Wszystkomający grajek? - odtwarzacz SanDisk Sansa E270 Autor: NimnuL | Data: 13/10/06
| Kolejne modele kieszonkowych odtwarzaczy multimediów wyrastają na rynku jak grzyby po deszczu. I bardzo słusznie, przecież należy korzystać z dobrodziejstw najnowszych technologii. Przenośne grajki mają nam zapewnić rozrywkę w pełnym zakresie, od muzyki przez zdjęcia, a na filmach skończywszy. Niestety małe odtwarzacze z mikroskopijnymi wyświetlaczami mające odtwarzać m.in. filmy już w testach przerabialiśmy: iAudio U3, LG JM53 czy też Manta Strider. W każdym przypadku mięliśmy do czynienia ze znacznym przerostem formy nad treścią. Czy jednak tak musi być zawsze? Przekonajmy się zatem czy topowy model firmy SanDisk z 6GB wbudowanej pamięci zaoferuje nam zabawę na wysokim poziomie. Poza tym czy właśnie powstał godny konkurent iPod Nano? Na te i inne pytania postaram się udzielić odpowiedzi w niniejszym artykule, zapraszam. |
|
Szczegóły? Jakie szczegóły?
Zaplanowałem sobie, że na początku tego rozdziału znajdzie się tabela opisująca wszystkie dane techniczne odtwarzacza, tak abyśmy wiedzieli co nas w teście czeka. Taką tabelę tworzyłem tradycyjnie w innych testach odtwarzaczy, ale nie tym razem. Okazało się bowiem, że pod względem informacyjnym jest tu znacznie gorzej niż w testowanym nie tak dawno temu modelu C140. Otóż w przypadku e270 producent informuje nas jedynie o przekątnej ekranu i czasie pracy na akumulatorze, to wszystko. Tak naprawdę w tym momencie nie mam pojęcia czego można się spodziewać po e270. Najbardziej nie podoba mi się to, że nawet na opakowaniu nie wyszczególniono choćby typów plików obsługiwanych przez player.
Jednak tym nie warto się zrażać, choć niezadowolenia nie należy ukrywać. Po kolei przeanalizuję więc możliwości Sansy e270.
Uroda
(kliknij, aby powiększyć)
Eleganckie pudełko kryje w swoim wnętrzu dość standardowy zestaw akcesoriów. Znajdziemy tutaj bowiem przewód USB, słuchawki, zamszowe etui ochronne oraz smycz, a także płytę z oprogramowaniem oraz instrukcję obsługi.
(kliknij, aby powiększyć)
Przewód USB zakończono szerokim złączem, które to jest standardowym rozwiązaniem w przypadku produktów SanDisk. Według mnie jednak takie posunięcie może się okazać przekleństwem w przypadku zniszczenia lub zgubienia przewodu. Standardowe gniazdo mini USB znane m.in. z aparatów cyfrowych byłoby lepszym rozwiązaniem. Poza tym kilka urządzeń można by było obsłużyć jednym przewodem. Warto jednak nadmienić, że gniazdo zamontowane w Sansie służy jednak nie tylko do transferu danych oraz ładowania ogniwa zasilającego, ale także pozwala połączyć odtwarzacz z kompatybilnymi peryferiami jak np. zestaw głośnikowy. Takie samo rozwiązanie stosowane jest np. przez firmy Creative oraz Apple.
(kliknij, aby powiększyć)
Słuchawki dołączone do odtwarzacza to zwyczajny model dousznych pchełek. Przewód sygnałowy jest bardzo miękki, a wtyczka ma dość kompaktową obudowę. Do zestawu dostajemy także dwa komplety gąbeczek.
(kliknij, aby powiększyć)
Ochronne etui wykonano z cienkiego zamszu. Nada się to do przechowywania lub przenoszenia odtwarzacza ale nie do codziennego użytku ze względu na zablokowanie dostępu do przycisków i wyświetlacza.
To wszystko jeśli chodzi o wyposażenie standardowe. Według mnie w komplecie brakuje jedynie ładowarki sieciowej. Wbudowany akumulator LiIon według producenta powinien zapewnić do 20h nieprzerwanej pracy, jednak doświadczenie każe mi podchodzić do tej wartości z dużą rezerwą. Natomiast wbudowana pamięć o pojemności aż 6GB jest w stanie pomieścić znacznie więcej materiału niż akumulator pozwoli odtworzyć.
W tym momencie dodam także, iż Sansa z serii e200 występuje również z wbudowaną pamięcią o pojemności od 2 do 8GB.
Dobrze, jak zatem wygląda Sansa e270?
(kliknij, aby powiększyć)
Design playera na pierwszy rzut oka można określić trzema słowami: elegancki, skromny, klasyczny. Jednocześnie widać tutaj, że producent dość kurczowo trzyma się standardowych rozwiązań. Nie ma w tym jednak nic złego bo sprawdzone rozwiązania są bezpieczne i najczęściej dobre. Nie ma więc potrzeby eksperymentować.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Na przednim panelu umieszczony jest kolorowy ekran TFT o przekątnej 1,8'' i rozdzielczości prawdopodobnie 176x220pix. Piszę "prawdopodobnie", bo producent nie podaje tych danych, ale oprogramowanie Sansy konwertuje obrazy do takiego właśnie rozmiaru, jest to więc najpewniej rozdzielczość natywna ekranu. Ilość wyświetlanych kolorów ma natomiast sięgać liczby 65 tysięcy.
Pod wyświetlaczem umieszczono pięć koliście ułożonych przycisków sterujących oraz pierścień mający ułatwić nawigację. Dodatkowo stojący na uboczu przycisk włączający odtwarzacz odpowiedzialny jest także za wywołanie menu głównego. Design Sansy e270 bezapelacyjnie przypomina ten prezentowany przez iPod Nano. Nie ma się jednak czemu dziwić, w końcu SanDisk obrał sobie za cel konkurowanie na rynku właśnie z produktami Apple. Cóż, poprzeczki już wyżej nie dało się ustawić.
Całość frontu utrzymana jest w ciemnej, stonowanej kolorystyce, wyglądającej dość skromnie, przynajmniej dopóki odtwarzacz jest wyłączony.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Po uruchomieniu Sansy przeźroczysty pierścień oślepi nas bardzo jasnym, niebieskim światłem. Efektowny, ale całkowicie zbędny bajer, który bardzo rozprasza i utrudnia nawigację gdy wokół panuje mrok. Szkoda, że reszta przycisków nie jest dyskretnie podświetlana, ułatwiłoby to sterowanie po ciemku. Niestety podświetlenia kółka nie można regulować, a lampeczka uruchamia się każdorazowo gdy tylko ruszymy pierścieniem.
(kliknij, aby powiększyć)
Boki odtwarzacza kryją w sobie dopełnienie w postaci przycisku do nagrywania oraz slotu dla pamięci microSD. Na górze zainstalowano gniazdo słuchawkowe, mikrofon oraz przełącznik blokujący działanie klawiszy, a po przeciwległej stronie umieszczone jest szerokie gniazdo komunikacyjne. Tylna ścianka jest natomiast płaska jak stół.
Mierzący 89x45x14mm odtwarzacz jest stosunkowo ciężki. Trzymając go w ręce trudno uwierzyć, że jest to model z pamięcią flash. Tak jest, wewnątrz nie zaszyto miniaturowego dysku twardego. To rozwiązanie ma bardzo istotną zaletę. Otóż pozbawienie konstrukcji elementów mechanicznych wydatnie zmniejsza wrażliwość odtwarzacza na wstrząsy. Szkoda tylko, że producent nie wykorzystał jeszcze jednej zalety pamięci flash - wagi - i nie stworzył produktu choćby tak lekkiego jak iPod Nano.
Sansa e270 wykonana jest z materiałów wysokiej jakości. Przedni panel to solidne tworzywo mające być odporne na zarysowania. Spodnia część jest metalowa, a materiał ten nazwano Liquidmetal. Cała konstrukcja jest bardzo solidnie wykonana, nie ma mowy o skrzypieniu czy też uginaniu się elementów. Jedynie przyczepie się do luźno usadzonego pierścienia nawigacyjnego, który zwyczajnie grzechocze zmniejszając poczucie solidności.
Pozostałe zdjęcia:
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Skoro cechy zewnętrzne są nam już znane to warto zapoznać się jak najnowszy produkt Amerykańskiego producenta sprawdza się w praktyce.
Jakość i użyteczność funkcji
Info: jakość dołączonych do kompletu słuchawek sprawdzałem zarówno na omawianych tutaj odtwarzaczach jak i na iAudio F1, o którym pisałem już wcześniej na lamach naszego serwisu.
Jakość dźwięku wysyłanego przez odtwarzacze oceniałem natomiast na podstawie odsłuchu utworów na słuchawkach Sennheiser PMX60 także już omawianych u Nas.
Dla oceny dźwięku bazowałem na kilkunastu utworach MP3 320kbps, które bardzo dobrze znam, począwszy od selektywnych dźwięków muzyki klasycznej poprzez jazz, pop, rock, a na "okrutnej" techniawce skończywszy.
- interface, ergonomia
(kliknij, aby powiększyć)
Interface Sansy z serii e200 oparty jest na kolorowych, dużych ikonach. Całość jest czytelna, a poruszanie się po zawartości menu dość intuicyjne. Wyświetlacz gwarantuje wysoką jakość obrazu bez widocznej pikselozy. Ekran świeci jasno, równo i jest czytelny nawet w pełnym słońcu. Nie podoba mi się jedynie ergonomia podczas sterowania odtwarzaczem. Otóż świecące kółko mocno wystaje ponad obrys obudowy przez co przyciski ulokowane wokół niego bardzo niewygodnie się naciska. Na szczęście do nawigacji po menu wystarczy obsługiwać jedynie pierścień oraz przycisk wewnątrz niego. Szkoda tylko, że świecące kółko wykonane jest z plastiku, a nie gumy, i że podczas jego kręcenia nie poczujemy żadnego oporu. Ogólnie jednak do nawigacji można się szybko przyzwyczaić. Jeśli w zakresie ergonomii miałbym wystawić Sansie szkolną ocenę w skali od 1 do 6, byłaby czwórka.
- słuchawki
Niestety słuchawki w uszach leżą koszmarnie. Gdy założone są gąbki, ich rozmiar jest za duży i w uszach siedzą niepewnie. Gdy gąbeczki zdejmiemy, słuchawki łatwo wypadają ze swoich miejsc. Zaznaczam jednak, że wrażenie to może się różnić u innych osób i jest ściśle uzależnione od wielkości uszu. Generalnie jednak uważam, że zastosowanie gumowych okładzin zamiast gąbeczek byłoby lepszym rozwiązaniem.
A jak wygląda oferowana przez nie jakość dźwięku? Po sprzęcie tej klasy spodziewałbym się przynajmniej jakości na poziomie Sennheiserów MX300 (słuchawki dołączane do odtwarzaczy iriver). Niestety aż tak wiele nie dostaniemy. Ale bez obaw, poziomu jakości oferowanej przez słuchawki dołączane do tanich, marketowych playerów także nie uświadczymy. Dźwięk wydobywający się z nich stoi gdzieś po środku. Jest dość płaski i wypłycony, a mocne wysterowanie niskich tonów powoduje niewielkie zniekształcenia. Szczegółowość dźwięku jest natomiast przeciętna. Ogólnie słuchaweczki nieźle radzą sobie z niewymagającą popową muzyką, to wszystko. Na początek "pchełki" te mogą się więc sprawdzić, generalnie jednak warto po nabyciu Sansy zaplanować zakup lepszych słuchawek. Ocena ogólna: 3.
- jakość dźwięku
Do dyspozycji mamy jedenaście predefiniowanych ustawień equalizatora, w tym ustawienie użytkownika.
Jakość reprodukcji dźwięku jaką oferuje Sansa stoi na niezłym poziomie. Miłośnicy głębokiego basu nie polubią tego odtwarzacza, pomimo, że jest jedno ustawienie korektora nazwane Full Bass. Jeśli jednak położymy "igłę" na utworach generujących sporo niskich tonów lub co gorsza masę elektronicznych, bardzo nisko schodzących nut (jak np. Massive Attack) otrzymamy garść efekciarskiego, tandetnego basu, który dudni, ale wyprany jest ze szczegółów. Średnie oraz wysokie tony są łagodne i dość szczegółowe, jednak wysokie pasmo bardzo łatwo wygubia się jeśli odgrywanych jest wiele dźwięków. Wokal brzmi nieźle, ale muzyka symfoniczna już gorzej.
Ustawienia korektora dźwięku również nie prezentują wysokiej jakości. Nieźle wypadają ustawienia jazz, classical, funk oraz pop. Dźwięk jest wtedy dość dobrze wywarzony, a scena stosunkowo szeroka. Bardzo kiepsko wypadają natomiast ustawienia rock, dance oraz hiphop, które bardzo wyraźnie zawężają scenę i nachalnie domieszkują niskie tony po drodze zacierając wyższe pasmo dźwięku.
Niestety wzmacniacz wbudowany w Sansa e270 okazał się dość słaby. Bez obaw o nasz słuch można maksymalnie wysterować głośność, niezależnie od tego czy do playera wpięte są słuchawki z zestawu czy np. Sennheiser PMX 60. Z jednej strony zdawać się może, że producent dba o nasz słuch, co można uznać za zaletę. Choć nikt chyba nie lubi gdy ktoś odgórnie decyduje co i jak mamy robić. Z drugiej strony jednak maksymalne wysterowanie dźwięku wprowadza niewielkie zniekształcenia, które czasem potrafią być dobrze słyszane.
Reasumując kwestię jakości dźwięku można przyznać, że nie jest to odtwarzacz dla wymagających słuchaczy. Zdecydowanie lepszy poziom jakościowy prezentują jednak tańsze odtwarzacze iriver oraz iAudio. Niemniej jednak jest tu znacznie lepiej niż w omawianym niegdyś przeze mnie modelu Sansa c140. Dobre wyregulowanie korektora dźwięku i unikanie maksymalnego wysterowania głośności zapewni dźwięk na dobrym poziomie, choć według mnie sprzęt tej klasy powinien prezentować się o oczko lepiej. Ocena ogólna w zakresie jakości dźwięku to słabiutka czwórka.
- audio i wideo
(kliknij, aby powiększyć)
Pliki muzyczne są automatycznie sortowane ze względu na album, artystę, gatunek itd. Niestety nie ma tu możliwości samodzielnego poruszania się po strukturze katalogów.
Można samodzielnie tworzyć playlisty lub oceniać utwory nadając im wyższą rangę. Dodatkowo piosenki można odtwarzać w kolejności losowej oraz w pętli.
Obsługiwane są pliki WMA oraz MP3 z bitrate do 320kbps. Dziwne, że tak nowoczesny i rozbudowany odtwarzacz nie obsługuje jakiegoś formatu kompresji bezstratnej (np. FLAC) lub popularnych plików OGG.
Podczas odtwarzania utworów na ekranie zobaczymy m.in. aktualną godzinę, czas trwania utworu wraz z paskiem postępu oraz stan akumulatora. Dodatkowo możemy wyświetlić animowany, graficzny analizator dźwięku oraz informację o następnym utworze.
Poziom głośności reguluje się świecącym pierścieniem, a dostęp m.in. do korektora dźwięku czy trybu odtwarzania jest bardzo szybki.
Sprawy mają się gorzej w przypadku plików filmowych, które wymagają konwersji w dołączonym oprogramowaniu do formatu .mov obsługiwanego przez Sansę. Program Sansa Media Conwerter rozpoznaje pliki MPEG4, 2 i 1, AVI, ASF, MOV oraz WMV. Materiał wynikowy cechuje się rozdzielczością 220x176, płynnością odtwarzania na poziomie 15fps oraz dźwiękiem stereo 11025kHz. Niestety proces konwersji jest bardzo mozolny i trwać może od około 1,5h (w przypadku Athlona 1,4GHz i 512MB RAM) do około 0,5h (w przypadku Pentium M 2GHz i 1GB RAM). Niestety okazuje się, że prócz straty czasu, marnotrawione jest także miejsce na dysku. Otóż przykładowa konwersja 700MB filmu (640x360; 24fps) dała zbiór plików zajmujący łącznie 1GB! Dziwne, bo rozdzielczość oraz płynność obrazu została przecież drastycznie zredukowana.
Jakość filmów nie zachwyca. Szarpany obraz wielkości dużego znaczka pocztowego to wszystko co dostaniemy. Ja nie potrafię takiego rezultatu zaakceptować i według mnie odtwarzanie filmów z takimi parametrami nadal jest jedynie zbędnym bajerem.
Ocena w tej konkurencji to słaba trójka.
- dyktafon
(kliknij, aby powiększyć)
Dźwięk z dyktafonu zapisywany jest do plików WAV. Dlaczego nie do MP3? Zagadka. Odtwarzacz nie umożliwia żadnej regulacji czułości zapisu ani jego jakości, nie ma także opcji VOR. Krótko mówiąc, dyktafon jest bardzo spartański.
Dwie próbki: odległość 0,5m i odległość 2m.
Jakość zapisu dźwięku również nie zachwyca. Poziom szumów jest bardzo duży i praktycznie eliminuje zastosowanie tej funkcji do innych zastosowań niż osobiste notatki głosowe. Ocena: 1
- przeglądanie zdjęć
(kliknij, aby powiększyć)
Aby zdjęcia można było przeglądać na odtwarzaczu należ je przekonwertować do plików BMP i rozdzielczości natywnej odtwarzacza. Proces ten przebiega bardzo szybko i sprawnie w dołączonym do zestawu programie.
Zdjęcia można wyświetlać pojedynczo, w miniaturach lub uruchomić pokaz slajdów. Podczas przeglądania obrazów można odtwarzać muzykę.
Można tą funkcję potraktować jako użyteczną opcję urozmaicającą słuchanie muzyki. Ocena: 4.
- informacje użytkowe
Odtwarzacz może się komunikować z komputerem w dwóch różnych standardach: MTP oraz MSC. W pierwszym z nich wymagane jest aby na komputerze zainstalowany był Windows XP oraz WMP 10, odtwarzacz będzie wtedy widoczny jako dodatkowe urządzenie multimedialne, a transfer danych odbywać się będzie za pośrednictwem WMP lub dołączonego do Sansy oprogramowania. Tryb MSC sprawi, że odtwarzacz widziany będzie przez system operacyjny jako dodatkowy dysk wymienny. W tym trybie można będzie także skorzystać z dodatkowej karty microSD.
Bardzo dobrze prezentuje się prędkość transferu danych. Zapis i odczyt kilkuset megabajtowych plików odbywa się z prędkością około 4,4MB/s co oznacza, że np. 700MB plik kopiowany będzie przez ciut ponad 2,5 minuty. Minimalnie wolniej kopiowane są mniejsze pliki takie jak muzyka. Zbiór 170 plików o łącznej pojemności 1GB kopiował się około 4 minuty co daje transfer rzędu 4,25MB/s dla odczytu i zapisu. Jak dotąd nie spotkałem jeszcze tak szybkiego playera z pamięcią flash.
(kliknij, aby powiększyć)
Niestety byłoby zbyt różowo gdyby na tym można było zakończyć ten temat. Po przerzuceniu danych do pamięci odtwarzacza wydatnie wydłuża się czas jego uruchomienia. Do standardowych 12 sekund, które należy zawsze odczekać zanim player będzie gotów do pracy, dochodzi czas potrzebny na zaindeksowanie nowych plików. Gdy przerzuciłem 5,4GB (blisko 1000 plików muzycznych) czas indeksowania trwał aż 5 minut! Skopiowanie około 1GB muzyki zabierze odtwarzaczowi około 1 minuty zatem czas przebudowania bazy jest ściśle uzależniony od ilości nowych plików.
Podczas czasu trwania testów Sansa e270 zawiesiła się jeden raz.
(kliknij, aby powiększyć)
Wyświetlacz zgasł, a odtwarzacz nie reagował na polecenia. Jedynie świecący pierścień zdradzał, że odtwarzacz jest nadal włączony. Po wyłączeniu i ponownym włączeniu Sansy problem już nie powrócił.
Oprogramowanie zaszyte w odtwarzaczu można samodzielnie aktualizować za pośrednictwem prostego i niewielkiego programu Sansa Updater.
Deklarowany przez producenta czas pracy odtwarzacza wynoszący 20h dotyczy plików MP3 128kbps i najprawdopodobniej wyłączonego wyświetlacza. Być może taki wynik uda się osiągnąć, jednak jeśli z odtwarzacza będziemy korzystać normalnie, a odtwarzane pliki będą cechować się wyższą jakością to czas pracy spadnie do około 15h, a w przypadku filmów do około 8h. To niezły rezultat biorąc pod uwagę, że wyświetlacz jest relatywnie dużych rozmiarów.
Czas ładowania akumulatora wynosi około 3,5h. Zaszyte wewnątrz ogniwo można natomiast w prosty sposób wymienić poprzez odkręcenie czterech śrubek i zdjęcie tylnej pokrywy. SanDisk informuje, że w sprzedaży dostępne są dodatkowe akumulatory, niestety w Polsce ich jeszcze nie spotkałem.
Podsumowanie
Czy zatem SanDisk wyprodukował godnego konkurenta dla Ipod Nano? Niezupełnie, ale Sansa z serii e200 stanowi ciekawą alternatywę dla droższych playerów Apple. Jeśli od odtwarzacza nie wymagamy przede wszystkim jakości dźwięku stojącej na najwyższym poziomie, a zależy nam na pojemności to Sansa e270 jest ciekawą propozycją. Za stosunkowo niewygórowaną kwotę wynoszącą około 700zł otrzymamy solidny i ciekawie wyglądający odtwarzacz z 6GB szybkiej pamięci flash. Owszem, funkcja odtwarzania filmów to bardziej bajer niż użyteczna opcja, ale czy jest na rynku odtwarzacz podobnych rozmiarów zapewniający lepszą jakość pod tym względem? Nie sądzę. Szkoda tylko, że brakuje tutaj odbiornika radiowego.
SanDisk Sansa e270 - cena około 700zł
(kliknij, aby powiększyć)
Plusy
+ bardzo dobra jakość wykonania - solidna obudowa wytworzona z masywnego tworzywa sztucznego oraz metalu zapewnia wysoką trwałość urządzenia.
+ duża pojemność pamięci - pamięć flash o pojemności aż 6GB pozwoli skompletować bardzo dużą ilość materiału audio i wideo.
+ dodatkowy slot microSD - pozwala rozszerzyć pamięć odtwarzacza. Niestety nie ma możliwości transferu danych pomiędzy wbudowaną, a zewnętrzną pamięcią co zmniejsza użyteczność tej funkcji. Z drugiej jednak strony mając wersję odtwarzacza z 2GB pamięcią wewnętrzną, poprzez dodatkowy slot można ją podwoić.
+ jakość i wielkość wyświetlacza - dobra jakość ekranu LCD o przekątnej 1,8'' pozwala na bardzo komfortowe poruszanie się po funkcjach odtwarzacza. Czytelność wyświetlacza jest bardzo dobra, ale nie wystarczająca do oglądania filmów.
+ wysoka prędkość transferu danych - szybka pamięć flash zainstalowana w odtwarzaczu pozwala na zapis oraz odczyt z prędkością ponad 4MB/s.
+ odtwarzacz przyjemny w użytkowaniu. Fajnie się z nim pracuje, dobrze leży w dłoni i jest ładny.
Uwagi neutralne
+/- słuchawki mogłyby być lepszej jakości. W końcu mamy do czynienia z odtwarzaczem z wyższej półki.
+/- jakość dźwięku stoi po prostu na dobrym poziomie, to nieco mało w tej klasie cenowej.
Wady
- brak tunera FM - egzemplarze Sansy E270 dostępne w Europie nie są wyposażone w odbiornik radiowy. Dziwna sytuacja, w której odtwarzacz mający tak wiele dodatkowych funkcji nie ma tak podstawowej opcji jaką jest radio.
- długi czas uruchamiania odtwarzacza wynoszący 12s oraz dodatkowy czas potrzebny na przebudowanie bazy potrafi doprowadzić do białej gorączki.
- usuwanie plików tylko z poziomu komputera
- praktyczny brak informacji o odtwarzaczu ze strony producenta
- brak obsługi FLAC oraz OGG
- mozolna konwersja plików wideo oraz plik wynikowy większy od oryginału
- funkcja odtwarzacza filmów jest tylko zbędnym dodatkiem
- oślepiający pierścień nawigacyjny oraz niewygodny dostęp do przycisków wokół niego
- brak ładowarki sieciowej w komplecie
- spartański zapis dyktafonu do plików WAVSprzęt dostarczył: SanDisk
|