Akustyczna ambrozja - test słuchawek RHA MA750 i T20 Autor: NimnuL | Data: 27/02/17
|
|
Dźwięk w uszach
Platforma testowa obejmowała: FiiO E07K Andes jako DAC USB, Moto G (3 gen), karta dźwiękowa w HP ProBook 640 G2, a także Denon AVR-1906 wraz z DenonDVD1920. Materiałem dźwiękowym były płyty CDA, SACD oraz pliki FLAC. Przed rozpoczęciem odsłuchu słuchawki grały przez 24h.
(kliknij, aby powiększyć)
Pomimo wspólnego producenta, oba modele w różny sposób układają się w uchu. MA750 w pierwszej chwili nieco mnie rozczarował. No dobrze, rozczarował mnie mocno, zważając na niemałą kwotę, jaką należy wyłożyć za te maleństwa. Od modeli dokanałowych nawet za niecałą stówkę oczekuję wygodnego użytkowania (taka specyfika konstrukcji), więc każde ziarenko grochu w przypadku słuchawek za cztery setki urasta do rozmiaru Grycanki. Po kilku próbach znalazłem jednak optymalne ułożenie słuchawki w swoim uchu. Nadal nie wpasowuje się to idealnie w moje oczekiwania, ale o dyskomforcie mowy nie ma. Po krótkiej chwili zapominam jednak, że MA750 siedzą w mojej głowie. Problem może być poważniejszy w przypadku osób o mniejszych uszach, zwracam więc uwagę. Faktem jest natomiast, że obudowa słuchawki jest po prostu spora i nieco wadzi o moje ucho, przez co mam problemy z wpasowaniem lub odpowiednio głębokim wprowadzeniem słuchawki. Nie zawsze za pierwszym razem mi się to udaje. Sprawa całkowicie inaczej ma się w przypadku T20, których to obudowa wpasowuje się doskonale w kształt małżowiny. Słuchawka natychmiast mości się w kanale, stając się całkowicie przezroczysta dla użytkownika.
Jeśli chodzi o dołączone do zestawu wkładki piankowe to mam w stosunku do nich mieszane uczucia. Po pierwsze materiał z którego je wykonano jest dość sztywny i mało plastyczny, w związku z tym nie daje się modelować (nawet po ogrzaniu) w przeciwieństwie do np. Snab FT-3 lub Comply T-400. Dodatkowo raczej niezbyt pewnie siedzą na trzpieniu słuchawki, w związku z czym wyprowadzenie akustyczne przesuwa się względem pianki zmieniając nieco dźwięk. Zdarzało się też, że wyjmowałem samą słuchawkę, a pianka zostawała w uchu (uszy czyste! :)
Dla miłośników piankowych tipsów sugeruję zakup czegoś innego, jak się okazało zarówno Snab FT-3 jak i Comply T400 pasują do obu modeli słuchawek RHA. Co prawda nie trzymają się ich jak polityk koryta, ale ze względu na plastyczną strukturę umożliwiają łatwe wsunięcie w ucho i świetne dopasowanie.
W związku z powyższym, w teście korzystałem z silikonowych tipsów oraz alternatywnych pianek. Co usłyszałem? No właśnie. Ilekroć w notkach prasowych, na opakowaniach produktów, czy w broszurach reklamowych widzę hasła mówiące o rewolucji, wynalezieniem czegoś na nowo, cudownym odkryciu oraz inne kreatywne hasła pochodzące od ludzi z marketingu, to dostaję napadu mdłości i wstydliwej wysypki, a na usta ciśnie mi się leniwe: “bitch, please!”. Nie inaczej było i tym razem. Rezultat wygląda trochę tak jakby sztab handlowców urządził sobie orgię integracyjną, na koniec której wszyscy wyrzygali się na stronę internetową oraz opakowanie. Ja rozumiem, że firma RHA jest ambitna, a omawiane tutaj słuchawki są niezłe i twórcy chcą się tym pochwalić. Ale litości. Niech produkt mówi sam za siebie, nie trzeba wypychać go przed szereg jak zasmarkaną sierotę.
A więc muzyka buch, spisywanie wrażeń w ruch. A jest co notować. Już od pierwszego momentu. Oba omawiane tutaj modele to konstrukcje z przewodem prowadzonym nad uchem. MA750 ma już fabrycznie uformowane wyprowadzenie przewodu w postaci elastycznego (ale nie plastycznego) zgrubienia. T20 natomiast pozwala modelować kształt, dzięki czemu lepiej dopasowuje się do rozmiaru ucha. Dlaczego o tym mówię w tym miejscu? Bo takie rozwiązanie nie tylko pozytywnie wpływa na komfort użytkowania, znacząco zmniejsza także tzw. efekt mikrofonowy na przewodzie (ocieranie przewodu np. o ubranie nie przenosi drgań na obudowę słuchawki), a to wyraźnie poprawia odbiór muzyki. Izolacja akustyczna też nie jest bez znaczenia. W obu przypadkach mamy do czynienia z jej pasywną odmianą i podobnym poziomem, dość typowym dla słuchawek dokanałowych. Oczywiście wkładki piankowe zapewniają nieco intymniejszy odsłuch, choć ze względu na trudność w ich ulokowaniu w uchu, tłumienie plasuje się raczej u dołu stawki dla tego typu rozwiązania, daleko za produktami Comply lub im podobnym. Wkładki silikonowe to typowe kształty i rozmiary niewyróżniające się niczym specjalnym. W teście wykorzystywałem średni rozmiar wkładek pojedynczych oraz tych z podwójnym kołnierzem. No to zaczynamy.
Wystarczy zaledwie kilka chwil, aby stwierdzić że w przypadku MA750 jest więcej niż dobrze. Dźwięk dobiegający do moich uszu nasycony jest dynamiką i zrównoważonym brzmieniem z wyraźnym ukłonem w stronę rozrywkowej charakterystyki. Tony niskie są bardzo wyraźnie podkreślone, a przy tym obecne krótko i z dużym impulsem. Średnica kapitalnie wypełnia scenę czyniąc to w sposób naturalny i klarowny. Góra nie kłuje w ucho, nie męczy, jak również nie nudzi. RHA grają w sposób przejmujący i czysty, z dużą ilością dynamiki w przekazie. MA750 wysterowano z myślą o uniwersalnym brzmieniu mającym na celu wpasować się w jak najszersze grono odbiorców. Mają tu czego szukać miłośnicy mocniejszego, basowego uderzenia (choć daleko im do ilościowego rezultatu Ozone TriFX lub Brainwavz R1 to jakościowo jest to zupełnie inna liga. MA750 charakteryzuje się technicznym opanowaniem i dojrzałością brzmienia. Nie inaczej jest w przypadku pozostałej części pasma. Jest muzykalnie, ciepło i przyjemnie. Zdecydowanie nie są to słuchawki dla miłośników suchego, analitycznego i technicznie wysublimowanego brzmienia. To uniwersalne rozwiązanie dla wymagających słuchaczy oczekujących radości niesionej w muzyce. Bardzo przyjemnie układa się również scena, jest w niej sporo powietrza. Źródła pozorne rozlokowane są trójwymiarowo, raczej szerzej niż głębiej, ale w przekazie nie brakuje holografii. Stereofonia jest czytelna i naturalna. Nie jest to jednak poziom znany z Creative Aurvana InEar3, w której to scena miała więcej swobody wokół słuchacza. Jak na słuchawki typu IEM, MA750 prezentują bardzo dobry poziom rezultatem potrafiące dorównać pełnowymiarowym modelom wokółusznym.
W porządku, skoro RHA MA750 wypadły tak dobrze, to kosztujące dwa i pół raza więcej T20 powinny rzucić na kolana i zmieszać słuchacza z konfetti. I to też czynią. Cztery lata temu Brainwavz oczarował mnie modelem B2, byłem wówczas zachwycony tym, jak małe słuchaweczki są w stanie zagrać lepiej niż porządne słuchawki otwarte. Pozostawiały jednak niedosyt w kwestii tonów niskich oraz ogólnej dynamiki. Za to średnica i góra - uszy lizać. Brzmienie było wyborne pod względem techniki, ale dość suche w odbiorze. RHA T20 zdają się natomiast stanowić miksturę z najlepszych składników znanych z Aurvana InEar3 oraz Brainwavz B2 uzupełniając braki u dołu. Rezultat jest fantastyczny. T20 potrafią wydmuchać z siebie solidny ale uważnie kontrolowany bas, a po chwili musnąć ucho delikatnym sopranem lub mikro detalami. Rozdzielczość oraz zakres dynamiki zaskoczył mnie w każdym utworze. Spodziewałem się snobistycznego, analitycznego i nudnego grania, a w zamian otrzymałem technicznie dopracowane brzmienie przepełnione radością. Inżynierowie zadbali o świetny balans gwarantujący uniwersalność zastosowania i odbioru. Górne pasmo jest krystalicznie czyste i precyzyjnie podawane słuchaczowi, środek brzmi naturalnie, z dużą werwą, a bas jest szybki, krótki i szalenie mocny. T20 potrafią mocno dołożyć do pieca, aby chwilę później owiać słuchacza delikatnymi nutami z precyzyjnie wplecionymi detalami. RHA grają dźwiękiem przestrzennym i trójwymiarowym, ze sceną wyraźnie przesuniętą w głąb. Separacja źródeł pozornych dźwięku jest czytelna. T20 grają dźwiękiem swobodnym, niewymuszonym. Są szalenie muzykalne, skoczne i zachęcają do dalszego słuchania. Dołączone do zestawu filtry modyfikują charakterystykę brzmienia w nieznacznym, choć zauważalnym zakresie. Ze względu na to, że osobiście wolę brzmienie jaśniejsze, to bardzo polubiłem końcówki miedziane, co zaowocowało subtelnym uwypukleniem wokali oraz poprawiło odbiór muzyki klasycznej. Z możliwości dołożenia odrobiny basu też z pewnością ktoś się ucieszy.
Czy jest ponad dwukrotnie lepiej niż w MA750? Trudno powiedzieć, bo dźwięku nie da się w ten sposób zestawić. Wszystko zależy od zasobności portfela oraz wymagań słuchacza. T20 prezentują dojrzalszą szkołę akustyki, choć są skierowane do równie szerokiego grona odbiorców.
Na domiar dobrego, oba modele RHA dają się bardzo łatwo wysterować. Wzmacniacz słuchawkowy nie jest absolutnie potrzebny, aby wydobyć z tych maleństw to co najlepsze. Telefon oraz karta dźwiękowa wbudowana w notebook spokojnie wystarcza do uzyskania pełni szczęścia.
RANKING SŁUCHAWEK TESTOWANYCH NA TwojePC.pl(kliknij, aby powiększyć)
Powyżej prezentuję moje osobiste zestawienie zbierające słuchawki, z którymi miałem dotąd dłuższy kontakt. Modele uszeregowane są od najtańszych do najdroższych w prawym kierunku. Słuchawki oceniam przez pryzmat upodobania do naturalnego, nieco jaśniejszego grania, mając na uwadze cenę oraz typ konstrukcji wraz z przydatnością ich zastosowania w różnych kategoriach. Dwa tygodnie odsłuchu utwierdziły mnie w przekonaniu, że oba modele RHA to słuchawki bardzo uniwersalne, dojrzałe i szalenie przyjemne w odbiorze. Świetnie sprawdzają się nie tylko w muzyce, ale również w grach oraz wieczorkach filmowych.
T20 swoim brzmieniem bardzo przypominają mi pełnowymiarowe AKG K550, które tak bardzo lubię. Momentami zalatują też charakterystyką audio-technica ATH-M50x, choć linia basowa w RHA jest jednak bardziej wycofana. MA750 bliżej jest do Sennheiser HD380Pro i być może ciut HD555.
|