Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Test Razer Diamondback i Orochi - ostateczne rozwiązania dla graczy?
    

 

Test Razer Diamondback i Orochi - ostateczne rozwiązania dla graczy?


 Autor: NimnuL | Data: 09/02/16

Test Razer Diamondback i Orochi - ostateczne rozwiązania dla graczy?Firmy Razer nie trzeba nikomu przedstawiać. Peryferia gamingowe tego producenta zyskały dużą popularność w świecie e-sportu i często budzą skrajne emocje. Jedno jest pewne – nie sposób przejść obok nich obojętnie. W przeszłości Razer opracował model myszki, który zyskał tak duże uznanie wśród graczy, że stał się produktem wręcz kultowym. Mam tu na myśli Diamondback z 2004 roku. W 2015 roku Diamondback powrócił – bardziej kolorowy, bardziej dokładny, ale czy lepszy? Do pary w teście wystąpi również Orochi, niewielki, przenośny gryzoń oferujący sporą czułość oraz podwójny sposób komunikacji. Zapraszam do sprawozdania z mojego dwutygodniowego romansu.

Zaloty

Strona producenta: www.razerzone.com
Strona Orochi: www.razerzone.com/gaming-mice/razer-orochi
Strona Diamondback: www.razerzone.com/gaming-mice/razer-diamondback

16 tysięcy dpi to rozdzielczość iście szatańska, której prawdopodobnie nawet właściciele monitorów 4K nie wykorzystają. 8,2k dpi w przypadku myszki bezprzewodowej to również rarytas, tak samo jak jej (bez)przewodowość. Okazuje się bowiem, że Orochi potrafi komunikować się z komputerem za pośrednictwem tak przewodu jak i fal radiowych (Bluetooth). Oba modele są uniwersalne pod względem kształtu, oferują też wyżyłowane parametry techniczne oraz siedem w pełni programowalnych przycisków.


(kliknij, aby powiększyć)

Dla przypomnienia, Razer chwali się, że ich Diamondback z 2004 roku jest pierwszą na świecie myszką wyposażoną w gamingowy sensor optyczny. Ewolucja linii tych myszek trwa już 11 lat, czego owocem były cztery modele, choć tylko trzy generacje. Czy model z 2015 roku jest ostatnim przedstawicielem tego gatunku? Śmiem wątpić, i choć na kompletnie nowy model przyjdzie nam z pewnością poczekać, to jakaś wariacja kolorystyczna może pojawić się już wkrótce. Omawiany tutaj Orochi to następca modelu z 2013 roku, który wyglądał podobnie, ale wyposażony był w mniej czuły sensor trzeciej generacji.



Zauroczenie


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Wyposażenie pudełkowe obu modeli sprawia wrażenie klasy premium – już same opakowania zaprojektowano w sposób elegancki, a porządna instrukcja obsługi wraz z firmową naklejką to część wspólna. Orochi otrzymał dodatkowo komplet markowych baterii oraz prosty pokrowiec zapinany na zamek błyskawiczny. Odczepiany przewód zamyka temat. Obudowa obu modeli jest symetryczna, pasując zarówno użytkownikom praworęcznym jak i mańkutom. Na każdym z boków umieszczono po dwa przyciski oraz gumowe okładziny. Rolka znajduje się centralnie pomiędzy przyciskami głównymi. Pod spodem znajdują się trzy teflonowe ślizgacze oraz oczko czujnika laserowego otoczone teflonowym pierścieniem. Podobieństwa kończą się w tym miejscu, a włącznik zasilania pod brzuchem Orochi jest pierwszą różnicą. Kolejna kryje się po zdjęciu pokrywy, która utrzymywana jest na miejscu przez trzy niewielkie magnesy, a pod którą kryje się komora na dwa ogniwa zasilające AA. Na przedzie, tuż pod rolką znajduje się gniazdo microUSB, do którego dostęp ma wyłącznie specjalnie uformowana wtyczka dołączonego sznura. Zastosowane w obu modelach przewody są elastyczne i umieszczone w nylonowym oplocie.

Oba omawiane tutaj modele cechuje rzadko spotykana jakość wykończenia. Już a pierwszy rzut oka sprzęt sprawia wrażenie solidnie zbudowanego. Dotyk to wrażenie pieczętuje. Zastosowane materiały są wręcz wyśmienite. Grzbiet Orochi to jednolite, matowe aluminium z logiem Razera (bez podświetlenia). Plastik, z którego wykonano resztę obudowy sprawia wrażenie solidnego, a miękkie i karbowane okładziny gumowe zapewniają świetne podparcie dla palców. Diamondback prezentuje się nieco inaczej, niż dyktuje standard w tej klasie sprzętu – obudowy nie pokryto gumowaną warstwą jak ma to miejsce np. w Mionix Avoir i Naos (), Ozone Argon, SteelSeries Rival 300 czy nawet u taniego Rival 100. W zamian grzbiet wraz z przyciskami głównymi wykończono matowym, masywnym plastikiem. Chropowatość powierzchni jest znakomicie wyczuwalna pod palcami (a faktura głębsza na przyciskach głównych), co daje kapitalne wrażenia użytkowe. O tym jednak za moment, jak również o rolce, która w obu modelach stanowi klasę samą w sobie.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Kółko w obu modelach jest podświetlane, natomiast Diamondback oferuje dodatkowy festiwal kolorów w logo producenta oraz listwie biegnącej wokoło całej myszy.


Razer Diamondback | Mionix Naos 7000 | Razer Orochi | Microsoft Sculpt Touch Mouse
(kliknij, aby powiększyć)





Gra wstępna

Zanim zagłębię się w szczegóły, zacznę od oprogramowania, które należy pobrać ze strony producenta, a które jest niezbędnym dodatkiem pozwalającym na cieszenie się pełnią możliwości omawianych tutaj gryzoni. Oczywiście oba modele to urządzenia plug and play, do prawidłowego działania nie wymagają dodatkowego softu, a sterowniki (Windows XP w górę oraz Mac OS X v10.8 w górę) instalowane są automatycznie.


(kliknij, aby powiększyć)

Razer Synapse ważący 21MB po zainstalowaniu wymaga utworzenia konta, cały proces wraz z potwierdzeniem rejestracji zamyka się w minucie. Dodatkowe kilka minut zajmie proces aktualizacji. Po dopiciu kawy można rozpocząć konfigurację.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Podstawowe opcje rozdzielono na kilku zakładkach z przejrzystą reprezentacją graficzną. Na kolejnych kartach zdefiniujemy działanie przycisków, czułość sensora (wraz z progami, pomiędzy którymi można się swobodnie przełączać), przyspieszenie, częstotliwość próbkowania, efekty świetlne oraz kalibrację sensora dla konkretnej podkładki (dowolnej lub Razerowskiej), a także parametr LOD. Dodatkowa zakładka dotycząca zasilania Orochi pozwala zdefiniować czas uśpienia myszki oraz próg informacji o niskim poziomie naładowania baterii. Ustawienia zapiszemy w profilu utrzymywanym w pamięci gryzonia.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Na kolejnej zakładce nagramy makro oraz przejdziemy do zaawansowanej konfiguracji efektów świetlnych Chroma – raj dla fetyszystów tęczowych kolorów. Przykładowe efekty Razer zaprezentował na swojej stronie.

Ilość opcji w Diamondback jest wręcz przytłaczająca, osoby niezdecydowane mogą tutaj spędzić więcej czasu niż na samym graniu. Gdy jednak uda się w coś zagrać, w dyspozycji oczekuje szereg statystyk zliczających drogę przebytą przez gryzonia, ilość kliknięć, obroty rolką czy użycia makro. Dodatkowo można wyświetlić mapy dotyczące kliknięć oraz ruchów myszką, a także statystyki użycia klawiatury Razer. Dane te można wyświetlać dla poszczególnych sesji oraz urządzeń, jak też zbiorczo od początku.

Pomimo, że panuje tutaj przepych, oprogramowanie jest według mnie intuicyjne i dość przejrzyste, choć panujący mrok nie jest pomocny. Zaznajomienie się ze wszystkimi opcjami oraz dostosowanie myszy do moich potrzeb zabrało mi przysłowiowe pięć minut.



Zabawa na całego

Za platformę testową posłużyły gry: Portal 2, Syberia 2, Half-Life 2, Metro 2033, Hitman Absolution, Counter Strike, a także Adobe Photoshop oraz Microsoft Project. SteelSeries DeX, tania podkładka materiałowa, blat stołu oraz obrus tekstylny. Z Orochi oraz Diamondback spędziłem ponad dwa tygodnie, w trakcie których tylko podczas grania kliknąłem blisko 10 tysięcy razy, przesunąłem myszkę o blisko pół kilometra, a rolka przejechała ponad 10 metrów.

Współpracę z Orochi oraz Diamondback oceniam poprzez pryzmat moich doświadczeń z SteelSeries Rival 300, Ozone Argon, Mionix Naos 7000 i Avoir 7000 oraz Logitech MX Master.

W 2004 roku Diamondback został wyceniony przez producenta na $60, co Polskie sklepy przetłumaczyły na okolice 220zł. Propozycja cenowa dla najnowszej wersji to już $90, co rozdmuchało cenę w złotówkach do kwoty zaczynającej się od 380. To więcej niż sporo za gryzonia, który nie oferuje graczom zmiany kształtu lub wagi. Czy zatem najnowszy układ laserowy będzie wystarczający do uzasadnienia tej kwoty? Uwaga w kwestii Orochi – w chwili obecnej na rynku występuje zarówno najnowszy model jak i poprzednik, a sprzedawcy czasem nie wiedzą co tak naprawdę oferują lub niejasno opisują produkt. Model z 2013 roku wyposażony był w sensor trzeciej generacji o rozdzielczości 6400dpi. Aktualnie cena takiej myszki zawiera się w przedziale 230-300zł, a koszt najnowszego modelu startuje z okolicy 320zł.

Czułość muszki regulowana jest z aptekarską precyzją, ze skokami co 50dpi w zakresie 100-8200/16000dpi (Orochi/Diamondback). Wedle życzenia można zdefiniować do 5 poziomów rozdzielczości, po których będziemy się przełączać w sposób płynny lub skokowy, za pomocą zdefiniowanych przez nas przycisków. Można też przypisać dowolnemu przyciskowi myszy konkretną wartość dpi. Wystarczy dosłownie krótka chwila, by Diamondback oczarował – laserowy czujnik jest wprost zachwycający. Nowoczesne myszki gamingowe oferują świetne rezultaty, jednak nawet Ozone Argon, choć wyśmienity, to nie zapewniał takiego poziomu kontroli jak Diamondback. Myszka jest nie tylko niesamowicie precyzyjna, ale również obłędnie responsywna. Reakcja kursora jest natychmiastowa. Myślicie sobie pewnie, że wiele myszek oferuje reakcję na poziomie 1ms. Zgadza się – na papierze wiele modeli jest podobnych, jednak w praktyce z jakiegoś powodu różnica w śledzeniu ruchu myszy jest zwyczajnie wyczuwalna tak zmysłem dotyku jak i wzroku. Sensor Orochi wypada niemal równie dobrze, choć należy mieć na uwadze niższy czas reakcji podczas połączenia Bluetooth.

Warto mieć na uwadze, że połączenie Orochi przy użyciu przewodu, myszka dostaje werwy, która powinna sprostać wymaganiom nawet zaawansowanych graczy. Niestety dołączony przewód ma zaledwie 90 centymetrów długości (plus wtyczki), co w wielu przypadkach nie będzie wystarczające. Szkoda, że w zestawie nie znalazł się drugi, dwukrotnie dłuższy przewód. Przez wzgląd na złe dojście do portu microUSB, zwykły przewód raczej nie będzie pasował (wtyczka nie zmieści się w zatokę lub będzie blokowała rolkę). W obecnej sytuacji przyjdzie posługiwać się przedłużaczem. Niestety nic nie wskazuje na to, aby Orochi był w stanie ładować akumulatory, gdy połączymy go z komputerem przewodem USB. Szkoda, bo ta funkcja z pewnością zostałaby doceniona przez rynek. W trybie USB, Orochi działa jednak bez baterii, co może się przydać.


(kliknij, aby powiększyć)

Oba czujniki laserowe są niewrażliwe na typ podłoża, a dokładność śledzenia jest idealna nawet na kiepskim podłożu. Podczas testów nie udało mi się zmusić żadnego z omawianych tu modeli do akceleracji wstecznej, nie zaobserwowałem również jittera, interpolacji oraz predykcji nawet na najwyższych ustawieniach czułości. Należy mieć na uwadze, że opanowanie kursora powyżej 10 000 dpi jest nie lada wyzwaniem. Mouse Rate Checker potwierdził ustawienia dotyczące próbkowania.

Razer dopiął temat śledzenia ruchu myszki na ostatni, złoty guzik. To jednak nie wszystko. Rolka zainstalowana w Orochi oraz Diamondback stanowi klasę samą w sobie. SteelSeries Rival 300 oczarował mnie fantastyczną rolką z jej kapitalną wręcz kulturą pracy. Orochi wyposażono w równie dobre rozwiązanie, a w Diamondback jest nawet o oczko lepiej. Miękka guma, którą pokryto rolki, wraz z agresywnym bieżnikiem oraz kapitalnym wręcz oporem i skokiem kółka, zapewnia wyśmienitą kontrolę, odpowiedź oraz prowadzenie. . Razer zastosował różne przełączniki dla obu myszek. Przyciski Orochi pracują dość cicho oraz mają stosunkowo miękki skok - szczególnie wyczuwalny dla przycisków pomocniczych. Klawisze Diamondback pracują ze zdecydowanym klikiem oraz szybkim, nisko profilowym skokiem. Również rolka w przenośnej myszy toczy się z mniejszym oporem, a klik pod nią wymaga użycia mniejszej siły. W mój gust bardziej wpasowuje się kultura pracy Diamondback – jej kółko pracuje z wyraźnym oporem i wyczuwalną wibracją skoku. Obie rolki można nacisnąć z góry lub pchnąć w prawo.

Obie omawiane przeze mnie propozycje Razera zaprojektowano tak, aby dały się prowadzić w niemal dowolny sposób, choć Orochi ze względu na niewielki rozmiar prosi się o sterowanie palcami. Diamondback pozwala na szponiaste ułożenie dłoni. Niestety boczne okładziny w obu modelach są dość małe i nisko położone. Nie zapewnia to najlepszych wrażeń użytkowych, choć o zmęczeniu nadgarstka mowy nie ma. Obudowa obu myszek wymaga przyzwyczajenia, choć akceptacja ze strony dłoni nie musi nastąpić. Boczne przyciski leżą we właściwych miejscach - są łatwo osiągalne przez kciuk.

Wbrew pozorom optymizm w moich dotychczasowych słowach nie jest wynikiem ani zakochania ani zauroczenia, a chłodną oceną będącą wypadkową doświadczenia oraz wrażeń z dwóch intensywnych tygodni. Dlatego też wypada mi się odnieść do innych modeli. Zarówno Ozone Argon jak i Steel Series Rival 300 są propozycjami zdecydowanie bardziej optymalnymi, a oferującymi bezsprzecznie świetne wrażenia użytkowe. W Mionix Naos oraz Avoir jest nawet lepiej, ale za wyższą kwotę. Oba modele biją Diamondback na głowę w kwestii ergonomii. Rival 300 z przyczyn oczywistych świetnie układa się pod prawą dłonią, ma do tego kapitalne okładziny boczne oraz znakomitą rolkę, a także bardzo przyzwoity układ śledzenia. Argon wyposażono w czujnik laserowy z górnej półki oraz pokrytą gumową warstwą obudowę, wraz z dobrym profilowaniem boków. Nie zapominam również o regulowanej masie. W porównaniu z konkurencją, Diamondback to gryzoń surowy, wręcz spartański w swojej budowie – nagi, plastikowy grzbiet oraz prosty profil obudowy. W zamian mysza odwdzięczy się fantastycznym czujnikiem laserowym, znakomitą rolką oraz spektakularnymi efektami świetlnymi. Za jednego Diamondbacka kupimy jednak po jednym egzemplarzu z w/w konkurencji.



Pożądanie?

Oj tak. Każdym ze zmysłów. Oba modele. To bezkompromisowe rozwiązania dla graczy. Owszem, nie jest to propozycja będąca w stanie trafić w potrzeby każdego zaawansowanego (ba, nawet pro) gracza. Nie można regulować wagi, obudowa nie ma zmiennej geometrii, a ilość przycisków jest umiarkowana. W zamian Diamondback otrzymał najlepszy czujnik laserowy, z którym miałem rozkosz obcować. Orochi pod tym względem nie ma się czego wstydzić, pod jego brzuchem znalazła się czołówka w rozwiązaniu śledzenia, mogąca stanąć sensor w sensor ze znakomitym Logitech Darkfield z modelu MX Master. Razer wyposażył oba modele w najlepszą rolkę, którą toczyły moje palce. Ogólne wrażenia dotykowe są pozytywne, Razer zaprojektował oba modele w sposób przemyślany i dbały. Precyzyjne wykończenie oraz jakościowe materiały nie budzą najmniejszych nawet zastrzeżeń. Czy całość stanowi uzasadnienie kwoty ponad trzystu złotych? Według mnie nie, ale na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie samemu.