Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
RECENZJE | Conroe razy dwa: test Intel Core 2 Extreme QX6700
    

 

Conroe razy dwa: test Intel Core 2 Extreme QX6700


 Autor: Lancer | Data: 03/11/06

Conroe razy dwa: test Intel Core 2 Extreme QX6700Kensfield - cztery rdzenie w jednym gnieździe. Tak w skrócie możemy określić najnowszy pomysł Intela na uczynienie życia jeszcze łatwiejszym. Ze stricte biznesowej strony jest to kolejny krok, po niedawnej premierze procesorów Core 2 Duo, mający ugruntować pozycję Intela jako producenta najwydajniejszych układów x86 i pozwolić na penetrację niezajętych jeszcze obszarów rynku.

Nasuwa się jednak pytanie - jak owe swoiste podwojenie możliwości procesora w stosunku do obecnych do tej pory na rynku układów wpłynie na jakość pracy w różnego typu programach? Niejednokrotnie mieliśmy bowiem do czynienia z teoretycznie przełomowymi wydarzeniami, które na dłuższą metę niewiele zmieniały rzeczywistość. Czy era czterech rdzeni nie przyszła zbyt szybko, po jeszcze nie do końca zakończonym procesie popularyzacji układów dwurdzeniowych? Przekonajmy się. Przed nami test procesora Core 2 Extreme QX6700.


Test procesora Intel Core 2 Extreme QX6700 - kliknij, aby przejść dalej


Uwaga na wstępie

Niniejszy artykuł proszę traktować jako uzupełnienie naszego ostatniego testu procesora Core 2 Duo. Ponieważ Core 2 Extreme QX6700 jest rozwinięciem Conroe, wszystkie użyte w tekście pojęcia są tożsame dla obu procesorów. Mechanizmy działania i droga ewolucyjna do dzisiejszej architektury Core są wyjaśnione w sygnalizowanym artykule.



Jak rosną rdzenie ?

Kensfield to pierwszy konsumencki procesor czterordzeniowy. Myliłby się jednak ten, który uważałby ten układ za kolejny po Conroe wielki projekt Intela zaprezentowany w tym roku. Budując swój układ czterordzeniowy producent poszedł po najmniejszej linii oporu. Kensfield to nic innego, jak dwa jądra Conroe umieszczone na wspólnym podłożu.

Intel zdobył już doświadczenie w łączeniu jąder. Nabył je przy konstruowaniu pierwszej generacji układów wielordzeniowych opartych o architekturę NetBurst. Były to debiutujące półtorej roku temu 90nm procesory Pentium D o kodowej nazwie Smithfield, które to nie były niczym innym jak dwoma układami Prescott wyciętymi z jednego kawałka krzemu (tworząc fizycznie pojedynczy, duży układm - stąd nazwa - konstrukcja monolityczna) i ulokowane pod wspólną obudową, a pracujące w trybie SMP (Symmetrical Multi Processing). Był to najprostszy sposób umożliwiający stawienie czoła konkurencyjnym, dwurdzeniowym układom AMD opartym o rdzeń Toledo. Minimum finezji, efekt dostateczny.

W odróżnieniu od rozwiązań AMD, Intel nie zastosował w swoim procesorze specyficznych jednostek podnoszących efektywność komunikacji międzyrdzeniowej. Umieszczone obok siebie jądra komunikowały się za pośrednictwem mostka północnego, zawartość pamięci podręcznej uzgadniały komunikując się przez szynę FSB. W dość istotny sposób ograniczało to zysk, jaki przynosiła dwurdzeniowa konstrukcja procesora.


Smithfield bez pokrywki

Próbą zminimalizowania skutków użycia tak, można nawet ze złością nazwać – prymitywnej konstrukcji Smitfielda, był 65nm rdzeń Presler. Nie wniósł on żadnej rewolucji. Posiadał jednak w wersji Extreme Edition szybszą szynę taktowaną zegarem 1066MHz QPB (cztery przesłania na takt), dwukrotnie większą, 2MB pamięć podręczną cache L2 – w dalszym ciągu osobną dla każdego rdzenia. Dzięki tym prostym krokom, udało się nieco obniżyć obciążenie magistrali i dać niewielką zwyżkę wydajności nad identycznie taktowanym Smithfieldem.

Fizycznie Presler w przeciwieństwie do poprzednika składał się już jednak z dwóch osobnych kawałków krzemu – każdy z jednym jądrem (konstrukcja multichipowa w przeciwieństwie do wcześniejszej monolitycznej). W Smithfieldzie rdzenie nie były rozdzielone i tworzyły jedność, mimo że faktycznie oba rdzenie były od siebie zupełnie niezależne. Presler dzięki podziałowi mógł być tańszy w produkcji. Jeśli w Smithfieldzie któryś z rdzeni miał defekt, cały układ nadawał się do kosza lub przeróbki na procesor jednordzeniowy. Aby zrobić Preslera wystarczyło już tylko dobrać dwa sprawne 65nm rdzenie Cedar Mill.


Nagi Presler

Na pierwszy, prawdziwy układ dwurdzeniowy do komputerów biurkowych od Intela przyszło nam czekać do tegorocznego lata. Mowa o Conroe. Procesor ten eliminował wszelkie wady jakimi obarczony był zrobiony naprędce Pentium D pierwszej i drugiej generacji. Conroe dał w końcu Intelowi od dawna wyczekiwaną przewagę nad konkurencyjnymi wyrobami AMD.

W biznesie jednak, kto stoi w miejscu ten się cofa. Intel idąc za ciosem postanowił zaprezentować kolejny układ. Już nie dwu, a czterordzeniowy. Ma być to ostateczny prztyczek zadany AMD, mający dać znaczącą przewagę nad rozwiązaniami „zielonych”, którzy ciągle nie odpowiedzieli na Conroe... Kensfield podwaja stawkę...


Intel Core2 Extreme Quad Core

Ciężko jednak w kilka ledwie miesięcy skonstruować nowy procesor. I faktycznie. Nihil novi. Intel prezentuje nam procesor składający się z dwu umieszczonych na wspólnej podstawce jąder Conroe. Układ nie wnosi żadnych nowych, rewolucyjnych rozwiązań. Oferuje dokładnie to samo, co każdy Conroe. Poza tym, że jest go dwa razy więcej w jednym pudełku.


Schemat konstrukcji multichipowej


Łącząc dwa jądra Conroe Intel minimalnym nakładem stworzył procesor czterordzeniowy

Fizycznie mamy dwa kawałki krzemu o nazwie Conroe umieszczone na wspólnej podstawce i pracujące razem. Nie mamy więc do czynienia z jednym procesorem czterordzeniowym, a z dwoma dwurdzeniowymi. Różnica subtelna, ale dosyć istotna. W układzie Kensfield spotykamy się bowiem ponownie z tymi samymi przywarami jakimi obarczony był Pentium D. Na szczęście nie jest tak źle, jak to z początku wygląda. Dobrze przemyślane jądro Conroe wchodzące w skład Kensfielda znacząco odciąża 1066MHz szynę FSB i cały CPU nie jest tak pazerny na każdy megaherc magistrali jak NetBurst. Jednak mimo zalet Conroe, szyna systemowa w Kensfieldzie musi dalej odpowiadać za spójną zawartość 4MB pamięci cache L2 każdego z jąder (łącznie więc 8MB). Jest to dwukrotnie większa ilość niż ta, z jaką mamy do czynienia w przypadku Preslera. I właśnie owo znaczne obciążenie FSB jest podstawową wadą Kensfielda. Przez jakiś jednak czas ta cecha nie będzie aż tak eksponowana i to do chwili, aż nie zobaczymy co zaprezentuje sobą czterordzeniowy układ AMD, który to ma działać w nieco inny, bardziej wymyślny sposób niż nasz dzisiejszy Quad Core.


Przekrój przez Kensfielda (kliknij, aby powiększyć)

Warto w tym miejscu jednak wspomnieć, że z procesorami przetwarzającymi cztery wątki jednocześnie już jakiś czas temu mieliśmy do czynienia. Procesory Pentium D w wersji Extreme Edition, dzięki technologii HyperThreading, dostępnej w architekturze NetBurst, pomimo obecności tylko dwóch rdzeni fizycznych potrafiły kolejne dwa emulować. Procesor taki miał cztery rdzenie logiczne. Oczywiście nie trzeba być wielkim znawcą, by przewidzieć, że takie działanie jest tylko namiastką układu operującego na czterech rdzeniach fizycznych, bez potrzeby emulacji czegokolwiek i konieczności dzielenia fizycznych jednostek wykonawczych pomiędzy procesory wirtualne.


(kliknij, aby powiększyć)

Oparcie konstrukcji Kensfielda o jądro Conroe powoduje, że wszystkie płyty główne zdolne do pracy z architekturą Core poradzą sobie bez problemów z nowym procesorem Intela. Rezygnacja z podnoszenia domyślnego taktowania magistrali FSB do 333MHz (1333MHz QPB) i pozostawienie jej na chwilę obecną na poziomie 266MHz (1066MHz QPB) powoduje, że z kompatybilnością nie będzie problemów i nie będzie miejsca na takie niespodzianki na jakie naraził nas Intel trzy miesiące temu przy okazji premiery Conroe. Wystarczy, aby płyta wspierała procesory Core 2 Duo z 266MHz FSB (1066MHz QPB), a i z naszym Quadem sobie poradzi.



Bohater

Jedynym dostępnym w tej chwili procesorem opartym o rdzeń Kensfield jest Core 2 Extreme Quad X6700. Posiada on cechy podobne do modelu C2D E6700. W zasadzie można powiedzieć, że QX6700 to dwa procesory E6700 we wspólnej obudowie. Układ jest taktowany zegarem 2,66GHz, pracuje z 266MHz szyną FSB (1066MHz QPB). Posiada łącznie 256KB pamięci cache L1 (64KB niezależne dla każdego z czterech rdzeni) i 8MB cache L2 (2x4MB). TDP procesora wynosi 130W. Tak jak i inne procesory serii Extreme Edition QX6700 posiada całkowicie odblokowany mnożnik (w górę i w dół).

Inne cechy jądra nie uległy zmianom. Nasz bohater nie wykonuje żadnych dodatkowych rozkazów. W zadaniach jedno, dwuwątkowych będzie więc delikatnie wolniejszy od układu Core 2 Extreme X6800 taktowanego zegarem 2,93GHz. Moc pokaże jedynie w aplikacjach potrafiących rozłożyć obliczenia na wiele rdzeni.



Wydajność

Testowa konfiguracja nie zmieniła się od czasów ostatniego testu procesora Core 2 Duo. Podobnie jak zestaw aplikacji testowych. Praktycznie jedyną różnicą jest dodanie kolumny z wynikami Core 2 Extreme QX6700 do naszych wcześniejszych wykresów.

Quake mimo iż od wersji 1.2 potrafi obsłużyć dwa rdzenie, to w rzeczywistości nie czerpie korzyści z jednoczesnej pracy na 4 wątkach. Użyte w teście timedemo trybu dla wielu graczy z 6 przeciwnikami praktycznie nie pozwala zauważyć różnic.

Minimalny wzrost wydajności obserwowany w trybie niskich detali.

FEAR zachowuje się podobnie na dwu jak i czterordzeniowym procesorze Conroe 2,66GHz.

Half-Life 2 notuje pierwszy wzrost. Najwyraźniejszy jest w trybie 1024x768.

Powrót do normy. LockOn nie potrafi wykorzystać dodatkowego jądra.

Ghost Recon leniwie przyspieszył. Delikatna różnica w dwu testowych trybach graficznych.

Oblivion wymaga wiele od karty graficznej i z pewnością by się ucieszył, gdyby tylko zobaczył czterowątkowy układ VGA. Do naszego CPU jest jednak nastawiony neutralnie.

X3 nie zauważa dodatkowych mocy tkwiących w podwojonym jądrze Conroe.

Z czterordzeniowym procesorem system notuje 2,6% wzrost wydajności względem tak samo taktowanego modelu dwurdzeniowego. Większa różnica występuje tylko w teście samego CPU.

Najnowsza wersja benchmarku Futuremark notuje o 8% wyższy wynik całkowity na systemie wyposażonym w procesor Core 2 Quadro. Główną przyczyną takiego zachowania jest wliczenie w wynik końcowy pomiaru zebranego w teście procesora. Ten bowiem potrafi znacząco przyspieszyć dzięki umiejętności korzystania z czterech rdzeni. Czy to przedsmak wymagań gier jutra?

Sandra pokazuje co mogą dać cztery rdzenie. Szkoda tylko, że raczej od strony teoretycznej. Brak różnic w teście pamięci względem procesora dwurdzeniowego raczej nie dziwi. Za to znaczny przyrost zanotowany w teście komunikacji z cache wynika z raczej błędnego jednoczesnego odwołania do dwóch jąder Conroe procesora Kensfield.


PCMark szczegóły (kliknij, aby powiększyć)

W PC Marku widać raczej niewielki przyrost mocy procesora czterordzeniowego względem Core 2 Duo przy porównaniu wyniku ogólnego. Większość użytych w benchmarku pojedynczych aplikacji nie potrafi pracować wielowątkowo. Dopiero włączenie testów wielowątkowych pozwala zauważyć różnicę. Prawdziwie duże dysproporcje warte są uwagi w drugim teście Multithreaded benchmarku procesora. Tu różnice sięgają 100%!

Science Mark czerpie moc z dwóch rdzeni... ale z czterech jeszcze nie... czekamy na nową wersję.

SuperPi to stara aplikacja powstała mniej więcej w czasach świetności pierwszych generacji jądra P6 i od tamtej pory zmieniona niewiele. Nic dziwnego, że nie czerpie mocy z możliwości równoległego przetwarzania wątków.

...nie inaczej zachowuje się AiBench. Widać tu moc tylko jednego z czterech rdzeni Kensfielda.

Cinebench przyspiesza tylko w jednym teście. Rendering na czterech rdzeniach przebiegał niemal o 70% sprawniej niż na 2,66GHz Core 2 Duo.

Kolejny przykład, który pokazuje ile warte są cztery rdzenie. Różnica w stosunku do pozostałych procesorów jest porażająca!

Ta sama wersja programu, tyle że w nowszej wersji. Renderowana scena nie zmieniła się, ale najwyraźniej program zawiera jakiegoś nowego rodzaju optymalizacje. Widać wyraźnie kilkudziesięciosekundowe przyspieszenie. Mimo to, proporcje między badanymi układami zostały zachowane. Core 2 Duo jest prawie dwukrotnie wolniejszy od Quad Core.

3D Studio niemal „od zawsze” potrafiło działać wielowątkowo i po równo rozdzielać swój czas na rdzenie. Wyraźne przyspieszenie względem Core 2 Duo.

Wracamy do normy... niestety cztery rdzenie w tym, jak i wielu innych wypadkach na nic się nie zdają.

WinRAR potrafi pracować wielowątkowo. Niemniej jednak różnice między badanym Core 2 Duo, a Quadro nie są powalające. Jeszcze mniejsza jest różnica praktyczna. Jest ona jednak limitowana wydajnością samego dysku. Jest on zbyt wolny, by pozwolić się rozpędzić naszemu bohaterowi.

7zip sprawnie sobie daje radę na układach dwurdzeniowych. Dołożenie kolejnych dwóch dało już jednak niewiele.

Kolejna aplikacja która zasłużyła na znaczek – gotowa na 4 rdzenie. Wzrost nie jest oszałamiający, jakkolwiek wart odnotowania.

Ten popularny program graficzny cieszy się umiarkowanie na widok czterordzeniowego procesora. Przyrost nie powala na kolana. Przydatność czterordzeniowego procesora docenić będą mogli jednak raczej tylko korzystający ze złożonych filtrów nakładanych na obrazy wysokiej rozdzielczości, czy też dokonujący konwersji wyjątkowo pamięciożernych grafik.

Darmowa aplikacja graficzna. Test przeprowadzony za jej pomocą o tyle dobry, że potrafi pokazać ile są warte dwa jądra - każde z dwoma rdzeniami.

Translator firmy Techland w użytej do testu wersji nie widzi dodatkowych rdzeni. Zadowala się jednym.

Wielokrotnie nagradzany program ABBYY do rozpoznawania tekstu. Znakomicie wkomponował się w środowisko czterordzeniowe. Wynik końcowy - niesamowity!

Korzyść z obecności czterordzeniowego procesora jest raczej niewielka. Prawdopodobnie tylko minimalna przewaga zdobyta względem dwurdzeniowego E6700 jest spowodowana prędkością odczytu danych z testowego dysku.

Pierwsza z badanych aplikacji służąca do konwersji video. Program Microsoftu wyraźnie ucieszył się na możliwość rozłożenia się po dodatkowych rdzeniach.

Auto Gordian przy wykorzystaniu kodeka DivX w wersji 6.2.2 działa o 15% sprawniej w stosunku do identycznie taktowanego E6700.

Przy konwersji filmu DVD notujemy kolejny przypadek, gdy dodatkowe rdzenie pozwalają oszczędniej spożytkować czas. 70% skrócenie czasu konwersji to dobry wynik.

Również TMPGEnc zauważalnie przyspiesza.

Popularny kodek Lame w użytej wersji beta 2 nie potrafił wykazać przewagi Kensfielda nad tradycyjnym dwurdzeniowcem.



Czy Kensfield lubi drogę szybkiego ruchu?

Główną wadą robionych naprędce układów wielordzeniowych, powstałych metodą łączenia dwóch jąder pod jedną obudową jest wysokie obciążenie szyny systemowej, która obsłużyć musi nie tylko znacznie intensywniejszy ruch między nie jednym, a kilkoma rdzeniami na trasie procesor - pamięć, ale także zadbać o spójność danych w pamięci podręcznej cache rdzeni (w czasie uzgadniania zawartości cache jednostki rdzeni są wygaszone - nie mają one dostępu do pamięci podręcznej i muszą czekać na zakończenie operacji). Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę fakt, że przy odwołaniach do pamięci operacyjnej jednocześnie obsługiwane może być tylko jedno jądro, dla którego przydzielane jest całe dostępne pasmo szyny systemowej, a przez kilkaset krytycznych cykli zegarowych jakie pochłania transmisja drugi rdzeń jest praktycznie odcięty od świata, wówczas pomysł przyspieszenia FSB mający choćby trochę zmniejszyć wszelkie straty wydaje się wyjątkowo dobry. Jednak mimo krążących jakiś czas temu informacji, czterordzeniowy Core 2 nie stał się pierwszym układem na podstawkę LGA korzystającym z szybszej o 25% względem wcześniejszych procesorów magistrali. FSB nadal ma częstotliwość 266MHz (1066MHz QPB) – taką samą jak każdy inny procesor Core 2 Duo zamiast zapowiadanych 333MHz (1333MHz QPB)

Odblokowany mnożnik naszego Kensfielda pozwala jednak bardzo łatwo zasymulować wpływ szybszego FSB na końcową wydajność systemu i sprawdzić jak wiele tracimy. Obniżyłem więc mnożnik procesora do 8 i zmieniłem mnożnik do pamięci by zachować zegar RAM w okolicach specyfikacji PC2-6400.

Celowo testowe aplikacje ograniczyłem tylko do tych, które jak wiemy już z wcześniejszego działu potrafią czerpać korzyść z czterech rdzeni. Zwiększyło to zapotrzebowanie na przepustowość szyny systemowej, zmaksymalizowało prawdopodobieństwo wystąpienia kolizji i tym samym pozwoliłoby uwypuklić przewagę szybszej magistrali.

I co widzimy? Wbrew początkowym obawom, a obserwując powyższe dane można śmiało postawić wniosek, że zachowanie taktowania FSB Kensfielda na poziomie identycznym jak w dwurdzeniowym Conroe przy zegarze końcowym poniżej 3GHz wcale wiele nie ogranicza procesora. Przyrost mocy po podniesieniu zegara jest prawie żaden. Oczywiście wpływ ma na to sama architektura Core, potrafiąca lepiej wykorzystać dostępne środowisko niż wcześniejszy żarłoczny NetBurst. Z drugiej strony, dla zegarów powyżej 3GHz konieczne już stanie się podniesie częstotliwości szyny FSB jak i samych pamięci z obecnych 1066/800 do 1333/1066MHz (odpowiednio FSB/RAM) dla zachowania korzystnego stosunku zegarów szyn i procesora, i uniknięcia pojawienia się wąskich gardeł.



Podgrzewamy, podkręcamy

Wbrew pozorom nasz bohater, będący de facto podwójnym Conroe podkręcał się całkiem nieźle. Procesor bez podnoszenia napięcia (utrzymywało się ono w granicach ~1,27V pod obciążeniem) pracował stabilnie do 3,2GHz. Niestety dwa Conroe w jednym gnieździe to już niezła grzałka (na poziomie topowych modeli Pentium D) i zabawa w podnoszenie napięcia wymaga naprawdę wysokiej sprawności zestawu chłodzenia, najlepiej wodnego. Mi na takim układzie (WC) przy w miarę jeszcze niskim napięciu, bo ~1,4V udało się uzyskać stabilny zegar 3,45GHz.

Co do samej ciepłoty standardowo taktowanego procesora (pomiaru dokonałem wykorzystując tą samą metodę, jakiej użyłem przy okazji wcześniejszego testu procesora Core 2 Duo), to już patrząc od strony teoretycznej widzimy, że będzie gorąco. Ale czy aż tak bardzo?

Przy pełnym obciążeniu wszystkich rdzeni procesor było o 9 stopni cieplejszy do porównywalnego zegarowo Conroe. W spoczynku było to 3 stopnie więcej. Jak widać mimo teoretycznie gorszych warunków termicznych w porównaniu do użytego w teście Preslera (TDP 3,6GHz Pentium D to 95W, a Kensfielda aż 130W) nasz bohater rozgrzał testowy radiator zauważalnie mniej. Wyniki są co najmniej dobre jak na 582mln tranzystorów zgromadzonych pod wspólną pokrywką.





Podsumowanie

Obecny rok Intel z pewnością może uznać za przełomowy. Firma dokonała trzech ważnych rzeczy. Wprowadziła do szerokiej sprzedaży procesory wykonane w niedostępnej (aczkolwiek nie na długo) dla konkurencji technologii 65nm, zaprezentowała i wprowadziła na rynek wysokowydajną i dostępną w przystępnej cenie architekturę Core Duo. Konsekwencją dwóch pierwszych kroków jest prezentacja pierwszego czterordzeniowego procesora konsumenckiego. To działania dające na kilka miesięcy znaczącą przewagę Intelowi nad AMD.

Niektórzy mogą mieć zastrzeżenia co do stylu w jaki został stworzony Kensfield, nie będący w zasadzie „prawdziwym czterordzeniowcem”, a raczej układem dwujądrowym. Ot taki podwójny Core 2 powielający pewne niechlubne cechy Pentium D – wysokie obciążenie szyny FSB i wydzielający duże ilości ciepła. Obydwie cechy jednak bledną jeśli porównamy wydajność dwujądrowego procesora Intela z 2005 roku do dzisiejszego Quad Core. Dzieli je wręcz przepaść. Mimo pewnych wad układu dwujądrowego, okazuje się, że na dzień dzisiejszy szyna FSB wcale nie blokuje Kensfielda. Rozmyślna architektura Conroe zdaje egzamin nawet w tak ekstremalnych rozwiązaniach.

Jak zostało bowiem udowodnione, Intela stać na takie konstrukcje jak połączony Core 2, bowiem dysponuje na chwilę obecną najwydajniejszą na rynku architekturą x86. Wykorzystanie jej potencjału w podobny sposób jak to zrobił kilkanaście miesięcy temu tworząc pierwszy swój procesor dwurdzeniowy - Pentium D Smithfield nie jest więc niczym niestosownym. Kwestia nazewnictwa i kwestionowanie „prawdziwej czterordzeniowości” nie zmienia faktu, że oto mamy bardzo wydajny układ potrafiący przetwarzać jednocześnie cztery wątki. AMD na taki procesor każe nam czekać jeszcze bardzo długo.

Postęp jaki obserwujemy w rozwoju procesorów w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy jest naprawdę godny podziwu. Producenci odeszli od pościgu za wydajnością drogą podnoszenia zegara. Metodą kolejnych przyspieszeń stało się zwielokrotnianie ilości wykonywanych zadań jednocześnie. Niestety w praktyce okazuje się, że choć to sposób wyrafinowany, to nie jest on wykorzystywany przez dużą grupę programów. Nie potrafią one korzystać z dobrodziejstw jakie daje układ wielordzeniowy – rozłożenia obliczeń na wiele równolegle i jednocześnie przetwarzanych zadań. Stopniowo, na szczęście sytuacja się polepsza, a impuls ku temu daje rosnący udział w rynku konstrukcji wielordzeniowych. Czy rzucenie przez Intela na rynek pierwszego procesora potrafiącego bardzo sprawnie wykonywać aż cztery wątki jednocześnie jeszcze bardziej przyspieszy ten proces?

Jak widzimy po wynikach testów, pewien krąg aplikacji dobrze radzi z czterema równolegle przetwarzanymi wątkami. Pewnego przyspieszenia doznają kompresory, dwukrotnie przyspieszył program do rozpoznawania tekstów. Korzyść odnoszą wszystkie badane programy kodujące video. Jest jednak kilka aplikacji, które korzystają z dwóch rdzeni, ale kolejne dwa są im obojętne. Zapewne część z nich w niedługich aktualizacjach będzie potrafiła działać sprawnie na nowej generacji procesorach wielordzeniowych. Na nieszczęście okazuje się jednak, że ten najbardziej żarłoczny na każdą dodatkową moc typ programów – gry niewiele sobie robi z nowych trendów. Gry nie zdążyły nabyć praktycznej zdolności wykorzystania potencjału tkwiącego w dwóch rdzeniach, a co dopiero mówić o czterech. Przykładem jest Quake 4, który co prawda wraz z patchem 1.2 zyskał zdolność pracy w trybie SMT, ale praktyczny zysk jest raczej mały.

Niestety z wypowiedzi developerów nie napawają optymizmem. Wprost mówią, że do optymalizacji idącej w kierunku tworzenia gier wielowątkowych wymagany jest zupełnie inny typ myślenia, silniki często wymagają napisania od nowa dużej części kodu. Jeśli do tego spojrzymy na to, jak długo powstają współczesne gry, wówczas zobaczymy jak trudna jest sytuacja w tym środowisku. Poprawy osiągów w interaktywnych programach 3D na dzień dzisiejszy spodziewać się możemy jednak pośrednio. Ot choćby poprzez optymalizacje w sterownikach karty graficznej, która część operacji na API przenosi z rdzenia obsługującego bezpośrednio grę na drugi, bezczynny układ. Również część mocy jaka musi być przeznaczona na obsługę systemu operacyjnego, może być przeniesiona na drugi rdzeń. Są to jednak działania pośrednie, które są tylko półśrodkiem. Prawdziwą poprawę zobaczymy, gdy gry zaczną rozdzielać obliczenia związane z fizyką czy też IQ wirtualnych przeciwników na równoległe wątki wykonywane na poszczególnych rdzeniach. Wbrew obecnej posusze czas ku temu na szczęście nadchodzi. Wystarczy jeśli spojrzymy w którą stronę poszły konsole – główny motor rynku rozrywki. Te najnowszej generacji są już bez wyjątku wyposażone w procesory wielordzeniowe. To z pewnością wymusi odpowiednie działania na programistach. Także tych od PC.

Oczywiście naszego Core 2 Quadro nie ma co posądzać o słabą wydajność mimo problemów z aplikacjami wielowątkowymi. Konstrukcja oparta o bardzo udany projekt Conroe na dzień dzisiejszy będzie często szybsza od jakiegokolwiek innego produktu z konkurencyjnej stajni w szerokim spektrum wszelakich aplikacji - nawet tych nie zoptymalizowanych.

Niestety cztery rdzenie niosą nie tylko same zalety. W niektórych przypadkach programy potrafią działać nieprawidłowo na złożonych procesorach. Głównie mam na myśli gry. Potrafią one zwalniać, przyspieszać, szarpać. W czasie testów z tym zjawiskiem spotkaliśmy się kilkukrotnie. Wiąże się to z nierównomiernym rozłożeniem obciążenia pomiędzy poszczególne rdzenie. Rozwiązanie jest dość proste. Wystarczy dla kłopotliwego procesu ustawić koligację w menadżerze zadań ograniczając ilość procesorów, na których jednocześnie może operować program.

Procesory serii Extreme Edition, do których zalicza się nasz czterordzeniowiec adresowane są do najbardziej wymagających użytkowników domowych, nastawionych na wysoką wydajność bez względu na koszty. Jak widzimy, na dzień dzisiejszy jednak krąg odbiorców - jeszcze bardziej niż sama cena układu, ograniczają programy które potrafią pokazać moc Quada. Tak naprawdę bowiem Quad Core to technologia przyszłości. Dziś przydatna raczej tylko w niektórych zaawansowanych zastosowaniach. Zachwyceni nim będą domowi entuzjaści obróbki video. Core 2 Extreme QX6700 dziś to raczej nie narzędzie rozrywki, a pracy. Gracze powinni raczej rozglądać za wysoko taktowanymi procesorami dwurdzeniowymi. Tu zegar w dalszym ciągu więcej znaczy niż wyrafinowana konstrukcja wielordzeniowa. No tak... ale podobne argumenty słyszeliśmy już przy okazji wprowadzania pierwszych procesorów dwurdzeniowych i za jakiś czas stracą one rację bytu. Śmiało więc można spytać nie czy, a kiedy cztery rdzenie się upowszechnią?

Prezentowany Kensfield na chwilę obecną jest jedynakiem. Intel w przeciwieństwie do procesorów Core 2 Duo wprowadza na rynek dziś tylko jeden układ, skierowany do najbardziej majętnych użytkowników. Trzeba przyznać, że jest to krok dosyć oczywisty. Obecny bowiem na rynku dwurdzeniowy ekstremalny model X6800 tak naprawdę nie jest zbyt atrakcyjny, bowiem praktycznie nie wyróżnia się w porównaniu do „normalnych” procesorów Core 2 Duo. Mający kosztować około 999$ Core 2 Quad Core w końcu ma do zaoferowania coś więcej, niż tylko odblokowany mnożnik i 2,93GHz zegar.

Core 2 QX6700 będzie panował przez kilka najbliższych miesięcy. Na inne układy serii Core 2 Quad w bardziej przystępnych cenach i na te o bardziej złożonych konstrukcjach przyjdzie nam poczekać do następnego roku. Roku, gdy Intel prawdopodobnie straci monopol na procesory czterordzeniowe i wszelkiej maści quady trafią szeroko pod strzechy.




  Sprzęt do testów dostarczyły firmy:

AMD Polska      AMD Polska

eXtremeMem      eXtremeMem

Intel Polska      Intel Polska

HIS Polska      HIS Polska