy z policją, która polowała na biorących autostopowiczów (traktowano to jako przestępstwo gospodarcze - nielicencjonowany przewóz osób), więc choć twarze sąsiadów stojących przy drodze były mu znane, minął je i pojechał dalej. "Wjechałeś. W strefę. Odcinkowego pomiaru prędkości" - mówił asystent. Spokojnie, myślał Roman, nie dupną mnie tak łatwo, i tak utknę na światłach. Najpierw na tych dla ludzi, potem dla tych na jeży - rozmyślał i bezwiednie przyspieszył do 60 km/h. "Przekroczono. Prędkość. O 10 km/h." - zauważył asystent - "Z twojego konta pobrano. 100 zł. Na rzecz. Straży Drogowo-Mandatowej". KURWA! - krzyknął Roman w samochodzie i natychmiast tego pożałował. "Wykryto. Wściekłość. Nie prowadź. Samochodu. Pod wpływem. Agresji. Zarządzam 10-minutowy. Odpoczynek".
10 minut odpoczynku Roman wykorzystał na szluga. Były wprawdzie limitowane, ale koledzy Romana nie palili i odpalili mu połowę swoich limitów w zamian za kilka innych drobnych przysług. Roman ruszył dalej. Tym razem już się pilnował, ale i tak nie dawało się już jechać szybciej niż 50 km/h ze względu na rowerzystów. Przepis o tym, że wyprzedzając rowerzystę, trzeba jechać maksymalnie 10 km/h szybciej niż on, był jeszcze do zniesienia, ale gorsze były uregulowania, które weszły w życie w styczniu 2019: Unia Europejska zainspirowana przykładem Szwecji, wprowadziła zasadę, że w wypadku kierowcy z rowerzystą zawsze winny jest ten pierwszy, choćby rowerzysta złamał wszystkie przepisy świata. Polska protestowała, zasłaniając się niższą kulturą drogową, ale Unia wydała dyrektywę "ZERO OFIAR" i koniec. Na efekty nie trzeba było długo czekać: na drogach zaroiło się od pijanych rowerzystów jadących pod prąd i wpadających całym rozpędem na samochody w celu uzyskania odszkodowania i stałej renty. Nawet na postoju pod światłami można było zostać uderzonym przez rowerzystę i stać się winnym, absolutnie wszyscy wozili więc filmujące na 4 strony świata kamery. Zmniejszyło to problem o tyle, że teoretyczna wina rowerzysty była widoczna gołym okiem i bezsprzeczna, natomiast przepisy nie pozwalały go ukarać. Policjantowi - jeśli miał dobry dzień i sympatię wobec kierowcy - pozostawało tylko wpisać, że "w rzeczywistości wypadek nie miał miejsca".
Tak Roman dojechał do granicy miasta. Nie dało się tego nie zauważyć. "Przekroczyłeś. Strefę 1. Rozpoczynam. Pobór opłat" - informował asystent głosem Krzysztofa Ibisza. Pech Romana polegał na tym, że pracował w strefie 2., gdzie opłaty były już dość wysokie, a samochody wjeżdżające tam musiały spełniać normę Euro 7, stąd Roman musiał wziąć kolejny kredyt na Renault Clio VI w bazowej wersji 0.6 biturbo+hybryda. Przesuwając się w żółwim tempie po lewym pasie (środkowy był dla autobusów i taksówek, a prawy - dla rowerów), Roman zdążył już sprawdzić tweety i statusy wszystkich znajomych na fejsie, przeczytać wszystkie niusy na ponecie (oficjalny portal informacyjny PO), sprawdzić prognozę wzrostu cen benzyny, dowiedzieć się o pogodę na jutro i przepisy kulinarne na wczoraj. Co ciekawe, choć w samochodzie nie wolno było już jeść (od 2015) i palić (od 2014), to nadal można było podczas jazdy swobodnie surfować po sieci i nikt się nie czepiał.
Roman wjechał na najprzyjemniejszy odcinek: strefę 2. Tu już było więcej normalnych, jednopasmowych ulic, i choć prędkość na nich była ograniczona do 30 km/h, dawało się jechać płynnie. DawałoBY się jechać płynnie, gdyby nie stale aktywująca się funkcja Pre-Safe, która hamowała auto do zera. Ktoś wyjeżdżał z bocznej ulicy podporządkowanej - Pre-Safe i hebel w podłogę, bo przecież mógłby wyjechać, nie ustępując pierwszeństwa. Pieszy stoi na chodniku? Pre-Safe, przecież może wbiec. Jedzie rowerzysta? Tu akurat Pre-Safe się przydawało, bo taki dany rowerzysta najczęściej zajeżdżał drogę i wciskał klamki hamulców ile sił w dłoniach - a nuż dziś się uda. Roman czasem liczył, ile razy Pre-Safe włączy się na ostatnim odcinku drogi. Dziś wystarczyło 11. Z daleka zauważył miejsce do parkowania - podjechał do niego i włączył Park Assist. Samochód nie tylko sam płynnie wjechał w lukę, ale też aksamitnym głosem poinformował: "Rozpoczęto. Parkowanie w strefie płatnej. Pobieram opłatę z konta...".Nie ma piekła poza tym światem, on nim
jest, nie ma diabła poza człowiekiem,
on nim jest! - Bo za zbieranie podatku zabrały się też firmy. , ptoki 6/03/13 15:01
Ładnie to widać jak soft jest licencjonowany od CPU na którym działa na ten przykład...
Ostatnio orakiel sobie wymyslil licencjonowanie monitorowania zależne od ilosci CPU w systemie który monitorujemy.
Taki podatek...- Albo mówisz o czymś zupełnie nowym , bwana 6/03/13 17:14
albo o normalnym licencjonowaniu wg liczby procesorów, czyli dość dawnym w przypadku Oracle wynalazku. W niektórych przypadkach trudno jest wycenić licencję stąd pomysł na to, by moc przetwarzania była wyznacznikiem przydatności danego systemu w firmie, ergo, podstawą do licencjonowania. Jak każdy pomysł ma wady i zalety."you don't need your smile when I cut
your throat" - Mam na mysli nowy wynalazek. Dajmy na to: , ptoki 6/03/13 22:47
Masz EBS-a ktory pracuje na 8 CPU Aplikacyjnych i 4 CPU bazy. Płacisz nastepująco:
baza oraklowa na 4 CPU
EBS na 8 CPU
Ewentualnie 12 CPU EBS (jesli zawiera tez licencje na baze bo nie pamietam jak teraz to maja).
Czyli to standardowe podejscie ktore pewnie masz na mysli.
Ale teraz:
Chcesz to monitorowac. No i monitoring dziala ci na 2CPU. Na zupelnie innej maszynie.
I musisz zaplacic za te 12 CPU (app i baza) a nie za te 2 gdzie jest maszyna monitoringowa.
I to jest wlasnie ta zmiana "podatkowa".
Zreszta nawet to podejscie licencjonowania per CPU dla bazy tez jest podejsciem podatkowym.
Skoro ktos ma wieksza instalacje i wiecej danych to niech buli.
Niewazne czy zglasza nie wiecej bledow niz ten co ma baze dla 2 rdzeni. Niewazne czy wogole uzywa tych rdzeni. Niech placi.
U nas byl nawet taki cyrk ze jeden rep (i mam to w mailu) stwierdzil ze jak wylaczymy rdzenie w biosie to nie musimy placic za nie. A nam zalezalo aby miec najtansza instalacje a nie bylo procka 2core o sensownych parametrach.
A potem sie okazalo (jak juz kupilismy) ze jednak nie. Ze albo wyciagniemy fizycznie CPU albo placimy za wszystkie 4 nawet jak mamy je w biosie wylaczone.
Ale to jeszcze bym przebolal.
Przegieciem jest np zeby sobie narzedzie w rodzaju TOAD licencjonowac w zaleznosci od tego ile danych masz w bazie czy na ilu CPU ta baza chodzi.
Operacje robi sie te same co na małej bazie. A to ze jest ich wiecej to juz zostalo zaplacone w licencjach na baze.
Oracle sporo klientow traci na tym.
Ostatnio im mocno brwi sie podniosły jak nasi chcieli umorzyć dobrą 1/3 licencji bo sie doliczylismy ze nie uzywamy.
Zdziwienie bezgraniczne, ze jak to? umorzyc? Ze niby nie bedziemy uzywac? Ale ze jak? Nie chcecie placic?
:)
Chlopaki sie smiali ze larry bedzie musial dwa razy tego samego jachtu używać niedługo...- Ok, to faktycznie coś nowego a myślałem że to co na wstępie opisałeś , bwana 7/03/13 08:02
czyli przykład z E-BiznesFiutem. O co chodzi z tym monitorowaniem? To jakieś narzędzie? Usługa? OAM?"you don't need your smile when I cut
your throat" - Do EBS-ow mozna dokupic taki fikusny pakiet. , ptoki 7/03/13 08:33
Pozwala on na jakies deploymenty i jakis monitoring wnetrznosci (cos ala spotlight czy jak to sie tam zwie) i do tego jeszcze jest mozliwosc podsluchiwania ruchu sieciowego i skladania z tego "odczucia użytkownika". Taki mega bundel. I o ile mogl bym zrozumiec wycenianie tej automatyzacji deploymentu per cpu na jakim calosc lub aplikacja pracuje o tyle wycene monitoringu w oparciu o ilosc cpu w aplikacja+baza jest szaleństwem.
Troche bez sensu to robią bo akurat te dane mozna by z jakiegos accessloga miec zamiast sniffowac ruch ale jak to mówią: "mieli za dużo to dali".
A samo narzedzie do sniffowania inicjalnie bylo dla aplikacji http/https i targetowane bylo na jakies ecommerce gdzie warto wiedziec jak user odbiera to co klika (na biednie robi sie to google analytics) i jak udaje sie temu useru przejsc przez cykl zakupow a potem przez koszyk az do platnosci.
Fajna sprawa bo ten soft pokazuje ktora strona jest powolna, albo jak sie wydajnosc czy wolumentria zmienia w czasie.
Narzedzie wywodzi sie z websensor moniforca.- fakt, trochę to dziwne , bwana 7/03/13 09:22
tu bardziej sensowne jest licencjonowanie per stanowisko lub ew. per named user (no bo ewentualnie śledzone są "poczynania" użytkowników); per cpu wydaje się być istotnie dziwactwem.
A w ogóle jak się to narzędzie sprawdza? Faktycznie pozwala zebrać informacje jak podnieść jakość pracy użytkowników inne niż oczywiste (skalowanie sprzętem czy kwotami)? Mam tu na mysli to, czy ten soft pozwala na wykrycie tanich rozwiązań ewentualnych problemów w stylu "spartycjonuj tabelę XXXX i włącz parallel option którą masz i tak wykupioną". Przyznam, że w żadnym ze znanych mi wdrożeń EBS nie było to wykorzystywane. Poza tym jest to tak czy siak narzędzie reaktywne (tak jak zbieranie feedbacku od użytkowników) a nie proaktywne więc podejrzewam że niekoniecznie jest warte większej kasy."you don't need your smile when I cut
your throat" - Wiesz, ja jestem zwolennikiem nie bawienia sie w takie "podatki" , ptoki 7/03/13 10:02
Total commandera kupuje sie raz i nie ważne ile plików kopiujesz. To uczciwe podejscie.
Tak jak z samochodami.
Ja bym wolal zeby licencje byly sztukowane ale support platny od zgloszenia albo platne uaktualnienia.
Doczepianie sie do cudzego biznesu w taki sposób uważam za złą drogę.
A narzedzie jest calkiem ok.
W sumie jakby sie uprzec to i webalizer jakby go troche rozwinąć daje prawie to samo ale tu jest prawdziwy ruch sieciowy więc jesli serwer nie dostaje wywołań (awaria sieciowa) albo rozlacza sie w polowie komunikacji to access log moze nie pokazac prawdy.
No i nie kazdy appserwer daje accessloga w wygodnym formacie.
A narzedzie sie ludziom podoba.
Przykladowe use case:
-bierzemu aplikacje i patrzymy na to ile jest bledow z roznych kategorii: 404, 500, client abort itp. Jak jakas grupa ma ich podejrzanie duzo to zmieniamy dziedzine na IP serwera i widzimy czy wszystkie walą 500-ki czy jeden szaleje. I wiemy czy trzeba restartowac felernego czy to raczej problem z jakąś sprawą backendową.
-Podobnie z wydajnoscią ale tu mozna tez sobie wybrac grupe stron, policzyc ich sredni czas odpowiedzi i namalowac sobie jak wyglada sytuacja w ciagu ostatnich np. 3 miesiecy. Albo tydzien przed i tydzien po nowej wersji. I juz wiadomo czy dostawca/deweloper poprawil czasy czy nie.
-dodatkowo mozna sobie pokazac "server time" w zaleznosci od ilosci wywolan. Jesli czas jest taki sam przy roznym obciazeniu to nie zblizamy sie do granicy wydajnosci. A jak przy duzej ilosci wywolan czasy rosna to wiadomo ze gdzies jest waskie gardlo.
Do tego (u nas nie wykorzystywane) budowanie flowow i zliczanie ile z rozpoczetych sie skonczylo, ile bylo powrotow do wczesniejszych krokow i ile trwalo. Mozna z tego sie dowiedziec czy proces biznesowy jest szybszy czy nie.
-A główna zaleta jest prosta:
masz jednego faceta w systemie, sieciowca co dostarcza ruch i 50 aplikacji.
Facet buduje dashboardy, KPI (takie jakby czujki) i publikuje to tak aby wszyscy to mogli ogladac. I w organizacji od razu wiadomo ze system X korzystajacy z systemow Y, Z, W, U ma problem a przyczyną jest problem w W.
A czy jest reaktywny? Nie zawsze. Czasem system tak ma ze caly czas sypie 500-kami. Niewiele ale sypie. No i dziala tak ze klikniecie trwa powiedzmy 5 sekund.
Dzieki temu ze sledzi sie ile jest bledow i jakie sa czasy jeszcze zanim userzy wyczuja ze to nie raz na 30 klikniec jest 500-ka albo nie 5sekund trwa przetwarzanie a 6,5 to mozna zareagowac jeszcze zanim zadzwonia.
Gdyby chciec calosc zrobic z access loga to trzeba bylo by mase dostepow, kopiowanie tych plikow po sieci, użeranie sie z formatami, i takie tam.
No i sniffujac mozna wychwytywac tresci na stronach. Czasem aplikacja odpowiada http 200 a w tresci jest ładny stacktrace z Exceptionem :) Tego accesslog nie ogarnie...- aaa, czyli to jest narząd do analizy ruchu sieciowego ale na dość ogólnym poziomie , bwana 7/03/13 16:14
abstrakcji. Myślałem że to coś, co analizuje trace-y, zapytania, waity itepe. No ale przy mocno rozbudowanej infrastrukturze systemowej faktycznie może być pomocne."you don't need your smile when I cut
your throat" - Jeden do tego, Inne (w tej paczce) to wlasnie tego typu analiz , ptoki 7/03/13 20:47
niskopoziomowych na samym EBS-ie.
|
|
|
|
|
All rights reserved ® Copyright and Design 2001-2024, TwojePC.PL |
|
|
|
|