Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Pixel Heaven 2017 - raport z retroimprezy
    

 

Pixel Heaven 2017 - raport z retroimprezy


 Autor: Liluh | Data: 08/06/17

Pixel Heaven 2017 - raport z retroimprezyPixel Heaven stał się rozpoznawalną marką. To nie tylko jedyna w swoim rodzaju impreza komputerowa, ale i powstały obok niej drukowany i dostępny w kioskach magazyn Pixel, a także forum współpracy indie deweloperów. Zawsze zaskakuje i po raz kolejny cieszy, utrzymując wysoki poziom także w 2017 roku. Zapraszamy do relacji.

Słowo wstępu...

O Pixel Heaven piszę od samego początku [oto nasze wcześniejsze raporty z lat 2013, 2014, 2015, 2016, przyp. redakcji ]. Co jeszcze można powiedzieć o tym wywodzącym się z czystej pasji wytworze polskiej, komputerowej popkultury, czego jeszcze nie napisano przez te lata? W tym roku warszawską imprezę komputerową odwiedziłem już po raz piąty i chociaż uspokojony wysokim poziomem zeszłorocznej edycji liczyłem na miłą powtórkę, to jednak czekały mnie pewne niespodzianki.


(kliknij, aby powiększyć)





Po staremu na nowo

Pixel Heaven 2017 miał w tym roku wyjątkowo długą formułę. Trwał bowiem aż cztery wiosenne dni. Tutaj zresztą tkwi największa zmiana w stosunku do edycji 2016. Harmonogram wyglądał w ten sposób, że w czwartek (25 maja) na warszawskiej Pradze odbyła się konferencja indie deweloperska Pixel Connect. Od piątku PH hulał już w tradycyjnej formule w tym samym miejscu co ostatnio - klimatycznej zajezdni autobusowej przy ul. Włościańskiej. Zaczęto, jak zawsze, dniem rozruchowym z powolnym startem, tj. pogadankami na zmianę z projekcjami filmów, a na sobotę przypadły wydarzenia z gatunku crème de la crème, czyli spotkania z zaproszonymi gośćmi, konferencje i rozdanie nagród Pixel.Awards. Impreza zakończyła się w niedzielę (28.05).

Nowością jest więc wydzielenie spotkań i konferencji nastawionych na dotarcie do młodych twórców gier. Kameralna formuła na pewno sprzyja nawiązywaniu kontaktów biznesowych. Wcześniej ta część Pixela zawsze wymieszana była z całą resztą, przez co powstawał istny twórczy chaos. Zdarzało się, że na tej samej sali z jednej strony trwała poważna rozmowa o tworzeniu rynku gier w Polsce, a w drugim końcu rozstrzygał się turniej w Tetrisa czy inną grę. Rozentuzjazmowane wrzaski kibiców rozpraszały prelegentów, a słuchaczom utrudniały odbiór. Dodatkowo, między oboma punktami, wśród licznych stoisk, przetaczały się też tłumy odwiedzających. Stąd też pomysł Pixel.Connecta i wydzielenia treści poważnych, z pozostałej - czysto przecież rozrywkowej całości. Pomysł wydaje się niezły, ale trochę żal mi tego specyficznego klimatu i, bądź co bądź, masowego odbiorcy. Powstawanie gier, czy to z punktu widzenia deweloperskiego, czy to biznesowego zawsze wydawało mi się ciekawym tematem, tak jak aktualny stan rodzimego rynku. Dla mnie wartością Pixel Heaven był właśnie ten przenikający wszystko miks retro-indie z pewną dozą powagi przyniesionej przez przedstawicieli biznesu. Trzeba jednak zrozumieć organizatorów. Skompresowanie wszystkiego w jednym miejscu i czasie jest po prostu trudne do opanowania i na dłuższą metę kontrproduktywne. Niemniej, cała plejada „hodowców indyków” miała swoje stoiska otwarte dla odwiedzających w przepastnych kazamatach zajezdni autobusowej. Odbyły się też dyskusje na temat tworzenia gier, czy to w kameralnym „Secret Roomie”, czy na scenie głównej.

Jednak clue programu leżało gdzie indziej. Przecież nie ma Pixela bez 8/16/32-bit, a w tym roku wszystkich retromaniaków czekała nie lada gratka. Powrót legendarnej redakcji magazynu „Top Secret” oraz zupełnie nowy (!), stworzony przez nią numer pisma. Było nostalgicznie i ciekawie, z humorem i swadą. Były pytania od czytelników i liczne wzruszenia, a także rozdawanie autografów. A to tylko początek atrakcji.

Pojawili się bowiem liczni zagraniczni goście: Bo Jangeborg (legenda ZX Spectrum, autor gry „Fairlight”), Rob Hubbard (kompozytor muzyki elektronicznej - znany z C64 i gier „Commando”, „International Karate” czy „Jet Set Willy”), Charles Cecil (założył Revolution Software – „Broken Sword”, „Beneath a Steel Sky”), znany i lubiany Jon „Jops” Hare (Sensible Software - Sensible Soccer) oraz Petro Tyszczenko (Amiga International). Ze wszystkimi można było pogadać, zrobić sobie zdjęcie, a przede wszystkim z posłuchać co mieli do powiedzenia o starych czasach. W ramach ciekawostki wspomnę o niespodziewanej wizycie minister cyfryzacji, pani Anny Streżyńskiej. Osoby sympatycznej, sprawiającej wrażenie szczerze zainteresowanej naszym rodzimym światkiem komputerowym.

Wielką uwagą cieszyły się bardzo dobrze przygotowane i liczne retro sprzęty oraz emanujące mechanicznym urokiem flippery. Licznie stawili się „indyczy” deweloperzy (ponad 40), chętnie demonstrujący i opowiadający o swoich dziełach. Były planszówki, w tym klasyczny polski RPG - Kryształy Czasu, w edycji karcianej „Labirynt Śmierci” sprzedawany przez autora. Tradycyjnie już obszerne stoisko zajmowały komiksy, a także szereg przybytków z gadżetami: kubkami, pinami i naklejkami a także gamingową odzieżą. Oprócz tego funkcjonowała jeszcze giełda starego sprzętu, wystawa polskich twórców grafiki cyfrowej czy kącik gier planszowych. W tym roku wyraźną popularnością cieszyły się wszystkie gry komputerowe oparte o VR, zwłaszcza stoisko do wirtualnej gry we frisbee firmy Hyperbook. W tym rynku jest potencjał, który dostrzegają tak gracze, jak i deweloperzy. Wydaje się, że najlepsze jeszcze przed nami.

Nowością, mało związaną z ogólną tematyką imprezy, była spora wystawa klocków LEGO. To taki ukłon w stronę coraz liczniej odwiedzających PH najmłodszych, dla nich te misterne konstrukcje stanowiły nie lada atrakcję. Zresztą, specjalnie dla pociech przygotowano strefę o wiele mówiącej nazwie - Kids Play&Learn zone.
Na dorosłych wielbicieli retro czekało, z kolei, solidne afterparty i koncert grupy Kryzys.

Pełną listę wydarzeń możecie znaleźć tutaj: pixelheavenfest.com/mainstage (oraz secret stage i inne).



Podsumowań czas

Ekipa organizująca Pixel Heaven ma już na tyle duże doświadczenie, że ilość wpadek została ograniczona do minimum, toteż można być zadowolonym z relatywnie wysokiego poziomu imprezy. Piszę tak, pamiętając, że nie mamy do czynienia z wielkimi eventami w rodzaju organizowanych w Polsce mistrzostw e-sportów opłacanych wagonami kasy od sponsorów. PH napędzany jest głównie pasją i jak mówi jego spiritus movens Robert „Łapusz” Łapiński: zarówno impreza, jak i magazyn Pixel powstały z emocji.

Używanie komputera było kiedyś same w sobie rozrywką, fascynacją, otwierało nowe światy, wrota wyobraźni, dawało niesamowite możliwości. Dzisiaj w ludzkim świecie żyjącym już na poły w wirtualnej rzeczywistości, gdzie komputer jest narzędziem spowszedniałym, oczywistym i pozbawionym uroku, trudno o tym pamiętać. Kontakt z nim jest w takiej czy innej formie niemal nieprzerwany (smartfony, komputery samochodowe, zegarki etc.), a ogromna skala możliwości wykorzystania nie zachęca do rozwoju osobistego i nie wyzwala w młodych ludziach pasji. To zresztą normalna kolej rzeczy. Pionierstwo wymaga odwagi i pomysłowości w wytyczaniu nowych szlaków zarówno wśród producentów i programistów, jak też zwykłych użytkowników. Świat komputerów 30 lat temu był różnorodny i wzajemnie sprzętowo czy programowo niekompatybilny. Wybór modelu komputera był niemal równoznaczny z opowiedzeniem się za daną subkulturą. A każda taka decyzja mogła okazać się błędem i ślepą uliczką, zakończoną wizytą w piekle marnego oprogramowania czy starzejącego się sprzętu. Tymczasem na zmianę komputera trzeba było czekać latami, bo horrendalnie wysokie ceny uniemożliwiały wielu kupno kolejnego, być może bardziej udanego. Rynek wzrastał, rozwijał się i konsolidował. Aż po wielu latach słowo „komputer” stało się archaizmem lub na tyle zmieniło swoje znaczenie, że nie do końca odpowiada rzeczywistości.

To właśnie z tej doniosłości wyboru i niepowtarzalności czekającej przygody, w dziecięcych sercach lat 80/90. XX wieku narodziły się emocje, których dzisiaj próżno szukać wśród nastolatków. To właśnie dostrzegł Łapusz, jak wielu równolatków wychowujących dzieci, i to chciał przekazać, ożywić i uczynić wartością, zarażając swoją pasją kolejne pokolenia.

I dobrze. Chwała mu za to. Do zobaczenia za rok.



Galeria zdjęć


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)