Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Coś dla melomanów? Nagłośnienie firmy Bose
    

 

Coś dla melomanów? Nagłośnienie firmy Bose


 Autor: NimnuL | Data: 30/11/06

Coś dla melomanów? Nagłośnienie firmy BoseWiele osób na komputerowe zestawy głośnikowe spogląda z góry, często nazywając je pieszczotliwie „plastikowymi piszczałkami”. Nie ma się temu co dziwić, bo najczęściej w twierdzeniu tym jest wiele prawdy. Jednak czy tak musi być zawsze? Czy komputerowe głośniki mogą zachwycić słuchacza swoim dźwiękiem?

Odpowiedź jest prosta. Nie tylko mogą ale i zachwycają, a dowodem na to są zestawy Companion 2 (system 2.0) oraz Companion 3 (system 2.1) marki Bose. W niniejszej recenzji poza głośnikami przyjrzę się także najnowszym słuchawkom Bose. Triport OE, bo o nich mowa, pozwolą odkryć całkowicie nową jakość dźwięku. Zapraszam.


Test nagłośnienia firmy Bose - kliknij, aby przejść dalej


Garść informacji ogólnych

Być może są jeszcze na tym świecie osoby, które właśnie w tym momencie pierwszy raz usłyszały o marce Bose. Zatem na początek trochę informacji o firmie (przeplecionych papką marketingową) znajdziecie poniżej.

Historia.
Bose Corporation została założona w 1964 r. przez Dr Amara G. Bose. Dzisiaj jest jedną z największych i najlepiej rozpoznawalnych firm konstrukcyjnych w dziedzinie audio i producentem wyrobów hi-fi w skali światowej. Firma Bose jest znana ze swoich systemów rozrywki domowej i głośników, produktów serii WAVE, wysokiej klasy samochodowych systemów muzycznych oraz profesjonalnych instalacji nagłośnienia dla miejsc publicznych i muzyków.

Filozofia firmy.
Bose wierzy, że produkty audio istnieją po to, aby dostarczać muzykę każdemu, w każdym miejscu, i że to muzyka a nie sprzęt jest wartością samą w sobie. Celem firmy Bose jest rozwój produktów, które łączą wysoką technologię z prostotą i małymi wymiarami, tak, aby stworzyć najlepszy możliwy system dźwiękowy, który będzie łatwy w użyciu i dostępny dla wszystkich konsumentów.

Produkty.
Pierwsze produkty Bose Corporation to wysokiej mocy wzmacniacze produkowane dla wojska Stanów Zjednoczonych. Bose wykorzystuje opatentowane technologie zastosowane właśnie w tych zaawansowanych aparatach w wielu produktach przeznaczonych na rynek konsumencki. Pierwszym produktem firmy Bose przeznaczonym na potrzeby domowe były głośniki 901 z systemem "direct/reflecting". Ich debiutowi na rynku audio w roku 1968 towarzyszyło uznanie znawców i akceptacja klientów. W roku 1972 Bose wprowadził swój pierwszy profesjonalny głośnik dla zespołów muzycznych. Na początku lat 80. Bose zrewolucjonizował rynek systemów dźwiękowych w samochodach, pierwszym na świecie instalowanym fabrycznie systemem dźwiękowym, specjalnie zaprojektowanym i akustycznie dopasowanym do danego modelu samochodu.



Dane techniczne?

Nie będzie żadnych. Firma Bose do wiadomości publicznej nie podaje jakichkolwiek informacji na temat pasma przenoszenia, skuteczności czy mocy swoich produktów. Owszem, np. pasmo przenoszenia mógłbym zmierzyć samemu, ale nie zrobię tego. W niniejszej recenzji skupimy się na dźwięku, a nie na bezdusznych liczbach. W końcu po to sprzęt grający został stworzony, by pozwolić cieszyć się muzyką. A uciecha jaką nam fundują produkty Bose jest ogromna. O tym jednak później.



Bose Companion 2 series II


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Nieduże pudełko już na etapie jego oglądania pozwala przypuszczać, że czekający wewnątrz sprzęt jest wysokiej klasy. Wyposażenie Companion 2 obejmuje komplet przewodów sygnałowych (z wtyczką RCA oraz minijack) o długości 120cm, zasilacz sieciowy oraz instrukcję obsługi.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Nieduże głośniki stereo wyglądają bardzo niepozornie i skromnie zarazem. Mierzące sobie 19cm wysokości, 8cm szerokości oraz 15cm głębokości obudowy także nie pozwolą wybić im się z tłumu konkurencyjnych produktów. Dodatkowo szaro-grafitowa kolorystyka, choć bardzo elegancka, to nie przykuwa wzroku. Czy zatem w Companion 2 jest cokolwiek wyjątkowego? Owszem. Elementami wyróżniającymi okazują się być tutaj jakość dźwięku oraz wykonania. To właśnie te dwa elementy stanowią solidne fundamenty, na których stoją omawiane tu głośniki. O tym jednak później.

Prawy głośnik jest elementem aktywnym, to w jego wnętrzu kryje się wzmacniacz. Do niego też za pośrednictwem przewodu długiego na 1,8m podłącza się lewy głośnik oraz źródła sygnału. Z tyłu znajdują się dwa zestawy gniazd wejściowych, dzięki którym możemy podłączyć parę źródeł sygnału jednocześnie. Na przedzie umieszczono natomiast pokrętło głośności oraz wyjście słuchawkowe. Niestety nigdzie nie znajdziemy diody sygnalizującej włączenie zestawu. Choć to drobiazg to niektórym osobom może jej brakować.

Magnetycznie ekranowane głośniki o średnicy 6,4cm zamknięte są w obudowie typu bass refflex, a wyjście kanału znajduje się z tyłu. Podstawa ścięta jest ukośnie, przez co przód głośników skierowany jest nieco do góry.


(kliknij, aby powiększyć)

Spód głośniczków podklejony jest gumowymi podkładkami, które zapewniają im świetną stabilność na podłożu. Nie ma mowy o tym, aby nawet pociągnięcie za przewód ściągnęło głośnik ze stołu.

Trudno życzyć sobie jeszcze lepszej jakości wykonania niż ta, z którą mamy do czynienia w Companion 2. Bardzo wysokiej jakości materiały użyte do budowy głośników oraz dbałość o najmniejsze detale to jest to co tygryski lubią najbardziej. Przednia maskownica wykonana jest z metalowej siateczki. Niestety nie da się jej zdjąć tym samym odsłaniając niewątpliwie urokliwe membrany głośników. Szkoda, że producent nie pozostawił użytkownikowi ostatecznego wyboru wyglądu. Reszta obudowy głośników wykonana jest z bardzo masywnego i sztywnego tworzywa. Wykończenie elementów jest nienaganne, nie doszukamy się tutaj nawet najdrobniejszych niedoróbek.

Wbrew pozorom jakie sprawiają te nieduże głośniczki, w praktyce potrafią one całkiem sporo. Jeszcze przed ich podłączeniem dość sceptycznie podszedłem do ich możliwości. Bo przecież czy jednodrożne głośniki stereo są w stanie dobrze zagrać? Ba, na tyle dobrze, by zdeklasować konkurencję oraz usprawiedliwić cenę 575zł? Tak moi drodzy, Bose Companion 2 kosztują, bagatela, blisko sześć stów. Absurdalne? Owszem, tak też pomyślałem. Jednak z pochopnym osądem warto chwilę poczekać. Dla porównania gościnnie wystąpi zestaw Creative GigaWorks T20. Jest to najwyższy model komputerowych głośników 2.0 istniejący w ofercie Creative. Kosztuje on połowę ceny jaką należy wyłożyć za Companion 2, a jego możliwości są bardzo znaczne. W końcu jest to dwudrożny zestaw, co z założenia już na wstępie powinno zapewnić im wyraźną przewagę. Nic bardziej mylnego. GigaWorks T20 oraz Companion 2 dzieli przepaść jakościowa.

Creative T20 grają przyjemnie, oferują znacznie szersze pasmo dźwięku niż typowe głośniki stereo, jednak brak w nich tzw. ognia. Wydobywający się z nich dźwięk odznacza się stosunkowo dobrą dynamiką, płytkim dołem, czystym środkiem i ciut skrzecząca górą. Jednakże jak na komputerowe głośniczki T20 grają bardzo dobrze, a efekt przez nie uzyskiwany jest nieporównywalnie lepszy niż tanich modeli stereo. Tak na szybko można scharakteryzować T20. Trudno sobie wyobrazić, aby z podobnej wielkości głośników można było uzyskać jeszcze lepsze rezultaty.

Toteż po „odpaleniu” Companion 2 jeszcze trudniej sobie wyobrazić fakt, że jednak jest to możliwe. Jakość dźwięku uzyskiwana przez te maleństwa spod znaku Bose jest wręcz wyśmienita. Dźwięk jest bardzo dynamiczny i oferuje bardzo szerokie spektrum dźwięku. Czy z jednodrożnych głośników można uzyskać coś więcej niż tylko poprawny środek? Owszem. Tony niskie są na tyle wyraźnie obecne, że do głowy przychodzi tylko jedna myśl: gdzieś w kącie pokoju buczy subwoofer. Oczywiście nie ma tu mowy o sytuacji, w której biurowe przybory zaczną tańczyć po stole. Jednak efekt uzyskiwany przez Companion 2 jest trudny do zaakceptowania, biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia jedynie z prostym zestawem 2.0. Bas jest miękki i dość głęboki. Bardzo ładnie przedstawia się też środek oraz górne pasmo dźwięku. Tony wysokie nie męczą i są bardzo klarowne, a dynamiczny środek jest bardzo przyjemny dla ucha. Płynący z głośników dźwięk odznacza się sporą szczegółowością, nie osiągalną nawet przez dobre, ale popularne głośniki komputerowe. W dźwięku nie słychać plastikowego czy syntetycznego brzmienia tak często spotykanego w głośnikach komputerowych. Całość sprawia, że muzyka płynąca z Companion 2.0 brzmi po prostu bardzo dobrze i słucha się jej ze smakiem. Dodatkowo aby głośniczki zagrały pełnym pasmem nie jest wymagane mocne wysterowanie poziomu głośności. Nawet ciche słuchanie pozwala cieszyć się bogactwem dźwięku. Ale to jeszcze nic. Wiecie co najbardziej urzekło mnie w głośnikach Bose? Stereofonia. Nie wiem jak inżynierowie z Bose to zrobili (a nazwali to technologią TrueSpace), ale oddzielenie źródeł pozornych od głośników jest bardzo wyraźne dzięki czemu scena jest znacznie szersza niż można się tego spodziewać. Nawet głośniki ustawione blisko siebie brzmią bardzo przyzwoicie, a rozmieszczenie ich na krawędziach biurka daje poczucie otoczenia dźwiękiem, zbliżonego do zestawu kwadrofonii. Dużą przestrzeń w dźwięku czuć szczególnie dobrze w grach.

Dodatkowo automatyczna regulacja równowagi tonalnej nie pozwala na przesterowanie dźwięku nawet przy bardzo dużym poziomie głośności. W praktyce głośniki te świetnie sprawdzają się nie tylko podczas słuchania muzyki w czasie pracy, ale także podczas grania czy oglądania filmów.

Czy Companion 2 mają jakąkolwiek wadę? Nie. Choć z drugiej strony cena wynosząca 575zł może przez wielu zostać uznana za poważną wadę. Czy jest to kwota uzasadniona i adekwatna do możliwości Companion 2? Na to pytanie nie łatwo odpowiedzieć jednoznacznie. W podobnej cenie można zakupić popularny, ale potężny system 2.1 (np. Logitech Z2300), a nawet 5.1. Jednak nie każdy ma miejsce lub chęci by pomieścić więcej niż dwa głośniki. Nie każdy też chce słuchać muzyki zdominowanej przez dudniący bas przesuwający szklanki. Companion 2 nie jest przeznaczony dla wszystkich. I to wcale nie ze względu na cenę. Głośniki Bose oferują dźwięk bardzo wysokiej jakości przy jednoczesnym zachowaniu kompaktowych rozmiarów zestawu. Dodatkowo najwyższa jakość wykonania oraz bardzo eleganckie wzornictwo daje swoiste poczucie luksusu. Czy jest w tym nutka snobizmu? Z całą pewnością tak. Czy zatem Companion 2 są warte swojej ceny? Według mnie tak. To bezwzględnie najlepsze głośniki w swojej klasie. Jeśli ktoś czuje się na siłach wydać blisko 600zł na głośniki i jednocześnie ceni sobie wysokiej jakości dźwięk to propozycja Companion 2 powinna zostać rozważona.


(kliknij, aby powiększyć)


PLUSY:

+ znakomita jakość dźwięku
+ bardzo szeroka scena oraz wyraźna stereofonia
+ eleganckie wzornictwo
+ świetna jakość wykonania
+ możliwość podłączenia dwóch źródeł dźwięku
+ wyjście słuchawkowe

MINUSY:

- wysoka cena, choć można doszukać się jej uzasadnienia



Bose Companion 3 series II


(kliknij, aby powiększyć)

Większe, ale równie eleganckie jak u poprzednika pudło kryje w sobie komplet papierów, przewód zasilający oraz długi na 175cm przewód sygnałowy. Dodatkowo producent dołączył przewodowego pilota.


(kliknij, aby powiększyć)

Miękki i gruby przewód o długości 235cm łączy głośnik niskotonowy z krążkiem, którym będziemy sterować głośnością. Element ten zasługuje jednak na kilka słów opisu więcej, bo jest to konstrukcja nietuzinkowa. Otóż bardzo ciężki pilot (około 200g) o wymiarach 6,3x2,8cm ma na samym szczycie płytkę dotykową, która włącza bądź wyłącza zestaw głośnikowy. Dodatkowo działanie głośników sygnalizuje niewielka dioda. Ciemny pierścień okalający krążek wykonano z materiału w dotyku przypominającego gumę. To za jego pośrednictwem będziemy regulować natężenie dźwięku. Nieco niżej, w metalowej podstawie zamontowano wyjście słuchawkowe oraz wejście dla dodatkowego źródła dźwięku.

Pierścień głośności obraca się bardzo lekko, ale stawia różny opór w zależności od poziomu głośności. Spód pilota podbito miękką gumą, która wręcz klei się do podłoża.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Bose Companion 3 to zestaw nagłośnienia 2.1, mamy więc do czynienia z dwiema satelitami oraz głośnikiem niskotonowym nazwanym przez Bose mianem Acoustimass. Całość utrzymano w ciemno-szarej kolorystyce lub jak ktoś woli - w kolorze grafitowym.

Głośniki satelitarne wraz ze stojakami mierzą sobie 15x8,6x8,2cm i napędzane są 2’’ (5cm) membraną . Z subwooferem łączy je przewód o długości 173cm.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Metalowa podstawa stojaków wraz z gumowymi podkładkami oraz profilowana nóżka pozwalają głośnikom pewnie stać na podłożu. Co więcej, satelity wyglądają nad wyraz elegancko i nowocześnie. Wedle uznania stojak można jednak zdemontować. Wtedy głośniki (wymiary 6,3x7,1x6,3cm) należy podkleić gumowymi nóżkami i postawić bezpośrednio na blacie stołu. Szkoda jednak, że producent nie umożliwił ich montażu na ścianie. Przód zakrywany jest przez metalową siatkę, pod którą kryją się magnetycznie ekranowane głośniki.


(kliknij, aby powiększyć)

Obudowa Acoustimass wykonana jest z drewna oklejonego czarnym tworzywem. Nie mamy tutaj jednak do czynienia z tanią płytą wiórową (jak w prawie wszystkich komputerowych subwooferach), lecz jest to znacznie sztywniejszy i masywniejszy MDF. Przód podobnie jak w satelitach zakryty jest metalową siatką. Dźwięk napędzany jest natomiast przez membranę o średnicy 5,25’’ (13,3cm). Wymiary obudowy głośnika basowego wynoszą natomiast 21,7x17,2x34,8cm, a całość waży 6,7kg i stabilnie stoi na czterech gumowych nóżkach.

Na tylnej ściance znajduje się duży radiator, odprowadzający ciepło ze wzmacniacza, a także pionowa szczelina bass reflex. Dodatkowo zainstalowano tutaj pokrętło kompensacji niskich tonów oraz gniazda dla sygnału wejściowego. Według tabliczki znamionowej konsumpcja mocy całego zestawu nie przekracza 96W. Trudno dokładnie powiedzieć ile z tego idzie na dźwięk, ale na pewno znaczna większość. W każdym bądź razie jest to całkowicie wystarczające by z powodzeniem nagłośnić pokój o powierzchni nawet 20m^2.

Całość wykonana jest ... perfekcyjnie. Tak, to odpowiednie słowo. Począwszy od takich drobiazgów jak przewody, pokrętła i gniazda, poprzez pilota, a na głośnikach skończywszy. Nie potrafię sobie wyobrazić by uzyskanie lepszej jakości wykonania było w ogóle możliwe. Lita stal, masywne tworzywa sztuczne oraz drewno. Żadnych kompromisów, żadnej tandety, żadnych niedociągnięć i niedoróbek. Słowem, najwyższej jakości materiały, masywne, solidne, ciężkie, możliwie najlepiej wykończone i spasowane.

Pomimo, że wysokie modele głośników firm Creative czy Logitech pod względem jakości wykończenia stoją na wysokim poziomie, to wrażenie „masówki” jest w nich wyraźnie wyczuwalne. Natomiast głośniki Bose Companion 3 jedyne co nasuwają na myśl to precyzyjna, ręczna robota. Nawet przez chwilę nie pozwalają sądzić, że mamy do czynienia z popularnym sprzętem. Wyjątkowość to dobre określenie do podsumowania jakości z jaką mamy tu do czynienia.

Po podłączeniu i uruchomieniu Companion 3, przysłowiowa szczęka opada do ziemi. Obrazek ustawionych naprzeciwko mnie, trzech, niedużych głośników zaciekle kłócił się z tym co słyszałem. Jeśli Logitech Z2300, wyposażony w opasły subwoofer o mocy 120W i spore, dwudrożne satelity, jest dużym młotem kowalskim, to Bose Companion 3 są potężnym młotem pneumatycznym. Okazuje się, że moc i wielkość nie mają znaczenia w końcowym odbiorze dźwięku.

Za jakość płaci się jednak bardzo słono. Wspomniane przed chwilą głośniki Logitech należą do grupy najdroższych zestawów 2.1, natomiast wytwór marki Bose jest od nich dwukrotnie droższy. Ponownie na pytanie czy kwota blisko 1200zł znajduje tutaj uzasadnienie, nie ma jednoznacznej odpowiedzi.

Otóż z omawianego tutaj zestawu Bose nie wyciśniemy mocy zdolnej wstrząsnąć meblami w całym mieszkaniu. Nie nagłośnimy też całego mieszkania tak by następnego dnia dostać nakaz eksmisji. Za to jakość dźwięku jaka wydobywa się z głośników Bose sprawia słuchaczowi czystą przyjemność. Słuchając ich bardzo łatwo zapomnieć, że mamy do czynienia z zestawem komputerowych „piszczałek”. Jest im dużo bliżej do głośników podłogowych niż do modeli przeznaczonych do komputerów.

Dźwięk jaki tutaj zastaniemy nie jest efekciarski, nie jest też plastikowy i sztuczny. Ba! Tony niskie wydobywające się z Acoustimass nie są rozlazłe, nie dudnią bezmyślnie cały czas jak praktycznie we wszystkich modelach komputerowych głośników.

Aby dać Wam jakieś odniesienie co mam na myśli, napiszę iż w Logitech Z2300 bas jest dominującą stroną dźwięku. Owszem, jest bardzo mocny i potrafi wstrząsnąć płucami i zatkać uszy, ale nie w tym rzecz. Jeśli skręcimy tony niskie do sensownego poziomu na wierzch wypłynie skrzecząca góra wydobywająca się z satelit. Słowem efekciarska choć powszechnie lubiana charakterystyka dźwięku. Bose Companion 3 grają inaczej. Grają tak jak komputerowe głośniczki grać nie powinny. Subwoofer nie zdradza swojej obecności dopóki nie jest potrzebny. Za to gdy nadejdzie jego czas, swoim dźwiękiem potrafi słuchacza zaniepokoić. Bas jest mięsisty, bardzo dynamiczny i szybki, a do tego potrafi zejść bardzo nisko. Pomimo konstrukcji typu bass reflex, uderzenie głośnika potrafi być wedle potrzeby bardzo krótkie i szybkie jak również bardziej mięsiste przy jednoczesnym zachowaniu szczegółowości. Nie usłyszymy tutaj tandetnego, rozlazłego i dominującego basu. Obudowa subwoofera jest bardzo dobrze wytłumiona i nie wpada w zbyteczny rezonans.

Co ważne, zestrojenie całego zestawu jest bardzo dobre, dzięki czemu tony niskie nie zagłuszają reszty pasma. Co ciekawe, małe satelitki także są w stanie zaoferować więcej niż mogłoby się to wydawać. Dźwięk nie jest plastikowy czy też sztuczny. Wysokie tony nie są męczące, nie kłują w uszy i nie drażnią. Średnie i wysokie pasmo odznacza się sporą szczegółowością, co przedkłada się na dużą radość słuchania. Podobnie jak w poprzednikach i tutaj mamy do czynienia z technologią nazwaną TrueSpace. Mam jednak nieodparte wrażenie, że w zestawie 2.0 scena była wyraźnie szersza. Tutaj także pozorne źródła dźwięku są oderwane od głośników, ale nie czuć już takiego otoczenia muzyką. Niemniej jednak stereofonia przedstawia się bardzo dobrze.

Companion 3 sprawdził się świetnie nie tylko podczas słuchania muzyki, ale także w grach oraz filmach akcji. Eksplozje i wystrzały brzmią bardzo przekonywująco. Skrzypce Nigela Kennedyego brzmią bardzo czysto, orkiestra symfoniczna doniośle, a uderzenia bębna Nicka Masona z zespołu Pink Floyd brzmią potężnie. I to wszystko uzyskujemy dzięki niewielkiemu zestawowi głośników komputerowych. Niewiarygodne.

Ogólnie rzecz ujmując pod względem jakości dźwięku, jego szczegółowości oraz charakterystyki brzmienia głośniki Bose Companion 3 zwyczajnie deklasują znacznie mocniejsze zestawy popularnych zestawów komputerowych.

I co z tego, że w tej samej cenie co omawiane tu głośniki można zakupić potężny zestaw głośników 7.1 (np. 700W zestaw Creative GigaWorks S570). Istotną sprawą jest jednak fakt, że nie wszyscy polubią się z Companion 3. Wszystko zależy od tego jaką charakterystykę dźwięku lubimy. Jeśli ogłuszający i rozlazły bas grający nam w kiszkach jest tym czego oczekujecie od dźwięku to z pewnością zestaw Bose nie jest dla Was. Natomiast osoby czerpiące przyjemność ze słuchania muzyki, ale chcące zakupić niewielki zestaw głośników najpewniej pokochają wyrób marki Bose. I w tym przypadku, podobnie jak u poprzednika mamy do czynienia z nutką snobizmu i luksusu. Jedno jest jednak pewne. Bose Companion 3 obalają mit głoszący, że komputerowe głośniki nie są w stanie dobrze zagrać. Firmie Bose udało się wyprodukować zestaw wyjątkowy, oferujący jakość nieosiągalną przez konkurencję.


(kliknij, aby powiększyć)


PLUSY:

+ dźwięk niewiarygodnej jakości
+ dynamiczny i głęboki bas oczarowuje
+ świetny design
+ doskonała jakość wykonania
+ kompaktowe wymiary

MINUSY:

- brak możliwości montażu satelit na ścianie

TwojePC – WYRÓŻNIENIE!

Bose Companion 3 otrzymują ode mnie wyróżnienie. Przy bardzo kompaktowych wymiarach oferują jakość i moc dźwięku nie osiągalną przez konkurencyjne produkty.



Bose Triport OE

Mawia się, że najlepszym przyjacielem człowieka jest pies. Będzie mu towarzyszyć wszędzie, a w dodatku sprawi wiele radości. Dla melomana takim swoistym odpowiednikiem psa mogą się okazać nieduże słuchawki, które „pójdą” za nim wszędzie. Triport OE przeznaczone są do sprzętu przenośnego, ale i w domu czują się jak ryba w wodzie. Nie wyprzedzając jednak faktów zapoznajmy się wcześniej ze stroną wizualną.


(kliknij, aby powiększyć)

Triport OE zapakowane są w sztywne i eleganckie etui wyściełane eleganckim materiałem. Przepych wita nas więc już u progu.


(kliknij, aby powiększyć)

Słuchawki mogą być złożone do dość kompaktowych rozmiarów, dzięki czemu mieszczą się w poręcznej szkatułce. Triport ze źródłem dźwięku połączone są odczepianym przewodem dzielonym na odcinki 42 oraz 110cm. Cieniutkie oraz bardzo miękkie przewody zostały oplecione materiałem, dzięki czemu wyglądają jak sznurówka. To bardzo wygodne rozwiązanie. Po pierwsze niepotrzebny segment można odczepić, przez co przewód niepotrzebnie się nie plącze, a po drugie kabelek dzięki materiałowi nie zahacza o ubrania.


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)


(kliknij, aby powiększyć)

Bose Triport OE to nieduży model słuchawek nausznych (on-ear). Utrzymane są w czarnej kolorystyce ze srebrnymi detalami. Pałąk przebiegający nad głową z zewnątrz oprawiony jest w skórę, a wewnątrz wyściełano go jakimś materiałem. Regulacja wielkości rozstawu słuchawek następuje tradycyjnie, poprzez wyciągnięcie pałąka.


(kliknij, aby powiększyć)

Wałki uszczelniające są bardzo miękkie i pokryte skórą, co znacznie zwiększa komfort ich noszenia.


Sennheiser HD-555 / BOSE Triport OE / Sennheiser PMX-60 (kliknij, aby powiększyć)

Triport OE pod względem rozmiarów stoi mniej więcej po środku pomiędzy pełno wymiarowymi słuchawkami nausznymi, a niewielkimi modelami do sprzętu przenośnego.

Jakość wykończenia oraz dbałość o drobiazgi nie pozostawia wątpliwości, że mamy do czynienia ze sprzętem bardzo wysokiej klasy. Srebrne elementy wykonane są z aluminium, reszta to bardzo solidne tworzywa sztuczne i skóra. Ponownie nie doszukamy się tutaj żadnych kompromisów czy najdrobniejszych nawet cięć kosztów.

Komfort użytkowania Triport jest nad wyraz wysoki. Muszle słuchawkowe są bardzo miękkie, a wałki uszczelniające świetnie dopasowują się do kształtu ucha szczelnie do niego przylegając. To w połączeniu z zamkniętą konstrukcją słuchawek zapewnia bardzo dobrą izolację akustyczną od otoczenia. Świetnie sprawdza się to np. podczas słuchania muzyki na spacerze po mieście. Waga słuchawek wynosi około 140g, więc prawie nie czuć ich na głowie. Nie ma mowy, żeby słuchawki zsuwały się z uszu nawet podczas biegania. Warto tutaj jednak zaznaczyć fakt, podczas uprawiania sportu słuchawki te mogą się nie sprawdzić. Otóż bardzo dobre przyleganie słuchawek okupione jest słabą wentylacją. W efekcie tego podczas wysiłku uszy szybko się spocą. Ba, nawet kilku godzinne słuchanie w zacisznym pokoju może sprawić dyskomfort pod tym względem. Nie jest to jednak wada tych słuchawek, zwyczajnie wynika to z ich zamkniętej konstrukcji.

Przypuszczam, że nikogo nie zdziwię, jeśli napiszę, iż jakość dźwięku wypływająca ze słuchawek Bose jest wyborna. Już po krótkim ich odsłuchu do głowy przychodzi pytanie jak to możliwe, że małe słuchawki grają tak jak ich duzi bracia, a nawet lepiej?

Jednak bezpośrednie porównanie Triport OE do Sennheiser HD555 jest kompletnie pozbawione sensu. To dwie różne klasy słuchawek charakteryzujące się całkowicie odmienną charakterystyką dźwięku. Słuchawki otwarte i zamknięte grają po prostu kompletnie różnie, choć dźwięk w obu przypadkach może być postrzegany na tożsamym poziomie jakościowym.

Co zatem usłyszymy po nałożeniu słuchaweczek Bose na głowę? Bogactwo dźwięku. Tak, szczegółowość zdecydowanie oczarowuje.

Inżynierom firmy Bose udało się osiągnąć to czego wielu producentom pełno wymiarowych słuchawek nie udaje się uzyskać. Tony niskie są bardzo głębokie i niesamowicie dynamiczne. To niespotykane w słuchawkach tej wielkości. Słuchawki Triport OE charakteryzują się jednak nieco wycofaną górą, czasami tony niskie zdają się dominować nad resztą pasma. Bas jest jednak bardzo szczegółowy i piekielnie mocny. Doskonale sprawdza się to podczas oglądania filmów oraz grania. Już po chwili zapominamy, że na głowie mamy nauszniki, a dźwięk zdaje się dochodzić z niewidzialnych, potężnych kolumn podłogowych. Oczywiście słuchawki te znakomicie sprawdzają się też podczas słuchania muzyki. Ale nie każdej. Według mnie w muzyce klasycznej, szczególnie w tej gdzie dominują skrzypce czy fortepian odczuwałem pewien niedosyt. Tutaj też najlepiej słychać, że muzyce brakuje powietrza. Słuchawki te znakomicie spisują się jednak np. w muzyce rockowej czy rozrywkowej. Charakterystyka dźwięku nastawiona jest raczej w kierunku niższego zakresu częstotliwości. To w dźwiękach gdzie dominują mocne uderzenia Triporty czują się najlepiej.

Scena dźwiękowa jest jednak nieco wąska. Choć z drugiej strony jak na słuchawki zamknięte przedstawia się i tak całkiem nieźle. Dzięki zamkniętej konstrukcji słuchawek jesteśmy skutecznie izolowani od otoczenia pozostawieni sam na sam z muzyką. Wokal brzmi blisko nas, a instrumenty są nieco oddalone. Większość sceny ulokowana jest z tyłu, choć czuć ich bliskość. Nie zaobserwowałem jednak by jakiekolwiek dźwięki grały nam bezpośrednio w głowie, co jest niewątpliwym atutem. Zwykle słuchawki zamknięte nie dają tak wiele powietrza muzyce. A tu proszę, miła niespodzianka.

Co ciekawe, nie trzeba się natrudzić by napędzić Triporty. By cieszyć się pełnymi możliwościami słuchawek nie jest wymagany wzmacniacz słuchawkowy. Nawet słabe źródło dźwięku takie jak popularna karta dźwiękowa w komputerze jest w stanie poprawnie wysterować te słuchawki. Nie trzeba też głośno słuchać, by Triporty zagrały całym pasmem.

Jak można się domyślać tak wysoka jakość musi sporo kosztować. I kosztuje. Na polskim rynku słuchawki te mają być dostępne w cenie 700zł. Dużo? Cóż, według mnie cena jest w pełni adekwatna do możliwości Triportów. Jakość dźwięku, jego szczegółowość oraz dynamika jest po prostu czarująca. Dodatkowo komfort ich użytkowania jest bardzo wysoki.

Zgadza się, że w cenie Triport OE można zakupić pełno wymiarowe słuchawki bardzo wysokiej klasy. Jednak nie będzie to rozwiązanie równie uniwersalne. Otóż Bose Triport OE łączą w sobie charakterystykę dźwięku zarezerwowaną dla dużych słuchawek nausznych oraz komfort noszenia i uniwersalność spotykaną tylko w niewielkich słuchawkach do sprzętu przenośnego.

PLUSY:

+ wyśmienita dynamika dźwięku
+ bardzo dobra izolacja akustyczna
+ bardzo wysoki komfort noszenia
+ perfekcyjne wykonanie
+ dzielony, odczepiany przewód sygnałowy
+ składana konstrukcja i praktyczny futerał

MINUSY:

- słaba wentylacja
- nieco wycofana góra



Słowo na koniec

Jeśli ktokolwiek z Was uważa, że w jakimkolwiek miejscu niniejszej recenzji przesadziłem w ocenie sprzętu, a mój entuzjazm jest wynikiem jakiejś tajemniczej siły nieczystej to odpowiem krótko. Nie tylko nie przesadzałem, ale i starałem się być oszczędny w słowach, by nie być posądzonym o przeżywanie akustycznego orgazmu. Pełne opisanie tak wysokiej jakości oraz wyjątkowości sprzętu jest trudne, a może nawet niemożliwe. To należy samemu zobaczyć i posłuchać – taka moja rada dla niedowiarków. Nie radzę bazować tylko na tym co napisałem w teście. To jedynie opis moich odczuć. Zwracam jednak uwagę, że na produktami Bose warto się zainteresować jeśli szukacie czegoś wyjątkowego. Ostateczny wybór niech jednak bazuje na Waszych odczuciach.
Dziękuję za uwagę.

* Wszystkie fotografie zawarte w niniejszym artykule stanowią własność autora. Kopiowanie i rozpowszechnianie fotografii bez jego zgody jest zabronione.